piątek, 3 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 4


Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu się zatrzymaliśmy. Wyszłam jak najszybciej było to możliwe z samochodu Neymara. Dlaczego on taki jest? Zawsze był cholernie opiekuńczy a teraz taki oschły. Chyba nie powinno tak być. Ma syna, powinien być szczęśliwy.

Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w piękne widoki. Działka znajdowała się na pagórku z którego widać było las i łąki. Byłam zachwycona takim obrotem spraw. Robiło to na mnie wrażenie, ponieważ z jednego miasta musiałam przenieść się z dnia na dzień do drugiego. Marc mówił dosłownie o wyciszeniu się, ponieważ nie widziałam w okolicy żadnych domów ani namiotów. Pierwszy raz od wyjazdu cieszyłam się, że tu jestem.

Poczułam ciepłe ręce oplatające mój odkryty brzuch. Spojrzałam do tyłu i ujrzałam Marca, który słodko się do nie uśmiechnął i położył brodę na moim ramieniu. Staliśmy tak przez chwile wtuleni a mi było wtedy tak cholernie dobrze, chociaż sama nie wiem czy tak powinno być.

-Romeo, pomożesz nam to rozpakować? -Pique zwrócił wtedy na siebie naszą uwagę. Stał oparty o samochód i wpatrywał się w nas z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Usłyszałam głośne westchnienie Marca, na które mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Ide im pomóc- wyszeptał mi wprost do ucha, na którym czułam jeszcze przez chwile jego nieregularny oddech, po czym poszedł w stronę chłopaków.

Jeszcze raz spojrzałam na te piękne widoki. Nie mogłam się ich napatrzeć. Nagle usłyszałam chrząknięcie i odwróciłam się do tyłu. Ujrzałam Neymara stojącego z moją torbą. Uśmiechnęłam się lekko, ale on tylko obojętnie rzucił ją na ziemie i odszedł.

-Dziękuje?- bardziej zapytałam, niż po prostu powiedziałam. Nie potrafiłam być wobec niego obojętna, chociaż tak bardzo pragnęłam, żeby przychodziło mi to tak łatwo jak mu. Prawda jest niestety taka, że wcale mi to nie przychodziło. Nie denerwowało mnie to, że nie wiedziałam dlaczego był na mnie obrażony, tylko to, że oprócz tego, że był dla mnie oschły, teraz wogóle się do mnie nie odzywał. Chciało mi się płakać, mimo, że po takim okresie czasu, nie powinnam się nim przejmować. Przejmowałam się...

Siedziałam oparta o drzewo w czasie, gdy piłkarze siłowali się z namiotami. Chciałam im pomóc, ale oni powiedzieli, że to oni są mężczyznami i to oni powinni to zrobić. Nawet nie próbowałam protestować. 

Zastanawiałam się nie nad Neymarem, tylko nad sobą. Co takiego zrobilam, że Brazylijczyk nie chce mnie znać? Co się stało, od naszego pierwszego spotkania, kiedy to mówił, że nie chce mnie ponownie stracić? Zmienił zdanie? Te wszystkie pytania mnie kompletnie przybiły. Chciałam wrócić do czasu, gdy przyjechałam tu 2 lata temu. Wszystko było takie fantastyczne a z Neymarem układało mi się jak najlepiej. No może do momentu moich dziwnych objawów. Kasłanie krwią, złe samopoczucie. Od razu po powrocie udałam się na badania. Okazało się, że mam niewydolność nerek. Nie mogę się przemęczać, gdyż jest ciągłe prawdopodobieństwo, że mogę zemdleć. Biorę systematycznie leki. Nikt o tym nie wie, nawet Marc i chce, żeby tak zostało. Wiem, to takie dziecinne.

-Daj, potrzymam- wyrwał mnie z zamyśleń Marc, gdy siedzieliśmy przy ognisko smażąc kiełbaski.

