wtorek, 28 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 9

Nie zdążyłam nawet wejść do domu, a mój budzik obok łóżka zaczął dzwonić. Złapałam się za głowę, że jest już 6:00. Nie mam pojęcia, jak ja wytrzymam w pracy, śpiąc wcześniej tylko 4 godziny.

Byłam strasznie zaspana i nie wiem, czy wszystkie czynności wykonałam dobrze tzn czy nie pomyliłam kredki do oczu z flamastrem, czy może różu z szminką.

Gdy usłyszałam trąbienie zabrałam jeszcze teczkę i wyszłam na dwór, zakładając tym razem jak najcieplejszą bluzę. Powitał mnie promienny uśmiech Fabiana opierającego się o samochód i to chyba dzisiaj najbardziej przyjemna rzecz, jaka mnie spotkała.

-Dzień dobry -przywitał się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.

-Yhy, cześć - odpowiedziałam próbując wykrzywić twarz w jak najszczerszy uśmiech. Fabian obkrążył samochód i otworzył mi drzwi.

-Ciężka noc? -zapytał w czasie, gdy ja wsiadałam do samochodu.

-Jeszcze nie wiesz jak- westchnęłam i pierwszy raz od wczoraj zajrzałam do swojego telefonu. Miałam 8 nie odebranych połączeń od Neymara  i 4 wiadomości, które usunęłam bez czytania.

-Wszystko w porządku - przytaknęłam na pytanie Fabiana, który westchnął i ruszył z podjazdu. Podczas drogi Fabian opowiadał mi o sobie, ale nie mogłam się za bardzo skupić na tym, co opowiadał, bo cały czas myślałam o dzisiejszej nocy. Dlaczego Neymar nie dotrzymał obietnicy? Miał być z Markiem i miałam szczerą nadzieje, że gdy zajade na komisariat zastane ich obu. Ale tak się nie stało i było mi trochę przykro, że Neymar się nie wywiązał.

-Nikola -usłyszałam głos Fabiana i automatycznie obróciłam się w jego stronę -od jakiś 10 minut opowiadam Ci o moim życiu, a ty mnie nie słuchasz. Aż tak jestem nudny?- zapytał robiąc smutną minę a ja szybko zaprzeczyłam

-Jasne, że nie. Przepraszam -spuściłam głowę i choć bardzo chciałam się wtopić w rozmowę, po prostu nie potrafiłam.

-Mogę Cie o coś zapytać? -ponownie obróciłam głowę w jego stronę i przytaknęłam -czy między tobą a Neymarem coś jest? - zmarszczyłam brwi z zaskoczenia. Nie miałam pojęcia skąd on to wywnioskował.

-Dlaczego pytasz?

-Widziałem Was na korytarzu - przez chwilę na mnie patrzył szeroko się uśmiechając a jego kości policzkowe lekko mnie onieśmieliły, po czym ponownie śledził drogę.

-Kolegujemy się -odpowiedziałam wzruszając ramionami a Fabian ponownie się uśmiechnął

-Myśl co chcesz, ale Neymar na nikogo nie patrzy w taki sposób - wpatrywałam się w niego aż do momentu, gdy nie zatrzymaliśmy się przed Camp Nou. Właściwie mogłam mu powiedzieć, że kiedyś byliśmy razem, ale ja go prawie nie znałam. Było za wcześnie na jakiekolwiek zwierzenia.

Przy wejściu przywitał nas ochroniarz. Dopiero wchodząc schodami mogłam bardziej przyjrzeć się Fabianowi. Miał czarne jeansy, błękitną koszule i buty nike. Jego włosy były w lekkim nieładzie, dzięki czemu wydawał się jeszcze bardziej przystojny niż jest. Był lekko wyższy od Neymara i trochę niższy od Marca. Przy moim wzroście to jednak i tak gigant. Zatrzymaliśmy się przed wielkimi, białymi drzwiami, które Fabian otworzył sygnalizując mi gestem ręki, abym tam weszła co zrobiłam. Pomieszczenie było średniej wielkości. Na środku stał duży stół, cała boczna ściana była zakryta przez liczne szuflady. Z drugiej strony natomiast stały dwa biurka niedaleko siebie. Pomieszczenie nie było takie typowo służbowe, ale miało w sobie pewien urok.

-Oto nasz gabinet- odparł Fabian, zabierając odemnie teczkę i kładąc ją na stole wraz ze swoim plecakiem.

-Ładny- byłam jeszcze pod wrażeniem posiadania gabinetu -jakie zadania na dzisiaj?- zapytałam siadając na jednym z foteli przy stole.

-Hmm, zaraz to sprawdze, ale wydaje mi się, że to ponownie będzie zabawa w papierach -zaśmiałam się na to, mimo, że w tym nie było nic zabawnego. Może chciałam odpędzić od siebie myśli o godzinach spędzonych przy czytaniu jakiś zapisek -a jednak nie. Musimy zająć się wpisem na oficjalnego bloga klubu i instagramem.

-To świetnie- odparłam a Fabian spojrzał na mnie jakby niedowierzając

-Czy ja dobrze widzę uśmiech na twojej twarzy?- spojrzałam się na niego dziwnie

-Czy to źle? -zapytałam podnosząc jedną brew ku górze a Fabian ponownie pokazał rząd białych zębów i te urocze dołeczki

-Nie, masz piękny uśmiech -mogę się założyć, że się zarumieniłam -to jak, zabieramy się do pracy?- przytaknęłam po czym chłopak usiadł naprzeciwko mnie. Zaczęliśmy wymyślać wiele nudnych tematów i przy żadnym nie mogliśmy dojść do porozumienia. W każdym było coś nie tak i żadne nie było dobre. Po godzinie sprzeczek jednogłośnie ogłosiliśmy, że temat będzie dotyczył ciekawostek na temat nadchodzącej ligi mistrzów. Ciekawostki związane oczywiście z klubem.

-Co powiesz na to, że ja dokończe ten wpis a ty pójdziesz w tym czasie zrobić zdjęcia na instagrama? Trening właśnie się zaczął -Fabian spojrzał na zegarek a potem na mnie

-Jeżeli to jednocześnie oznacza szybsze wyrwanie się do domu, to z chęcią -chłopak uśmiechnął się po czym wskazał palcem na aparat leżący na stole. Jednym ruchem go zgarnęłam i wyszłam na korytarz gdzie usłyszałam jeszcze "powodzenia". Uśmiechnęłam się na to. Wiedziałam, że będę się dogadywać z Fabianem, ale nie, że aż tak dobrze. Byłam cholernie miło zaskoczona.

Wchodząc na murawę uderzył we mnie powiew świeżego powietrza. Ujrzałam biegających piłkarzy i zaczęłam szukać wzrokiem wujka. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i przywołał mnie ręką. Pokazałam mu aparat i zrobiłam smutną minę.

Nie miałam żadnego doświadczenia w robieniu zdjęć, ale uznałam, że to nie może być takie trudne. Po jakiś kilkudziestu zdjęciach zaczęło mi to iść dość lekko. Chodziłam po murawie i robiłam zdjęcia z chyba wszystkich możliwych punktów widzenia. Raz mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Neymara, ale od razu odwróciłam głowę wracając do zadania. Nie miałam zamiaru się rozpraszać, ale jak zwykle mi się nie udało, bo już zaraz ktoś złapał mnie za ramie. Neymar stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie. Wyglądał, jakby układał sobie w głowie cały przebieg naszej rozmowy.

-Unikasz mnie -jego twarz była zazwyczaj poważna

-Owszem- wzruszyłam ramionami, zrobiłam mu zdjęcie, odwróciłam i wróciłam do poprzedniej czynności. Chciałam to skończyć jak najszybciej. Nawet, gdy poczułam jego oddech na moim karku, starałam się zachować zimną krew, ale gdy już poczułam jego dłoń na moim biodrze, trochę się zdenerwowałam. Odwróciłam się do niego i wbiłam palec w jego tors.

-Jesteś cholernym dupkiem -odparłam a Neymar tylko się na to zaśmiał, czym jeszcze bardziej wytrącił mnie z równowagi.

-A ty jesteś niezdecydowana -usłyszałam te zdane wypowiedziane szyderczym głosem -idź do Marca, wczoraj w nocy go tak wymęczyłaś, że dzisiaj nie miał siły przyjść na trening?

-Słucham? Nie no ja się chyba przesłyszałam. Wczorajszą noc spędziłam z nim na komisariacie, bo Tobie było trudno dotrzymać słowa- mówiłam wszystko podwyższonym głosem. Neymar zatrzymał się na chwile. Przez parę sekund nic nie mówił po czym spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.

-Szkoda, że nie zapytasz, dlaczego tak trudno było mi dotrzymać słowa -odparł ciszej. Rzeczywiście nie zapytałam go o przyczynę, ale w tamtym momencie nawet o tym nie pomyślałam a słowa wychodziły z moich ust zanim zdążyłam zareagować umysłowo.

-Daj mi spokój- Neymar otworzył lekko usta chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie tego nie zrobił. Spojrzał się na mnie, po czym się odwrócił i odszedł. Odprowadzałam go wzrokiem, jak szedł do grających w dziadka chłopaków. Po drodze natknął się na Fabiana, z którym przywitał się podaniem dłoni i uściskiem. Zmarszczyłam brwi. Skąd oni się znają, bo znają się na pewno dobrze. Fabian cały czas sie do niego promienie uśmiechał ukazując dołeczki. Gdy moje spojrzenie nie umknęło uwadze Fabiana, błyskawicznie zaczełam kierować się w stronę gabinetu. To było dla mnie za dużo wydarzeń jak na ten dzień. Najpierw Marc, potem kolejna kłótnia z Neymarem a teraz fakt, że prawie zwierzyłam się Fabianowi, który przez cały czas znał Neymara. Myślałam tak, dopóki ktoś nie złapał mnie za ramie i odkręcił. Ujrzałam Fabiana, który pierwszy raz był bardzo poważny.

