poniedziałek, 19 lutego 2018

ROZDZIAŁ 45


Ja  z Neymarem to plątanina wielu emocji i uczuć. Potrafimy kłócić się o dosłownie wszystko i godzić się już po paru minutach.

To był już czwarty miesiąc mojej ciąży. Nawet nie potrafię pojąć w jak błyskawicznym tempie to zleciało. Miałam już naprawdę dość gratulacji, które spływały ma mnie przy każdej możliwej okazji.

-Skarbie- usłyszałam szept przy moim uchu i z uśmiechem przewróciłam się na drugi bok. Spotkałam się tam z Neymarem, który ilustrował bardzo dokładnie moją twarz

-Dzień dobry- musnęłam dłonią jego policzek a on intuicyjnie zamknął oczy i westchnął.

-Dzień dobry żono -złożył wtedy pocałunek na moim czole a jego dłoń powędrowała na mój zaokrąglony brzuch -Dzień dobry kruszynko.

-Wstanę zrobić śniadanie- nie zdążyłam nawet dokończyć tego zdania a Neymar zawisł nademną i patrzył mi się przenikliwie w oczy.

-Na co masz ochotę?- zapytał co słowo całując mnie w inne miejsce na szyi.

-A co proponuje mój mistrz kuchni?- zaśmiałam się i poczułam jak jego zimne dłonie wpełzają pod moją koszulkę. Uwielbiam jego dłonie.

-Może trzeba zapytać maleństwa- usiadł okrakiem na moich udach i nachylił się nad moim brzuchem -co mówisz kruszynko, że co byś zjadła? Jakaś zdrową sałatkę, tak? Już tatuś idzie robić -przez cały czas przyglądałam się mu bardzo dokładnie z mimowolnym uśmiechem na ustach.

-Będziesz świetnym tatą- wyciągnęłam do niego dłoń, która on od razu złapał w swoją i delikatnie ucałował.

-Tak myślisz?

-Wiem to- ścisnęłam mocniej jego dłoń a on jeszcze zdążył pocałować mnie w usta i zniknął za drzwiami.

***

Wspaniały i jednocześnie nerwowy dzień zdażył się jakiś czas potem. Był to dość chłodny, czerwcowy wieczór . Neymar wyszedł do sklepu a ja siedziałam w fotelu i czytałam książkę. Nigdy nie czułam się tak dobrze. Świadomość takiego spełnienia wypełniała mnie w całości. Z jednej strony Neymar, najwspanialszy mężczyzna na świecie. Z drugiej nasze dziecko, którego nie mogę się doczekać i już kocham najbardziej na świecie. Na wizycie dzień wcześniej dowiedziałam się o płci dziecka. Miałam zamiar przekazać to Neymarowi tego dnia, bo wczoraj wrócił zmęczony po treningu i od razu poszedł spać.

Gdy usłyszałam otwieranie się drzwi od razu uśmiechnęłam się pod nosem.

-Gdzie są najważniejsze kobiety w moim życiu?

-Salon- odkrzyknęłam i rozbawiło mnie to jak Neymar upiera się w założeniu, że to będzie dziewczynka. Wszedł do pomieszczenia i przywitał się całusem w policzek.

-Mam niespodziankę - był tak rozradowany, że trochę się przeraziłam. 

-Co ty znowu wymyśliłeś?- wstałam a on podszedł do mnie i założył na mnie swoją najcieplejszą bluzę.

-Zaufaj mi i zamknij oczka- westchnęłam, ale przecież kłótnia z nim nie ma najmniejszego sensu, więc zrobiłam tak jak prosił. Złapał mnie za biodra i powoli się przemieszczaliśmy -tylko nie podgladaj.

Nagle uderzył we mnie chłód, więc byłam pewna, że znajdowaliśmy się na zewnątrz. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony, ale było to przyjemne. Ciężko narzekać gdy się ma obok siebie kogoś takiego jak Neymar.

-Dobra, jak powiem "trzy" będziesz mogła otworzyć oczy- powiedział, gdy się zatrzymaliśmy a ja pokiwałam głową.  Gdybym nie miała zamkniętych oczu pewnie bym nimi przewróciła -raz...dwa...trzy...

Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam w ogrodzie wszystkich. Rodziców Neymara, Daviego, Rafe, Jote z żoną i...moją mamę. Nie zdążyłam jeszcze przyjąć tego do wiadomości a już znajdowałam się w jej ramionach.

-Tak bardzo się za Tobą stęskniłam- powiedziałam i jeszcze mocniej się do niej wtuliłam. Co prawda byłam w Polsce na Wielkanoc na parę dni, ale za nią będę zawsze tęsknić.

