sobota, 24 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 38


Znajdowaliśmy się na jakimś wysokim pagórku, z którego widać było prawie całą okolice. Camp Nou, plaża, mój apartament, lasy. Wszystko oświetlone tylko blaskiem księżyca. Jedynie uliczki były widoczne dzięki bladym oświetleniu ulicznych lamp. Zrobiło to na mnie tak ogromne wrażenie, że przez dłuższą chwile wcale się nie odzywałam, tylko wpatrywałam w piękne widoki.

-Podoba Ci się?- usłyszałam przy uchu i jednocześnie poczułam na nim ciepły oddech Neymara. Już miałam odpowiedzieć, ale byłam w stanie tylko pokiwać w potwierdzeniu głową -cieszę się, a teraz chodź- złapał mnie za rękę i usiedliśmy na kocu.

-Czemu zawsze masz tak oryginalne pomysły na randki?- zapytałam jeszcze pod ogromnym urokiem tego co zobaczyłam

-Bo na Tobie nie robi wrażenia restauracja, dlatego jestem zmuszony trochę pomyśleć. I podoba mi się to, że nazwałaś to randką- puścił mi oczko i zaczął wyjmować z koszyka jakieś sztućce, talerzyki i jakieś pojemniczki.

-A to nie jest randka?- zapytałam a Neymar złapał moją dłoń i spojrzał mi się głęboko w oczy.

-Moim zdaniem jest, dlatego cieszę się, że ty także to tak nazywasz- uśmiechnął sie a ja pokiwałam głową z lekką ulgą w środku -na co masz ochotę?- zapytał a ja rozejrzałam się po pojemnikach.

-A co masz dobrego?- spojrzałam na Neymara, który na chwile się zamyślił.

-Cheesburgera, frytki, cole...- zaczął wymieniać a ja spojrzałam na niego i udawałam, że się zastanawiam.

-To ja chce frytki- zdecydowałam a Neymar się zaśmiał

-Niestety nie mam takich rarytasów. Mam tylko lazannie, spaghetti i sok ze świeżych pomarańczy- uśmiechnęłam się i niedowierzałam.

-Kiedy zdążyłeś to wszystko przygotować?- zapytałam a Neymar dumnie się uśmiechnął.

-Powiedzmy, że mam swoje sposoby. I to wcale nie tak, że siedziałem w kuchni od samego rana a tą randkę planowałem od miesiąca- przyznał i nałożył mi na talerzyk wszystkiego po trochu. Zagryzłam wargę i wpatrywałam się w niego przez chwilę.

-Nie musiałeś się tak starać- powiedziałam a Neymar pochylił się nademną i spojrzał mi prosto w oczy.

-Mam dla kogo- uśmiechnął się ciepło i schował kosmyk moich włosów za ucho. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę bez celu wpatrując się wzajemnie w swoje oczy. Nie czułam się niezręcznie i ta sytuacja była dla mnie przyjemna
-dobrze, jedzmy bo będzie zimne- podał mi talerzyk, który bez słowa wzięłam, choć byłam zawiedziona, że nie trwamy juz w poprzedniej pozycji.

-Wiesz o tym, że Marc wcale nie miał dzisiaj żadnej sprawy a to wszystko to intryga Sofii?- zapytałam biorąc łyżkę lazanni, która była przepyszna.

-Wiem. W sumie to nawet zabawne, gdy Sofia podsuwa mi pomysły jak mam Cie odzyskać- zaśmiał się a ja spojrzałam do niego z podniesioną brwią

-A to jest pomysł...- zaczęłam a Neymar niemal błyskawicznie mi przerwał.

-W pełni mój. Możesz byc pewna, że nie skorzystam z żadnego jej pomysłu. Póki co życie mi miłe- uśmiechnął się a ja pokiwałam głową.

-Przepraszam Cie za nią, ale ja o nic ją nie prosiłam- zapewniłam a Neymar zamknął moją dłoń w swojej i zacząć kreślić na niej jakieś kółeczka kciukiem.

-Wiem. Nie musiałabyś tego robić. Przecież wystarczy jedno twoje słowo a jestem twój- spojrzałam na jego twarz, skupioną na naszych splecionych dłoniach.  Czy w tym momencie zrobiłam się czerwona jak burak? Zapewne tak.

-Zapamiętam- odpowiedziałam wstydliwie i poczułam na mojej twarzy wzrok Neymara, po czym chłopak przysunął się do mnie i łapiąc mnie delikatnie za podbródek zmusił do kontaktu wzrokowego.

-Przecież ty to doskonale wiesz- stwierdził a ja cicho westchnęłam.

-Gdy byliśmy razem tez podobno byłeś mój. Jaką mam pewność, że taka sytuacja się nie powtórzy?- zapytałam patrząc na niego przenikliwie, ale on pozostał z tą samą miną.

-Byłem pijany i to była jednorazowa sytuacja. Możesz być pewna, że Jessica, ani żadna inna dziewczyna nic dla mnie nie znaczy, bo...-i w tym momencie rozdzwonił się mój telefon. Wyjęłam go ze stanika i spojrzałam na wyświetlacz.

-Przepraszam, muszę odebrać- poinformowałam i jednocześnie wstałam. Usłyszałam ciche westchnienie Neymara, po czym przesunęłam palcem na zieloną słuchawkę. Usłyszałam trzask i klnięcia Marca i trochę się zaniepokoiłam.

-Słucham? Marc wszystko w porządku?- zapytałam czym chyba go ostudziłam.

-Co? Nikola..Um tak. Tylko uderzyłem kolanem o tą pieprzoną komodę- wytłumaczył się z nutą bólu w głosie.

-Kurcze, zrób sobie jakiś zimny okład- zaproponowałam mu i jednocześnie lekko się wzdrygnęłam. Zrobiło się bowiem troszkę chłodniej

-Tak, zrobię to. Ale dzwonie żeby się zapytać gdzie ty do cholery jesteś? Przyjechałem z jakimś filmem, który miałem nadzieje obejrzeć z moją przyjaciółką a tu dom zamknięty, Ciebie nie ma w środku- odetchnęłam z ulgą, bo na poczatku myślałam, że coś się stało.

-Nie, jestem z...zaraz, czy ty jesteś w moim domu?- zapytałam, po czym usłyszałam jego śmiech

-Na chwilę wszedłem. Mogłaś nie mówić mi, gdzie trzymasz zapasowe klucze- przewróciłam oczami i tarłam dłonią o moją skórę, by zrobiło mi się nieco cieplej.

-Dobrze, w porządku. Tylko proszę Cie, abyś nie zapomniał go zamknąć, gdy będziesz wychodził-poprosiłam i w tym momencie poczułam ciepły materiał na moich ramionach. Spojrzałam w bok i ujrzałam skupioną twarz Neymara, który okrył mnie swoją bluzą.

-Jasne, nie jestem dzieckiem. A ty gdzie teraz jesteś i z kim. Mów jak na spowiedzi- głos Marca lekko stłumił mi dotyk Neymara, który potarł jeszcze moje ramiona, aby wytworzyć ciepło.

-Jestem z...- zaczełam, ale głos mi zadrżał, gdy dłoń Neymara dotknęła mojej gołej szyi, po czym on sam złożył na niej pocałunek.

-Nikola wszystko w porządku?- usłyszałam i odeszłam trochę dalej tak, abym była w bezpiecznej odległości od Brazylijczyka. Odkręciłam się przodem do niego i rzuciłam ostrzegawcze spojrzenie.

-Tak, wszystko w porządku. Jestem z Neymarem- odpowiedziałam na pytanie Marca, po czym na chwilke nastała cisza w słuchawce a Neymar przyglądał mi się badawczo.

-Ale ty tak z własnej woli? Czy Sofia Cie związała i siłą zaciągnęła do jego samochodu?- zapytał a na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech.

-Głupek- stwierdziłam a Neymar skrzyżował ręce trochę zniecierpliwiony.

-Dobrze, że w naszej parze ty jesteś mądra- zaśmiał się a ja prychnęłam i widząc mine Neymara postanowiłam zakończyć rozmowę.

-Dobrze Marc, widzimy się jutro- pożegnałam się i szczelniej okryłam się bluzą, która swoją drogą pachniała wspaniale.

-No tylko zabezpieczcie się. Do jutra- po tym jakże pożegnaniu w jego stylu usłyszałam sygnał kończący rozmowę. Schowałam telefon z powrotem w stanik, co wywołało uśmiech u Neymara.

-Co?- zapytałam a on podszedł do mnie i spojrzał ukratkiem na mój biust.

-Po prostu bardzo ciekawe zastosowanie stanika- stwierdził a ja uniosłam jedną brew.

-Jakoś trzeba sobie radzić- wzruszyłam ramionami i po moim ciele przeszedł dreszcz.

-Trzęsiesz się- stwierdził Brazylijczyk a ja założyłam poprawnie bluzę piłkarza, która do tej pory po prostu zwisała z moich ramion.

-Trochę mi zimno- przyznałam a Neymar podrapał się po głowie z lekką niepewnością.

-Może chcesz, żebym Cie przytulił?- spojrzałam na niego i widząc jego zmieszanie aż się uśmiechnęłam. Nic nie mówiąc rozłożyłam ręce a Neymar niemal błyskawicznie zamknął mnie w swoim uścisku oplatając mój kark. Ja natomiast oplotłam jego talie a moje dłonie znajdowały się na jego plecach, gdzie przez jego koszule poczułam mięśnie i wtopiłam twarz w jego klatkę piersiową.

-Nie wiem jak Tobie, ale mi od razu zrobiło się gorąco- zaśmiał się a ja spojrzałam mu prosto w oczy.

-Tak, mi też- przyznałam co wywołało u Neymara szczery uśmiech. Piłkarz swoją dłonią złapał mój policzek i zaczął delikatnie masować go kciukiem.

-Idziemy na spacer?- zapytał a ja pokiwałam głową na zgodę.