-Wszystko w porządku?- zapytał łapiąc za moją rękę

-Nic nie jest w porządku -odparłam od razu a on spojrzał na mnie żałośnie.

-Mam pomysł. Jedź do domu, prześpij się a ja to wszystko dokończe.

-Dziękuje- powiedziałam po czym poszłam do gabinetu, wzięłam swoją torbę i ruszyłam na parking. Tam poczekałam jeszcze trochę na taksówkę, która zawiozła mnie prosto do mieszkania, gdzie od razu poszłam spać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jestem z nowym rozdziale i to parę dni po poprzednim :) mam nadzieje, że skoro są wakacje, to rozdziały dam rade pisać częściej i wstawiać je co 2/3 dni, chociaż wyobrażam sobie, że może mi się to nie udać.
Przepraszam za tak słaby pomysłowo rozdział, ale wczoraj obiecałam, że dzisiaj go wstawie i trudno mi nie dotrzymać słowa. Zdaje sobie sprawę, że lepsze rozdziały pisze po dłuższym okresie przerwy, ale mam nadzieję, że tragicznie nie jest i wam się choć w małym stopniu spodoba :) pozdrawiam serdecznie! <3

sobota, 25 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 8


Nie zdążyłam nawet do końca otworzyć drzwi, gdyż zostały one z drugiej strony popchnięte przez Neymara, który wparował do mojego apartamentu jak burza.

-W porządku -powiedziałam cicho do siebie i zamknęłam drzwi. Gdy się odkręciłam Neymar stał z skrzyżowanymi rękami.

-Fajnie było?- z każdą chwilą był coraz bardziej zdenerwowany a gdy dołożył do tego tupiącą nogę, byłam już pewna, że jest wściekły.

-O co Ci chodzi?- zapytałam i lekko zmarszczyłam brwi. Nienawidziłam takich sytuacji a teraz nawet do końca nie wiedziałam o co chodzi.

-Chłopaki nie są zbytnio dyskretni -w tym momencie wszystko stało się dla mnie jasne. Dowiedział się o pocałunku z Marcem. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zakłopotanie ogarnęło mnie w całości. Stałam tam wpatrując się w oczy Neymara, które były ciemniejsze niż zwykle.

-Ja... -zaczęłam, ale nie miałam szansy nawet dokończyć

-Czekaj, nie mów...- nie mam pojęcia, dlaczego ludzie zadają pytania, na które nie chcą usłyszeć odpowiedzi -jasne, że było fajnie działać na dwa fronty. Tyle korzyści - moja twarz zamarła na jego podwyższony ton głosu. Jestem pewna, że nie wyrażała żadnych uczuć, ale moje w moich oczach tkwiło przerażenie.

-Neymar ja...- ponownie zaczęłam i ponownie nie dokończyłam

-Podobało Ci się? -podszedł do mnie tak blisko, że gdyby zrobił krok nasze ciała by się stykały i jego wzrok tkwił tak przenikliwie w moich oczach, że jedyne co chciałam zrobić, to zapaść się pod ziemie.

-Chce Ci powiedzieć, że... - spuściłam wzrok w podłogę

-Nie obchodzi mnie to teraz. Chce znać odpowiedź na pytanie: czy podobał Ci się ten pocałunek?- podniósł mój podbródek a gdy nasze spojrzenia się spotkały od razu zabrał rękę.

-Tak -odpowiedziałam ledwie słyszalnie. Czułam wielką gule w moim gardle. W chwili gdy to powiedziałam Neymar odepchnął mnie lekko i kierował się do drzwi. Z mojego policzka popłynęła łza. Pomyślałam, że jak nie teraz to nigdy.

-Neymar, poczekaj -powiedziałam i przyglądałam się jego reakcji. Zatrzymał sie w progu, po czym wolno się obrócił w moją strone. Uśmiechnął się blado i spuścił głowę w podłogę.

-Przykro mi trochę, wiesz?- zapytał i spojrzał na mnie oczami pełnymi smutku. Kolejna łza popłynęła z mojego policzka.

-Wiem -przełknęłam ślinę i oparłam się o ścianę - to się stało tak niespodziewanie. Nie będę się usprawiedliwiać. Jeżeli nie chcesz mnie teraz znać, pozwolę Ci odejść i będę trzymać się od Ciebie z daleka -czekając na odpowiedź Neymara czas mi się nieubłaganie dłużył. Chłopak podszedł i oparł się o ścianę tuż obok mnie. Patrzył się w sufit i zapewne się nad czymś zastanawiał. Gdy poczułam jego wzrok na mojej twarzy obróciłam głowę i nasze spojrzania się spotkały.

-Tak by było najlepiej - serce zakuło mnie tak okropnie, jakby ktoś wbił w nie sztylet. Uśmiechnęłam się tak blado, że wyszedł pewnie z tego grymas i pokiwałam głową.

-W porządku -powiedziałam stając daleko naprzeciwko jego.

-Jesteś pewna, że to zrobisz? - zapytał unosząc jedną brew ku górze.

-Dla Ciebie wszystko -westchnęłam i uśmiechnęłam się tym razem jak najbardziej wiarygodnie. Twarz Neymara złagodniała.

-Jak twoje relacje z Markiem? -podniosłam głowę i spojrzałam na niego zdezorientowana -no co? Jak mamy się nigdy więcej nie spotkać, to mam parę pytań -słysząc to myślałam, że żartuje, ale jego twarz była jak najbardziej poważna.

-Nijak. Nie odzywa się do mnie -powiedziałam patrząc na jego oczy.

-Romeo nie jest gotowy na związek? -Neymar zaśmiał się a ja już dłużej nie mogłam udawać.

-Nie, to ja nie jestem gotowa na związek z kimś innym niż ty -Neymar błyskawicznie spoważaniał. Patrzył na mnie oczekując wyjaśnień, ale ja nie miałam co mu wyjaśniać. Spuściłam głowę i panele wydały się takie interesujące.

-Nikola? -nie podnosiłam wzroku do momentu w którym na podłodze nie ujrzałam butów Neymara. Spojrzałam do góry gdzie ujrzałam jego zdezorientowaną twarz.

-Co mam Ci powiedzieć? Że po wyjeździe nie byłam w żadnym związku tylko dlatego, że cały czas myślałam o tobie? Że dotrzymałam obietnicy, którą złożyłam przy naszym pożegnaniu? Nie mam pojęcia co jeszcze chcesz odemnie usłyszeć -powiedziałam przez łzy, które kapały teraz ciurkiem z moich policzków. Ciężko mi było określić co czuł Neymar w tym momencie. Jego twarz wyrażała setki sprzecznych emocji

-Nigdy o mnie nie zapomniałaś...

-Nigdy nie zapomniałam co do Ciebie czuje- poprawiłam go cicho i niepewnie spojrzałam na jego twarz. Neymar pierwszy raz szczerze się uśmiechnął.

-A co czujesz?- zapytał z typowym dla niego uśmieszkiem na twarzy. Zmarszczyłam lekko brwi -no powiedz, chce to usłyszeć -i to jest ten moment w którym powinnam powiedzieć, że go kocham, że nie mogę przestać o nim myśleć, że jest tym jedynym, że jest moim ideałem? Stałam i wpatrywałam się w jego wyczekującą twarz, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.

-Neymar...-zaczęłam ale po chwili spuściłam głowę.

-Czego się boisz? -zapytał kładąc dłoń na moim ramieniu.

-Odrzucenia?- odpowiedziałam pytająco a on lekko się na to uśmiechnął.

-I naprawdę sądzisz, że byłbym w stanie to zrobić? Odrzucić Ciebie? -Neymar pokręcił głową

-To chyba nie jest odpowiedni moment, aby to wyznać -stwierdziłam i pierwszy raz dzisiaj przez moją twarz przeniknął uśmiech.

-W porządku -Neymar spapugował mój głos za co dostał piąstke w tors -nienawidzę Cie -Brazylijczyk ponownie zrobił się poważny

-Co? Dlaczego?- zapytałam patrząc na niego wzrokiem pełnym niezrozumienia, chociaż w sumie jest dużo powodów, aby tak uważał.

-Przyszedłem zrobić Ci awanturę, poobrażać się... Pamiętaj, że nadal jestem na Ciebie zły - twarz Neymara może i była poważna, ale po jego oczach nie było już widać jakiej kolwiek oznaki złości.

-Dlaczego tak się zdenerwowałeś za ten pocałunek?- zapytałam oczekując konkretnej odpowiedzi

-Bo ja nadal... Bo ja chyba coś...-zaczął się plątać w swojej wypowiedzi - to chyba nie jest odpowiedni moment, aby to wyznać -powtórzył moje słowa i sądził, że mnie tym rozbawi. Prawda była taka, że było mi przykro mimo, że ja sama nie wyznałam mu miłości. To, że jest zazdrosny o Marca wcale nie oznacza, że coś do mnie czuje. Nagle telefon Neymara zaczął dzwonić.

-Przepraszam- odparł po czym odszedł do salonu i odebrał. Z jego rozmowy mogłam stwierdzić, że Brazylijczyk idzie na imprezę, bo powiedział, że nie chce jechać samochodem bo nie będzie pić. Skrzywiłam się na to, bo przecież już nie pije podobno.