-Właściwie to nie jestem głodna, możesz ją wziąć -powiedziałam kierując w jego stronę kij. Marc niepewnie go odemnie wziął, po czym wbił je sprytnie w ziemie.

-Chodź -nakazał wstając z ziemi i podał mi dłoń. Niepewnie na niego spojrzałam, ale po chwili ją złapałam i pomógł mi wstać.

-Przepraszamy na chwilę -ogłosił Marc ciągnąc mnie za rękę. Wtedy mój wzrok spotkał się z oczami Neymara. Zacisnął pięści, zrobił kapryśną minę, po czym rzucił swój kij w ognisko i gdzieś odszedł. Chłopaki wymienili między sobą zdezorientowane spojrzenia a ja starałam się być obojętna wobec tego, który robi to samo, chociaż miałam ogromną ochotę za nim pobiec.

-Gdzie mnie ciągniesz?- westchnęłam ciężko, gdy Marc prowadził mnie jeszcze dalej. Nie widziałam już naszych namiotów ani nie słyszałam żadnych głosów. Nagle Marc przywarł mnie do drzewa zacikając na nim dłonie z dwóch stron mojej głowy. Wpatrywał mi się intensywnie w oczy a moje serce zaczęło bić szybciej niż zazwyczaj. Założe się, że gdyby Marc nie był skupiony na moich niebieskich tęczówkach, usłyszałby jego bicie.

-Co się dzieje? Jesteś bardzo przybita- wyczytał to z moich oczu? Otóż nie, on po prostu zna mnie na wylot.

-Nic, jestem poprostu zmęczona- skłamałam i było mi z tym cholernie źle. Marc chyba to zauważył bo lekko się skrzywił, ale już nic nie mówił. Złapał za mój nadgarstek a ja westchnęłam, gdyż nadal mnie bolał.

-Co ci się stało z nadgarstkiem? Jest zaczerwieniony -zaczął mu się przyglądać a ja gubiłam się we własnych myślach szukając jakiegoś możliwego wytłumaczenia.

-Em...bo ja..to przez moją torbe- wyjąkałam i patrzyłam na jego reakcje.

-Dlaczego nie chcesz powiedzieć mi prawdy? Kto Ci to zrobił?- zapytał tym razem z lekką złością wymalowaną na twarzy.

-Naprawdę to nic takiego. Żartowaliśmy sobie z kolegą z Polski przed moim wyjazdem. To był wypadek- uśmiechnęłam się z ogromnym wyrzutem sumienia. Usłyszałam ciche westchnienie, po czym Marc złapał moją dłoń i ruszyliśmy w drogę powrotną, w której swoją drogą nie zamieniliśmy ani słowa, co było trochę krępujące.

Na miejscu zastaliśmy zgaszone ognisko i porozrzucane butelki po piwie. Skrzywiłam się na ten widok. Od jakiegoś czasu staram się unikać alkoholu jak lodu. Wchodziliśmy z Bartrą do namiotu po kolei, żeby się przebrać. Gdy już byliśmy przebrani a Marc zasnął niemal błyskawicznie,  ja zaczęłam szukać w mojej torbie leków. Przeklnęłam w duchu, bo ich zapomniałam a musiałam je zażywać rano i przed spaniem. Złapałam się z mojej nie poradności za głowę. Wiedziałam, że jeżeli zrezygnuje z jednej dawki, może się to dla mnie źle skończyć.

-Marc, śpisz?- zapytałam lekko potrząsając jego ramieniem.

-Śpie myszko, co się dzieje?- nie zmienił pozycji, nawet nie otworzył oczu

-Wiesz, gdzie jest najbliższa apteka?- żywiłam nadzieje, że może gdzieś niedaleko

-2 kilometry -wypowiedział przez sen a ja wiedziałam, że się z nim nie dogadam. Założyłam swoją bluzę i wyszłam na dwór, czując nieprzyjemne zimno na moich nogach. Nie działał mi GPS, ale wiedziałam z której strony przyjechaliśmy. Włożyłam telefon do tylniej kieszeni moich krótkich spodenek.