Szliśmy brzegiem pagórka, z którego podziwiałam piękno miasta. Chyba nigdy nie przywykne do tego, jak tu jest bardzo pięknie i przy każdej okazji będę pod ogromnym wrażeniem. Księżyc w pełni znajdował się obok Camp Nou, co wspaniale się komponowało.

-O, uważaj- zaśmiał się Neymar łapiąc mnie pod rękę, gdy nie zauważyłam spadku.

-Dziękuje, zagapiłam się- piłkarz z uśmiechem pokiwał głową i złączając nasze dłonie prowadził nas dalej. Nogi zaczęły mi obumierać i stłumiona własnymi myślami po chwili zatrzymałam się w miejscu. Neymar spojrzał na mnie nieokreślonym wzrokiem, po czym podszedł bliżej i złączył nasze dłonie.

-W porządku?- zapytał a ja dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie

-Czego oczekujesz?- moje pytanie lekko go zdziwiło, bo przez chwile nic nie mówił, tylko się we mnie wpatrywał.

-Słucham?- uchyliłam lekko usta i próbowałam w głowie jakoś zrozumiale to sformuować

-Czego po tej randce oczekujesz? Czego oczekujesz ode mnie?- powtórzyłam się a Neymar pokręcił głową i złapał mnie za ramiona.
-Niczego nie oczekuje. Chciałem spędzić z Tobą czas- odpowiedział spokojnie a ja zmarszczyłam brwi.

-Dlaczego? Neymar, dlaczego tak się starasz? Po co to wszystko? To pilnowanie mnie na imprezie, to poratowanie mnie z tym spóźnieniem, ta randka...- zabrakło mi tchu, bo wyliczałam wszystko na jednym oddechu.

-Bo lubisz jak Cię pilnuje- uśmiechnął się a ja lekko go od siebie odepchnęłam.

-Przestań przy każdej możliwej okazji wypominać mi moje słowa, które wypowiedziałam pod wpływem alkoholu. Pytam się poważnie- westchnęłam a piłkarz popatrzył na mnie i chciał cos powiedzieć, ale w ostatniej chwili się wycofał.

-Powiedziałbym coś, ale nie chce, żebyś się zdenerwowała- złapał w dłonie zamek od suwaka i zaczął przewracać nim palcami.

-Powiedz a obiecuje, że nie będę się złościć- zapewniłam a piłkarz popatrzył mi prosto w oczy.

-Nie chcesz, żebym wypominał Ci twoich słów po pijaku, bo pod wpływem alkoholu nie myślisz racjonalnie. Ale spójrz na to z innej strony. Nie potrafisz być ze mną, przez to, że pocałowałem kogoś, gdy byłem tak najebany, że wcale nie myślałem- zmarszczyłam czoło, bo to co powiedział w pierwszym momencie mnie uraziło. To nie była taka sama sytuacja, chociaż w pewnym sensie miał odrobinę racji.

-Czyli uważasz, że słowa a czyny dokonane to to samo?- zapytałam a Neymar pokręcił na to głową.

-Nie, przepraszam. Kiepskie porównanie- stwierdził a ja mu przytaknęłam.

-Owszem, nie najlepsze- z każdym wypowiedzianym słowem traciłam pewność siebie. Czułam, że ta rozmowa zmierza w złym kierunku.

-Przepraszam za wszystko- powiedział cicho a ja spojrzałam mu w oczy nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli -za wszystkie krzywdy, które Ci wyrządziłem. Za każdą łzę która wypłynęła z tych pięknych oczu z mojego powodu. Po prostu za to, że zwyczajnie na Ciebie nie zasługuje...

-Neymar...- przymknęłam na chwilę oczy, ale otworzyłam je na powrót, gdy poczułam na moich ramionach dwie męskie dłonie. Twarz Neymara jeszcze nigdy nie wydała mi się tak skruszona, jak właśnie w tej chwili.

-Nie Nikola. Wysłuchaj mnie proszę- szukałam w jego oczach choć malutkiej oznaki szczęścia, ale jedyne co zobaczyłam to jego wewnętrzną walkę, aby łzy które towarzyszyły jego oczom nie wypłynęły ukazując tym samym jego słabość. Pokiwałam głową a Neymar wziął głęboki wdech.
-Jestem kretynem, że pozwoliłem na to co się stało. Znasz mnie. Znasz mnie jak nikt inny i nikt inny nie jest dla mnie tak ważny jak ty. Nie zasługuje na Ciebie i pewnie nigdy w życiu nie będę na Ciebie zasługiwał. Ale się staram. Zrobiłbym wszystko, aby być tym facetem, o którym marzysz- w tym momencie duma, która nie pozwalała mu okazywać uczuć chyba obumarła. Po jego policzkach spływały łzy. Łzy bezradności? Smutku? Nie byłam pewna. Pewna byłam jedynie tego, że w tym momencie wstałam się słupem. Nic nie mówiłam, pewnie nawet się nie ruszałam. Jego słowa wprowadziły mnie w amok, jaki nigdy w życiu nie miał okazji mi towarzyszyć. Przymknełam oczy, aby na chwilę odciąć się od rzeczywistości.
-Nie musisz nic mówić. Po prostu czułem potrzebę, aby Ci to wyznać- spuścił głowę i wypowiedział te słowa takim głosem, przez który serce podeszło mi pod gardło.

-Jesteś pewny?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie lekko czerwonymi od łez oczami.

-Czego?- przełknął ślinę a ja podeszłam do niego krok bliżej i zarzuciłam dłonie na jego kark.

-Że dasz rade odnaleźć się w moim zabałaganionym życiu?- moje kolejne pytanie zmusiło go do przełkniecia guli w gardle a on sam niepewnie umieścił swoje dłonie na moich plecach. Nie był to jednak taki pewny gest, jak zawsze do tej pory.

-Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że takie jest, już zdążyłem się w nim odnaleźć- na jego twarzy pierwszy raz pojawił się uśmiech. Nie był największy, ale byłam pewna tego, że był w pełni szczery -a ty?

-Co ja?- zapytałam a chłopak zacisnął dłonie na koszuli na moich plecach.

-Jesteś pewna, że masz w swoim życiu miejsce dla mnie? Nie chcesz mieć idealnego, bezproblemowego chłopaka?- uśmiechnęłam się i zagryzłam wargę.

-Nie ważne, jak wspaniałego spotkałabym chłopaka, skoro i tak próbowałabym znaleźć w nim chodź odrobinę Ciebie- tak, to była szczera prawda. Lucas juz parę razy próbował się ze mną umówić, ale za każdym razem znajdowałam wymówkę. To cudowny chłopak, ale problem w tym, że nie jest Neymarem.

-Jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało- wyznał a ja zacisnełam usta w wąską linie a po moim policzku pierwszy raz tego dnia spłynęła słona łza. Neymar przybliżył się i ucałował miejce, na którym się znajdywała. Wzruszona tym co dzisiaj usłyszałam złapałam dłońmi jego policzki i stając na palcach musnęłam delikatnie jego usta. Tak bardzo mi tego brakowało. Po tym spojrzałam mu prosto w oczy a on uśmiechnął się i zamknął mnie w szczelnym uścisku, w którym mogłabym spędzić cale swoje życie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym powitać Was w ostatnim rozdziale w tym roku. Następny pojawi się mam nadzieje jak najszybciej, ale to zależy jak czas mi pozwoli.
Korzystając z okazji chciałabym również życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, dużo, dużo zdrowia. Aby nadchodzący rok był jeszcze lepszy od tego. I dziękuje również za to, że jesteście, czytacie, komentujecie to co tworze. Uwielbiam Was! ❤ do następnego roku, pozdrawiam ;*

A żegnam się z Wami tymi jakże uroczymi zdjęciami! ❤

sobota, 10 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 37


-Zamknij się, boże...- warknęłam rozdrażniona szczekaniem psa. Nie byłam pewna, czy godzina dziesiąta to normalna pora na wycie psów, czy po prostu wszystkie sie zbuntowały, aby ukarać moją pulsującą głowę za wczorajszy wieczór.

***

Zaspana szykowałam się do wyjścia do pracy. Mozolnie nakładałam tusz na moje rzęsy, oraz ciemną, bordową szminkę na moje usta. Starałam się, aby mój makijaż ukrył w jakiś sposób oznaki wczorajszej nocy, co udało mi się prawie idealnie. No może oprócz zaczerwienionych oczu, ale to chyba normalne po takiej dawce alkoholu.
Zabrałam potrzebne dokumenty i ruszyłam do samochodu. Gdy przekręciłam kluczyk w stacyjce, samochód ani drgnął. Cholernie się wtedy zdenerwowałam i od razu wyjęłam telefon. Wybrałam numer Marca i po zaledwie paru sygnałach usłyszałam jego zaspany głos.

-Słucham?- odezwał sie a ja byłam w tym monencie pewna, że właśnie się przeciągnął.

-Marc ratuj mnie, samochód mi nie chce odpalić i nie wiem dlaczego- powiedziałam żałośnie i oparłam się o drzwi.

-Może nie masz paliwa?- zapytał a ja przewróciłam oczami i westchnęłam.

-Na pewno mam. Tankowałam wczoraj- po tym nastała cisza w słuchawce

-Zrobimy tak, że przyjade go obejrzeć dzisiaj za godzinę- zaproponował a ja zamknęłam oczy i usiadłam na masce.

-Mam za 20 minut być w pracy. Mógłbyś mnie podwieźć? Na piechotę nie zdąże.

-Jestem niestety nie dzisiejszy, ale coś ogarne. Czekaj tam gdzie czekasz- nakazał a ja zmarszczyłam czoło

-Dlaczego nie dzisiejszy?- zapytałam przypominając sobie, że przecież on nic nie pił.

-Nie wyspałem się- stwierdził a ja spojrzałam na zegarek.

-Za 15 minut będzie szestnasta...

-Chcesz zaraz iść na piechotę?- zapytał rozbawiony

-Nie, nie chce- odpowiedziałam szybko i dodałam -to jaki masz plan bohaterze?- zadałam pytanie i usłyszałam jego cichy chichot.