-Przepraszam, to Marc. Chce jechać na imprezę i ma po mnie niedługo przyjechać. Muszę już iść -Neymar ustał naprzeciwko mnie

-Jasne, do zobaczenia - odparłam bawiąc się palcami. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł, aby we dwaj jechali gdzieś razem, ale nie miałam na to wpływu.

-Nie bój się. Wrócimy w całości, nie pozabijamy się- zapewnił mnie Brazylijczyk a ja kiwnęłam na to głową. Nie mam pojęcia dlaczego mu nie uwierzyłam. Miałam złe przeczucia co do tego

-Błagam Cie, pilnuj Marca, żeby nie upił się do nieprzytomności -poprosiłam go ze słodką miną a Neymar skrzywił się lekko moją prośbą.

-Jasne, przylilnuje go, żeby mu się nic nie stało. Wróci cały, bądź o to spokojna -ton głosu Neymara zmienił się wraz z moja prośbą a to, że zaraz potem wyszedł bez pożegnania utwierdziło mnie w tym, że to było nie na miejscu.

***

Ze snu zbudził mnie dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i dopiero po chwili mogłam stwierdzić, że jest to numer prywatny a mój zegarek pokazuje godzinę 4:00. Westchnęłam i odebrałam.

-Halo?- powiedziałam zachrypniętym głosem.

-Pani Nikola Wierzgoń?- zapytał jakiś męski głos

-Tak, przy telefonie -odpowiedziałam odgarniając włosy do tyłu.

-Tu John Smith, sierżant policji. Zatrzymaliśmy Pana Marca Bartre za zbicie szyby w klubie. Podał panią jako osobę, która może go odebrać z komisariatu -gdy to usłyszałam aż usiadłam z niedowierzenia.

-Yyy tak, zaraz będę -zapewniłam i od razu rzuciłam się szykować. Ubrałam się i nawet nie zawracałam sobie głowy malowaniem czy czesaniem. Wybiegłam w krótkim rękawie i dresach do samochodu i jak najszybciej pojechałam na komisariat.

Zaprkowałam na niemalże pustym parkingu. Było dość zimno o tej porze a jak zwykle zapomniałam nie dość że bluzy, to i telefonu. Wchodząc na komisariat czułam się nieswojo. Być może dlatego, że będąc z Marcelo często zdarzała się sytuacja, że musiałam go odbierać z takich miejsc. Teraz Marcelo zrobił się tak porządny, że jak bym go nie znała, to uważałabym go za ideał mężczyzny. Szlam korytarzem rozglądając się na boki do póki z jednego pomieszczenia przedemną nie ustał mężczyzna z którym najprawdopodobniej rozmawiałam.

-Pani Nikola?- zapytał a ja tylko pokiwałam głową -proszę za mna- mężczyzna wydał mi się strasznym służbistą, sama nie wiem dlaczego. Wchodząc do pomieszczenia zastałam Marca siedzącego na krześle z głową spuszczoną w dół. Gdy drzwi zaskrzypiały podniósł na mnie wzrok. Nic nie powiedział tylko patrzył na mnie przez 5 sekund, po czym ponownie spuścił wzrok.

-Jesteś wolny -policjant zwrócił się do Marca który wstał, wyminął mnie i wyszedł na korytarz -ostry zawodnik, prawda?- spojrzałam się na mężczyznę, który się do mnie uśmiechnął

-Oj prawda- powiedziałam po czym wyszłam na korytarz. Zaczełam się rozglądać za Marcem, ale nigdzie go nie widziałam. Kierowałam się powoli na parking. Wychodząc na zewnątrz ujrzałam Marca, opierającego się o mój samochód i palącego papierosa. Gdy mnie zobaczył rzucił peta na ziemie i wszedł do środka samochodu. Na dworzu powoli robiło się już jasno, ale zimne powietrze nie zanikało ani trochę. Westchnęłam i wsiadłam do samochodu. Zaczełam wpateywać się w twarz Hiszpana, który był zupełnie nieobecny.

-Powiesz mi jak to się stało?- zapytałam opierając się bokiem o siedzenia. Dopiero tym pytaniem zwróciłam na siebie jego uwagę.

-Jakiś chłopak przystawiał się do dziewczyny. Chciałem ją obronić, zaczęliśmy się szarpać. Wziąłem butelkę, chciałem go nią rzucić, ale schylił się i wybiłem okno- nawet nie chce myśleć co by było, gdyby jednak trafił tamtego chłopaka w głowę. Złapałam dłonią za kluczyki, aby przekręcić stacyjke, ale nie zdązyłam tego zrobić, bo dłoń Marca na mojej mi to uniemożliwiła. Spojrzałam na niego i pierwszy raz dzisiaj patrzył mi bezpośrednio w oczy.

-Przepraszam za wszystko -powiedział a ja przyciągnęłam go do siebie i zamknęłam w uścisku. Tak bardzo mi go brakowało.

piątek, 17 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 7


Następnego dnia obudziły mnie głośne rozmowy i śmiechy. Muszę przyznać, że gdy tylko otworzyłam oczy zaczęłam krążyć wzrokiem po całym pokoju, w poszukiwaniu Neymara. Nie oczekiwałam, że zostanie, nie oczekiwałam jakiegokolwiek kroku z jego strony, ale zrobiło mi się po prostu smutno. Za każdym razem gdy jesteśmy wspólnie w towarzystwie chłopaków, nie odzywa się do mnie, nawet na mnie nie spojrzy. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, co jeszcze nas łączy, na jakim jesteśmy etapie i czy jest szansa naprawić to, co zdarzyło się w ciągu tych dwóch lat, gdy się nie widzieliśmy. Mam do niego tak mnóstwo pytań a tak mało odwagi.

Zrezygnowana spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiątą. Za dwie godziny musze być na Camp Nou, aby spotkać się tam z mężczyzną, który ma "kontrolować" moją prace tutaj. Bardzo się cieszę, że mogę tu być i robić to, co lubię i jednocześnie przy tym zarabiać.

Wygramowiłam się z łóżka i poszłam do łazienki się wyszykować. Gdy po godzinie byłam już gotowa w salonie zastałam jeszcze piłkarzy. Gdy drzwi zaskrzypiały, wszyscy odwrócili się w moją stronę.

-Dzień dobry śpiąca królewno -Munir puścił mi oczko i uśmiechnął się.

-Jedliście coś?- zapytałam powoli kierując się do kuchni, która była połączona z salonem takim wyciętym łukiem.

-Czekaliśmy aż wstaniesz -cały Pique, taki bezpośredni.

Nic na to nie odpowiedziałam, bo z samego rana moje riposty nie są zbyt dobre. Wolałam nie ryzykować jakimś upokorzeniem, mimo, że przy nich nie powinnam się tego obawiać. Gdy zabrałam się za robienie jajecznicy i herbaty dla tych książąt, poczułam ręce na ramionach i ciepły oddech przy moim uchu.

-Idź zmienić spodenki, na trochę dłuższe -skrzywiłam się lekko i odkręciłam spotykając się ze wzrokiem wyższego ode mnie o głowe Hiszpana. Musiałam unieść głowę u górę, natomiast on spuścił ją dość sporo w dół, dlatego musiało to trochę komicznie wyglądać.

-Co? Dlaczego?- zapytałam marszcząc czoło.

-Bo są za krótkie. Nie będę ryzykował spojrzeń śliniących się na twój widok facetów -zaśmiałam się z tego, bo to było po prostu śmieszne.

-Nie, nie zmienie ich -powiedziałam poważnie, odkręciłam się i wyjęłam jajecznice na talerz. Gdy tylko 
dokończyłam swoją czynność, zostałam dość gwałtownie pociągnięta za ramie. Moje biodra opierały się o blat a ja musiałam się go złapać, aby się na niego nie położyć. Marc oparł ręce o blat i pochylił się nademną, patrząc mi się intensywnie w oczy.

-Jeżeli tego nie zrobisz sama, to Ci w tym pomoge, przysięgam -wyszeptał to wprost do mojego ucha, a mi serce zaczęło bić tak szybko pod wpływem jego oddechu, że musiałam zamknąć oczy, aby się trochę uspokoić.

Nie chciałam ich otwierać, bo gdybym zobaczyła jego piękne oczy, uległabym. Tego nie chciałam. Nie chciałam podporządkowywać się wszystkim naokoło. Jestem już dorosła a zarówno Neymar jak i Marc kontrolują mnie jak dziecko.

Nagle zdarzyło się coś, czego się kompletnie nie spodziewałam. Na swoich ustach poczułam drugie wargi. Byłam na początku tak w szoku, że nie umiałam za interweniować. Nie byłam też pewna, czy chciałam to kończyć. Ostatecznie oddałam pocałunek. Poczułam te cholerne motyle w brzuchu. Nie całowałam się z nikim, przez dwa lata, dlatego, że nadal myślałam o Neymarze, ale teraz gdy to się dzieje, nawet o nim nie myślę. Marc położył dłonie na moje policzki a ja swoje oparłam o jego tors. Bartra całował delikatnie i czule. Oddałam się mu całkowicie, dałam mu prowadzić. Marc ręką przesunął wszystko, co znajdywało się za mną na blacie po czym mnie na nim usadził. Znajdował się teraz między moimi nogami i co najważniejsze, było dużo wygodniej, bo chłopak nie musiał się tak bardzo schylać.

Gdy usłyszeliśmy chrząknięcie błyskawicznie się od siebie oderwaliśmy.

