poniedziałek, 22 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 23


Kolejny dzień już z samego rana wywołał u mnie wiele emocji. Zaczęło się od natrętnej muchy, która przerwała mi piękny sen. Gdy chciałam odczytać sms'a mój telefon odbił się o stolik i upadł na podłogę. Mam szczęście, że przynajmniej wyświetlacz działa, bo przez pajęczynkę ledwo co widze. Moja prostownica się przepaliła prawie tak samo jak moje tosty. Ręce mi się trzęsły niemiłosiernie a ja zastanawiałam się co się jeszcze wydarzy. Postanowiłam już dzisiaj nie prowokować losu, ale nie byłam pewna, czy to coś da. Jestem taką osobą, która uważa, że jak coś się pieprzy, to wszystko naraz.

Przed wyjściem sprawdziłam wszystko jeszcze trzy razy. Gdy upewniłam się, że w domu wszystko w porządku, na tyle spokojnie jak mogłam pojechałam pod Camp Nou.
Zaparkowałam samochód na miejscu przeznaczonym specjalnie dla mnie i sama udałam się do gabinetu. Weszłam bez pukania, rzuciłam torebkę na stół a sama rzuciłam się na fotel i głośno westchnęłam. Dopiero teraz zauważyłam, że Denis obserwował każdy mój krok.

-Coś nie tak?- zapytałam krzyżując ręce a on wzruszył ramionami

-Też miło mi Cie widzieć- zironizował nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Mam coś na twarzy, że się tak gapisz?- zapytałam lekko zirytowana a chłopak wstał i ustał przede mną.

-Ja rozumiem, że masz zły humor, nie wiem, może źle się czujesz, ale nie musisz się na mnie wyżywać- powiedział ostro po czym wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami. Było mi wstyd, sama nie wiem, dlaczego się tak uniosłam. Wszystko mnie dzisiaj denerwuje. Złapałam się za głowe i siedziałam tak do momentu, gdy nie zadzwonił mój telefon. Zaczęłam go impulsywnie szukać w torebce. Gdy moje poszukiwania przyniosły zamierzony efekt nacisnęłam zielona słuchawkę nie patrząc na to, kto dzwoni.

-Słucham?- zapytałam najspokojniej jak mogłam

-Dzień dobry skarbie- dla kogo dobry to dobry -wyjrzyj przez okno -nakazał Neymar a ja bez żadnej odpowiedzi to zrobiłam i wzięłam go na głośnik. Ujrzałam Brazylijczyka, który słodko się uśmiechnął i pomachał

-Co chcesz?- zapytałam tym razem z uśmiechem i usiadłam bokiem na parapecie.

-Chciałem Cie zobaczyć, zanim zatęsknie na śmierć- puścił mi buziaka w powietrzu a ja przewróciłam oczami -tak na prawdę to chciałem się dowiedzieć, czy nasza randka jest nadal aktualna?- zapytał a ja udałam, że się zamyślam

-Jeżeli przeżyjesz z nią ten wieczór to masz stalowe nerwy- powiedział zza moich pleców Denis, który chyba dopiero wszedł

-Co to ma znaczyć?- zapytał Neymar z uśmiechem na twarzy, ale widząc moją minę spoważniał

-Pluje dzisiaj w ludzi jadem więc uważaj, żeby Cie nie zabiła- Denis pochylił się nademną i pomachał Neymarowi.

-Dobra koniec już. Mam zły dzień to prawda- westchnęłam a Denis spojrzał na mnie tak jakby współczująco i usiadł na swoim fotelu.

-Chyba dam rade to przeżyć- zaśmiał się Neymar -to zapytam jeszcze raz: randka aktualna?- oparłam głowę o zimne okno i patrzyłam się w czekającego Neymara

-Aktualna, ale to nie będzie randka- pokazałam na niego palcem a on rozłożył ręce

-No jak to? To niby co to będzie?- zadał kolejne pytanie

-Bezinteresowne spotkanie dwójki przyjaciół?- uśmiechnęłam się lekko a Neymar machnął ręką

-Przyjade po Ciebie o 19, załóż coś ładnego na nasze bezinteresowne spotkanie przyjaciół a teraz muszę lecieć na trening -pomachał mi jeszcze i się rozłączył. Odmachałam mu a on dosłownie wbiegł do środka.
Od razu odkręciłam się w stronę Denisa, który przeglądał coś w laptopie

-Przepraszam- powiedziałam a Denis pozostał niewzruszony

-Mówiłaś coś?- zapytał nadal na mnie nie patrząc

-Przepraszam, wybacz mi, prosze- zaczęłam błagać a Denis się zaśmiał. Spojrzałam na niego niepewnie a on wstał i z uśmiechem rozłożył ręce. Odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się do niego

-Taką Cie lubię najbardziej. Nie denerwuj się bez powodu- pogłaskał moje włosy a ja się od niego oderwałam

-Bez powodu? Proszę Cie to wygląda jakby ktoś z góry się na mnie uwziął- wyjaśniłam żałośnie a Denis objął mnie ramieniem

-Wiesz jak to mówią. Musi być gorzej, żeby później było lepiej. Limit pecha chyba na dzisiaj już wyczerpałaś, dlatego proszę, uśmiechnij się - przejechał palcem po moim nosie jak małemu dziecku a ja chcąc nie chcąc się uśmiechnęłam. Ten gest miał w sobie jakiś taki urok, dzięki któremu od razu razu zrobiło mi się cieplej w środku.

-Od razu mi lepiej -przyznałam i jeszcze raz się w niego wtuliłam.

-Dobra, koniec czułości, bo nie zaczniemy dzisiaj poważnie - odsunął mnie od siebie i podszedł do szafek. Wyjął dwa segregatory i położył je na stół -usiądź proszę -powiedział poważnie pokazując dłonią na krzesło naprzeciwko niego. Dość dziwny był widok Denisa, gdy wchłonęła go praca, był wtedy taki poważny. Wykonałam jego polecenie, a on patrzył na mnie z powagą w oczach.

-Powiedz mi...-urwał i spojrzał na mnie spod oka -jaka do cholery randka i czemu ja nic o niej nie wiem- skrzyżował ręce i szeroko się uśmiechnął

-To nie randka - wskazałam na niego palcem a on pokiwał głową z wyrazem twarzy mówiącym: yhy, na pewno.