-Na pewno Ci się spodoba. Na razie- po czym usłyszałam sygnał kończący rozmowę.

***

Siedziałam na masce i przeglądałam wszystkie portale społecznościowe, aż do momentu, gdy na mój podjazd podjechało bardzo dobrze znane mi audi. Od razu się spięłam na wspomnienie wczorajszego wieczoru i to jak się wygłupiłam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam kierować się do niego. Niepewnie otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka od razu zapominając pas.

-Cześć- zaczęłam i odłożyłam teczkę między nami.

-Witam- Neymar uśmiechnął się i jednocześnie włączył radio.

-Marc do Ciebie zadzwonił?- zapytałam a on pokręcił głową.

-Nie musiał, byłem u niego gdy zadzwoniłaś i zapytał się czy mogę Cię zawieźć, bo ma jakąś sprawę- przeklęłam w duchu, że Marc to zrobił specjalnie. Nie rozumiałam tego. Przecież on powinien trzymać moją stronę a tymczasem wkręcił się w jakieś gierki Sofii.

-Jedźmy już- poprosiłam równocześnie patrząc na zegarek a Neymar wyjechał z mojego podjazdu na ulice -nie chce się drugi raz spóźnić- dodałam to tak specjalnie, aby się dowiedzieć czy to on mnie wtedy uratował od pociągnięcia z pensji za spóźnienie. Wtedy musiałabym oszczędzać na jedzeniu do następnej wypłaty.

-Przecież się nie spóźniłaś- zmarszczył czoło a ja spojrzałam na niego badawczo.

-Skąd wiesz?- na to moje pytanie Neymar mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.

-Bo... Widziałem tablice spóźnień i Cię na niej nie było - pokiwałam głową w rozbawieniu i przez całą drogę nie poruszałam już tego tematu.

-Myślałem, że będziesz się gorzej dzisiaj trzymać- stwierdził unosząc jeden kącik ust do góry.

-Odespałam to- uśmiechnęłam się ukazując mój aparat na zęby.

-W sumie to dobrze, że Cię dzisiaj podrzucam do pracy osobiście- powiedział a ja  spojrzałam na niego ciekawa.

-Dlaczego?- spytałam a u Neymara ukazał się szeroki uśmiech.

-Bo nie mam pewności, że cały alkohol Cię opuścił i nie spowodowałabyś jakiegoś wypadku- wytłumaczył a ja lekko się  uśmiechnęłam.

-Nie musisz się tak o mnie martwić- powiedziałam rozbawiona a Neymar podniósł jedną brew minimalnie ku górze.

-Przecież lubisz jak Cię pilnuje- zdziwiłam się jego odpowiedzią i ukryłam twarz w dłoniach. Od razu poczułam delikatny uścisk na mojej dłoni, po czym Neymar złączył je i ułożył na swoim udzie. Równocześnie rozeszło się we mnie ciepło i cieszyłam się w środku, że Neymar nie zmieniał pozycji do końca trasy.

***

-Jesteśmy- powiedział gdy byliśmy już pod wejściem na Camp Nou i dopiero wtedy puścił moją dłoń. Nie myśląc za dużo nachyliłam się nad nim tak jak wczorajszego wieczoru i delikatnie musnęłam jego policzek moimi wargami. Przez chwilę jeszcze nad nim wisiałam i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, po czym upadłam z powrotem na siedzenie.

-Za co to było?- zapytał patrząc mi się prosto w oczy a ja szeroko się uśmiechnęłam.

-Za poratowanie mnie z tym spóźnieniem. Wiem, że to ty- odpowiedziałam a Neymar lekko się zdziwił.

-Skąd to wiesz?- kolejne pytanie opuściło jego usta a ja spojrzałam na niego z lekkim  rozbawieniem.

-Domyśliłam się. Nie rozumiem tylko po co robiłeś z tego taką tajemnice- naprawdę tego nie rozumiałam. Przecież miał o mnie walczyć a to tak jakby plusik w jego stronę. No chyba, że on juz przestał o mnie walczyć...

-Nie chciałem, żebyś pomyślała, że się narzucam- odpowiedział wzruszając ramionami a ja wywróciłam oczami.

-Na razie- uśmiechnęłam się leciutko, po czym opusciłam jego samochód. Zaczęłam kierować się w stronę wejścia z zaciśnietymi oczami. Chciałam, żeby mnie wtedy zatrzymał.

-Czekaj- usłyszałam za sobą, po czym jak naturalniej odwróciłam się w jego stronę. Stał i tak po prostu wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwile.

-Tak?- zapytałam a Neymar podszedł do mnie bliżej i spojrzał mi się w oczy

-Masz ochotę dzisiaj gdzieś ze mną iść?- zapytał a ja zaczęłam skakać w środku z radości.

-No nie wiem. Miałam być nieugięta- uśmiechnęłam się zadziornie a Neymar złapał za guzik mojego swetra i zaczął się nim bawić.

-Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz- uniósł kącik ust ku gorze a ja udawałam, że się nad tym zastanawiam.

-Przyjedź po mnie- pokiwałam lekko głową i ponownie kierowałam się w stronę stadionu szepcząc sama do siebie jakieś teksty triumfu czy coś.

***

-Spóźniła się pani- drgnęłam, gdy usłyszałam za sobą głęboki i ciężki glos mojego szefa. Gdy się obejrzałam spojrzałam na jego poważną i pozbawioną emocji twarz.

-Tak przepraszam. Ale to tylko pięć minut- chciałam się jakoś wygrzebać z tej beznadziejnej sytuacji.

-W ciągu tych pięciu minut mógłby uderzyć w ziemie meteoryt, mógłby nastąpić koniec świata, mogło by wzrosnąć bezrobocie. Chyba rozumie pani do czego zmierzam- tak doskonale zrozumiałam iluzje.

-Samochód mi się popsuł, musiałam ratować się przyjacielem- tak Nikola brawo za takie posunięcie, na pewno Ci uwierzy.

-A mój samolot miał turbulencje, jednak dotarłem na czas- skrzyżował ręce a ja spuściłam zrezygnowana głowę.

-Mówię prawdę- przeciągnęłam wypowiedź, aby potwierdzić jej prawdziwość.

-Niech to będzie pierwszy i ostatni raz- powiedział tylko i mnie wyminął a ja odetchnęłam z ulgą.

***

Praca bardzo mi się tego dnia przeciągała w czasie. Wypiłam chyba z 3 kawy, aby to przeżyć.
Gdy nadszedł koniec z ulgą opuściłam gabinet. Postanowiłam wrócić do domu pieszo, ale nie było mi to dane, bo ktoś mignął do mnie światłami. Uniosłam głowę i ujrzałam mój samochód. Uśmiechnęłam się i do niego podbiegłam. Wsiadłam do środka i ujrzałam dumnego Marca.

-Jak to zrobiłeś?- zapytałam rozglądając się po moim autku. Jak ja bym bez niego funkcjonowała, to nie mam pojęcia.

-Zwinne palce- uśmiechnął się a ja uderzyłam go w ramię.

-Chciałbyś- odgryzłam się i nie musiałam długo czekać na odzew.

-Dziewczyny nie narzekają- wzruszył ramionami a ja odczułam lekki wstręt

-Jesteś obrzydliwy- stwierdziłam a Marc uniósł brew.

-Ten obrzydliwy facet, naprawił Ci samochód. Tak tylko przypominam- spojrzał na mnie z pewnością siebie a ja spojrzałam mu prosto w oczy.

-I co? Wypchniesz mnie z mojego własnego samochodu?- on zmarszczył tylko z rozbawieniem czoło i szukał jakiejś odpowiedzi na to.

-Nie, ale mogę Cie pchać- zaśmiał się z własnego pocisku a ja postanowiłam już na to nie odpowiadać bo on i tak znajdzie cos co mnie uciszy.

***

Nie wiem czy kierowała mną chęć dobrego wyglądu, czy po prostu chciałam dobrze wyglądać w oczach Neymara. Założyłam czarną, rozłożystą spódniczke i białą koszule ze zdobieniami przy dekolcie. Moje czarne włosy wypuściłam luzem, i przeglądałam się w lusterku. Wyglądałam chyba odpowiednio. Tak mi się wydawało. Jeszcze raz poprawiłam spódniczkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Włożyłam telefon do stanika, co robiłam gdy nie chciałam taszczyć torebki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Neymar w czarnych spodniach i błękitnej koszulce.

-Hej- uśmiechnęłam się i wyszłam zamykając za sobą drzwi.

-Część. Chyba nie zaskocze Cie tym, jeżeli powiem, że wyglądasz nieziemsko?- zaczął mi się przyglądać centymetr po centymetrze i mimo tego, że to powinno być dla mnie krepujące wcale takie nie było.

-To chyba nieodłączna część spotkań damsko- męskich- ponownie ukazałam swój aparat na zębach.

-Wole Cie w dresach i mojej koszulce- stwierdził, czym lekko zaskoczył mnie i samego siebie.

-Czyli taka Ci sie nie podobam?- zapytałam unosząc brew a Neymar od razu zaprzeczył ruchem głowy.

-Zawsze mi się podobasz- uśmiechnął się a ja od razu pewnie spaliłam buraka.

-Jedziemy?- odchrząknęłam i razem z Neymarem udaliśmy sie do jego samochodu. Tam panowała luźna atmosfera, mimo, że prawie wcale nie rozmawialiśmy. Śpiewaliśmy za to wspólnie piosenki i trochę się wygłupialiśmy jak na przyjaciół przystało.

***

-Wyszliśmy z samochodu a Neymar od razu zaszedł mnie od tyłu i zakrył moje oczy swoimi dłońmi

-Co robisz?- zapytałam próbując jakoś pozbyć się jego rak z mojej twarzy.

-Chce, żeby to była niespodzianka- powiedział wprost do mojego ucha i zaczął mnie naprowadzać.