-Chciałem zapytać, czy te śniadanie w końcu dojdzie, ale spokojnie teraz rozumiem. Nie śpieszcie się -Pique uśmiechnął się łobuzersko a ja moge się założyć, że byłam cała czerwona. Marc natomiast wcale się tym nie przejął bo gdy tylko Pique wyszedł zaczął składać pocałuki na moim ramieniu. Wtedy go odepchnęłam. Nie dlatego, że tego nie chciałam, po prostu było mi wstyd. Marc spojrzał na mnie zdezorientowany, ale po chwili złapał moją dłoń i schował ją w swoich.

-Co się dzieje księżniczko? Nie podobało Ci się?- zapytał nie odrywając wzroku od moich oczu. Nie chciałam, żeby te zdarzenie coś między nami zmieniło. Nie chciałam być z Marcem, ponieważ wiem, jak zerwania potrafią zniszczyć relacje. A ja kochałam nasze relacje i nie chciałam stracić mojego najlepszego przyjaciela.

-Właśnie chodzi o to, że bardzo mi się podobało -powiedziałam odwracając wzrok w okno.

-W takim razie o co chodzi?- Marc potrząsł delikatnie moją dłonią, abym na niego spojrzała. Nie miałam odwagi, dlatego kolejna rzecz w którą utkwiłam wzrok była podłoga.

-My nie powinniśmy -mówiąc to odepchnęłam go lekko, aby zejść z blatu.

Teraz obudziły się w tobie wyrzuty sumienia? Trochę późno po fakcie, nie sądzisz?

Sądze... Gdy chciałam wyjść Marc złapał mnie za rękę. Ustałam a Bartra podniósł mój podbródek. Zmusił mnie do spojrzenia w jego oczy, w których widziałam ból, zawód?

-Przepraszam -wyszeptałam, aby jeszcze bardziej nie komplikować sytuacji, która stała się już i tak cholernie skomplikowana. Marc na początku nic nie mówił, tylko się na mnie patrzył, dopiero po chwili puścił moją ręke i pokiwał głową.

-To się po prostu nie wydarzyło. Zapomnijmy -Marc uśmiechnął się, ale jego oczy mówiły coś innego. Byłabym idiotką, gdybym teraz zapytała, jak się czuje, lub co czuje do mnie. Oj przestań, już jesteś idiotką Nikola.

Wzięłam jajecznice i zaniosłam ją chłopakom razem razem z Marcem, który wziął herbatę. Gdy 
usiedliśmy wszyscy przy stole, Pique i Munir dziwnie się patrzyli. Dziwnie to znaczy takim wzrokiem, jakby ktoś powiedział im najbardziej skrywany sekret. Żadnego sekretu nie było...

-Wiedziałem od początku -prawie udławiłam się jajecznicą, gdy usłyszałam słowa Pique -nie umiecie gołąbeczki udawać.

-Nie jesteśmy razem -Marc błyskawicznie zaprzeczył, ale nawet na mnie nie spojrzał. Zastanawiało mnie wtedy, czy on też tak samo jak Neymar będzie mnie unikał wzrokiem przy wszystkich?
Widziałam jak Pique i Munir wymienili ze sobą zdezorientowane spojrzenia a ja załamałam się myślą, że te plotki o naszym związku dojdą do Neymara. Wiem, że trochę za późno o tym myślę.

Po śniadaniu piłkarze zaczęli się zbierać. Niby Marc pożegnał się ze mną tak jak zawsze, ale nic przedemną nie ukryje. Nie ukryje tego, jak go zawiodłam.
Około godziny 10:30 podjechał po mnie samochód. Zamknęłam drzwi i kierowałam się do czarnego audi. Mój szef zaopatrzył się w kierowcę, pomoc i osobę do kontrolowania w jednym. Gdy weszłam do środka ujrzałam chłopaka może o dwa lata starszego odemnie. Miał podobną fryzurę do Marca i był przystojny.

-Cześć jestem Fabian -podał mi rękę uroczo się uśmiechając.

-Nikola - rozmawialiśmy całą drogę i Fabian okazał się naprawdę w porządku osobą. Cieszę się, że jest to osoba w moim wieku a nie jakiś podstarzały służbista. Sądze, że będzie nam się świetnie pracować.
Pierwszy dzień pracy, to zapoznanie ze sztabem, który ku zdziwieniu Fabiana przywitał się ze mną jak z rodziną. Przecież znałam wszystkich, to było oczywiste. Myślał, że to będzie luz, ale za
raz po tym dostałam całą teczkę korespondencji, którą musiałam przeanalizować. Totalna głupota. 

Siedziałam przy tym do godziny 16 a i tak zostałam z połową do dokończenia w domu.
Kierowałam się korytarzem, próbując poukładać jakoś ten nieład kartek w moich dłoniach, gdy się z kimś zderzyłam opuszczając wszystko ma ziemie.

-Kurwa -przeklnęłam i ukucnęłam w celu pozbierania tego wszystkiego.

-Nie przeklinaj, bo wyrzucą Cie pierwszego dnia -uniosłam wzrok i ujrzałam uśmiechającego się Neymara, który zaraz kucał wraz ze mną.

-Byłeś u Daviego? -zapytałam chowając kosmyk włosów za ucho.

-Tak, jest przeziębiony i ostatnią noc spędził w szpitalu -gdy to powiedział trochę się przestraszyłam, że to może przezemnie. Przecież na biwaku byłam strasznie przeziębiona a Neymar przebywał w moim towarzystwie cały czas.

-Nie to nie przez Ciebie. Nabawił się tego od koleżanki z podwórka -odetchnęłam z ulgą, gdy to usłyszałam. Oboje wstaliśmy a Neymar podał mi uzbierane kartki.

-Sporo tego -stwierdził a ja się uśmiechnęłam

-Dość, aby zagwarantować sobie wieczór pełen świetnej zabawy -Neymar zaśmiał się po czym podrapał się po karku.

-To ja lece. Jestem spóźniony na trening, znowu -spojrzałam na niego unosząc jedną brew ku górze.

-W takim razie idziemy Cię usprawiedliwić- wzruszyłam ramionami i razem z Brazylijczykiem udaliśmy się tunelem na murawę. Prawie zapomniałam jak tam jest cudownie. Gdy zobaczyłam wujka od razu do niego podbiegłam rzucając mu się na szyje

-Zabije Cie za to, że jeszcze mnie nie odwiedziłaś -wujek poklepał mnie po plecach a ja uśmiechnęłam się

-Przyjdę, tylko nie dzisiaj -pokazałam mu stos kartek a on tylko pokręcił głową -przyszłam z tym bohaterem, który pomagał mi pozbierać to z ziemi -spojrzałam na Neymara, który potwierdził to kiwaniem głową

-Jeżeli to jest powód twojego spóźnienia, to chyba jestem w stanie Ci to wybaczyć, ale okrążenie biegasz a teraz możesz pobiec się przebrać -Neymar odszedł a gdy był za moim wujkiem rzucił mi bezgłośne "dziękuje". Spojrzałam na murawę, gdzie spotkałam się ze wzrokiem Marca. Uśmiechnęłam się do niego, ale on obojętnie pobiegł po piłkę. Zrobiło mi się cholernie przykro. Porozmawiałam z wujkiem jeszcze jakieś 10 minut po czym zadzwoniłam po taksówkę.

W domu byłam około siedemnastej. Od razu usiadłam i próbowałam skończyć to co mam zrobić jak najszybciej, co nie było łatwe, bo cały czas myślałam o Marcu.
Po godzinach żmudnej pracy, skończyłam wszystko wypełniać po dwudziestej drugiej.
Poszłam jeszcze wziąć szybki prysznic i gdy chciałam ubrać piżame, ktoś zadzwonił do drzwi. Założyłam szybko bieliznę, narzuciłam szlafrok i poszłam otworzyć. Przez otwór ujrzałam zdenerwowanego Neymara. Zdziwiłam się trochę i bez większej obawy co się zaraz wydarzy, po prostu mu otworzyłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział już dziś, przepraszam, że słaby jakościowo, ale miałam chwilę spokoju to coś naskrobałam :) postaram się jeszcze wstawić jeden w niedzielę i będzie to już trzeci w tym tygodniu :) sama nie wiem, kiedy miałam na to czas :) no nic, zostawiam Was z rozdziałem i życzę dobrej nocy kochane <3

wtorek, 14 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 6


-Co wy tu robicie?- zapytałam następnego dnia, gdy zobaczyłam za drzwiami swojego apartamentu Marca, Munira i Suáreza. To był mój ostatni dzień "laby", więc za drzwiami zastali mnie w piżamie ze słonikiem.

-Co ty. Nareście widzę mojego ulubionego gówniarza a ty się nawet nie przywitasz -Munir udał obrażonego na co ja tylko się uśmiechnęłam i rozłożyłam ręce. Piłkarz od razu wziął mnie w swoje ramiona. Munir to zdecydowanie osoba do pożartowania i wcale się nie dziwie, że z takim podejściem do życia nie ma jeszcze dziewczyny.

-Wpadliśmy obejrzeć jakiś film -rzucił Suárez po czym wyminął mnie i skierował się do salonu. Munir poszedł zaraz za nim a ja stałam w drzwiach drapiąc się po głowie. Właśnie w momencie, kiedy ja próbuje odespać te dwa dni, im zachciało się oglądać film. Oparłam ręce na biodrach i popatrzyłam się na Marca

-Na mnie nie patrz, to był ich pomysł -Hiszpan uniósł ręce w geście obrony i uśmiechnął się łobuzersko.

