poniedziałek, 17 lipca 2017

ROZDZIAŁ 44


Od oświadczyn Neymara minęły trzy dni a ja nadal nie mogę w to uwierzyć. Ney chce wziąć ślub jak najszybciej, ja jednak chce to zrobić po mistrzostwach świata, żeby wszystko przebiegło na spokojnie a nie jak to mówią w biegu.

Postanowiliśmy nic nikomu nie mówić od bezpośrednio po powrocie, tylko zorganizować jakiegoś grilla. Ukrywanie zaręczyn szkło nam gładko, chociaż Neymar najchętniej ogłosił by to od razu. Jednak nic nikomu nie mówił. 

Byłam jeszcze bardziej zdenerwowana, bo tego dnia stalo się coś jeszcze. Po wielu znakach, które okazały sie błędnym sygnałem w końcu sie stało. Byłam w ciąży. Nie wierzyłam testowi, bo po tym co sie stało po prostu nie ufałam tej formie potwierdzenia. Poszłam do ginekologa, który potwierdził wynik testu ciążowego. Nie wiedziałam kompletnie, jak powiedzieć o tym Neymarowi.

Tej piątkowej nocy siedziałam na kanapie i ogladałam filmy. Neymara nie było w domu. Mieszkamy razem, a ja widuje go rzadziej niż wtedy, gdy mieszkaliśmy osobno. Zwykle dawałam mu wolną rękę, ale teraz dochodziła już druga w nocy, więc zaczęłam zasypywać go telefonami. Nie odbierał. Stukałam palcami o moje kolana i nasłuchiwałam oznak jego powrotu.

Gdy nareszcie taka nadeszła, poszłam na korytarz, z którego dochodziły dźwięki klucza z zamku. Oparłam sie o ścianę i gdy drzwi puściły zobaczyłam za nimi mojego narzeczonego. Gdy mnie zobaczył drgnął i lekko się uśmiechnął.

-Przestarzyłaś mnie. Dlaczego nie śpisz?- miałam w tym momencie odpowiedzieć drugim pytaniem w stylu: dlaczego wracasz tak późno, ale jego głos wszystko mi rozjaśnił. Pił i to dość dużo, bo jego głos drżał a tęczówki świeciły intensywnie w nawet tak słabym świetle.

-Nie mogłam zasnąć. Martwiłam się- odpowiedziałam a Neymar od razu do mnie podszedł i złożył pocałunek na moim czole.

-Przepraszam. Miałem nerwowy dzień- westchnął a ja mu przytaknęłam.

-Ja też- spuściłam głowę i wpatrywałam się w Neymara, który z ledwością ściągał buty.

-Coś się stało?- zapytał, gdy stał ponownie naprzeciw mnie.

-Wiesz, bo ja...

-Już wiem Nikola- powiedział a mnie zatkało. Wpatrywałam się w jego przenikające oczy.

-Wiesz?

-Jestes na mnie zła za to, że piłem. Przepraszam - uśmiechnął się uroczo i ułożył dłonie na moich bokach.

-Nie jestem zła. Po prostu następnym razem powiadamiaj mnie o tak późnym powrocie.

-Dobrze kochanie, przepraszam- powtórzył i mocno mnie objął. Czułam mocny zapach alkoholu, ale po chwili przestał mnie on drażnić.

-Muszę Ci coś powiedzieć - powiedziałam nie odsuwając się od niego, tylko jeszcze mocniej się wtuliłam.

-O czym?- zapytał po krótkiej chwili.

-O nas...- po tym momentalnie się odemnie odsunął i spojrzał mi poważnie w oczy.

-Coś się stało?

-Chyba będziemy musieli poczekać trochę na nasz ślub- zauważyłam, że jego szczęka się zaciska a czoło się nieco zmarszczyło.

-Masz jakieś wątpliwości?- ledwo chyba mu to przeszło przez gardło a ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy -to o co chodzi?

-To nic takiego, tylko jakieś dziewięć miesięcy- uśmiechnęłam się niepewnie i czekałam na jego reakcje. Przez krótką chwilę patrzył mi bez żadnych emocji w oczy, a po chwili zaczął sie szeroko uśmiechać.