-Co ty tu robisz?- podskoczyłam przestraszona, ale gdy zobaczyłam za sobą Neymara, trochę się uspokoiłam.

-Muszę iść do apteki- powiedziałam od razu. Mimo ciemności mogłam spostrzec, że jego włosy są w totalnym nieładzie, co broń boże nie odbierało mu uroku. Nawet mu to pasowało.

-Sama?- zapytał a ja pokiwałam tylko głową przenosząc wzrok na ziemie -dlaczego nie idziesz z Bartrą?- zapytał krzyżując ręce na piersi

-Śpi i chyba nie dam rady go obudzić -westchnęłam po czym powoli zaczęłam kierować się w stronę apteki aż do momentu, kiedy nie poczułam ponownego bólu w moim nadgarstku, spowodowanego dotykiem Neymara. Wydałam z siebie cichę "ała" a Brazylijczyk automatycznie ją puścił.

-Pojade z tobą, skoro twój Romeo nie potrafi się tobą zaopiekować -powiedział i najnormalniej w świecie mnie ominął

-Łaski bez- powiedziałam, chociaż nie przemyślalam tego, że on mógł się za to obrazić a wtedy musiałabym iść sama w ciemności 2 kilometry, co za bardzo mi nie odpowiadało.

W samochodzie panowała cisza, której nie miałam zamiaru nawet przerywać. Byłam zrażona naszą 
ostatnią rozmową.

-Po co właściwie jedziesz do apteki?- usłyszałam i przez chwile zastanawiałam się, co mam odpowiedzieć.

-Po podpaski -to było jedyne co przyszło mi do głowy. Zobaczyłam, że Brazylijczyk lekko się uśmiechnął. Droga zajęła nam niecałe 5 minut.

-Wejść z tobą?- zdziwiłam się pytaniem Neymara, ale tylko pokiwałam przecząco głową, po czym opuściłam samochód. Odczułam ulgę, gdy weszłam do apteki i miałam nadzieje, że Neymar nie będzie się o nic dopatrywał.

-Dzień dobry- uśmiechnęłam się do sprzedawczyni po czym podałam jej kartkę od mojego lekarza. Kobieta postawiła mi leki na lade, gdzie chwile później położyłam także pieniądze. 

Wsadziłam leki do mojej torby, aby piłkarz ich nie zauważył. Gdy pożegnałam się i odkręciłam zobaczyłam przy wejściu Neymara wypalającego we mnie dziure , ze skrzyżowanymi rękami. Stałam przez chwile nieruchomo, po czym wyminełam go i szybkim krokiem udałam się do samochodu. Modliłam się, aby nie drążył tematu, ale chyba się przeliczyłam, bo gdy tylko wszedł do środka, zaczął go.

-Pokaż te leki -rozkazał wysuwając dłoń w moją stronę na co ja tylko zacisnęłam ręce na mojej torebce -Nikola...-gdy usłyszałam w jego głosie złość poprostu się poddałam. Podniosłam ręce do góry a on szybkim ruchem zabrał moją torebkę wyciągając z niej leki i uważnie czytając nazwy. Ukryłam twarz w dłoniach, aby nie musieć się tłumaczyć, ale Neymar od razu je zrzucił.

-Kiedy miałaś mi zamiar o tym powiedzieć? Kiedy już zemdlejesz i wylądujesz w szpitalu? Jesteś cholernie nieodpowiedzialna i...

-Myślałam, że Cię to nie obchodzi- przerwałam mu podnosząc lekko ton mojego głosu. Neymar przez chwile bez słowa wpatrywał się we mnie, po czym zacisnął dłonie na kierownicy.

-Nigdy nie mów, że mnie nie obchodzisz- widziałam, że jego szczęka się zacisnęła a ja nie miałam zamiaru już niczego pogarszać, bo to ja spowodowałam jego złość, znowu.