Od razu podeszli do mnie rodzice Neya

-Witaj maleństwo, ciąża Ci służy- Pan Neymar jest równie błyskotliwy co jego syn, tego nie da się ukryć.

-Jak ja Cie dawno gwiazdo nie widziałam!- dosłownie krzyknęła Rafa i również mnie ucałowała.

Jak ja byłam wtedy szczęśliwa. Cała rodzina razem. Moja mama znała się z rodziną Neya. Minęli się u nas w domu, ale nie zdążyli dłużej  porozmawiać.

-Niespodzianka udana?- zapytał mnie Neymar przyciągając mnie do siebie i całując w czoło.

-Tak, bardzo- odpowiedziałam i złożyłam mu przelotny pocałunek na ustach.

Rodzinne spotkanie przerodziło się w grilla. Okazało się, że nasi rodzice mogą rozmawiać bez końca. Złapali ze sobą świetny kontakt.

-Mogę porwać moją mamę?- zapytałam wyciągając do niej dłoń, którą ona złapała i wstała ze swojego miejsca.

-Tylko ją oddaj, bo nie dokonczyliśmy tematu- Pan Neymar puścił mi oczko na co pokiwałam ze śmiechem głową. Odeszlismy trochę w głąb ogrodu i usiedliśmy na ławeczce.

-Cudowni ludzie- uśmiechnęła się moja mama a ja oparłam głowę o jej ramię przyglądając się wszystkim. Byli tacy uśmiechnięci. Brakowało mi tam tylko Neymara, który był w kuchni i ogarniał jedzenie na grilla do idealnego obrazka.

-To prawda, najcudowniejsi.

-Jak się czujesz?- zapytała mnie czule, przeczesując palcami moje włosy

-Dobrze. Poznałam wczoraj płeć dziecka- odpowiedziałam a mama od razu na mnie spojrzała -Chłopiec. Będę miała synka- usłyszałam śmiech wzruszenia i łzy w oczach mojej mamy.

-Tak bardzo się cieszę.

-Boję się o tym powiedzieć Neymarowi. Tak bardzo chce mieć córeczkę -wyżaliłam się a moja mama uderzyła mnie lekko w czoło.

-Chyba żartujesz. Nie ma się czego bać. Neymar już kocha to dziecko niezależnie od jego płci -po tym nastała cisza. Ale nie taka krępująca, ale wręcz potrzebna.

-Szkoda, że taty tu nie ma- ucałowała mnie w czoło a ja zwróciłam uwagę na zdenerwowanego Neymara, który zawzięcie z kimś rozmawiał przez telefon.

-Jest tutaj, zawsze będzie- odpowiedziałam a moja mama się uśmiechnęła i złączyła nasze dłonie.

***

-Gdzie jest Neymar?- zapytałam Rafy, po tym jak przeszukałam cały dom i ogród i nigdzie go nie znalazłam.

-Powiedział, że wychodzi na chwilę i żebyś się nie martwiła- odpowiedziała i klepnęła dłonią miejsce na bujawce obok siebie. Od razu tam usiadłam.

-Jak dzidziuś?- zapytała a ja od razu się uśmiechnęłam, jednocześnie czując w środku lekki niepokój o Neymara.

-Najlepiej- odpowiedziałam od razu i w tym momencie ktoś do niej napisał. Czytając wiadomość uśmiechała się jak głupia do telefonu.

-Co to za chłopak?- zapytałam a ona spojrzała na mnie zdziwiona.

-Chło.. Co?

-No chyba nie cieszysz się tak, że napisała do Ciebie koleżanka - spojrzałam się z jedną uniesioną brwią i szturchnelam jej ramię.

-To Marc- odpowiedziała a mnie zamurowało -Wiem co myślisz, to nie wyjdzie, nie pasujemy do siebie...

-A Melissa? Ta dziewczyna z którą był w sylwestra?- zapytałam i byłam w lekkim szoku.

-Spotkałam Marca pewnego dnia. Rozmawialiśmy i powiedział, że zerwali, że ma strasznego pecha w miłości, najpierw ty, potem ona. Pocieszyłam go. Spotkaliśmy się znowu, i znowu i...-przerwała i jakby jej mina trochę pobladła -nie wiem czy jesteśmy razem. Nie rozmawialiśmy o nas. Trochę się martwię

-Znam Marca bardzo bardzo dobrze. Nie jest to typ chłopaka, któremu łatwo przychodzi rozmowa o uczuciach. Zawsze czeka na idealny moment, teraz pewnie też tak jest - uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie. Marc i Rafa. Tego nigdy bym się nie spodziewała.