-Jestes...Yy...Będziemy mieli dziecko?- pokiwałam głową a on od razu mnie pocałował. Złączył nasze czoło i zaśmiał się w moje usta.

-Dzisiaj się dowiedziałam, byłam u ginekologa- zaraził mnie swoim śmiechem.
Uśmiech miał tak szeroki, że nigdy jeszcze go takiego nie widziałam. 

-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy- przyłożył delikatnie dłoń do mojego brzucha, jakby chciał coś poczuć. 

-Kochanie, myślę, że jest jeszcze za wcześnie, aby kopała- wtedy Neymar spojrzał mi prosto w oczy, jakby zdziwiony. 

-To będzie dziewczynka?- zapytał a ja zmarszczyłam czoło, po chwili zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam. 

-Nie wiem. Po prostu czuję, że to będzie córeczka tatusia- uśmiechnęłam się a Neymar niespodziewanie mnie uniósł. Zrobił to tak szybko, że ledwo co zdążyłam oplesc jego brzuch swoimi nogami. Wtuliłam się do niego i nie chciałam już nigdy puszczać. 

***

-Może chcesz odpocząć skarbie, wcale nie musimy dzisiaj nigdzie wychodzić- Brazylijczyk ułożył dłoń na moim policzku i patrzył mi głęboko w oczy 

-Jestem wypoczęta. Nie martw się, ciąża to nie choroba- uśmiechnęłam się i delikatnie musnęłam jego usta. 

-Dobrze, w takim razie chodźmy- złapałam chłopaka za rękę i razem odeszliśmy od samochodu. Nie miałam zbytniej ochoty na wyjście do klubu, ale z racji tego, że za dwa dni wracam do pracy i Neymar zaczyna treningi to idealna okazja, żeby się trochę pobawić. Gdy weszliśmy do środka pojawiło się niemałe poruszenie, ponieważ to nie był klub który zazwyczaj wybieraliśmy a ludzie chyba nie byli przyzwyczajeni widzieć na co dzień światowej klasy piłkarza. Zresztą zauważyłam, że stolik przy którym siedzi reszta piłkarzy pilnują czterech ochroniarzy.

Z ledwością tam doszlismy. Po przywitaniu sie że wszystkimi usiedlismy na wolne miejsca. Wiadomo oczywiście, że jak chłopaki się spotkają to nie brakuje alkoholu, dlatego zaraz na stoliku pojawiło się mnóstwo shotów i cały czas było donoszone więcej.

-Nikola ty nie pijesz?- szturchneła mnie Sofia i w tym czasie Neymar polozyl swoją dłoń na moje uda, jakby dać mi znać co mam odpowiedzieć.

-Nie mam dzisiaj ochoty- odpowiedziałam a dziewczyna spojrzała na mnie jak na jakiegoś kosmite.

-Dobrze się czujesz, może masz gorączkę- dotknęla mi czoła i od razu oddaliła od siebie tą myśl.

W tym momencie ktoś zakrył mi oczy dłońmi, a ja nie mając żadnych pomysłów zwyczajnie je zrzuciłam. Odkręciłam głowę i zauważyłam Marca. Moje zdziwienie było ogromne, ale nie trwało zbyt dlugo bo zaraz już trwałam w jego ramionach.

-Co ty tu robisz?- zapytałam odrywając sie od niego i patrzyłam mu prosto w oczy.

-Przyleciałem na pare dni odwiedzić stare śmieci- zaśmiał się a ja jeszcze raz go mocno przytuliłam. Po tym usiadłam z powrotem na swoje miejsce a Marc przywitał się ze wszystkimi wymieniając parę uwag z Sofią.

-Jestes jeszcze brzydszy niż ostatnio - odezwała się Suarez a Marc objął ją ramieniem.

-A ty nadal nie umiesz kłamać. Widziałem jak Ci sie oczy zaświeciły jak mnie zobaczyłaś- wydął do niej wargi a dziewczyna odsunęła się od niego, śmiejąc się.

-Widze, że nadal wolisz emanować głupotą niż skromnością.

-Przynajmiej potrafię emanować czymś innym niż jadem- wszyscy przysłuchiwali sie ich wymianie zdań z uśmiechem na twarzy. Już zaczynało mi brakować ich razem.