-Dlaczego jesteś taki niezrozumiały?- zapytałam cicho, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Szybko połknęłam tabletki, popijając je łykiem wody a Neymar mimo, że prowadził samochód, cały czas mi się przyglądał.

Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce po cichej podróży, odetchnęłam z ulgą, ale cały czas znajdowałam się obok Neymara, który wywoływał u mnie zdenerwowanie.

-Dlaczego nie spałeś?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie po czym spuścił wzrok na swoje palce.

-Nie mogłem zasnąć. Musiałem coś przemyśleć- patrzyłam na niego chcąc wyczytać z jego twarzy jakieś wskazówki.

-Dlaczego opuściłeś chłopaków na ognisku?- ponowne pytanie wyszło z moich ust, zanim zdążyłam je przemyśleć. Neymar lekko się usmiechnął co przykuło moje zainteresowanie.

-Chodź, już późno- powiedział po czym wyszedł z samochodu. Przewróciłam oczami po czym również to zrobiłam. Błyskawicznie zostałam przywarta do tylnich drzwi jego porshe. Patrzyłam na skoncentrowane oczy Neymara. Nasze klatki piersiowe przywierały do siebie a ja nie bardzo wiedziałam co mam zrobić. Jego rysy twarzy zrobiły się lżejsze a na ustach widniał łobuzerski uśmiech. Dłonią pogładził moją malinke, na co lekko się wzdrygnęłam.

-Wiesz, że ja nie bardzo lubię przestrzegać zasad?- oblizał wargę i przywarł ustami na mój obojczyk. Wygiełam plecy w łuk pod dotykiem jego ust, których cholernie mi brakowało. Lekko zassał moją skórę, na której później złożył mokry pocałunek. Nachylił się nad moją twarzą. Nadal był wyższy, to się nie zmieniło.

-Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. Zazdrosny o każdy ruch Marca kierowany w twoją stronę. Zdenerwował mnie widok, że Cie gdzieś prowadził a ja tak bardzo chciałem być wtedy na jego miejscu. Dlatego odeszłem...żeby na to nie patrzeć- powiedział i schował kosmyk włosów za moje ucho -kochasz go?

-Co? Jesteśmy przyjaciółmi -spojrzałam na niego zdezorientowana

-Wiesz, że nie o to pytam. Powtórze: kochasz go?- wpatrywał się w moje oczy tak intensywnie, że zaczęłam czuć się niezręcznie. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Kochałam Marca, ale chyba jako przyjaciela, chociaż nie ukrywam, że od jakiegoś czasu zaczyna mi przy nim szybciej bić serce.

-Nie wiem- odpowiedziałam z pełną powagą.

-Pamiętaj, że to ja jestem tym, który będzie zawsze, gdy będziesz tego potrzebowała -wyszeptał wprost do mojego ucha i złożył czuły pocałunek na moim czole. Zrobiło mi się tak starsznie ciepło na sercu. Brazylijczyk jeszcze przez chwile patrzył mi się w oczy a ja dziękowałam, że jest ciemno i Neymar nie zauważy jak się rumienie. Chłopak chwycił moją rękę, po czym bardzo wolno się oddalał.

-Dobranoc Nikola- powiedział i w tym czasie puścił moją dłoń i oddalał się w taki sposób, że cały czas był zwrócony do mnie przodem.

-Dobranoc Neymar - uśmiechnęłam się, po czym piłkarz zniknął w swoim namiocie.