-Jeżeli chcesz mnie wykorzystać, to masz przejebane. Automatycznie cała FC Barcelona przeciwko tobie- usłyszałam jego cichy śmiech po czym dalej szliśmy bez słowa. Musiałam zdać się na jego polecenia typu: ,,uważaj spadek", o które swoją drogą cały czas się potykałam -długo jeszcze?- zapytałam żałośnie, kiedy ustaliśmy w miejscu. W tej chwili dłonie Neymara opuściły moją twarz i pozwoliły moim oczom zeskanować otoczenie. Zobaczyłam cos, czego nigdy w życiu nie spodziewała bym się zobaczyć...

~~~~~~~~~~~~~~

No i... Kochani nie zabijcie mnie prosze za takie zakończenie :D może macie jakieś pomysły, gdzie Neymar zabrał Nikole? Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego <3

środa, 30 listopada 2016

ROZDZIAŁ 36


Po skończonej pracy postanowiłam jakoś odetchnąć. Dlatego pierwsze co zrobiłam to poszłam pobiegać, ale niestety nie zajęło mi to długo, bo po prostu mi się odechciało. Wylądowałam na kanapie grając w fife 17.

Właśnie miałam strzelać bramkę decydującą o moim zwycięstwie nad Realem Madryt, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i krzyk, który mógłby przekrzyczeć stado dzików.
Przewróciłam oczami a zaraz po tym w salonie pojawił się Marc i nic nie mówiąc rzucił się na kanapę obok mnie.

-Byłeś juz u Sofii?- zapytałam kontynuując gre.

-Owszem. Ale fakt, że jestem cały chyba wróży dobrze, prawda?- wydął wargi na co tylko się uśmiechnęłam.

-Chyba tak. Nie jest na mnie zła?- zatrzymałam gre i spojrzałam na Marca, który ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów

-Zaprosiła nas na domówke dzisiaj, wiec chyba nie- wzruszył ramionami i przyglądał mi się z jednoznacznym wyrazem twarzy

-O nie. Nigdzie nie ide- zaprzeczyłam niemal błyskawicznie na co Marc się zaśmiał

-Chyba nie mamy wyjścia, bo Sofia powiedziała, że jeżeli nie będzie nas o godzinie 20 to wyśle po nas odpowiednie służby- uśmiechnął się z podniesioną brwią a ja przewróciłam oczami.

-Kiedy Wy wszyscy w końcu zrozumiecie, że nie boje się Gerarda- rzuciłam pada tuz obok mnie a sama skrzyżowałam ręce.

-Wygląda szczególnie przy Tobie jak olbrzym- uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej

-Przecież on jest taki słodki. Gdyby on po mnie przyjechał jeszcze bym się cieszyła

-Em- Marc zrobił nadąsaną minę i patrzył na mnie z wydętymi wargami -dobrze wiedzieć przyjaciółko

-Zazdrośnik- odpowiedziałam na co Marc tylko prychnął i skrzyżował ręce -chcesz jechać?- zapytałam a on wydał się nie zwracać uwagi na moje pytanie udając obrażonego do momentu, gdy szturchnęłam go łokciem w brzuch

-Możemy pojechać- wzruszył ramionami a ja oparłam głowę o jego ramie

-Pod warunkiem, że będziesz mnie pilnował, bo mam zamiar porządnie się upić- stwierdziłam a Marc zmarszczył czoło. Chciałam się upić, aby choć przez chwile nie myśleć o Neymarze i pracy. Chciałam choć na chwile wyrwać się z mojej rutyny.

-Dlaczego? Cos się dzieje?- zapytał i objął moje ramiona ręką

-Nie- odpowiedziałam krótko a Marc nie drążył dalej tego tematu, bo wstał i pociągnął mnie za sobą za rękę i prowadził do mojej sypialni.

-Marc nie będziemy uprawiać seksu- na moje słowa Marc odwrócił się przodem do mnie całkowicie poważny i nie bardzo wiedział co na to odpowiedzieć. Po chwili wybuchłam śmiechem a on spojrzał na mnie złowrogo.

-Jesteś tak bardzo pojebana- westchnął a ja podniosłam brew w rozbawieniu.

-A ty niby nie?- zapytałam dając mu już moim wyrazem twarzy odpowiedź na to pytanie.

-Nie tak jak ty- zarzucił od razu i ponownie złapał mnie za rękę już wprowadzając do wnętrza mojego pokoju. Gdy weszliśmy do środka on rzucił się na moje łóżko zakładając nogę na nogę.

-Po co tu przyszliśmy?- zapytałam a Marc podniósł się na łokciach i pochylił głowę.

-Wybierz coś, żeby się przebrać, bo wiem, że nie pojdziesz w tym co jesteś teraz. Jeszcze będziesz siedziała w łazience a nie mamy dużo czasu dlatego do cholery Cie tu przywlokłem. A ty zboczeńcu tylko o jednym- wywrócił oczami a ja uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Wzięłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i pokazałam ją Marcowi

-Może być?- zapytałam a Bartra przyjrzał się jej badawczo.

-Nawet gdybyś poszła w worku...

-Tak, tak. Wyglądałabym pięknie- przewróciłam oczami a Marc odchrząknął.

-Nikt by nie zwrócił na Ciebie uwagi- poprawił mnie z rozbawienien a ja wzięłam z krzesła poduszkę i rzuciłam nią Marca, który ją złapał i wysłał mi buziaka w powietrzu. Ten pieprzony refleks sportowca...

***

-O proszę, królewna się pojawiła- Sofia była w dobrym humorze, dlatego od razu się domyśliłam, że zdążyła coś wypić.

-Hej- przywitałam się a Sofia podeszła do Marca

-O mój przyjaciel- Sofia niemal krzyknęła i przytulili się na powitanie a ja wróciłam myślami do czasów, gdy się nie lubili. Zbliżyli się dzięki mnie z czego powinnam być chyba dumna.

-Jak zwykle na czas- zironizowała pani Suárez a ja spojrzałam na Marca krzyżując ręce.

-No co? Lepiej przyjąć spóźnionym niż brzydkim- spojrzał na mnie bardzo poważnie a ja wywróciłam oczami

-Gorzej jak ktoś jest brzydki z natury i nawet parogodzinne szykowanie sie nie pomaga- Sofia rzucała spojrzeniami na nas na przemian a Marc lekko się uśmiechnął

-O sobie mówisz?- zapytał opierając się o próg a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.

-Gdy ze mną byłeś nie narzekałeś- spojrzałam mu dumnie w oczy a on uniósł jedną brew

-To było zanim poszedłem do okulisty i zalecił mi noszenie soczewek- juz miałam rzucić mu jakiś odzew po którym zamknie się w sobie, ale Sofia weszła pomiędzy nas

-Chyba juz wystarczy. Wchodzcie do środka- zarządziła i tak tez zrobiliśmy. Chciałam zdjąć sweter, gdy Marc mnie wyprzedził i pozbył się odzieży z moich ramion odwieszając ją na przeznaczone na to miejsce.

-Nie podrywaj mnie- zażartowałam a Marc uśmiechnął się, złapał moje ramiona i zaczął rysować na nich kółka swoim kciukiem.

-Uspokój się, bo jeszcze poczuje się ważniejszy niż jestem- spoważniałam i patrzyłam mu prosto w oczy do momentu, gdy chłopak po prostu nie odwrócił wzroku i wszedł w głąb mieszkania zostawiając mnie tak zdezorientowaną na korytarzu.

-Czy miedzy Wami na pewno wszystko w porządku?- zapytała Sofia patrząc w miejsce w którym zniknął Marc.

-W jak najlepszym- pokiwałam głową i poczułam czyjąś dłoń na moim odkrytym ramieniu. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Lucas.

-Część - uśmiechnął się a ja spojrzałam się na Sofię.

-Myślałam, że ten plan jest nieaktualny- powiedziałam z wyrzutem a Sofia się uśmiechnęła

-No bo jest. Po prostu Lucas okazał się być naprawdę w porządku dlatego go zaprosiłam- wzruszyła ramionami a ja się rozejrzałam

-Zaprosiłas chyba całą okolice- ujrzałam w jej korytarzu tylu nieznanych mi osób, że czułam się jakbym była w jakimś klubie a nie u mojej przyjaciółki na domowce.

-Znajomi znajomych- odpowiedziała dumnie i oparła dłonie o biodra.

-Co na to Luis?- zapytałam i jak na zawołanie pojawił się obok Sofi i rozglądał się lekko przerażony.

-Jeżeli oni nam nie wyniosą domu to będzie pieknie- stwierdził na co się uśmiechnęłam a Sofia przyciągnęła go za kark do pocałunku. Tak dobrze było widzieć, że miedzy nimi jest juz wszystko dobrze.

-Ale uroczo- spojrzałam za siebie i ujrzałam Neymara, który zdjął bluzę i pozostał w białej, uwydatniającej jego mięśnie koszulce. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.

-Wiemy- odpowiedział Luis, do którego wtulona była Sofia.

-Chyba powinniście nam jakoś podziękować za uratowanie waszego związku- stwierdził zadowolony Neymar a Sofia uniosła jedną brew ku górze.

-Zajmijcie się lepiej ratowaniem waszego związku- uchyliłam aż lekko usta ze zdziwienia. Poczułam, że moje policzki są juz różowe a w tym czasie Neymar odchrząknął. Nie zastanawiając się wyminęłam ich i weszłam do ogromnego salonu państwa Suárez, gdzie dużo osób tańczyło i ciężko było przedostać się na drugą stronę pomieszczenia. Po paru odepchnięciach i kontaktach z wielu ciałami udało mi się tego dokonać.

-O maluszek przyszedł!- Gerard niemal krzyknął i przyciągnął mnie jedną ręką a drugą zmierzwił mi włosy