-Neymar chyba jest innego zdania. Zgodziłaś się na randkę?-zapytał i skrzyżował ręce

-Nie... To znaczy tak, ale nie chciałam... To znaczy chciałam się z nim spotkać, ale nie chciałam randki... Eh sama nie wiem- wzruszyłam żałośnie ramionami i oparłam głowę na dłoni.

-Dopiero co rozstałaś się z Marcem. To dobry pomysł, żeby ponownie się z kimś związać?- zaczęłam myśleć. To było pytanie, na które szukałam odpowiedzi przez dłuższy czas i do cholery nadal nie wiedziałam -no chyba, że go kochasz -spojrzałam na niego nadal podtrzymując głowę na rękach

-Czy to jest ważne?- zapytałam żałośnie. Nie lubiłam się nigdy tłumaczyć

-Ważne. Chcesz poznać moją opinie?- zadał dumnie pytanie i oparł się o oparcie. Pokiwałam twierdząco głową -załóżmy, że go kochasz. Idziesz z nim na randke. On zachowuje się tak jak wtedy, gdy byliście razem. Wszystko do Ciebie wraca i uczucie do niego się pogłębia. Nie myślisz o niczym innym tylko o nim. Nadal nosisz w sobie wyrzuty sumienia po tym co się stało z Marcem. Obwiniasz się o wasze zerwanie i wyrzuty sumienia nie pozwalają Ci zacząć z Neymarem wszystko od nowa, bo widok Marca nadal będzie Ci przypominał wasze wspólne chwile- ułożył dłonie na stole niczym mój profesor na studiach a ja patrzyłam na niego jak na idiote. Pierwszy raz go takiego widziałam.

-Denis, to bardzo mądre i takie nie w twoim stylu- zaśmiałam się a twarz Denisa wykrzywiła się w grymas.

-Pomine twoją uwagę pełną jadu, ponieważ twój humor nie jest zadowalający jak na mój gust i sumienie podpowiada mi, że lepiej przemilczeć twoje dogryzanie- teraz to byłam bardzo zaskoczona. Zaśmiałam się ale już po chwili siedziałam bardzo spokojnie wpatrujac się w pełną satysfakcji twarz Denisa

-Co mam w takim razie zrobić proszę pana?- zapytałam patrząc mu bezpośrednio w oczy

-Wyjaśnić sytuacje między tobą a Marcem. Dla niego może to być strzał w serce, jeżeli zobaczy Cie z Neymarem- pokiwałam głową w zamyśleniu. Może Denis ma racje. To znaczy nie może, tylko na pewno ma racje.

-Marc nie chce ze mną rozmawiać - powiedziałam smutno a Denis obszedł stół, ukucnął przede mną i złapał mnie za uda

-To zrób coś, żeby chciał- patrzyłam na niego, szukając w jego oczach jakby motywacji? -musi Ci na nim cholernie zależeć- stwierdził po dłuższej chwili milczenia a ja pokiwałam głową

-Tak, bardzo zależy mi na Neymarze- potwierdziłam a Denis się szeroko uśmiechnął.

-I jeżeli ktoś mi kiedyś powie, że moje podejście psychologiczne nie działa- ustał i zaczął sobie klaskać a ja spojrzałam na niego złowrogo

-O co Ci chodzi?- skrzyżowałam ręce a Denis pochylił się i położył dłonie na moich ramionach

-Zacząłem rozmowę o chłopakach. Specjalnie zadałem to pytanie, żeby się dowiedzieć, którego naprawdę kochasz. Idź na tą randkę i baw sie dobrze- uśmiechnął się dumny z samego siebie i pocałował mnie w czoło.

-Kretyn- uśmiechnęłam się przejeżdżając dłonią po jego policzku i poszłam usiąść na swoim fotelu

-Ale przyznaj, że to było dobre- wskazał na mnie palcem a ja mimo, że próbowałam pozostać kamienna zaśmiałam się

-Przyznaje- przewróciłam oczami a Denis zacisnął dłoń w pięść i ją pocałował.
Mimo tego, że nigdy nie pomyślałabym, że jest takim psychologicznym dupkiem, trochę mi pomógł. I bardzo jestem mu za to wdzięczna, bo ukazał mi to, co sama nie umiałam wydobyć z własnych myśli.

***

Otworzyłam dzwi i ujrzałam uśmiechnętego Neymara. Odwzajemniłam uśmiech. Widziałam jak przygląda mi się od góry do dołu. Miałam na sobie granatową rozkloszowaną sukienkę do pół ud.

-Wyglądasz...- zaczął a ja spojrzałam na niego wyczekująco -prześlicznie -uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w policzek.

-Dziękuje. Ty też wyglądasz...- zatrzymałam się na chwilę żeby wzbudzić jego ciekawość i przyjrzałam mu się od góry do dołu. Miał na sobie błękitną koszule, czarne jeansy i białe buty nike -bardzo przystojnie -uśmiechnęłam się a Neymar złapał mnie za ręke

-Gotowa na nasze bezinteresowne spotkanie przyjaciół?- zapytał i podszedł powoli bliżej. Przyłożył swoje czoło do mojego. Zamknęłam wtedy oczy i czułam jego oddech na moich ustach. Moje serce zaczęło skakać na wszystkie strony i nie byłam pewna, czy zaraz nie przedostanie się na zewnątrz albo nie zatrzyma przez przypadkowy zawał czy coś

-Gotowa- wyszeptałam i otworzyłam oczy w momencie, gdy Neymar się odsunął. Ustał z boku i zasygnalizował mi ręką, abym przeszła pierwsza. Oparłam ręce na biodrach i spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.

-Chcesz, żebym poszła pierwsza, abyś mógł bez żadnych skrupułów patrzeć na mój tyłek?- Neymar był lekko zamyślony bo przyglądał mi się niepewnie

-Co?...Nie... Ja tylko... UM tak zostałem wychowany- podrapał się po karku a ja się zaśmiałam. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek, po czym dotknęłam go dłonią.

-Ney, ja żartowałam. Chciałam rozluźnić atmosferę- uśmiechnęłam się, co dopiero po dłuższej chwili odwzajemnił Brazylijczyk

-Przepraszam. Chce, aby było idealnie- spuścił głowę, a ja złapałam go delikatnie za podbródek i zmusiłam do kontaktu z moimi oczami.