-Przecież nic nie powiedziałam -moja jedna brew uniosła się lekko w górę

-Co nie zmienia faktu, że ja juz wiem co oznacza ten wzrok -Marc podszedł i przełożył ręce przez moją talie, złączając je razem na moich plecach.
Patrzył mi się prosto w oczy tak, jak gdyby próbował coś z nich wyczytać. Onieśmieliło mnie to trochę, ale postanowiłam nie spuszczać wzroku.

-Coś się stało?- zapytałam cały czas trwając w takiej pozycji, bo była zdecydowanie wygodna.

-Nie, tylko tak się zastanawiam... -zmarszczyłam lekko czoło nie bardzo wiedząc o co chodzi. Marc schował kosmyk włosów za moje ucho -a nie ważne. Masz przepiękne oczy -mimo, że nie widziałam mojej twarzy, doskonale poczułam pojawiające się rumieńce na moich policzkach.

-Dziękuje. Ty też -Marc uśmiechnął się po czym złączył nasze dłonie i zaprowadził do salonu. Nie mam pojęcia jakim cudem oni się tak zwinnie tu poruszają, będąc tutaj dopiero pierwszy raz.
Zastaliśmy Suáreza i Munira siedzących na kanapie. Dosiadłam się na samym brzegu a Marc coś tam majstrował w DVD.

-Chcesz piwo? -Urugwajczyk wyciągnął w moją stronę butelkę a ja szybko pokręciłam przecząco głową -Nikoluś nie pije? Co się stało? -Suárez zaczął udawać zszokowanego

-Może po prostu nie ma ochoty - wszyscy w tym samym czasie odkręciliśmy się za siebie, gdzie nie wiadomo skąd pojawił się Neymar z Pique.
Co oni wszyscy tutaj robią...!?

-Jeden nie zaszkodzi -ręka Suáreza była nadal wyciągnięta w moją stronę. Po chwili Neymar przeskoczył kanapę i zabrał od Urugwajczyka piwo, rzucając przy tym szybkie "dzięki" i usiadł pomiędzy chłopakami.

Byłam Neymarowi wdzięczna za to, bo znając mnie nie wiedziałabym jak odmówić i w rezultacie wylądowałabym w ręku z piwem, którego nie mogę pić. Brazylijczyk chyba nadal był na mnie obrażony, bo ani razu na mnie nie spojrzał, więc nawet nie miałam jak podziękować mu za ponowne uratowanie mi tyłka. Poczułam, że to będzie cholernie długi wieczór.

Po paru chwilach Marc dał rade uruchomić film i zajął miejsce na fotelu. Pique zaś usadził mnie na swoich kolanach bo stwierdził, że on nawet tego nie odczuje a na kanapie będzie więcej miejsca. W tym jednym zdaniu zasugerował, że jestem chuda i jestem gruba jednocześnie.
Nie miałam zamiaru się kłócić, bo lubiłam siedzieć na czyiś kolanach a Pique był cholernie wysoki i mogłam bez problemu oprzeć się o jego tors nie przeszkadzając mu w żaden sposób w oglądaniu.
Co nie zmienia faktu, że pragnę być teraz w ramionach kogoś innego...

***

Otworzyłam oczy i próbowałam ogarnąć która jest godzina. Chłopaki wybrali tak nudny film, że usnęłam błyskawicznie. No i chyba nie tylko mnie zanudził, bo gdy wstałam z kanapy ujrzałam, że wszyscy śpią jak w przedszkolu. Uśmiechnęłam się na ten widok, ale gdy zobaczyłam, że nie ma między nimi Neymara, mój uśmiech błyskawicznie zbladł. Pewnie poszedł do domu. Widziałam, że nie było mu na rękę, że piłkarze umówili się właśnie u mnie, ale nie chciał tego wydać. Rozumiem jego frustracje.
Kierowałam się do mojego pokoju po jakieś koce do przykrycia tych dzieci. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam Neymara, który oglądał zdjęcia na półce. Gdy usłyszał skrzypienie odwrócił się w moją stronę i podrapał się po głowie.

-Nie wiedziałem, że masz jeszcze to zdjęcie -po czym wskazał palcem na ramkę w której znajdowało się nasze wspólne zdjęcie z wyjazdu na mecz do Madrytu. To tam wszystko oficjalnie się zaczęło. Podeszłam i ustałam tuż obok niego. Teraz patrzyliśmy wspólnie na nasze dawniejsze zdjęcie.

-Wiem, to głupie...

-Nie, nie...U mnie do tej pory wisi nad łóżkiem..-Neymar podrapał się po karku a ja myślałam, że moje serce zaraz mi wyskoczy. Zrobiło mi się tak cholernie gorąco w brzuchu.

-Neymar. Ja chciałam Cie bardzo przeprosić. Nie wiedziałam, że nikogo nie masz. Byłam zła pewnie dlatego, że.. Nie wiem sama. Byłam cholernie zazdrosna o to, że jesteś szczęśliwy z kimś innym -zaczęłam bawić się palcami. Nie miałam pojęcia, skąd u mnie taki prypływ odwagi. Naprawdę cieszyłam się, że to powiedziałam.

Nagle Neymar złapał moją dłoń i schował ją szczelnie w swojej. Przyglądałam się im bardzo dokładnie. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku.
-Tak bardzo pasuje do mojej, co? -gdy Neymar to powiedział moją twarz zalał rumieniec. Powiedziałam to samo przy naszym pożegnaniu. Mimo, że byłam w tamtej chwili szczęśliwa, po moim policzku mimowolnie spłynęła łza.

-Bardzo -odpowiedziałam i nie myśląc o niczym po prostu wtuliłam się do niego, oplatając moje ręce wokół jego brzucha. Neymar zareagował błyskawicznie i przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Nadal byłam od niego niższa o ponad głowę, ale teraz miało to swoje zalety. Słyszałam bicie jego serca. A biło bardzo szybko i czułam, że w tym samym czasie co moje.

Staliśmy tak pewnie parę sekund, ale czułam jakby to był rok. Czas się dla mnie zatrzymał, był tylko on.
Gdy się od siebie oderwaliśmy podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej wszystkie koce.

-Ja je wezme -zanim zdązyłam jakkolwiek zareagował Neymar już trzymał je w swoich dłoniach.
Razem poszliśmy do salonu. Postanowiłam ich już nie budzić. Była godzina 22, więc to było nieopłacalne. Przykryłam ich szczelnie kocem, to znaczy nie Marca, bo Neymar powiedział, że sam to zrobi i zadzwoniłam jeszcze do Shakiry i dziewczyny Suáreza, którą poznałam na imprezie.

-Będę już się zbierał -usłyszałam Neymara, który zakładał juz swoją bluzę.

-Musisz?- zapytałam zanim zdążyłam to przemyśleć. Mimo wszystko nie żałowałam, nie chciałam, żeby wychodził.

-Teoretycznie nie muszę, ale jade jutro do Daviego i chce się przygotować -powiedział siadając na ziemi i zakładając buty.

-Aaa...- zaczęłam, ale nie miałam odwagi dokończyć

-Aaa co?- zapytał Neymar dokańczajac swoją czynność i stając naprzeciwko mnie.