-Geri!- próbowałam się jakoś uratować ratując resztki mojej fryzury. Uderzałam go pięścią w brzuch, ale jest on zbyt umięśniony, żeby cokolwiek go zabolało.

-Stary zostaw ją juz bo chce się przywitać- skarcił go Munir po czym zamknął mnie w swoim uścisku, nie zapominając o tym, aby przy tym uszypnąć mnie w pośladek. Pacnęłam go za to leciuteńko w policzek. Po przywitaniu się ze wszystkimi udałam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie drinka. Tam też dostałam wiadomość od mojego szefa, że jutro jest prezentacja, którą przygotowała ostatnia klasa studiów. Myślałam nawet przez chwilę, aby zaprzestać na jednym drinku, ale miałam się tam wstawić na godzinę 16, wiec bez problemu do tej pory zdąże wytrzeźwieć, prawda?

-Pięknie wyglądasz- przysiadł się do mnie nie kto inny jak Lucas

-Dziekuje- odpowiedziałam lekko się uśmiechając i dopiłam drinka. Chciałam wstać, aby zrobić sobie kolejnego, ale chłopak mnie wyprzedził i położył mi rękę na ramieniu.

-Posiedź, ja Ci zrobię drinka. W końcu jestem barmanem- puścił mi oczko a ja oparłam głowę na dłoniach i przyglądałam się każdej jego czynności z zafascynowaniem aż do momentu, gdy postawił przede mną szklankę, która fachowo nazywa sie- long. Na moje oko była trochę duża, ale w końcu chciałam się upić, wiec co mi szkodzi.

-Od dawna jesteś barmanem?- zapytałam biorąc łyk cieczy a chłopak usiadł obok i odkręcił się przodem do mnie.

-W liceum mnie to zaczęło interesować i tak zostało do dziś- uśmiechnął się a ja kiwnęłam głową

-Ciekawe zajęcie- stwierdziłam a chłopak uśmiechnął się do mnie w dość nieokreślony sposób.

-To całkiem proste, tylko wymaga wprawy. Mogę Cie kiedyś nauczyć jeżeli chcesz- potarł dłonie o swoje spodnie a ja spojrzałam na niego. Jego do tej pory zawsze ułożone włosy były w nieładzie. Wyglądał trochę, jakby przed chwilą wstał z łóżka. Co nie znaczy, że wyglądał źle. Wyglądał bardzo dobrze.

-Chyba zostanę przy spożywaniu drinków, ale dziekuje- uśmiechnęłam się i odłożyłam puste szkło na blat -zatańczysz?- zapytałam a chłopak pokiwał głową, wstał i złapał mnie za rękę prowadząc w głąb ludzi.

Znaleźliśmy się niemal na środku a z głośników leciała piosenka Justina Biebera- love yourself.
Ułożyłam od razu dłonie na jego karku i to chyba alkohol zadziałał tak, że byłam taka zdecydowana. Nie poznawałam w tamtym momencie siebie. Lucasowi zdawało się to nie przeszkadzać, bo ułożył dłoń nisko moich pleców i przyciągnął do siebie. Tańczyliśmy bardzo blisko siebie i nie mam pojęcia czy mi się wydawało czy chłopak na prawdę złożył na mojej szyi mokry pocałunek. Gdy piosenka się zakończyła zostałam porwana przez Gerarda. Shakira miała jakąś sesje zdjęciową na okładkę, wiec Hiszpan przyszedł sam. Przetańczyłam z nim dwie piosenki, trzy piosenki natomiast tańczyliśmy wszyscy w kółku, gdzie byłam zdana na wzrok Neymara co jakieś 20 sekund. Co jakiś czas robikiśmy sobie z Munirem przerwę od tańczenia na drinka. Nie, nie byłam pijana.

W środku zdawało mi się robić bardzo gorąco, dlatego założyłam sweter i wyszłam przed dom. Od razu ujrzałam sylwetkę Neymara siedzącego na schodach i palącego papierosa. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. Wyciągnęłam do niego dłoń a on z pewnym wahanien dał mi papierosa, którego jeszcze przed chwilą trzymał w ustach.

-Jak się bawisz?- zapytał a ja zaciągnęłam się dymem.

-Świetnie- odpowiedziałam po chwili a chłopak spojrzał mi prosto w oczy.

-Widzę właśnie. Szkoda tylko, że musiałaś się najebać- oddałam mu papierosa i spojrzałam na niego próbując to zrobić jak najpoważniej.

-Nie jestem pijana- zaprzeczyłam a chłopak wstał z papierosem w ustach i otrzepał spodnie.

-Chodź- podał mi rękę a ja patrzyłam na niego niepewnie. Ostatecznie złapałam ją i wstałam. Neymar zaprowadził mnie do ogródka i się zatrzymał.

-No i co?- zapytałam rozglądając się za jakąś wskazówką. Rozpraszało mnie to, że Neymar cały czas trzymał mnie za rękę.

-Przejdź się po tym krawężniku- spojrzałam się tam gdzie powędrował przed chwilą jego wzrok i ujrzałam wąski krawężnik. Popatrzyłam na niego jak na idiote.

-Po chuj?- zapytałam a Neymar zmarszczył czoło

-Widzę, że pod wpływem alkoholu masz również bardzo rozwinięty język- bardziej stwierdził niż powiedział a ja westchnęłam.

-Wcale nie piłam tak dużo- odpowiedziałam a Neymar pokiwał głową.

-Dobrze, to przejdź po tym- wywróciłam oczami i puszczając dłoń Neymara ustałam na samym poczatku. Zaczęłam powoli stawiać następne kroki i szło mi dobrze do momentu, gdy źle postawiłam nogę i upadłam w ramiona Neymara. Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam jego ciężki oddech na moich wargach. Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy głośno oddychając a ja nie ukrywam, że marzyłam w tamtej chwili, żeby go pocałować.

-Em...tak myślałem- powiedział po chwili i odstawił mnie na ziemie. Patrzyłam na niego lekko zawiedziona, ale czego ja się mogłam spodziewać? -chyba czas do domu co?

-Nie, ide jeszcze tańczyć- postanowiłam i chciałam go wyminąć, ale on złapał mnie za rękę.

-Nikola, ledwo się trzymasz- stwierdził a ja pokręciłam głową

-Pieprzysz głupoty. Rozerwij się troche- poradziłam mu i trochę pokracznie doszłam do schodów, gdy ponownie nie zatrzymał mnie tym razem jego głos.

-Masz racje- odwróciłam się przodem do niego i lekko się uśmiechnęłam -rozerwe się, ale najpierw poczekaj, aż zapale

-Jasne- wzruszyłam ramionami i usiadłam na schodku, gdzie zaraz dołączył do mnie Neymar. Podpalił sobie papierosa i zaciągnął się nim.
Siedzieliśmy w ciszy, aż nie usłyszeliśmy za sobą otwieranych się drzwi. Automatycznie odwróciliśmy się w ich stronę, gdzie stała Sofia z Marcem. Patrzyli na nas po czym wymienili miedzy sobą spojrzenia i uśmiechy. Wywróciłam na to oczami i oparłam się o barierkę w taki sposób, że teraz moje buty stykały się z udem Neymara.

-Miedzy Tobą a Luisem już jest wszystko w porządku?- Marc skierował pytanie do Sofii a ja odkręciłam głowę w ich stronę.

-W jak najlepszym. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że potrafiłam przebaczyć- odpowiedziała i nałożyła na swoje ramiona bluzę Luisa.

-Przebaczyć jest najtrudniej- stwierdził Hiszpan a ja cała się spiełam. Neymar odwrócił wtedy na mnie wzrok a ja przegryzłam od środka policzek.
-To prawda. Ale gdy się jest pewnym, że ma się przy sobie tą jedyną osobę, którą się kocha nad życie nie wolno jej wypuszczać z rąk- zauważyłam, że kącik ust Neymara skierował się lekko ku górze a on sam spuścił wzrok i zaciągając się papierosem. Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy przybili sobie na moich oczach żółwika i weszli do środka. Ponownie zostałam sama z Neymarem. Tylko tym razym mój umysł pochłonęły myśli związane ze słowami Sofii. Co jeżeli ja właśnie wypuszczam z rąk tą jedyną osobę którą kocham nad życie?

Byłam tak pochłonięta myślami, że wyrwał mnie z nich dopiero dotyk Neymara. Piłkarz trzymał moją kostkę i patrzył na mnie wyczekująco.

-Właściwie to mam ochotę jechać do domu- stwierdziłam i powolnie ustałam na proste nogi.

-Odwioze Cie- zapewnił i ruszyliśmy wspólnie w stronę jego samochodu. Nie fatygowałam się nawet, aby się pożegnać z resztą, sama nie wiem dlaczego. Miałam sporą dawkę alkoholu w organizmie więc to chyba zrozumiałe.

***

Zatrzymaliśmy się na parkingu przed moim domem. Przez chwile panowała cisza, która została przerwana dźwiękiem odpięcia mojego pasa bezpieczeństwa.

-Wejdziesz?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie jakby szukając na mojej twarzy potwierdzenia moich słów.

-Nie wiem, czy to jest dobry pomysł- przyznał a ja patrzyłam na niego lekko zawiedziona.

-Dlaczego?- próbowałam zadać to pytanie tak, jakby nie było mi przykro przez jego odpowiedź.

-Po prostu nie chce robić żadnego ruchu, po tym jak piłaś- wzruszył ramionami a ja uniosłam brew i w sumie mimo mojego stanu znalazłam sens jego słów, wiec tylko pokiwałam głową.