-Będzie idealnie, gdy się troszkę wyluzujesz- powiedziałam z uśmiechem a Ney pokiwał głową -chodźmy- złapałam go za rękę i już spokojnie doszliśmy do samochodu. Oczywiście nie obeszło by się, gdyby Neymar nie otworzył mi drzwi. To była takie typowe z jego strony, zawsze tak robił, co nie znaczy, że mi to przeszkadzało. Nie lubię żadnych romantycznych gestów, ale sposób w jaki to robił był...naprawdę uroczy.

-Gdzie jedziemy?- zapytałam a Neymar się cicho zaśmiał

-Chyba śnisz jeżeli myślisz, że Ci coś powiem- uśmiechnęłam się i nawet nie miałam już zamiaru prosić go o informacje bo dokładnie wiedziałam, że i tak mi nic nie powie.

W samochodzie jak to mieliśmy w zwyczaju śpiewaliśmy. Zawsze, gdy byliśmy razem liczyliśmy, kto zna więcej wersów losowej piosenki, którą puścili w radiu. Może i było to dziecinne, ale takie w pełni nasze i ten fakt czynił to wyjątkowym.

Neymar zatrzymał się przed jakimś ekstremalnie dużym budynkiem. Mogłam stwierdzić, że to jakaś restauracja, bo okna wiele nie zakrywały.

-Jesteśmy na miejscu- Ney puścił mi oczko -zaczekaj!- niemal krzyknął a ja spojrzałam na niego przestraszona. Chłopak wyszedł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi. Wyszłam i spojrzałam na niego jak na kompletnego idiote

-Myślałam, że coś się stało. Tak głośno krzyknąłeś- walnęłam go lekko w ramie a on się zaśmiał

-Rzeczywiście, trochę zbyt ekspresyjnie to powiedziałem- uśmiechnął się tak ślicznie, że gdybym była w szpilkach, najprawdopodobniej bym się przewróciła. Spojrzałam się na budynek próbując coś dojrzeć. Restauracja wyglądała na bardzo drogą i nie była zbytnio w moim stylu. Neymar wysunął dłoń w moją stronę a ja ją złapałam. Wtedy brazylijczyk ponownie się uśmiechnął i skierowaliśmy się do środka. Wyglądało to jak jakaś sala balowa. Była bardzo ekskluzywna. Zatrzymałam się a Neymar widząc to mocniej zacisnął moją dłoń w swojej. Podszedł bardzo blisko i drugą ręką objął moje ramie.

-Jeżeli chcesz możemy wyjść- zaprzeczyłam od razu ruchem głowy. Wcale nie chodziło o to, że ja nie lubię takich miejsc, tylko bardziej o to, że boje się, że coś zrobię nie tak, że się upokorze.

-Pan Neymar Junior?- zapytał jakiś bardzo elegancki chłopak. Miał na oko 26 lat.

-Tak, to ja- uśmiechnął się mój partner i przyciągnął mnie do siebie za talie.

-Zaprowadze państwa do stolika- uśmiechnął się promiennie mężczyzna i pokazał nam drogę. Było mi trochę nie zręcznie. Czułam na sobie wzrok tego chłopaka. Spojrzałam na niego i nie myliłam się, bo naprawdę mi się przyglądał. Uśmiechnął się a ja od razu odkręciłam wzrok.

-Proszę bardzo- kelner odsunął krzesło i spojrzał na mnie, abym usiadła. Zrobiłam to i zauważyłam, że Neymar zacisnął szczękę -za chwile przyniose wasze menu- chłopak oddalił się a ja od razu spojrzałam na Neymara

-Daj ręke- powiedziałam to, po czym spotkałam się z niepewnym wzrokiem piłkarza. Po chwili jednak spełnił moją prośbę -jesteśmy tu razem, aby miło spędzić czas- uśmiechnęłam się promiennie a Neymar pokiwał głową.

-Proszę bardzo- kelner podał kartę Neymarowi, po czym obszedł stolik i ustał obok mnie. Powoli irytowało mnie już jego zachowanie -pani karta- wysunął w moją stronę rękę a ja jednym szybkim ruchem odebrałam od niego menu, dziękując pod nosem.

-Coś nie tak?- zapytał nieco zirytowany Neymar widząc, że kelner nadal obok nas stoi

-Wszystko w jak najlepszym porządku- uśmiechnął się kelner po czym odszedł, cały czas na mnie patrząc.

-Denerwuje mnie on Nikola- poskarżył się jak małe dziecko

-Nie da się nie zauważyć- uśmiechnęłam się lekko a Ney oparł głowę na dłoni

-To ja powinienem odsunąć Ci krzesło- spojrzał na mnie poważnie a ja się zaśmiałam

-Od kiedy przejmujesz się takimi drobnymi gestami?- zapytałam uradowana a Neymar zrobił dziwną minę

-Eeee od zawsze?- odpowiedział pytająco a ja się załamałam. Mogłam ugryźć się w język. Otworzyłam menu i w tym samym momencie wypadła ze środka karteczka. Wzięłam ją w dłonie a Neymar od razu mi ją zabrał zanim zdążyłam zobaczyć co na niej jest

-Ślicznotko, zadzwoń jeżeli będziesz chciała...-Neymar zaczął czytać i jego szyja się spięła a on zacisnął szczękę. Wtedy gwałtownie wstał, co odruchowo zrobiłam także ja i od razu do niego podeszłam

-Neymar proszę uspokój się -zaczęłam błagać, ale chłopak zacisnął pięść

-Uspokój się? On zarywa do mojej kobiety- zaczął a ja ujęłam jego twarz w moje dłonie i się uśmiechnęłam -to znaczy do mojej przyjaciółki. To jakiś kretyn i nie pozwole mu się do Ciebie zbliżyć- Neymar podrapał się niepewnie po karku a ja pokiwałam z rozbawienia głową.

-Idziemy stąd?- zapytałam a Neymar szeroko się uśmiechnął

-Jasne- pokiwał głową po czym od razu złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Kierowaliśmy się do wyjścia, gdy ktoś nie ustał przede mną i rozdzielił mnie z Neymarem. Podniosłam wzrok i na widok natrętnego kelnera przewróciłam oczami

-Zapisałaś sobie mój numer?- zapytał i zaczął dziwnie poruszać brwią. To nie było ani słodkie, ani pociągające tylko po prostu...dziwne.

-Po co miałaby to robić?- obok mnie ustał Neymar i objął mnie ramieniem. Próbował zachować spokój, ale ja go znałam na tyle, żeby wiedzieć, że jest zły.