-Nie, to będzie głupie -powiedziałam i spuściłam głowę na podłogę

-Nic, o co mnie poprosisz nie będzie głupie

-Mógłbyś poczekać aż zasne?- zapytałam z nadzieją w głosie. Spojrzałam się na twarz Nemara, przez którą przewinął się uśmiech, ale chyba miałam go nie widzieć.
Neymar nic nie odpowiedział, tylko złapał moją dłoń i razem poszliśmy do mojego pokoju. Brazylijczyk usiadł na krześle obok łóżka, na którym się położyłam. Cały czas trzymał mnie za rękę. Usnęłam czując jego ciepłą dłoń. Mogłabym tak zasypiać codziennie...

~~~~~~~~~~~~

Pam, pam, pam :D 
Rozdział już dzisiaj i mam nadzieje, że się cieszycie :D dajcie znać co sądzicie :*
Wszyscy nadal za Neymarem? :)
Pozdrowienia misie! <3


sobota, 11 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 5


Następnego dnia obudziłam się bardzo zdezorientowana. Cały czas myślami krążyłam przy wczorajszym wydarzeniu, który miał miejsce w nocy. Czy skoro Neymar przyznał się do zazdrości, to możliwe jest, że nadal mnie kocha? Pewnie robię sobie nadzieję, ale gdy on jest przy mnie, ja nie myślę. Całkowicie oddaje się jego dotykowi jak zahipnotyzowana.

Rozejrzałam się po namiocie zaczesując palcami włosy do tyłu. Po panującej na zewnątrz szarości mogłam stwierdzić, że godzina jest bardzo wczesna. Dużo się nie myliłam, bo mój zegarek wskazywał 6. Nie mam pojęcia jakim cudem wstałam tak wcześnie, skoro usnęłam tak późno. Mimo to poczułam, że nie uda mi się już zdrzemnąć. Narzuciłam na siebie swoją szarą bluzę i jeszcze przed wyjściem spojrzałam na mojego przyjaciela. Spał w najlepsze i nawet moje głośne zachowanie nie dało rady go obudzić. Jego włosy były w lekkim nieładzie a usta uformowane w lekki dziubek. Uśmiechnęłam się na ten widok i czując na moim ciele chłód, przykryłam go kocem pod samą szyje. Ostrożnie odsunęłam suwak w namiocie i wyszłam na zewnątrz.

Pogoda nie dopisywała a wręcz mogę stwierdzić, że była okropna. Szarość pokrywała niebo a wiatr targał włosami na wszystkie strony sprawiając, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Jak zawsze w takich momentach musi się pokazywać moja nieporadność. Nie byłabym sobą, gdybym oczywiście nie odwaliła jakiejś lipy, co w tym przypadku było zapomnienie kurtki. Zamknęłam oczy i głośno westchnęłam.

-Nie śpisz? -usłyszałam za sobą, na co szybko się odwróciłam zastając Neymara siedzącego na masce samochodu i palącego papierosa.

-Nie mogę spać- westchnęłam po czym wolnym krokiem podeszłam do Ferrari i usiadłam obok Neymara, zaciągając rękawy bluzy jak najbardziej mogłam w dół

-Ja też nie- spojrzałam się na jego profil. Włosy były niemal porozrzucane na wszystkie strony, oczy podpuchnięte po nieprzespanej nocy a jego powieki trochę bardziej opadały w dół niż zwykle.

-Mogę?- zapytałam się a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały przeniosłam wzrok na jego dłonie

-Nie ma opcji -odpowiedź usłyszałam od razu. Skrzywiłam lekko czoło -nie możesz palić

-Dlaczego?- gdy zadałam kolejne pytanie Neymar spojrzał na mnie złowrogo.

-Mam Ci teraz na każdym kroku przypominać, że jesteś chora. Nie będziesz palić, pić, ani robić rzeczy które Ci szkodzą. No...przynajmniej przy mnie, bo ja nie mam zamiaru patrzeć, jak świadomie się niszczysz- zaciągnął się, po czym obrócił głowę, aby wydmuchać dym tak, aby nie dotarł do mnie.

-Dlaczego w takim razie ja mam to robić?- zapytałam, po czym skuliłam nogi do brzucha, czując coraz bardziej narastające zimno. Zobaczyłam jak Brazylijczyk uśmiecha się pod nosem, po czym wstaje z Ferrari. Wytrzepał swoje dresy z kurzu po czym wyrzucił papierosa i go zdeptał. Przyglądałam się temu bardzo dokładnie. Chciałam się uśmiechnąć, ale się powstrzymałam. Wtedy Neymar podszedł bliżej mnie opierając ręce po obu stronach moich bioder. Nachylił się nad moją twarzą i patrzył mi się przenikliwe w oczy. Czułam się niezręcznie. Zaczęłam bawić się suwakiem od bluzy spuszczając na niego wzrok. Po chwili zobaczyłam dłoń i poczułam jego dotyk. Chłopak złączył nasze ręce razem na co ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Odważyłam się podnieść wzrok i wtedy nasze spojrzenia ponownie się spotkały.

-Rozumiem, że potrzebujesz kogoś, z kogo możesz brać przykład? -zapytał wprost do mojego ucha, specjalnie wypuszczając jak największą ilość ciepłego powietrza -skoro Marc nie potrafi Ci tego zagwarantować, to ja to zrobię -po czym złożył pocałunek na płatku mojego ucha. Skrzywiłam się na wspomnienie o Marcu i lekko odepchnęłam od siebie Neymara. Zobaczyłam na jego twarzy zmieszanie.

-Nie mów tak o Marcu -powiedziałam cicho, patrząc na jego zdezorientowaną mine.

-Bronisz chłopaka, który olewa sobie chorobę przyjaciółki i nie chce mu się ruszyć tyłka żeby zawieść ją do apteki po leki? To zajebiście -Neymar podniósł ręce w geście obrony po czym usiadł na krześle naprzeciwko samochodu

-Marc o niczym nie wie-zaczełam się bawić palcami. Nastała między nami cisza. Neymar jak gdyby nigdy nic wyjął z paczki kolejnego papierosa i go podpalił. Zaciągał się chyba udając, że mnie tam nie było, bo ani razu na mnie nie spojrzał. Zrobiło mi się przykro, ale nie pozwole, żeby ktoś obrażał przy mnie Marca, nawet on.

Wstałam i otrzepałam spodnie z kurzu. Zaczęłam iść w stronę namiotu. Gdy byłam już przy wejściu 
zderzyłam się z Marcem. Straciłam równowagę, ale Bartra złapał mnie za ręce i do siebie przyciągnął.

-Dziękuje -powiedziałam patrząc się na nasze ręce. Chciałam się trochę uspokoić, bo serce biło mi jak oszalałe. Sama nie wiem, czy to przez to, że prawie się wywróciłam czy przez sytuacje przed chwilą. Neymar chciał mi zrobić na złość i udało mu się to doskonale.

-Czemu ty już nie śpisz? Nawet nie wiesz jak się wystraszyłem, kiedy wstałem a Cie nie było- pogładził moje włosy a ja lekko się uśmiechnęłam.

-Siema stary -Marc krzyknął i pomachał do Neymara, który siedział na tym samym krześle obok swojego namiotu.

-Chodź- złapałam Marca za rękę, wciągnęłam do namiotu i zasunełam suwak -położysz się ze mną?- zapytałam i sama dziwiłam się ze swojej bezpośredniości.

-Jasne -uśmiechnął się słodko po czym runął na śpiwór i wystawił do mnie ręce. Położyłam się obok niego. Położyłam głowę na jego ramieniu a dłoń usadowiłam na jego gołym torsie. Chłopak przerzucił rękę przez moją talie, przysuwając mnie do siebie w taki sposób, że nasze ciała się stykały. Czułam się bezpiecznie i równocześnie poczułam te dziwne uczucie w brzuchu. Zamknęłam oczy i usnęłam wręcz błyskawicznie.

***

-Gołąbki, Neymar chce niedługo wyjeżdżać, jest umówiony. Radze Wam się już zbierać -usłyszałam głos Suáreza.

-Jasne, już -Marc uwolnił rękę z pod mojej głowy i wstał. Otworzyłam oczy, usiadłam i bardziej zacisnęłam bluzę na moim ciele.

-Która godzina?- zapytałam rozglądając się po namiocie

-Dwunasta. Zbieraj się powoli, bo Neymarowi się śpieszy -przewróciłam oczami i szybko wrzuciłam wszystkie moje rzeczy do torby. Przebrałam się jeszcze wykorzystując sytuacje, że Marc wyszedł z namiotu. Mimo, że na tym wyjeździe nie działo się nic ciekawego, naprawdę się rozluźniłam. Teraz już byłam gotowa, na rozmyślanie nad tematem materiału, na który cholernie nie miałam pojęcia. To musiało być coś innego, wyjątkowego.  Nie chciałam zdradzać nic, z życia prywatnego piłkarzy, ale także nie chciałam, by było to coś oczywistego.

Około 30 minut później wszyscy stali już obok samochodu, pakujac torby do bagażnika. Siedziałam na trawie troszke dalej od nich, oddychając świeżym powietrzem, bo Marc powiedział, że wszystkim się zajmie a ja miałam chwilę, żeby niezauważalnie zażyć moje leki. Gdy wzięłam tabletki do buzi zaczęłam szukać w torbie czegoś do popicia. Nie musiałam tego robić bo po chwili ktoś usiadł obok mnie i wysunął butelkę wody w moją stronę. Odkręciłam głowę i zobaczyłan Neymara, który całą swoją uwagę skupił na mojej twarzy. Bez słowa zabrałam od niego butelkę i napiłam się łyka przełykając proszki.

-Długo już zażywasz te leki?-pokiwałam twierdząco głową, ale gdy na niego spojrzałam zobaczyłam, że oczekuje konkretniejszej odpowiedzi

-Od półtora roku. Gdy przyleciałam do Polski miałam jeszcze masę badań, aby się upewnić co mi jest -spuściłam głowę i patrzyłam się na trawę. Jednak kątem oka mogłam spostrzec, że Neymar mi się przygląda

-Dlaczego nie powiedziałaś Marcowi?- spojrzałam się na skoncentrowaną twarz Neymara i zmarszczyłam brwi

-Czy to ważne? Cały czas pytasz o Marca, masz z nim jakiś problem czy co?- zapytałam lekko zdenerwowana natarczywym pytaniem się o mojego przyjaciela.