-Czyli nawet nie chcesz się pożegnać?- spytałam a Neymar spojrzał mi prosto w oczy i pokiwał lekko głową. Bez zastanowienia uniosłam się z miejsca pasażera i pochyliłam nad Brazylijczykiem w taki sposób, że mogłam bez problemu złożył całusa na jego policzku. Specjalnie zostałam nad jego twarzą chwile dłużej, aby dokładnie przyjżec się jego brązowym i pięknym oczom, po czym ponownie opadłam na siedzenie.

-Będziesz jutro nieprzytomna- stwierdził a ja przekręciłam głowę, aby na niego spojrzeć.

-To chyba nie idzie w parze z pracą?- spytałam rozbawiona. Zupełnie nie wiem co widziałam w tym takiego śmiesznego.

-Czasami zachowujesz się jak dziecko, którego trzeba pilnować- stwierdził patrząc mi w oczy a ja lekko się uśmiechnęłam.

-Lubie, gdy mnie pilnujesz- wydęłam wargi po czym powolnie opuściłam samochód piłkarza. Dojście do drzwi to był tor przeszkód, ale Neymar dopiero gdy upewnił się, że weszłam do domu odjechał z pod mojego domu.

piątek, 18 listopada 2016

ROZDZIAŁ 35


Poczułam silne rozdrażnienie, gdy mój telefon chyba piąty raz wibrował pod moją poduszką. Zamrugałam kilkakrotnie, aby przystosować moje oczy do światła padającego przez okno. Zrezygnowana tym, że moje próby ponownego zaśnięcia skończyły się niepowodzeniem, wzięłam telefon w ręce i wyszłam na balkon. Odblokowałam telefon i zobaczyłam, że mam parę nowych wiadomości.

Neymar:
~Jeżeli dowiem się dzisiaj od kogoś, że się znowu źle czujesz, przyjeżdżam po Ciebie i jedziemy do lekarza. Nie chce nawet słyszeć sprzeciwu.

Westchnęłam głęboko i zamknęłam na chwile oczy próbując zdiagnozować mój dzisiejszy stan. Zdziwiłam się, że o dziwo nie towarzyszyły mi żadne bóle ani dyskomfort związany ze złym samopoczuciem. Kliknęłam we wiadomość i postanowiłam mu odpisac:

~Czuje sie dzisiaj dobrze, więc to nie będzie konieczne "tato"

Przewróciłam oczami na to, że Sofia napisała mi dwa sms'y. Łącząc wątki domyśliłam się, że chodzi jej o ten "cudowny" plan wzbudzenia zazdrości u Neymara. Nie chciałam tego robić. Nie byłam przekonana, czy to jest w porządku. Właściwie ja byłam pewna, że to jest złe.

Sofia:
~Mam nadzieje, że się nie rozmyśliłaś kochana :) widzimy się wieczorem, ja ogarne Neymara a Lucas już jest wtajemniczony.

~Ubierz się tak, żeby Neymar pękał z zazdrości

Przecież Neymar pęknie z zazdrości bez tego. Zostawiłam to tak bez odpowiedzi. Było mi wstyd, przecież Neymar tak się stara i wiem, że nadal mnie kocha. Nie wiem, czy potrafię mu to  zrobić, nawet po tym co on zrobił mi.

Marc ❤:
~Miłego dnia myszko! Chce żebyś wiedziała, że jeżeli nie chcesz wciągać się w głupie pomysły Sofii, to po prostu powiedz a z nią porozmawiam.

Uśmiechnęłam się do telefonu. Czy Marc musi mnie zawsze rozumieć i być taki kochany?

~Dziękuje i nawzajempomyśle jeszcze, Sofia się wkręciła i sama nie wiem co jeszcze zrobię.

Zamyśliłam się na chwile po czym otworzyłam ostatnią wiadomość o dziwo od mojego wujka

Wujek Luis:
~Nikolcia ja nie chce Cie jakoś denerwować, ale masz prace, która właśnie na Ciebie czeka.

-Kurwa- krzyknęłam i rzuciłam się do szafy. Wyjęłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i pędem rzuciłam się do łazienki, gdzie wykonywałam parę czynności jednocześnie. Dziekowałam, że wykąpałam się w nocy.

~Jestem w dupie?

Napisałam i wysłałam wiadomość. Odpowiedź przyszła mi prawie natychmiast, ale nie od osoby, od której powinna przyjść.

Neymar:
~Jedź do mnie i weź ze stolika obok łóżka teczkę. Masz tam moje papiery, które miałem Ci do czegoś przynieść, ale zapomniałem. Przynajmniej będziesz miała wytłumaczenie. Na razie, bo mam trening.

Klepnęłam się ręką w czoło z mojego roztargnienia. Zdziwiło mnie to, skąd Neymar wie o co mi chodzi, ale miał trening, wiec pewnie rozmawiał z wujkiem. Nie odpowiadając na wiadomość ruszyłam samochodem pod dom Brazylijczyka. Gdy podbiegłam do jego drzwi nie myśląc nawet, że nie mam klucza przycisnęłam klamkę. Dopiero wtedy wydało mi się to podejrzane, że drzwi bez wahania puściły. Zdziwiłam się, ale weszłam do środka. Już byłam na schodach, gdy nie zatrzymał mnie czyjś głos

-Mogę w czymś pomóc?- odwróciłam się i ujrzałam młodą dziewczynę, którą widziałam pierwszy raz w życiu.

-Um, przepraszam. Neymar pokierował mnie tutaj po ważne dokumenty- speszyłam się i z jednej strony cos mnie zabolało.

-Och, jesteś Nikola- uśmiechnęła się promienie po czym podeszła i wyciągnęła w moją stronę dłoń

-Tak a ty jesteś...- złapałam za jej dłoń i patrzyłam na nią  wyczekująco. Nie interesowało mnie to, że jestem spóźniona. Chciałam za wszelka cenę dowiedzieć się kim jest ta nieznana dziewczyna.

-Jestem Nadia- odpowiedziała i zaczęła się rozglądać po salonie -jak myślisz jest wystarczająco czysto?- zapytała a ja lekko się zdziwiłam

-Czy...Co?- rozejrzałam się i pokiwałam niepewnie głową -jest czysto

-Uf, to dobrze, bo to mój pierwszy dzień pracy i chce, żeby pan Da Silva był zadowolony- odetchnęłam z ulgą słysząc, że jest to dziewczyna, która u Neymara tylko sprząta.

Na pewno będzie zadowolony- uśmiechnęłam się i nagle mi się przypominało, że ja teraz też powinnam być w pracy -przepraszam, ale bardzo się śpiesze, wiec pobiegnie tylko po te dokumenty i nie przeszkadzam- jak powiedziałam tak tez zrobiłam. Wbiegłam jak najszybciej po schodach parę razy się o nie potykając. Otworzyłam drzwi od jego pokoju i aż zdziwiłam się na panujący tam bałagan.

-Jak czysto- powiedziałam sarkastycznie sama do siebie po czym podeszłam do stolika i wzięłam mniemaną teczkę. Gdy uniosłam głowe mój wzrok padł na moje i Neymara zdjęcie sprzed dwóch lat, które wisiało nad jego łóżkiem. Przejechałam po nim opuszkami palców i zrobiło mi się bardzo miło, że on nadal trzyma te zdjęcie. Nie chcąc się jeszcze bardziej rozczulać wybieglam z domu żegnając się z dziewczyną szybkim ,,część".

Na stadionie byłam po dziesięciu minutach. Szłam szybkim krokiem przez korytarz, gdzie natknęłam się na mojego wujka

-Śpiąca królewna się pojawiła- powiedział rozbawiony całą sytuacją.

-Gdyby nie twój sms, spałabym jeszcze-przewróciłam oczami i się do niego przytuliłam. Uścisk przerwał nam dźwięk otwierających się drzwi szatni, i przed nami ustał Neymar.

-Mówiłem człowieku zakładaj ochraniacze, bo Cie pokopią- powiedział mój wujek a Neymar pokiwał głową.

-Tak jest trenerze, ale chciałem się zapytać co do wyjazdu do Malagi- odpowiedział a mój wujek pokręciłam oczami.

-Mówiłem, że omówie wszystko po treningu strzeleckim- poklepał mnie po ramieniu po czym zaczął odchodzić mówiąc, żeby Neymar przekazał chłopakom, że za pięć minut mają się pokazać na boisku. Brazylijczyk oparł się o prób i przyglądał mi się bardzo dokładnie.

-Część- uśmiechnelam się delikatnie, co Neymar po chwili odwzajemnił.

-Część. I jak znalazłaś teczkę?- zapytał głupio, bo doskonale widział, że trzymam ją w rękach.

-Znalazłam, chociaż powoli traciłam nadzieje, że ją znajdę w tym bałaganie- uniosłam lekko brew a Neymar tylko się na to zaśmiał.

-Moja sprzątaczka się nie zjawiła?- zapytał rozbawiony a ja skrzyżowałam ręce

-Zamiast wynajmować kogoś do sprzątania mógłbyś sam się za to zabrać. Twoja sypialnia to istny chaos- zarzuciłam z uśmiechem a Neymar pokręcił głową

-Nie mam dla kogo sprzątać. Wiesz... dawno nikt tam nie zagląda- patrzył na mnie w taki sposób, że lekko się zarumieniłam.

-Mógłbyś posprzątać dla siebie- zaugerowałam niepewnie a Neymar lekko się uśmiechnął.

-Potrzebuje motywacji. Niestety brakuje mi jej od jakiś dwóch tygodni- zagryzłam wargę i spojrzałam mu się na chwile w oczy. Właśnie dwa tygodnie temu zerwaliśmy.

-Muszę iść- uśmiechnęłam się lekko się rumieniąc. Neymar to najwidoczniej zauważył, bo podszedł do mnie, trącił kciukiem mój policzek i posłał mi szeroki uśmiech. Właśnie miałam go mijać, gdy nie przeszkodziła mi w tym jego dłoń na mojej. Odwróciłam się twarzą do niego a on spojrzał na mnie z troską.

-Jak się czujesz?- zapytał nagle a ja lekko uniosłam kącik ust ku górze. 

-Dobrze- zapewniłam a chłopak zaczął patrzeć na mnie podejrzliwie -naprawdę czuje się dobrze- potwierdziłam ponownie a Ney pokiwiał głową.

-Dobrze, idź już bo się spóźnisz- zaśmiał się a ja spojrzałam na niego spod oka.

-Ale zabawne- stwierdziłam czym wywołałam u Neymara jeszcze większe rozbawienie.