-Żeby w końcu umówić się z prawdziwym mężczyzną?- zapytał ironicznie kelner a Neymar zacisnął dłoń na moim ramieniu. Był zdenerwowany. Chciałam jakoś dać temu kelnerzynie, że nie ma u mnie szans, dlatego nie myśląc pociągnęłam Neymara za koszule i wpiłam się w jego usta. Kilkakrotnie je musnęłam, po czym podtrzymałam nasze twarze jakieś dziesięć centymetrów od siebie.

-Idziemy mój prawdziwy mężczyzno?- zapytałam a Neymar się uśmiechnął. Od razu się ucieszyłam widząc jego uśmiech.

-Ochyda- burknął kelner a ja spojrzałam na niego z podłym uśmiechem

-Słucham?- zapytałam i oparłam głowę o ramię piłkarza.

-Poczekam aż sama zrozumiesz, co straciłaś- uśmiechnął się sztucznie po czym ominął nas trącając przy tym ramie Neymara.

-Chodźmy- powiedział cicho piłkarz po czym wyszliśmy na zewnątrz, gdzie skierowaliśmy się do samochodu. Siedzieliśmy w ciszy w porshe Neya a ja spojrzałam na niego ze współczuciem

-Jesteś zły, że wykorzystałam Cie, aby ten kelner się odemnie odczepił?- zapytałam gładząc jego ramie a on połączył nasze dłonie.

-Jestem zadowolony, że go zlałaś- uśmiechnął się, po czym pocałował mnie w policzek -nie udało nam się tu nic zjeść, ale mam plan B- zafascynował mnie tym. Zaczęłam się zastanawiać co takiego wymyślił, ale nie pytałam się go bo zdawałan sobie sprawę z tego, że i tak mi nie powie. Jechaliśmy w świetnych nastrojach przypominając sobie jaką śmieszną minę miał ten kelner.

Zatrzymaliśmy się przed plażą a wtedy już wiedziałam, gdzie pójdziemy.

-Kto ostatni w wodzie ten ciota- krzyknęłam po czym wybiegłam z samochodu i biegłam do wody. Dużo śmiechu sprawiło mi patrzenie jak Neymar grozi mi, że mnie zabije jak mnie dogoni.  Byłam już po kostki w wodzie, gdy nie poczułam silnych, obejmujących mnie ramion. Neymar podniósł mnie i zaczął kierować się na głębszą wodę

-To nie fer. Zdjąłeś koszulke- walnęłam go w klatkę piersiową a on się tylko zaśmiał

-Chciałaś mnie wykiwać, to teraz masz- szedł dalej chyba nie zważając na to, że jestem w mojej ulubionej sukience. Zresztą ja też o tym nie myślałam. Znajdowaliśmy się już po ramiona w wodzie. Bałam się głębokiej wody i Neymar doskonale o tym wiedział -weź głęboki oddech

-Co?- nie zdążyłam zapytać a już byłam pod wodą. Wynurzyłam się jak najszybciej i zaczęłam łapać powietrze

-Ty kretynie- zaczęłam krzyczec i okładać Neymara pięściami. On je tylko złapał i spojrzał mi się prosto w oczy.

-Wcale tak nie myślisz- stwierdził a ja się lekko skrzywiłam

-Jak?- zapytałam nie odwracając od niego wzroku

-Że jestem kretynem- uśmiechnął się i przysunął mnie do siebie za talie. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i zaprzeczyłam kręceniem głowy -to dobrze- po czym podniósł mnie tak, jak księżniczkę.

-Co ty robisz?- zaśmiałam się a Neymar jeszcze mocniej mnie trzymał, jakby bał się, że mogłabym spaść

-Przyniosłem Cie do wody, to muszę Cie też z niej wynieść- nie protestowałam. W sumie to nie widziałam argumentów, aby to robić. Wtuliłam się do niego i nawet nie zauważyłam a byliśmy już na brzegu. Neymar postawił mnie na piasku, po czym objął mnie ramieniem i bez słowa szlismy brzegiem plaży. Ta cisza nie była krępująca, wręcz przeciwnie. Brazylijczyk kierował mnie przez krzaki do miejsca, do którego wiedziałam, że zajdziemy

-Wszystkie dziewczyny tu przyprowadzasz?- zapytałam z uśmiechem a Neymar odkręcił się i złapał mnie za ręce.

-Tylko te wyjątkowe- uśmiechnął się uroczo i szedł tyłem, aż w końcu znaleźliśmy się w jego kryjówce. Byłam pod wrażeniem. Na środku rozłożony był koc a na nim stały dwa kieliszki i szampan.

-Chodź- pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na sam koniec tego malutkiego klifu, dla którego on jest tak ważny. Ustałam i wpatrywałam się w zachód słońca. Byłam podekscytowana. Zachód tutaj to jest coś pięknego. Odkręciłam się przodem do Neymara, który patrzył na mnie z błyskiem w oczach

-Ile było tych wyjątkowych?- zapytałam na Neymar się zamyślił

-Jedna, dwie, trzy...- zaczął wyliczać na palcach a ja lekko go odepchnęłam.

-Głupek- zaśmiałam się a Neymar podszedł i złapał mnie za ramiona

-Jedna. Była jedna- pocałował mnie w czoło, po czym odszedł i usiadł na kocu i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam obok a Neymar wręczył mi kieliszek. Patrzyłam się w jego zaopatrzona w dal twarz. Byłam ciekawa o czym myślał. Odebrałam od niego lampkę szampana i odłożyłam na bok. Przysunęłam się do niego i pogładziłam jego policzek. Chciałam go wtedy pocałować, dlatego zaczęłam się powoli do niego przysuwać a on w ostatnim momencie odkręcił głowę. Patrzyłam na niego zdezorientowana.

-Przeziębisz sie- stwierdził po czym wstał i z koszyka wyjął koc -zdejmij sukienkę, to przykryjesz się kocem i Cie nie przewieje

-W porządku- powiedziałam po czym wstałam i odsunęłam suwak z tyłu sukienki. Umiałam sobie juz z tym radzić, to tylko kwestia przyzwyczajenia. Zdejmowałam ramiączka a Neymar się odwrócił do mnie tyłem. Zdziwiłam się na to, ale postanowiłam nic nie mówić. Zdjęłam sukienkę i powiesiłam ją na jakimś wyższym krzaku, aby nie stykała się z piaskiem -już- poinformowałam a Neymar odkręcił się i jakby skamieniał. Zilustrował mnie od góry do dołu, po czym podszedł i okrył mnie szczelnie kocem.