Nie mam pojęcia co się stało, ale bardzo mi się podobało.

~~~~~~~~~~~~~

Kochane, rozdział troszkę wcześniej niż obiecywałam, oraz tak jak obiecałam jest dłuższy :)
Mam nadzieje, że się podoba <3

Oraz coś, co mnie poprostu rozwaliło. Marc Bartra odchodzi z FC Barcelony do Borussii Dortmund! :/ ja osobiście dzisiaj płakałam :(

18 komentarzy:

  1. Kocham Cię za ten rozdział normalnie!! :D
    Co do Marca... Przykro mi, ale dla niego to chyba lepiej. Jestem pewna, że w BVB się rozkręci i wróci do Barcelony - ale zapewne za duuuuże pieniądze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cie kocham za to, że nadal tu jesteś i czytasz <3 oby tak było :)

      Usuń
  2. O nie! *.* no cudownie. Nareszcie się coś między nimi dzieje. Cieszę się jak głupia mimo, że jeszcze wcześniej byłam team Marc :D Bartra mnie trochę zawiódł w tym rozdziale, że nie przejął się tym, że chciała jechać do apteki. No niby nie wie, że jest chora, ale zapytanie chociażby po co, to byłby bynajmiej w takiej sytuacji mój odruch. Na szczęście Neymar czuwa na posterunku i jej pilnuje. Tą ostatnią scene cały czas przeżywam: CUDOWNA!!!! <3 co do Marca, masz racje, cholerna szkoda, ale w Barcelonie i tak nie grał w pierwszym składzie a w BVB ma szanse sid rozwijać ;) kocham Cie cholernie za ten rozdział i umilenie mi dzisiejszego dnia, bo totalnie się nie spodziewałam, że dodasz dzisiaj rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam czytać takie komentarze :O <3 cieszę się, że komuś się podoba to co pisze, buziaki :*

      Usuń
  3. Zakochuje się co raz bardziej w kolejnych rozdziałach. Czuję ze to będzie świetne opowiadanie. Z resztą już takie jest. Mam tak baaaaardzo wielką nadzieję że ona wróci do Neymara i sytuacja z Davim się wyjaśni. Czekam na kolejny 😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało :) dziękuje, że czekasz <3

      Usuń
  4. Zakochuje się co raz bardziej w kolejnych rozdziałach. Czuję ze to będzie świetne opowiadanie. Z resztą już takie jest. Mam tak baaaaardzo wielką nadzieję że ona wróci do Neymara i sytuacja z Davim się wyjaśni. Czekam na kolejny 😙

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno słowo BOSKO !!!


    NY

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja cie !!!! Robi się coraz lepiej, chociaż ten Marc to mnie wkurza, bo oni nie mogą być razem !! Ona jest stworzona dla Neymara tak jak i Neymar dla niej :) uwielbiam te rozdziały i ten cały blog i znowu nie mogę się doczekać next <3 <3 Pozdrawiam cię kochana :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, przyznaj, że Marc jest słodki <3 :D a ja uwielbiam Ciebie całym serduszkiem i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  7. Połącz Neya i Nikole rozdział świetny jak zawsze!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli moja wredna natura nie wygra, to tak zrobię :)

      Usuń
    2. Oby nie wygrała czekam na next! Kiedy będzie??

      Usuń
    3. Zależy, jeżeli w niedziele nie będę zbyt wykończona wycieczką, to w niedziele :)

      Usuń
  8. Zaraz zaraz.. " zassał moją skórę " czyli Neymar zrobił malinkę Nikoli ?! Kurde jak Marc się dowie to będzie źle, bardzo źle... Chociaż dziewczyna może wmówić, że jej przyjaciel zrobił jej przez sen, chociaż nie musi mu się tłumaczyć bo przecież to tylko przyjaciel.. Rany. MASAKRA . Serio boję się co będzie w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że dodasz go jak najszybciej. No i , że chłopacy się nie pobiją.. czy coś O.o
    Nie mam pojęcia czego się spodziewać. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze sama do końca nie wiem, jak poprowadzić następny rozdział :) dwa scenariusze plączą mi się w głowie a ja nie mam pojęcia, który jest odpowiedniejszy :D czy się pobiją? Oj nie mam pojęcia, z dwoja złego to też przyjaciele, ale czy taka osoba jak Nikola jest w stanie to zmienić? Myślę, że tak, dlatego niczego nie wykluczam :) dziękuje za komentarz <3

      Usuń
    2. Życzę podjęcia dobrej decyzji co do tych scenariuszów ^^

      Usuń