-Potrzebowałam takich słów od Ciebie. Dziękuję.

-Skoro mowa o zamartwianiu się, idę zadzwonić do Neymara- powiedziałam wstając i wyciągając telefon z kieszeni.

-Mówił, żebyś się nie martwiła...

-Tak, pomogło. Od razu przestałam się martwić - powiedziałam sarkastycznie a Rafa wywróciła oczami. Wybrałam numer Neymara i odeszłam na bok. Sygnał, dwa, trzy, wybrany numer... Kurde. Drugi raz..to samo. Zaczęłam się denerwować. Co było takiego ważnego żeby wyjść z domu w takim pośpiechu i nie móc mnie o tym osobiście poinformować?

Starałam się nie pokazywać tego rodzinie, więc wtrąciłam się w rozmowę, która zaraz zeszła na mnie. Pytali się mnie o wszystko, o płeć, imię, jak się czuje jako przyszła matka...

Nagle usłyszałam silnik samochodu przed domem. Neymar wrócił. Szczelniej okryłam się jego bluzą, która swoją drogą pachniała niesamowicie.

-Przepraszam na chwilę- powiedziałam z uśmiechem i weszłam do domu. Usłyszałam w głębi rozmowę, więc cicho zamknęłam drzwi i kierowałam się za głosami, które jak się okazało dochodziły z kuchni.

-Boli?- skrzywiłam się bo doskonale znałam ten głos. To Marc.

-Jak cholera. Nikola ma o niczym nie wiedzieć- słysząc to aż weszłam do środka ze skrzyżowanymi rękami.

-O czym mam nie wiedzieć?- zapytałam i od razu obydwoje odkręcili się w moją stronę.

-Co ty tu robisz kochanie?- zapytał Neymar, który starał się za wszelką cenę na mnie nie patrzeć.

-O czym mam nie wiedzieć?- powtórzyłam pytanie a jego szczęka zacisnęła się. Nagle w kuchni pojawiła się też Rafa.

-Co tu się dzieje?- zapytała patrząc na każdego z nas po kolei.

-Sama chciałabym wiedzieć, ale twój brat nie jest w stanie udzielić mi odpowiedzi- powiedziałam i wyszłam z kuchni z powrotem do ogrodu. Cała w środku chodziłam ze złości. Co to za jakieś tajemnice?

Widząc ponownie naszych rodziców nie potrafiłam się jednak nie uśmiechnąć. Usiadłam na bujawce i najzwyczajniej w świecie im się przyglądałam. Zauważyłam, że Rafa wyszła z domu zdenerwowana a za nią Marc, który jej się z czegoś tłumaczył. Nie powinno mnie to obchodzić, dlatego odwróciłam wzrok. Po dłuższej chwili poczułam wgniatanie się poduszki tuż obok mnie i bujawka zaskrzypiała. Poczułam ten zapach...

-Jesteś zła?- usłyszałam pytanie i aż prychnęłam pod nosem. Odwróciłam się w jego stronę i dopiero z bliska zauważyłam. Zaczerwieniony policzek, rozcięta skroń i owinięta w bandaż dłoń. Co on znowu zrobił?

-Wyjaśnisz mi to wszystko, czy uważasz że to w porządku to przede mną ukrywać?- zapytałam a on dłonią musnął mój policzek.

-Napewno chcesz poznać prawdę?- zapytał a ja się lekko skrzywiłam

-Nie, chce żebyś mnie okłamał. Mów prawdę, co było takiego ważnego żeby zostawić mnie, rodzinę i gdzieś sobie pojechać.

-Spotkałem się z Fabianem- odpowiedział a ja aż otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia

-Z Fabianem? Po co?- zapytałam a on odsunął się odemnie i oparł o poduszkę.

-Może żeby mu raz na zawsze wyjaśnić, że nie wolno szantażować mojej narzeczonej, że zniszczy mi karierę?-spojrzał na mnie prowokująco a ja przełknęłam śline.

-Skąd o tym wiesz?

-Myślisz, że bym się o tym nie dowiedział? Naprawdę?- zapytał a jego wyraz twarzy już zdradzał odpowiedź -poprosiłem go ładnie żeby się odpierdolił.

-Poprosić ładnie to w twoim języku bić się? Marc też brał w tym udział?- zapytałam a Neymar się zaśmiał.

-Troche mi pomógł- wzruszył ramionami a ja spojrzałam mu w oczy. Trochę sobie wypił, teraz to zauważyłam.

-Od dawania nauczek nie jesteście wy- powiedziałam a Neymar gwałtownie odwrócił się do mnie i złapał za skrawek bluzy

-A co miałem zrobić jak ukrywasz przede mną coś takiego i nie umiesz sobie sama poradzić?