-Coś się stało?- zapytałam a Neymar lekko się uśmiechnął

-W porządku. Tylko boje się, że ...-zatrzymał się a ja złapałam go za ręce -że nie będę mógł się przy tobie pohamować- uśmiechnęłam się i lekko musnęłam jego usta

-A co jeśli ja nie chce, żebyś się hamował?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się i ponownie musnęłam jego usta. Czekałam na jakąś reakcje Neymara. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili Brazylijczyk pogłębił pocałunek. Powoli napierał na mnie ciałem w taki sposób, że kładłam się na kocu. Wtedy Neymar zaczął zjeżdżać pocałunkami na moją szyje, obojczyk i brzuch. Zacisnęłam dłonie na jego plecach i odchyliłam głowę do tyłu, aby dać mu więcej miejsca na pocałunki. Dłoń Neymara błądziła po moim ciele, aż dotarła do wewnętrznej części uda i zatrzymała się na pasku od majtek. Chłopak przerwał pocałunki i spojrzał mi się głęboko w oczy

-Mogę?- zapytał a ja byłam pod wpływem tylu emocji, że nie potrafiłam normalnie odpowiedzieć, jedynie pokiwałam głową. Wtedy Neymar ostrożnie pozbył się mojej dolnej części bielizny i ponownie spojrzał mi się w oczy. Uśmiechnął się tak w swoim stylu i wpił się w moje usta. Całował mnie bardzo namiętnie a moje paznokcie lekko wbijały się w jego plecy. Zaczęłam cicho jęczeć, gdy poczułam, że Neymar już jest we mnie. Zaczął powoli się poruszać i składał pocałunki na mojej szyi. Chciał chyba tymi całusami odwrócić moją uwagę od bólu. I udało mu się to, nie powiem, że nie. Dzięki temu czułam tylko przyjemność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział dłuższy, bo chciałam w tym rozdziale zakończyć ich randkę a też nie chciałam tego streszczać :) mam nadzieje, że nie zanudziłyście się :)
Neymar doprowadził Brazylię do złotego medalu na IO <3
Pozdrawiam kochane i życzę miłego OSTATNIEGO już tygodnia wakacji :( <3

piątek, 19 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 22


Rano obudził mnie pioronujący ból głowy. Złapałam się odruchowo za głowę i odręciłam w bok. Od razu się lekko przeraziłam. Z drugiej strony leżał Neymar i uroczo spał. W tej chwili wszystko mi się przypominało. Zerwanie z Marcem, moje upicie się, aby załagodzić ból i wyznanie Neymara, które przyprawiło mnie o tak szybkie bicie serca, że mało nie wyszło z mojej piersi.
Znowu poczułam się jak zakochana nastolatka, z tą różnicą, że chyba ona nie słyszy takich wyznań, jakie wczoraj miałam okazje usłyszeć.
Mimo mojego uczucia do Neymara pojawiły się we mnie wyrzuty sumienia. Dopiero co Marc ogłosił nasz koniec a ja już całuje Neymara. To chyba nie jest w porządku. Nawet nie chodzi mi o samego Bartre, ale o sam fakt. Zachowuje się jak za przeproszeniem dziewczyna lekkich obyczajów i jest mi z tym bardzo źle.

-Gapisz się - zaśmiał się Neymar a ja spojrzałam na niego dziwnie

-Skąd wiesz, przecież masz zamknięte oczy- zapytałam patrząc na niego przenikliwe a on tylko się uśmiechnął

-Czuje energie, którą kierujesz w moją osobę. I nie rób takiej dziwnej miny- wtedy to już w ogóle byłam zdezorientowana. Jego przyszła żona będzie miała problem z przeglądaniem jego telefonu, gdy śpi w tym samym pomieszczeniu. Neymar wtedy otworzył oczy i zaczął mi się przyglądać. Bawiłam się palcami, chcąc wyglądać jak najbardziej nie pozornie.

-Nad czym myślisz?- zapytał a ja spojrzałam w jego piękne oczy

-Nad niczym konkretnym- wzruszyłam ramionami a on zmarszczył brwi

-Kłamca, przecież widzę, że się czymś zadręczasz- uśmiechnął się lekko a ja mimo moich starań nie potrafiłam tego uśmiechu nawet w najmniejszym stopniu odwzajemnić.

-Czuje się tak bardzo winna- powiedziałam zgodnie z prawdą a Neymar usiadł i przysunął się bliżej mnie

-Nie jestem jakimś znawcą. Cały czas popełniam błędy i chyba jestem ostatnią osobą, która powinna Ci doradzać, ale chce żebyś wiedziała. Nikt nie ponosi winy za swoje uczucia. Marc poczuł się skrzywdzony, nie dziwie mu się, ale jest pewien fakt, który nad tym wszystkim przeważa- spojrzał wtedy na mnie a ja zaczęłam wpatrywać się w jego oczy oczekując odpowiedzi -gdyby Marc był dla Ciebie najważniejszy, nie dałabyś mi się wtedy w szatni pocałować- zamyśliłam się lekko i spuściłam głowę. Zrobiło mi się przykro, ale tylko dlatego, że miał racje.

-Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam cicho, a Brazylijczyk podniósł mój podbródek i zmusił do kontaktu wzrokowego

-Że nie jestem Ci obojętny- jego oczy błyszczały w tamtym momencie, ale nie wiem z jakiego powodu. Pewnie czekał na potwierdzenie jego słów, ja natomiast byłam zbyt dumna, aby przyznać mu racje.

-Chyba masz dzisiaj trening- pokazałam palcem na zegarek. Naymar odwrócił w jego stronę głowę, po czym zerwał się jak poparzony.

-Cholera jasna, trener mnie zabije- zakładał na szybko koszulkę a ja się przyglądałam całej sytuacji lekko się uśmiechając do momentu, kiedy Neymar nie pokazał na mnie palcem -a ty nie myśl sobie, że rozmowa zakończona, będę pamiętał- podniosłam ręce w geście kapitulacji a Neymar wybiegł z mojego pokoju i zapewne apartamentu, bo już po chwili usłyszałam drzwi wyjściowe.

Cholernie się nudziłam po wyjściu Brazylijczyka do momentu, gdy nie usłyszałam dźwięk telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz kliknęłam zieloną słuchawkę.