-Jeśli byłbym twoim przyjacielem to chciałbym to wiedzieć. Zachowujesz się wobec niego nie w porządku i tylko to mnie boli. Nie chce, żeby się zawiódł. On nie jest typem faceta, który szybko się podbudowuje po rozczarowaniu. Zresztą nie znosi kłamstwa a ty to właśnie robisz. Okłamujesz go Nikola...

-Dobra stop. Nie będzie mi nikt mówił, że źle postępuje a zwłaszcza ty. Ja jestem nie w porządku a ty to co? W domku pewnie dziewczyna siedzi i opiekuje się twoim synem a ty się do mnie przystawiasz -wytknęłam mu wszystko, co miałam na sumieniu. Cholernie denerwowały mnie te ciągłe zakazy i pouczenia. Nie pal, ale ja będę. Nie okłamuj nikogo, ale ja będę. Ja nie mogę czegoś robić bo to złe, a on robi to cały czas.

-Zamknij się i mnie posłuchaj. Davi to wpadka. Nie ma żadnej dziewczyny i nigdy żadnej po tobie nie było. Myślisz, że było mi łatwo i tylko tobie było ciężko? Mylisz się, bo ty miałaś obok siebie Marca w czasie gdy ja się staczałem. On cały czas poświęcał tobie i nie zauważył nic. Nie zauważył, kiedy na trening przychodziłem skacowany. Nie tylko tobie było do cholery trudno. Ja sam potrzebowałem czasu, żeby się przyzwyczaić do faktu, że Cie nie ma. Pojawił się Davi i powoli zapominałem. Co ty wtedy robisz? Pojawiasz się i przypominasz mi o wszystkim. Kurwa to nie jest dla mnie łatwe trzymać się od Ciebie z daleka ale skoro Ty tego chcesz to proszę bardzo- Neymar mówił to podwyższonym głosem i patrzył mi się w oczy. Byłam w szoku i poczułam się strasznie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Że go kocham? Że nigdy o nim nie zapomniałam a uczucie do niego jest takie, jakie było w dniu wyjazdu? Było tyle do powiedzenia a ja nie powiedziałam nic...

-Tu jesteście, jedziemy czy nie, wszystko już gotowe- obruciliśmy się w stronę Pique który nad nami górował. Spojrzałam na Neymara, który od razu wstał i szybkim krokiem się oddalił. Złapałam się za twarz totalnie zrezygnowana. Chciało mi się płakać jak jeszcze nigdy i gdybym była pewnie sama w domu tak bym zrobiła. Neymar nie miał żadnej dziewczyny.
Wstałam z ziemi, otrzepałam spodnie i podbiegłam do samochodu. Nie zwracając zbytniej uwagi na chłopaków stojących przy Ferrari jak najszybciej do niego wsiadłam i zamknęłam drzwi, opierając głowę o szybę. Podczas drogi chłopaki cały czas się śmiali. Neymar prowadził i był całkowicie skupiony na drodze. Nie było mu do śmiechu tak samo jak mi, ale próbował to ukryć i od czasu do czasu się uśmiechnął. Ja nie miałam zamiaru niczego ukrywać. Gdy zatrzymaliśmy się przy moim apartamencie rzuciłam ciche "cześć" i wyszłam aby wyjąć swoją torbę, ale zaraz zobaczyłam obok siebie Marca, który oparł się o samochód i patrzył się na mnie zmieszany.

-Co się dzieje? -zapytał nie zmieniając pozycji a ja rzuciłam mu tylko obojętne spojrzenie i wyjęłam torbę z bagażnika -jak mi nie powiesz sama to sam to z Ciebie wyciągne

-Powiem Ci kiedy indziej -byłam pewna, że chce mu o wszystkim powiedzieć, ale dzisiaj to nie był dzień w którym chciałam to zrobić. Niby byłam zrezygnowana i było mi wszystko jedno, ale mimo wszystko nie chciałam podejmować żadnych decyzji pod wpływem emocji

-Będę pamiętał -podszedł do mnie i pocałował w czoło -a co to?- zapytał i pogładził palem po moim 
obojczyku, na którym Neymar zrobił mi w nocy malinke.

-To, yyy. To przecież ty, nie pamiętasz? -zapytałam i spojrzałam na niego starając się niczego nie zdradzić.

-Ja? Um nie pamiętam -podrapał się po głowie i patrzył na mnie z lekką podejrzliwością w oczach.

-Oj skarbie. Skleroze powinno się leczyć- uśmechnęłam się i pogładziłam jego włosy -do zobaczenia

-Do jutra księżniczko- Marc jeszcze wysłał mi całusa w powietrzu, którego udałam, że złapałam, po czym wszedł do samochodu , który po chwili opuścił moją ulice. Wbiegłam szybko do apartamentu, rzuciłam się na łóżku i pierwszy raz od przyjazdu, dałam się ponieść emocjom. Płakałam, kolejny raz płakałam przez moją głupotę. Neymar nie jest niczemu winny...to ja znowu zniszczyłam mu życie zgadzając się na przyjazd tutaj.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A więc tak, rozdział pojawia się już dzisiaj mimo, że leże chora w łóżku. Mam wolną głowę, bo siedze sama w domu. Cała rodzina wyleciała na wesele, więc strasznie mi się nudzi :)

piątek, 3 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 4


Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu się zatrzymaliśmy. Wyszłam jak najszybciej było to możliwe z samochodu Neymara. Dlaczego on taki jest? Zawsze był cholernie opiekuńczy a teraz taki oschły. Chyba nie powinno tak być. Ma syna, powinien być szczęśliwy.

Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w piękne widoki. Działka znajdowała się na pagórku z którego widać było las i łąki. Byłam zachwycona takim obrotem spraw. Robiło to na mnie wrażenie, ponieważ z jednego miasta musiałam przenieść się z dnia na dzień do drugiego. Marc mówił dosłownie o wyciszeniu się, ponieważ nie widziałam w okolicy żadnych domów ani namiotów. Pierwszy raz od wyjazdu cieszyłam się, że tu jestem.

Poczułam ciepłe ręce oplatające mój odkryty brzuch. Spojrzałam do tyłu i ujrzałam Marca, który słodko się do nie uśmiechnął i położył brodę na moim ramieniu. Staliśmy tak przez chwile wtuleni a mi było wtedy tak cholernie dobrze, chociaż sama nie wiem czy tak powinno być.

-Romeo, pomożesz nam to rozpakować? -Pique zwrócił wtedy na siebie naszą uwagę. Stał oparty o samochód i wpatrywał się w nas z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Usłyszałam głośne westchnienie Marca, na które mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Ide im pomóc- wyszeptał mi wprost do ucha, na którym czułam jeszcze przez chwile jego nieregularny oddech, po czym poszedł w stronę chłopaków.

Jeszcze raz spojrzałam na te piękne widoki. Nie mogłam się ich napatrzeć. Nagle usłyszałam chrząknięcie i odwróciłam się do tyłu. Ujrzałam Neymara stojącego z moją torbą. Uśmiechnęłam się lekko, ale on tylko obojętnie rzucił ją na ziemie i odszedł.

-Dziękuje?- bardziej zapytałam, niż po prostu powiedziałam. Nie potrafiłam być wobec niego obojętna, chociaż tak bardzo pragnęłam, żeby przychodziło mi to tak łatwo jak mu. Prawda jest niestety taka, że wcale mi to nie przychodziło. Nie denerwowało mnie to, że nie wiedziałam dlaczego był na mnie obrażony, tylko to, że oprócz tego, że był dla mnie oschły, teraz wogóle się do mnie nie odzywał. Chciało mi się płakać, mimo, że po takim okresie czasu, nie powinnam się nim przejmować. Przejmowałam się...

Siedziałam oparta o drzewo w czasie, gdy piłkarze siłowali się z namiotami. Chciałam im pomóc, ale oni powiedzieli, że to oni są mężczyznami i to oni powinni to zrobić. Nawet nie próbowałam protestować. 

Zastanawiałam się nie nad Neymarem, tylko nad sobą. Co takiego zrobilam, że Brazylijczyk nie chce mnie znać? Co się stało, od naszego pierwszego spotkania, kiedy to mówił, że nie chce mnie ponownie stracić? Zmienił zdanie? Te wszystkie pytania mnie kompletnie przybiły. Chciałam wrócić do czasu, gdy przyjechałam tu 2 lata temu. Wszystko było takie fantastyczne a z Neymarem układało mi się jak najlepiej. No może do momentu moich dziwnych objawów. Kasłanie krwią, złe samopoczucie. Od razu po powrocie udałam się na badania. Okazało się, że mam niewydolność nerek. Nie mogę się przemęczać, gdyż jest ciągłe prawdopodobieństwo, że mogę zemdleć. Biorę systematycznie leki. Nikt o tym nie wie, nawet Marc i chce, żeby tak zostało. Wiem, to takie dziecinne.

-Daj, potrzymam- wyrwał mnie z zamyśleń Marc, gdy siedzieliśmy przy ognisko smażąc kiełbaski.

-Właściwie to nie jestem głodna, możesz ją wziąć -powiedziałam kierując w jego stronę kij. Marc niepewnie go odemnie wziął, po czym wbił je sprytnie w ziemie.

-Chodź -nakazał wstając z ziemi i podał mi dłoń. Niepewnie na niego spojrzałam, ale po chwili ją złapałam i pomógł mi wstać.

-Przepraszamy na chwilę -ogłosił Marc ciągnąc mnie za rękę. Wtedy mój wzrok spotkał się z oczami Neymara. Zacisnął pięści, zrobił kapryśną minę, po czym rzucił swój kij w ognisko i gdzieś odszedł. Chłopaki wymienili między sobą zdezorientowane spojrzenia a ja starałam się być obojętna wobec tego, który robi to samo, chociaż miałam ogromną ochotę za nim pobiec.

-Gdzie mnie ciągniesz?- westchnęłam ciężko, gdy Marc prowadził mnie jeszcze dalej. Nie widziałam już naszych namiotów ani nie słyszałam żadnych głosów. Nagle Marc przywarł mnie do drzewa zacikając na nim dłonie z dwóch stron mojej głowy. Wpatrywał mi się intensywnie w oczy a moje serce zaczęło bić szybciej niż zazwyczaj. Założe się, że gdyby Marc nie był skupiony na moich niebieskich tęczówkach, usłyszałby jego bicie.