~~~~~~~~~~~~

Gdy chciałam przyłożyć mój identyfikator na znak, że pojawiłam się w pracy okazało się, że ktoś zrobił to za mnie o godzinie, gdy powinnam się tam pojawić. Zdziwiłam się i zaczelam zastanawiać, czy Marc byłby na tyle bystry, żeby jakimś cudem wykraść z gabinetu zarządu mój identyfikator bez zauważenia. Stwierdziłam, że podziękuje mu za to serdecznie później. Teraz chciałam tylko jak najlepiej wykonać swoje polecenia i przetrwać dzisiejszy dzień.
Siedziałam w gabinecie tonąc w papierach, gdy nie usłyszałam pukania.

-Proszę- zaprosiłam tą osobę do środka i gdy drzwi się otworzyły ujrzałam w dniach Marca.

-Witam piękną panią- uśmiechnął się a ja od razu wstałam i się do niego przytuliłam

-Proszę Cie ratuj mnie bo umieram- wyżaliłam się a Marc podszedł do mojego biurka i rzucił okiem na kartki porozrzucane na całym biurku.

-Przykro mi, ale nie znam się na tym. Jedynie mogę Ci po towarzyszyć jak Ci się nudzi- rzucił mi współczujące spojrzenie a ja lekko się uśmiechnęłam 

-Jasne- usiadłam z powrotem przy biurku a Marc jakby sobie o czymś przypomniał.

-Ja pieprze- uderzył się dłonią w czoło po czym zniknął za drzwiami. Zmarszczyłam brwi i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby już nie wrócił. Po prostu założyłam na nos okulary i kontynuowałam prace. O dziwo po jakieś dłuższej chwili usłyszałam ponowne pukanie do drzwi. Uniosłam wzrok a w drzwiach stał Marc z tacą w rękach.

-Od kiedy nosisz okulary?- zapytał i zaczął mi się dokładnie przyglądał

-Do czytania zawsze. Na codzień zakładam soczewki, dlatego nie miałeś okazje mnie w nich zobaczyć- odpowiedziałam pochylając lekko głowę i delikatnie się uśmiechając

-Ładnie Ci w nich. Powinnaś zacząć w nich chodzić na codzień- posłał mi ciepły uśmiech a ja wywróciłam oczami. W tym samym czasie Marc położył na stole tacę.

-Skarbie nie jesteś obiektywny. Nawet jak bym była łysa powiedziałbyś, że pięknie wyglądam- rzuciłam mu prowokujące spojrzenie, ale Marc tylko się uśmiechnął i spojrzał mi w oczy.

-Co nie zmienia faktu, że naprawdę bym tak uważał. A teraz masz tu cos do przegryzienia- kiwnął na wspomnianą tacę a ja dopiero teraz jej się przyjrzałam. Znajdowały się tam babeczki i kawa z pianką. Nie zastanawiając się nawet wstałam i zawiesiłam mu się na szyi. Marc podniósł mnie jedną ręką w górę i po chwili z powrotem mnie odstawił.

-Ratujesz mi tyłek- powiedziałam i gdy ponownie usiadłam od razu ugryzłam babeczke.

-Wydaje mi się, że dzisiaj nie raz będę musiał to robić- powiedział poważnie po czym powonie usiadł na fotelu. Przełknęłam babeczke i na chwile ją odłożyłam

-To znaczy?- zapytałam a chłopak przez chwile patrzył w podłogę nad czymś się zastanawiając, po czym spojrzał na mnie

-Nie ufam tamtemu chłopakowi, kto wie co on może mieć w głowie- stwierdził a ja oparłam się o oparcie i podrapałam po głowie.

-Poratował mnie w klubie wodą. Nie znam go, dlatego nie będę go oceniać, ale wygląda na miłego- powiedziałam a Marc oparł głowę na dłoni i spojrzał na mnie jeszcze bardziej poważnie.

-Myślisz, że to jest tego warte. Warte kilku chwil zazdrości Neymara? Przecież masz pewność, że on Cie kocha- patrzyliśmy sobie w oczy przez chwile a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.

-To nie jest tego warte i nie chce tego robić. Nie chce krzywdzić Neymara bo mi nadal na nim zależy i mimo wszystkiego nie chce narażać go na to uczucie, które czulam ja jak dowiedziałam się o tym, że całował się z Jessicą- przyznałam a Marc szeroko się uśmiechnął i od razu wstał

-Ja wiedziałem! Dzwonie do Sofii i odwołuje jej durny plan- stwierdził po czym wyjął telefon i nacisnął zieloną słuchawkę przy jej numerze.
Przysłuchiwałam się ich wymianie zdań bardzo zaciekawiona. Marc uważał, że to nie ma sensu i szczera rozmowa jest lepsza od takiego bagna. Sofia była zła, że jej starania poszły na marne ale po chwili przyznała Marcowi racje. Na koniec tylko powiedziała, że koniecznie ma być u niej za godzinę, bo mają do pogadania i się rozłączyła.
Spojrzałam na Marca zbita z tropu a on wzruszył ramionami.

-Jak myślisz mam się bać?- zapytał robiąc skrzywioną minę a ja pokiwałam głową

-Zepsułeś w końcu jej plan. Gdybym Cie juz jutro nie zobaczyła wiedz, że byłeś dla mnie bardzo ważny-chłopak się zaśmiał ale po chwili spoważniał i podrapał się po karku.

-Kurde...-uśmiechnełam się do niego i pokręciłam głową wracając do papierowej roboty. Nie chciałam w końcu siedzieć w tym nieskończoność.

-A i dzięki za poratowanie mnie z tym identyfikatorem. Nawet nie chce wiedzieć jakie mialabym ucięcie z wypłaty za takie spóźnienie- spojrzałam na jego mocno zdezorientowaną twarz

-Nikola, nie mam pojęcia o czym mówisz. Ale podziękowania przymuje- uśmiechnął się a ja zrobiłam dziwną mine. Skoro nie Marc to kto? Czy to możliwe, że Neymar zrobiłby dla mnie coś takiego? Może za dużo sobie wyobrażam i to po prostu wujek? Nie chcąc już dłużej o tym myśleć ponownie pochyliłam się nad kartkami, ale nie mogłam się już w pełni skupić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam Was w kolejnym rozdziale. Nie ukrywam, że dzieje się u mnie teraz wiele i nie są to dobre rzeczy. Następne miesiące to wyczekiwania na moje być albo nie być. Nie chce się jakoś nad tym rozpisywać, bo to dla mnie trudne. Przez moją głupotę mogę stracić coś, co było dla mnie niewyobrażalnie ważne. Nie będę Was tym dołować, po prostu rozdziały mogą pojawiać się z przerwami czasowymi. Tak będzie najprawdopodobniej do lutego.
No nic, nie zostaje mi nic, jak przeczytać Wasze zdanie na temat rozdziału. Pozdrawiam serdecznie! <3

czwartek, 17 listopada 2016

ROZDZIAŁ 34


Był to dla mnie pierwszy wolny weekend od dłużego czasu. Piłkarze radzili sobie na boisku świetnie i pierwsze miejsce w grupie dobrze wróży.
Słysząc dzwonek do drzwi leniwie się przeciągnęłam. Wzięłam mój telefon w ręce i westchnęłam, gdy zobaczyłam, że jest godzina jedenasta. Niechętnie wstałam i kierowałam się w stronę drzwi. Po drodze wciągnęłam na siebie szlafrok.

-Cześć- przywitał się Neymar ilustrując mnie od gory do dołu.

-Um, hej- odpowiedziałam i zaczęłam mu się przyglądać. Miał na sobie dresy, luźną bluzkę na ramiączka i wyglądał w tym niesamowicie. Odsunęłam się od drzwi, aby Brazylijczyk mógł bez problemu wejść do mojego mieszkania, co od razu zrobił. W korytarzu jeszcze zdjął buty i poszliśmy do kuchni.

-Chcesz coś do picia?- zapytałam z czystej uprzejmości, chociaż nie chciało mi się nic robić.

-Na dworzu jest tak ciepło, że skusze się tylko na wodę- uśmiechnął się, gdy nalewałam wode do szklanki i postawiłam mu ją na stole.

-Mieliście trening?- zapytałam nalewając sobie soku i usiadłam naprzeciwko niego.

-Tak, jakieś pół godziny temu. Nie przeszkadzam?- spojrzał na mnie i dopiero zdałam sobie sprawe, że nawet się nie uczesałam.

-Nie- zaprzeczyłam, ale czułam, jak mnie pieką poliki. Musiałam wyglądać okropnie, ale kto by się tam przejmował. Przecież Neymar już nie raz mnie taką widział.

-To dobrze bo mam ogromną prośbę- trochę się speszył a ja od razu się wyprostowałam.

-No jaką?- zapytałam, po czym Neymar wyjął z kieszeni jakieś podłużne pudełko. Patrzyłam na niego niezrozumiale do momentu, gdy mi go nie podał. Wzięłam je w dłonie i ujrzałam, że jest to test ciążowy. Zrobiłam wielkie oczy i popatrzyłam na Neymara, który głęboko się we mnie przyglądał.

-Zrób ten test proszę- oparł się łokciami o stół i patrzył na mnie wyczekująco.

-Co? Nie ma opcji. Chyba doskonale wiem, że nie jestem w żadnej ciąży- pokręciłam głową i odłożyłam pudełko na stół, sama opierając się o oparcie krzesła.

-Tylko o to Cie proszę. Ja za to doskonale wiem, że przez ostatni czas bardzo źle się czujesz. To chyba nie jest bezpodstawne. Zresztą, masz okres?- zapytał bardzo bezpośrednio a ja zmarszczyłam lekko czoło

-No nie, ale jeszcze nawet nie powinnam dostać, zawsze mam pod koniec miesiąca- skrzyżowałam ręce pewna siebie, chociaż pewność moich słów malała z każdą wypowiedzią Brazylijczyka.