-Słucham?- zapytałam, po czym usłyszałam bardzo znany mi głos.

-Jej Nikola, bardzo się ciesze, że odebrałaś bo mam ważną prośbe- zaczęła swój wywód Sofia, partnerka Suáreza a ja postanowiłam jej nie przerywać -chciałabym się komuś wygadać i uznałam, że to ty zrozumiesz mnie najlepiej. Miałabyś czas do mnie wpaść?- zastanowiłam się chwile, chociaż w sumie sama nie wiem dlaczego. Przez ostatnie czasy mam do tego skłonność.

-Jasne. Niedługo będę - odpowiedziałam po czym Sofia się rozłączyła. Poczułam się dziwnie, w końcu z Sofią rozmawiałam bardzo dawno. Dokładnie to była impreza, na której dziewczyny podejrzewały, że jestem w ciąży. Rozmawiałam z Sofią, która sama wtedy była w stanie świętości prawie całą imprezę. Wydała mi się bardzo sympatyczna, ale z niewiadomych przyczyn nie miałyśmy później ze sobą styczności. Dlatego też się zdziwiłam. Na rocznicy państwa Pique zamieniłyśmy tylko parę słów.

Wyszykowałam się w dość ekspresowym tempie. Gdy jechałam dostałam jeszcze SMS od Sofii z prośbą, czy mogłabym kupić pampersy, bo ona przez swoje roztargnienie zapomniała kupić. Zgodziłam sie- wiadomo pampersy rzecz ważna. Stałam przy kasie i grzebałam w portfelu, gdy nagle nie poczułam czyjejś ręki na ramieniu. Odręciłam się i ujrzałam Bartre, który wypalał we mnie dziurę.

-Z kim się puściłaś?- zapytał i skierował wzrok na pampersy. Zabolały mnie jego słowa, bardzo.

-Jak możesz tak mówić?- zapytałam ze zbierającymi się łzami w oczach.

-Ty mogłaś robić co chcesz jak widać. Tylko trzeba się było zabezpieczyć -patrzył się bezpośrednio w moje oczy, które zaszkliły się w takim stopniu, że ledwo co widziałam. Nie miałam siły odpowiadać, po prostu bardzo mnie to zabolało. Odkręciłam się i zacisnęłam zęby. Nie będę płakać, nie będę płakać. Zapłaciłam za zakupy i jak najszybciej kierowałam się do samochodu. Szłam szybkim krokiem, gdy ponownie ktoś mnie nie zatrzymał. Tym razem złapał za nadgarstek. Gdy się odręciłam ponownie ujrzałam te szare tęczówki.

-Przesadziłem, przepraszam -podrapał się niepewnie po głowie a ja pokiwałam tylko smutno głową

-Miałeś racje. Mogłam pomyśleć, zanim zaczęłam Cie okłamywać. Zasługuje na karę a to co powiedziałeś zabolało jak nic innego. Rób tak dalej- uśmiechnęłam się przez łzy i zostawiłam piłkarza za sobą. Zasłużyłam sobie na to, nie ma co zaprzeczać.

Po około 10 minutowej jazdy samochodem dotarłam na miejsce. Znałam drogę, ponieważ byłam raz przekazać Suarezowi jakieś dokumenty od wujka, dlatego nie miałam problemów ze znalezieniem drogi. Nie zdążyłam zapukać do drzwi a już po chwili pojawiła się w nich blondynka blado się uśmiechając

-Cześć- przywitała się i wpuściła mnie do środka

-Hej, coś się stało?- zapytałam w tym samym czasie jak zdejmowałam buty.

-Nie. Właściwie to tak. Muszę się komuś wygadać bo inaczej nie wytrzymam- gorączkowała się, bo gdy jeszcze nie do końca pozbyłam się swojego obuwia ona ciągnęła mnie do salonu. Nakazała mi usiąść na kanapie, wiec tak też zrobiłam i zaczęłam się dyskretnie rozglądać.

-Nie ma Luisa?- zapytałam a blondynka spojrzała na mnie smutno i już wiedziałam, co było powodem jej zmartwienia.

-Kawy, herbaty?- zmieniła temat jak najszybciej potrafiła. Zrozumiałam ją. Też zawsze oddalam od siebie złe myśli.

-Herbatę poprosze- uśmiechnęłam się lekko a blondynka zniknęła za drzwiami. Pojawiła się w salonie po około 10 minutach. Położyła kawę na stoliku a sama zajęła miejsce na fotelu. Nie chciałam pierwsza zaczynać tematu, postanowiłam poczekać aż sama będzie gotowa go zacząć a będzie na pewno, bo przecież sama mnie po to zaprosiła. Napisam się łyka kawy, przyglądając się badawczo blondynce.

-Czy zrobiłam źle, robiąc mężowi awanturę o pijaństwo i brak uwagi aż do takiego stopnia, że wyszedł z domu?- zapytała a ja skamieniałam. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, żeby zdanie które opuści moje usta brzmiało logicznie.

-Jeżeli ta awantura była na miejscu, to nie zrobiłaś źle- uśmiechnęłam się do niej a ona schowała twarz w dłonie

-Jestem kretynką. Wczoraj Luis wrócił bardzo późno i na dodatek pod wpływem alkoholu. Zrobiłam mu straszną awanturę. Nie odezwał się, tylko aby jeszcze bardziej nie wytrącić mnie z równowagi spał na kanapie. Rano próbował nie prowokować mnie do kłótni, ale zarzuciłam mu brak uwagi. Sama nie wiem dlaczego Nikola- westchnęła a ja na chwilę się zamyśliłam

-Ja też tego nie wiem. Czasami po prostu ma się takie dni, że nie wie się czego chce, nie potrafi się podjąć żadnej z decyzji. To normalne u każdego człowieka i Suárez na pewno to rozumie. Znam go- szturchnęłam ją w ramie a ona lekko się rozpogodziła.

-Przepraszam, że zawracam Ci głowę, ale jesteś jako jedyna z partnerek w moim wieku a potrzebowałam opinii osoby trzeciej- uśmiechnęła się promiennie a ja wzięłam łyka kawy

-Rozumiem Cie doskonale- pokiwałam głową i zagapiłam się w jeden z obrazów.