-Prowadziłeś w takim stanie?- zapytałam cicho a on ponownie się zaśmiał.

-Prowadzić też mi zabronisz?- spojrzał na mnie prowokująco a mi zrobiło się trochę przykro.

-Nie, rób co chcesz- wzruszyłam ramionami i wstałam z zamiarem odejścia, ale zaraz za mną wstał Neymar i zatrzymał mnie łapiąc za dłoń.

-Nie rób scen- uniosłam brew i się zaśmiałam.

-Ja robię sceny? Facet, który niedługo będzie moim mężem i ojcem mojego dziecka do jasnej cholery właśnie się bił i prowadził po piciu, dorośnij- gestykulowałam rękami i w tym momencie wszyscy się na nas spojrzeli.

-A kobieta, która niedługo będzie moją żoną cały czas coś przedemną ukrywa. O czym jeszcze nie wiem?- on także podniósł głos. Patrzyliśmy sobie wzajemnie w oczy jakbyśmy chcieli znaleźć odpowiedzi na nasze pytania.

-Wiesz o wszystkim, chciałam Cie chronić dlatego nic Ci nie mówiłam. Jeżeli masz to gdzieś to przepraszam za to, że chciałam Ci do cholery pomóc.

-Lepiej by było jakbym znał prawdę, sam bym się lepiej ochronił

-Siłą nie zawsze uda Ci się ochronić, zrozum to w końcu.

-Tak, bo lepiej kłamać i bronić się rękami i nogami przed prawdą- przygryzłam policzek od środka i spuściłam głowę ma trawę -naszemu dziecku też będziesz kłamała?

-Nie, ale mam nadzieję, że nasz syn nie będzie załatwiał wszystkiego pięściami jak ty- po tych słowach Neymar zaniemówił a ja odeszłam.

Przez jakiś czas panowało lekkie zamieszanie. Neymar gdzieś poszedł, wszyscy pytali się mnie co się stało, ale jakoś ich zbywałam.

Wzięłam się za sprzątanie. Rodzice chcieli mi pomóc, ale wysłałam ich już na górę do spania. Daviego odebrała Carol a Rafa napisała mi, że zostaje u Marca.

Miałam wyrzuty sumienia za wszystko. Nie chciałam się z nim kłócić. Miał rację, powinnam była mu o tym powiedzieć. Ale on też nie zachował się w porządku.

Po sprzątnięciu poszłam pod prysznic. Zimna woda trochę mnie uspokoiła. Gdy ubrałam się w piżamę usłyszałam trzask z kuchni. Przestraszyłam się ale poszłam zobaczyć co się stało. Gdy już tam dostarłam Neymar podnosił apteczke z podłogi.

-Daj- podeszłam do niego i gestem ręki pokazałam żeby usiadł na krześle, co od razu zrobił. Nalałam wody utlenionej na wacik i delikatnie przyłożyłam do jego rozciętej skroni. Lekko syknął a ja wolną dłonią zaczęłam bawić się jego włosami.

-Przepraszam, źle zrobiłam, że Ci nie powiedziałam - przyznałam się do winy i pierwsza wyciągnęłam rękę po kłótni. Jak ja go muszę mocno kochać. Gdy to usłyszał wstał, objął mnie w tali i podsadził na stół. Moje nogi śmiesznie z niego zwisały. Ustał między moimi nogami i oparł się dłońmi o stół.

-Ja też przepraszam. Nie powinienem robić czegokolwiek za twoimi plecami- złapałam dłońmi jego policzki i delikatnie go pocałowałam. Neymar chyba nie byłby sobą gdyby nie pogłębił pocałunku. Jego ręce ślepo blądziły po mojej tali.

-Więc synek- usłyszałam i odpowiedziałam jedynie kiwnięciem głową.

-Nie chciałam Ci o tym mówić w taki sposób. Wiem jak bardzo chciałeś mieć córeczkę...-zaczęłam, ale przerwały mi usta Neymara na moich.

-Mam nadzieję tylko, że nie będzie wszystkiego załatwiał pięściami jak ja-oboje się na to zasmialismy

-Za to też przepraszam- uśmiechnęłam się i ułożyłam dłonie na jego karku.

-Nie przepraszaj. Ale i tak uważam, że jeżeli chcemy żeby był mądry, to nie ma innego wyjścia niz wdac się we mnie- pocałował mnie w szyję a ja prychnęłam.

-Yhyy - pokiwałam że podniesioną brwią a Neymar złączy nasze czoła.

-Nienawidzę Cie- powiedziałam a Neymar tylko się zaśmiał

-Ja też Cię kocham.