-Co się dzieje? Jesteś bardzo przybita- wyczytał to z moich oczu? Otóż nie, on po prostu zna mnie na wylot.

-Nic, jestem poprostu zmęczona- skłamałam i było mi z tym cholernie źle. Marc chyba to zauważył bo lekko się skrzywił, ale już nic nie mówił. Złapał za mój nadgarstek a ja westchnęłam, gdyż nadal mnie bolał.

-Co ci się stało z nadgarstkiem? Jest zaczerwieniony -zaczął mu się przyglądać a ja gubiłam się we własnych myślach szukając jakiegoś możliwego wytłumaczenia.

-Em...bo ja..to przez moją torbe- wyjąkałam i patrzyłam na jego reakcje.

-Dlaczego nie chcesz powiedzieć mi prawdy? Kto Ci to zrobił?- zapytał tym razem z lekką złością wymalowaną na twarzy.

-Naprawdę to nic takiego. Żartowaliśmy sobie z kolegą z Polski przed moim wyjazdem. To był wypadek- uśmiechnęłam się z ogromnym wyrzutem sumienia. Usłyszałam ciche westchnienie, po czym Marc złapał moją dłoń i ruszyliśmy w drogę powrotną, w której swoją drogą nie zamieniliśmy ani słowa, co było trochę krępujące.

Na miejscu zastaliśmy zgaszone ognisko i porozrzucane butelki po piwie. Skrzywiłam się na ten widok. Od jakiegoś czasu staram się unikać alkoholu jak lodu. Wchodziliśmy z Bartrą do namiotu po kolei, żeby się przebrać. Gdy już byliśmy przebrani a Marc zasnął niemal błyskawicznie,  ja zaczęłam szukać w mojej torbie leków. Przeklnęłam w duchu, bo ich zapomniałam a musiałam je zażywać rano i przed spaniem. Złapałam się z mojej nie poradności za głowę. Wiedziałam, że jeżeli zrezygnuje z jednej dawki, może się to dla mnie źle skończyć.

-Marc, śpisz?- zapytałam lekko potrząsając jego ramieniem.

-Śpie myszko, co się dzieje?- nie zmienił pozycji, nawet nie otworzył oczu

-Wiesz, gdzie jest najbliższa apteka?- żywiłam nadzieje, że może gdzieś niedaleko

-2 kilometry -wypowiedział przez sen a ja wiedziałam, że się z nim nie dogadam. Założyłam swoją bluzę i wyszłam na dwór, czując nieprzyjemne zimno na moich nogach. Nie działał mi GPS, ale wiedziałam z której strony przyjechaliśmy. Włożyłam telefon do tylniej kieszeni moich krótkich spodenek.

-Co ty tu robisz?- podskoczyłam przestraszona, ale gdy zobaczyłam za sobą Neymara, trochę się uspokoiłam.

-Muszę iść do apteki- powiedziałam od razu. Mimo ciemności mogłam spostrzec, że jego włosy są w totalnym nieładzie, co broń boże nie odbierało mu uroku. Nawet mu to pasowało.

-Sama?- zapytał a ja pokiwałam tylko głową przenosząc wzrok na ziemie -dlaczego nie idziesz z Bartrą?- zapytał krzyżując ręce na piersi

-Śpi i chyba nie dam rady go obudzić -westchnęłam po czym powoli zaczęłam kierować się w stronę apteki aż do momentu, kiedy nie poczułam ponownego bólu w moim nadgarstku, spowodowanego dotykiem Neymara. Wydałam z siebie cichę "ała" a Brazylijczyk automatycznie ją puścił.

-Pojade z tobą, skoro twój Romeo nie potrafi się tobą zaopiekować -powiedział i najnormalniej w świecie mnie ominął

-Łaski bez- powiedziałam, chociaż nie przemyślalam tego, że on mógł się za to obrazić a wtedy musiałabym iść sama w ciemności 2 kilometry, co za bardzo mi nie odpowiadało.

W samochodzie panowała cisza, której nie miałam zamiaru nawet przerywać. Byłam zrażona naszą 
ostatnią rozmową.

-Po co właściwie jedziesz do apteki?- usłyszałam i przez chwile zastanawiałam się, co mam odpowiedzieć.

-Po podpaski -to było jedyne co przyszło mi do głowy. Zobaczyłam, że Brazylijczyk lekko się uśmiechnął. Droga zajęła nam niecałe 5 minut.

-Wejść z tobą?- zdziwiłam się pytaniem Neymara, ale tylko pokiwałam przecząco głową, po czym opuściłam samochód. Odczułam ulgę, gdy weszłam do apteki i miałam nadzieje, że Neymar nie będzie się o nic dopatrywał.

-Dzień dobry- uśmiechnęłam się do sprzedawczyni po czym podałam jej kartkę od mojego lekarza. Kobieta postawiła mi leki na lade, gdzie chwile później położyłam także pieniądze. 

Wsadziłam leki do mojej torby, aby piłkarz ich nie zauważył. Gdy pożegnałam się i odkręciłam zobaczyłam przy wejściu Neymara wypalającego we mnie dziure , ze skrzyżowanymi rękami. Stałam przez chwile nieruchomo, po czym wyminełam go i szybkim krokiem udałam się do samochodu. Modliłam się, aby nie drążył tematu, ale chyba się przeliczyłam, bo gdy tylko wszedł do środka, zaczął go.

-Pokaż te leki -rozkazał wysuwając dłoń w moją stronę na co ja tylko zacisnęłam ręce na mojej torebce -Nikola...-gdy usłyszałam w jego głosie złość poprostu się poddałam. Podniosłam ręce do góry a on szybkim ruchem zabrał moją torebkę wyciągając z niej leki i uważnie czytając nazwy. Ukryłam twarz w dłoniach, aby nie musieć się tłumaczyć, ale Neymar od razu je zrzucił.

-Kiedy miałaś mi zamiar o tym powiedzieć? Kiedy już zemdlejesz i wylądujesz w szpitalu? Jesteś cholernie nieodpowiedzialna i...

-Myślałam, że Cię to nie obchodzi- przerwałam mu podnosząc lekko ton mojego głosu. Neymar przez chwile bez słowa wpatrywał się we mnie, po czym zacisnął dłonie na kierownicy.

-Nigdy nie mów, że mnie nie obchodzisz- widziałam, że jego szczęka się zacisnęła a ja nie miałam zamiaru już niczego pogarszać, bo to ja spowodowałam jego złość, znowu.


-Dlaczego jesteś taki niezrozumiały?- zapytałam cicho, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Szybko połknęłam tabletki, popijając je łykiem wody a Neymar mimo, że prowadził samochód, cały czas mi się przyglądał.

Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce po cichej podróży, odetchnęłam z ulgą, ale cały czas znajdowałam się obok Neymara, który wywoływał u mnie zdenerwowanie.

-Dlaczego nie spałeś?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie po czym spuścił wzrok na swoje palce.

-Nie mogłem zasnąć. Musiałem coś przemyśleć- patrzyłam na niego chcąc wyczytać z jego twarzy jakieś wskazówki.

-Dlaczego opuściłeś chłopaków na ognisku?- ponowne pytanie wyszło z moich ust, zanim zdążyłam je przemyśleć. Neymar lekko się usmiechnął co przykuło moje zainteresowanie.

-Chodź, już późno- powiedział po czym wyszedł z samochodu. Przewróciłam oczami po czym również to zrobiłam. Błyskawicznie zostałam przywarta do tylnich drzwi jego porshe. Patrzyłam na skoncentrowane oczy Neymara. Nasze klatki piersiowe przywierały do siebie a ja nie bardzo wiedziałam co mam zrobić. Jego rysy twarzy zrobiły się lżejsze a na ustach widniał łobuzerski uśmiech. Dłonią pogładził moją malinke, na co lekko się wzdrygnęłam.

-Wiesz, że ja nie bardzo lubię przestrzegać zasad?- oblizał wargę i przywarł ustami na mój obojczyk. Wygiełam plecy w łuk pod dotykiem jego ust, których cholernie mi brakowało. Lekko zassał moją skórę, na której później złożył mokry pocałunek. Nachylił się nad moją twarzą. Nadal był wyższy, to się nie zmieniło.

-Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. Zazdrosny o każdy ruch Marca kierowany w twoją stronę. Zdenerwował mnie widok, że Cie gdzieś prowadził a ja tak bardzo chciałem być wtedy na jego miejscu. Dlatego odeszłem...żeby na to nie patrzeć- powiedział i schował kosmyk włosów za moje ucho -kochasz go?

-Co? Jesteśmy przyjaciółmi -spojrzałam na niego zdezorientowana

-Wiesz, że nie o to pytam. Powtórze: kochasz go?- wpatrywał się w moje oczy tak intensywnie, że zaczęłam czuć się niezręcznie. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Kochałam Marca, ale chyba jako przyjaciela, chociaż nie ukrywam, że od jakiegoś czasu zaczyna mi przy nim szybciej bić serce.

-Nie wiem- odpowiedziałam z pełną powagą.

-Pamiętaj, że to ja jestem tym, który będzie zawsze, gdy będziesz tego potrzebowała -wyszeptał wprost do mojego ucha i złożył czuły pocałunek na moim czole. Zrobiło mi się tak starsznie ciepło na sercu. Brazylijczyk jeszcze przez chwile patrzył mi się w oczy a ja dziękowałam, że jest ciemno i Neymar nie zauważy jak się rumienie. Chłopak chwycił moją rękę, po czym bardzo wolno się oddalał.

-Dobranoc Nikola- powiedział i w tym czasie puścił moją dłoń i oddalał się w taki sposób, że cały czas był zwrócony do mnie przodem.

-Dobranoc Neymar - uśmiechnęłam się, po czym piłkarz zniknął w swoim namiocie.

Nie mam pojęcia co się stało, ale bardzo mi się podobało.

~~~~~~~~~~~~~

Kochane, rozdział troszkę wcześniej niż obiecywałam, oraz tak jak obiecałam jest dłuższy :)
Mam nadzieje, że się podoba <3

Oraz coś, co mnie poprostu rozwaliło. Marc Bartra odchodzi z FC Barcelony do Borussii Dortmund! :/ ja osobiście dzisiaj płakałam :(