-Co się teraz u Ciebie dzieje, że nie potrafisz podjąć żadnej decyzji -spojrzałam na nią i tak bardzo jak zdziwiło mnie to pytanie, tak bardzo nie umiałam na nie odpowiedzieć

-Nic szczególnego- wzruszyłam ramionami a ona spojrzała na mnie spod byka

-Zwykle gdy ktoś daje rady, daje je na własnym przykładzie, więc się nie wymiguj. Pewnie też chłopak?- zapytała a ja lekko pokiwałam głową -ach Ci faceci. Co ten Marc nabroił?- ponowne pytanie wywarło u mnie niepokój. Wahałam się, ale ostatecznie opowiedziałam jej wszystko. Sofia siedziała i chłonęła każde słowa nie mało zaskoczona.

-Nikola, miałaś tak fajnego faceta. Przyjaciel, pomocnik i mężczyzna w jednym- zaczęła wymieniać, co jeszcze bardziej mnie zawiodło

-Tak Sofia, ja to wszystko wiem. Jestem po prostu kretynką. Teraz jeszcze tym pocałunkiem dałam nadzieje Neymarowi sama nie mając pojęcia, czy chce spróbować- oparłam głowę na dłoni a Sofia pokiwała z przejęciem głową.

-Cudnie, że to akurat Ciebie zaprosiłam. Fajnie się słucha kogoś kto ma większe niuanse niż ty- spiorunowałam ją wzrokiem a ona podniosła ręce w geście obrony.

-Jakieś rady?- zapytałam z nadzieją a ona się zamyśliła

-Neymar Cie bardzo kocha. Rzadko kiedy widuje się tak po uszy zakochanych mężczyzn jak on. Gdy wyjechałaś, on długo rozpaczał. Gdy wróciłaś on jakby odżył na nowo. Widok Ciebie z Marcem sprawiał mu ogromny ból. Może nie było tego widać, ale właśnie taka jest prawda. Za każdym razem zaciskał pięści- zaczęła Sofia i chyba gdybym jej nie przerwała ona mówiła by i mówiła by sporo czasu

-Czyli twoim zdaniem powinnam spróbował z Neymarem?- zapytałam a ona złapała mnie za ramie

-Kochasz go?- zacisnęła dłoń na moim ramieniu wyczekując odpowiedzi.

-Kocham -przyznałam a Sofia zaczęła piszczeć na tyle głośno, że zatkałam uszy.

Dalszą część dnia spędziłyśmy w luźnej atmosferze. Dużo się śmiałyśmy i szczerze bardzo żałuje, że dotychczas miałyśmy taki słaby kontakt.
Takim oto sposobem utraty rachuby czasu wróciłam do domu o 18. Zdjęłam ślamazarnie buty w przedpokoju i weszłam do salonu, gdzie prawie nie przeżyłam etapu przedzawałowego. Złapałam się za serce widząc postać na kanapie. Gdy zapaliłam światło ujrzałam uśmiechającego się Neymara.

-Długo kazałaś na siebie czekać- powiedział wstając z kanapy i podszedł bliżej mnie

-Jak się tu dostałeś- zapytałam wypalając mu dziurę w oczach, ale on sie tylko zaśmiał

-Masz otwarty balkon i drzwi balkonowe. Na twoim miejscu cieszył bym się że Ci domu nie wynieśli- przyznałam mu racje przytaknięciem głowy.

-Nie mam ochoty tłumaczyć się, dlaczego dałam się pocałować. Wystarczy, że dzisiaj musiałam pocieszać jedną kobietę płaczącą przez faceta- wyjaśniłam i rzuciłam moją torebkę na kanapę. Brazylijczyk zaśmiał się a ja spojrzałam na niego jak na kosmite.

-Sofie? Ja próbowałem wnieść do głowy Suáreza coś pożytecznego, bo ma świetną dziewczynę i muszę jej przyznać racje z tym jego pijaństwem. Za często się zdarza -uśmiechnął się co odwzajemniłam.

-Widzę, że oboje dawaliśmy dzisiaj świetne rady- stwierdziłam a Brazylijczyk cicho się na to zaśmiał

-Skoro mowa o radach mam jedną dla Ciebie- spojrzałam na niego wyczekująco -pójdź ze mną jutro na randkę -patrzył się na mnie czekając odpowiedzi a w mojej głowie krążyły setki myśli.

-Nie uciekniesz tym razem?- zapytałam a Neymar złapał mnie za dłonie

-Nigdzie się nie wybieram- uśmiechnął się a ja zagryzłam wargę. Nie wiem czy moja odpowiedź była dobra, najwyżej potem będę jej żałować