-Przecież doskonale wiem, że nie jesteś pewna tego, czy jesteś w ciąży. Dlatego proszę Cie, idź do łazienki, zrób ten pieprzony test i rozwiej nasze wątpliwości- wpatrywałam się co nieraz na pudełko, co nieraz na Brazylijczyka i zastanawiałam się, czy ja mogłabym być w ciąży? Gdy nie doszłam do żadnego wyjaśnienia moje myśli zawładnął temat: co by było, gdybym teraz w tej ciąży jednak była? Przecież to byłby koniec.

-Neymar, ale ja jestem niemal pewna, że to tylko jakieś gorsze dni. Zresztą dzisiaj się czuje dobrze- wzruszyłam ramionami a piłkarz podniósł jedną brew.

-Cieszę się, że jesteś niemal pewna, ale ja taki nie jestem. Dlatego nie wyjde stąd, dopóki mnie nie upewnisz- kiwnął głową w stronę testu a ja westchnęłam i wzięłam go w dłonie.

-Zrobię go, ale tylko dlatego, że nie mam dla Ciebie całego dnia- odparłam i zaczęłam kierować się w stronę łazienki. Słyszałam za sobą kroki co znaczy, że Neymar cały czas dotrzymywał mi towarzystwa. Przed wejściem obejrzałam się w stronę Brazylijczyka, który puścił mi oczko na zachętę. Przerwacając oczami weszłam do środka. Zrobiłam ten nieszczęsny test dla świętego spokoju, jednak bałam się na niego spojrzeć. Dlatego tez tego nie zrobiłam. Po prostu wyszłam i przekazałam test od razu Neymarowi i patrzyłam się na niego z lekkim niepokojem. Chłopak wpatrywał się w test dłuższą chwilę, po czym spojrzał na mnie.

-Miałaś racje- powiedział i podał mi test. Spojrzałam na niego i nie był pozytywny. Uff...

-Mówiłam, że nie jestem w ciąży- uśmiechnęłam się zwycięsko, ale widząc minę Neymara, od razu mi przeszło.

-Chciałem mieć pewność- spojrzał mi prosto w oczy a ja odeszłam i wyrzuciłam test do kosza.

-No to teraz masz-wzruszyłam ramionami nie pokazując, że przez chwile sama się bałam, że mogę być w tej ciąży.

-Mam- uśmiechnął się blado a ja oparłam się o komode -dobrze, będę już szedł, bo ide jeszcze na siłownię- spuścił głowę w panele a ja pokiwałam głową.

-To część- powiedziałam bacznie się mu przyglądając.

-Do zobaczenia- po czym opuścił mój dom a ja jeszcze raz westchnęłam z ulgą.

***

-Dzieciaki są u babci a Suárez z chłopakami na siłowni i tak okropnie się nudziłam, więc jestem- uśmiechnęłam się i położyłam przed Sofią kubek z kawą.

-Po siłowni Marc ma przyjść- poinformowałam a Sofia pokiwała głową

-Wiem i mam dla Ciebie propozycję, ale to juz jak Marc się pojawi- puściła mi oczko a ja patrzyłam na nią błagalnie

-Powiedz- łudziłam się, że mi powie, bo byłam bardzo ciekawa, ale Sofia nie chciała peknąć.

-Nerwusie poczekaj na Bartre- popchnęła mnie lekko a ja westchnęłam.

-O co Wam wszystkim dzisiaj chodzi. Od samego rana tylko prośby i propozycje- wywróciłam oczami a Sofia zmarszczyła czoło.

-Od samego rana? Przecież jest 14 wariacie- zaśmiała się a ja spojrzałam na nią z miną, żeby mi nie przegrywała

-Był tutaj Neymar...z testem ciążowym- powiedziałam robiąc krótką pauze a Sofia zrobiła wielkie oczy

-Że co? Jak to z testem ciążowym?- z tego przejęcia Sofia aż się wyprostowała. Bałam się, że zaraz z tych emocji mi na zawał zejdzie.

-Neymar myślał, że moje problemy ze złym samopoczuciem ostatnio są związane z ciążą- odpowiedziałam a Sofia chłonęła każde słowo.

-Ale nie jesteś w ciąży, prawda?- zapytała a ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy

-Zrobiłam ten test dla świętego spokoju, ale nie ukrywam, że sama się po nim uspokoiłam. Nie chciałabym być w ciąży z kimś, kto jeszcze nie dorósł do rodzicielstwa. Gdyby okazało się, że będę miała dziecko, wolała bym na tą chwile je chyba wychowywać sama- stwierdziłam i poczułam na sobie mocno przenikliwy wzrok Sofii.

-Pieprzysz głupoty. Zresztą Neymar nie pozwoliłby Ci sam wychowywać dziecka. Skoro przyszedł tu z testem ciążowym to znaczy, że mu zależy. Widziałaś w jego oczach niechęć, że nie chce dziecka i czeka tylko na to, że ten test okaże się negatywny?- spytała a ja na chwile się zamyśliłam przewijając w myślach twarz Neymara z dzisiejszego dnia.

-Nie. W sumie to chyba nawet był zawiedziony- odpowiedziałam zgodnie z prawdą a dziewczyna klasnęła w ręce.

-No widzisz. Ja i tak wiem, że wy do siebie wrócicie. Długo bez siebie nie wytrzymacie- stwierdziła a ja się zaśmiałam

-Nie prawda. Nie zamierzam mu wybaczac jego nie przemyślanych zachowań. Niech najpierw dorośnie- odpowiedziałam pewnie a Sofia pokiwała tylko z dziwnym uśmieszkiem głową.
Wtedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.

-O Marc!- krzyknęła Sofia i gdy miałam juz wstawać, żeby iść otworzyć dziewczyna pobiegła na korytarz. Po chwili razem z Marcem pojawili się w salonie. Piłkarz podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.

-Dobra a teraz siadajcie- powiedziała podekscytowana Sofia a ja spojrzałam na Marca, który wzruszył ramionami i wykonał jej polecenie.

-Ja wiem, że jesteś szalona, ale boje się myśleć co tym razem wymyśliłaś- stwierdził Bartra, co wywołało u mnie uśmiech a Sofia wywróciła oczami

-Mhm, zamknij się i mi nie przerywaj- starała się grać stanowczą, ale sama się z tego zaśmiała -mam plan dotyczący Neymara -popatrzyła na mnie a ja od razu wstałam, ale Sofia złapała mnie za rękę.

-Nie chce słuchać nawet o jakiś planach dotyczących Neymara. Miedzy nami to koniec- stwierdziłam ostro a Sofia pokazała mi palcem na kanapę. Usiadłam na niej i skrzyżowałam ręce.

-Taa, wiem. Czyli nie chcesz, żeby miał nauczkę za to jak Cie potraktował?- zapytała a ja spojrzałam na nią co najmniej dziwnie.

-Nie, nie chce- stwierdziłam, ale wtedy pierwszy raz wtrącił się Marc

-Nikola poczekaj- poprosił po czym zwrócił się do Sofii- to będzie bezbolesne i nikt nie ucierpi?- zapytał a Sofia skrzyżowała ręce.

-Nie jestem psychopatką. Po prostu trochę pozazdrości i tyle- wzruszyła ramionami a ja pod wpływem wzroku Marca głęboko westchnęłam.

-Opowiadaj o co chodzi- Sofia uśmiechnela się zwycięsko, ale ja jeszcze się na nic nie zgadzałam

-Generalnie chodzi mi o to, że pokażesz się parę razy z jakimś chłopakiem w klubie, poudajecie przy nim, że coś jest na rzeczy i tyle. Neymar przekona się, że to co zrobił było dla Ciebie trudne i dowie się jak sama się czułaś- opowiedziała a ja siedziałam przez cały czas ze zmarszczonym czołem.

-Może być ciekawie- stwierdził Marc po czym spojrzał z uśmiechem na mnie- kto ma być tym szczęśliwcem?- zapytał a Sofia od razu spojrzała na niego jednoznacznie.

-O nie, nie, nie- zaprzeczyłam od razu -nie będę narażać na nic Marca- powiedziałam stanowczo a Sofia spojrzała się na Marca

-Na mnie nie patrz. Neymar nie będzie o mnie zazdrosny, bo sobie wyjaśniliśmy wszystko i on wie, że tylko się przyjaźnimy- uniósł ręce a Sofia się zamyśliła

-No to wiem- zwróciła naszą uwagę i na chwile się zatrzymała -Lucas- myślałam, że żartuje, ale jej mina na nic takiego nie wskazywała.

-Żartujesz? Rozmawiałam z nim dwa razy w życiu- przypomniałam jej a ona wzruszyła ramionami.

-No i co? Podobasz mu się, więc zgodzi się bez problemu- stwierdziła a ja złapałam się za głowę. Nie wierze czasami, że się przyjaźnimy.

-Nie znacie tego chłopaka i nie wiecie, do czego może się posunąć. Z racji na bezpieczeństwo Nikoli, muszę się nie zgodzić- Marc spojrzał na mnie abym wiedziała, że jego słowa były jak najbardziej poważne.

-Cały czas tam będziemy Marc. Będziemy jej pilnować- Sofia podeszła do niego i złapała go za ramię.

-Eh, no dobra. Ale jeżeli Nikola powie, że nie chce nie będziesz już naciskać- spojrzał na nią a ona pokiwała z uśmiechem głową i oboje spojrzeli na mnie. Czy chciałam dawać Neymarowi nauczkę? Czy to nie zajdzie za daleko? Próbowałam przyswoic sobie wszystkie za i przeciw. Nie wierzyłam, że to cokolwiek zmieni, ale ich wzrok mnie przerażał

-No dobra- westchnęłam i pokiwałam niepewnie głową. Nie wierze, że się na to godze...

~~~~~~~~~~~~~~~

Witam Was w ten czwartkowy poranek :D
Co o tym wszystkim sądzicie? Chciałabym poznać Wasze opinie ;) pozdrawiam serdecznie! <3