W klubie nie było tak źle jak się spodziewałem. Prawie cały czas tańczyłam z chłopakami. Sofia próbowała jeszcze mnie namawiać na picie, ale Neymar zawsze interweniował zapraszając mnie albo ją do tańca. Gdy już nam się znudziło siedzenie w klubie udaliśmy nie wszyscy do Neymara. Teraz do Neymara i do mnie, ale nadal nie potrafię się przyzwyczaić. Wieczór mijał nam w naprawdę przyjaznej atmosferze. Kto by pomyślał, że Ci ludziestaną się dla mnie rodziną.

-Uwaga, musimy Wam coś powiedzieć- Neymar wstał i zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Wyciągnął do mnie swoją rękę, którą chwyciłam i dołączyłam do mojego narzeczonego.

-Brzmi poważnie, coś się stało?- zapytał lekko zaniepokojony Marc, patrząc na mnie przenikliwie.

-Dopiero się stanie i właśnie dlatego tu wszyscy jesteśmy- Neymar zaczął grzebać w kieszeni swojej bluzy, po czym wyjął z niej pierscionek zaręczynowy i zwrócił się przodem do mnie -Kochanie, tak jak mówiłem, codziennie mógłbym Cię o to pytać. Otacza nas wiele osób. Wiele osób jest dla nas ważnych. Wiele osób potrafi nas uszczęśliwić. Ale jeszcze nikt oprócz Ciebie nie potrafił sprawić we mnie tego, co czuje teraz. Sprawiłaś, że z zaopatrzonego w siebie gówiniarza, stałem się sobą. To dzięki Tobie odkrylem, co w życiu naprawdę się jest ważne. Uszczęśliwiasz mnie. Więc zechcesz sprawic, abym był najszczęśliwszym facetem na świecie i ponownie zgodzisz się spędzić ze mną reszty życia?- słyszałam jęki wzruszenia, chlipanie. Ale był tylko on. Patrzył mi prosto w zaszklone oczy. Moje serce latało jak oszalałe.

-Bez Ciebie ta reszta życia byłaby bez sensu- musnęłam opuszkami palców jego policzek i złożyłam delikatny pocałunek na jego szczęce -dlatego właśnie z Tobą będą ją spędzać- odpowiedziałam i od razu usłyszałam krzyki zachwytu i klaskanie. Neymar nałożył pierścionek na mój palec i zamknął mnie w uścisku. Nie zdążyliśmy sie nacieszyć soba, bo gratulacje zaczęły nam spływać jedne po drugich, gdy przypomniało mi się coś równie ważnego.

-To nie wszystko- powiedziałam uśmiechając się do zdezorentowanych przyjaciół. Podeszłam do Marca, bo tak naprawdę to on z nich wszystkich był mi najbliższy od samego początku. Złapałam jego dłoń i delikatnie przyłożyłam j sobie do brzucha. Chłopak był zupełnie zaskoczony. Nic nie mówił, tylko spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy -Razem z Neymarem chcieliśmy Cię zapytać, czy zostaniesz ojcem chrzestnym naszego dziecka?- patrzyłam na Marca próbując odczytać coś z jego twarzy, ale nie miałam wystarczająco dużo czasu, ponieważ po chwili trwałam w jego ramionach.

-Oczywiście, że tak, boże jak się cieszę- ukląkł przede mną i teraz jego głowa znajdowała się przy moim brzuchu.

-Witaj maluchu. Będę najlepszym wujkiem na świecie. Obiecuje- szepnął, do jak się domyślam swojego nowego oczka w głowie, ale slyzalam to doskonale.

Podczas, gdy reszta wieczoru mijała na świętowaniu, razem z Neymarem postanowiliśmy sie trochę przewietrzyć. Siedzieliśmy na schodach wtuleni to siebie i oglądaliśmy gwiazdy, których tej nocy było bardzo dużo.

-Jestes jak tamta gwiazda- szepnął mi do ucha i palcem pokazał najjaśniejszą -Jest tyle rzeczy na tym świecie, ale tylko ty jesteś tak cudowna, że przyćmiewasz wszystko inne. Jesteś dla mnie najważniejsza- spojrzał mi prosto w oczy. Uśmiechnęłam się i musnęłam jego warge. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, jak w tej właśnie chwili.