-Zgoda- przytaknęłam głową a Neymar pocałował mnie w policzek i najzwyczajniej w świecie opuścił mój apartament.

~~~~~~~~~~~~

Witam Was o 4:38, bo właśnie o tej skończyłam pisać ten rozdział. Głowa mnie boli niemiłosiernie po tym stresie zafundowanym przez Polskich szczypiornistów, ale dałam rade i tak jak w którymś rozdziale pisałam, rozdział jest już dzisiaj :)
Miłego dnia, miłej nocy, miłego wieczora w zależności, kiedy to czytacie :)
Pozdrawiam Was moje misie! <3

sobota, 13 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 21


Tej nocy nie udało mi się zasnąć, mimo, że usilnie próbowałam. Przekręcałam się z boku na bok szukając na tyle wygodnej pozycji, która choć na chwilę oderwałaby mnie od myśli. Moje próby były daremne i za każdym razem kończyły się tak samo. Telefon do ręki brałam niemal co 20 minut, no bo może odpisał... Nie odpisał.

Godzina 6 rano a ja siedze na podłodze opierając się o zimną ścianę. Gdy w końcu uświadomiłam sobie, że takie bezczynne siedzenie nie ma sensu, postanowiłam gdzieś wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza. Obmyłam w łazience twarz zimną wodą, związałam włosy w niechlujnego kucyka i skierowałam się na korytarz. Zakładałam buty na siedząco. Tak mi było najwygodniej.

Sięgnęłam ręką po bluzę. Spojrzałam na nią i to była bluza Marca, którą zawsze zapominał ode mnie zabrać. Zamknęłam oczy, aby nie uronić łez i nie dać pokazać sobie, że aż w takim stopniu mnie to wszystko boli.

Przeszłam bardzo długą drogę, która ku mojemu rozczarowaniu przyniosła zupełnie odwrotny efekt od oczekiwanego. Świeże powietrze trochę oczyściło moją głowę, ale nie na długo. Cisza na ulicach nie pozwoliła mi zapomnieć o moich zmartwieniach i stałam się jeszcze bardziej przygnębiona. Zrezygnowana wróciłam do domu.

Poszłam do łazienki i wzięłam długi, zimny prysznic. Do pracy miałam dzisiaj na 10, ale postanowiłam iść wcześniej, żeby się czymś zająć. Dlatego już godzinę później siedziałam w gabinecie, przeglądając najnowsze wiadomości, których było od groma.

Zauważyłam też okienko z transferami. Zajrzalam z ciekawości. Uśmiechnęłam się na to, że Marc dostał ofertę od Borussii Dortmunt. To byłoby ciekawe, ale znałam Marca na tyle żeby wiedzieć, że kocha Barcelonę, kocha Cules. Wątpie, aby z tego zrezygnował.

O godzinie 10 usłyszałam delikatne pukanie do gabinetu. Uniosłam głowę i zza drzwi ujrzałam uśmiechającego się Denisa.

-Dzień dobry. Jak humorek?- zapytał a ja wzruszyłam ramionami -Aj, widzę że nie za ciekawie- podszedł, podstawił krzesło obok mojego i na nie usiadł.

-Nie jest za ciekawie- potwierdziłam jego słowa a on położył dłoń na moim ramieniu i zaczął je lekko gładzić.

-Chcesz o tym pogadać?- usłyszałam i dopiero po chwili zaprzeczyłam ruchem głowy -jak chcesz, ale nie wyglądasz na osobe z takim stażem miłosnym- powiedział to, po czym wstał i udał się do szafek. Obróciłam się na krześle przodem do niego i przyglądałam mu się uważnie.

-To znaczy?- zapytałam a on tylko spojrzał na mnie i się blado uśmiechnął

-Jeżeli kobieta jest smutna, to jaki może byc tego inny powód niż facet?- tym razem to on zadał pytanie a ja lekko się zamyśliłam

-Głód- odpowiedziałam beznamiętnie a Denis wybuchł śmiechem, ale widząc moją niewzruszona osobę od razu przestał.

-A... Jesteś może głodna?- zapytał drapiąc się nie zręcznie po głowie

-Nie jestem- odpowiedziałam smutno i wstałam, aby skierować się na korytarz, jednak Denis mi to uniemożliwił łapiąc mnie za nadgarstek i zamykając w szczelnym uścisku.

-Marc ma takie szczęście a tak bardzo go nie docenia- westchnął a ja zacisnęłam dłonie na jego białej koszulce

-Nie poderwiesz mnie tak- uśmiechnęłam się do siebie a Denis lekko poklepał mnie po głowie

-Następnym razem nawet nie będę próbować Cie pocieszać- odsunęłam się lekko, aby spojrzeć na jego twarz.

-Bardzo to doceniam- uśmiechnęłam się po czym wspięłam się na palce i musnęłam jego policzek.

-Hmm, za takie nagrody to moge codziennie znosić twoje humory- odwzajemnił mój uśmiech i wbił mi lekko palec w brzuch.

***

Godzina 18. Moja praca na dzień dzisiejszy dobiega końca. Dzięki Denisowi choć na chwilę zapomniałam o Marcu.

-Zabrałaś wszystko? Nie chce się później wracać- blondyn sie uśmiechnął a ja jeszcze raz rozejrzałam się po gabinecie.

-Zabrałam wszystko- potwierdziłam patrząc na jego uradowaną twarz. Czy ten człowiek nie ma żadnych problemów? Zawsze jest taki uśmiechnięty.

-W takim razie chodźmy- otworzył i wskazał mi ręką drzwi, abym wyszła pierwsza. Uśmiechnęłam się na to, wyszłam na korytarz i zaraz za mną zrobił to Denis. Zamknął nasz gabinet i wspólnie przemierzaliśmy korytarz co nieraz rzucając jakieś głupie żarciki, które nie bawiły nikogo tylko nas. Gdy skręcaliśmy do tunelu zderzyłam się z kimś i gdy uniosłam głowę, ujrzałam Marca. Lekko się zdziwiłam, ale też bardzo cieszyłam, że widzę go całego i zdrowego.

-Cześć- uśmiechnęłam się a on tylko pokiwał na to głową.

-To ja czekam w samochodzie- powiedział Denis i lekko pogładził moje ramie, aby dodać mi otuchy. Wiedział, jak bardzo martwiłam się o Marca.

-Co tu robisz? Nie macie dzisiaj treningu- zapytałam, aby jakoś spróbować rozluźnić atmosferę. Na nic to się stało, bo twarz Bartry pozostawała kamienna i na odpowiedź także musiałam chwilke poczekać

-Mam sprawę -odparł wzruszając ramionami, a mi zrobiło się przykro. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim

-A więc teraz tak będziesz ze mną rozmawiał? Mogę przynajmniej poznać powód twojego obrażalstwa?- zapytałam a Hiszpan tylko się na to zaśmiał, co jeszcze bardziej mnie rozczarowało.

-Jak się udała impreza?- skrzyżował ręce i patrzył na mnie wyczekująco z głupim uśmieszkiem na twarzy.

-Było...bardzo przyjemnie- odparłam a Marc pokiwał głową

-Cieszę się. A Neymar już zdrowy pani doktor?- gdy usłyszałam pytanie myślałam, że się przesłyszałam, ale twarz Bartry była nadzwyczaj poważna

-Dlaczego mu to zrobiłeś?- zapytałam z wyrzutem

-Niech nauczy się trzymać łapy przy sobie- odpowiedział po chwili namysłu a ja patrzyłam na niego jak na kosmite -oj Nikola nie rób ze mnie idioty. Czy ty myślisz, że ja jestem ślepy? Uważasz, że jestem aż takim kretynem, aby nie umieć ocenić sytuacji?- podniósł zdecydowanie swój ton głosu, pod którego wpływem musiałam przełknąć ślinę.

-Marc, ja nie wiem o co Ci chodzi- po chwili Hiszpan złapał za moje ramiona i złączył moje ciało ze ścianą. Zrobił to na tyle gwałtownie, że poczułam ból i cicho jęknęłam.

-Spójrz na mnie- nakazał a ja zrobiłam to o co prosił i spojrzałam na niego moimi oczami pełnymi w tamtym momencie bólem -może i zbyt łatwo przywiązuje się do ludzi, ale to nie powód, żeby mną manipulować- patrzył mi prosto w oczy, cały czas utrzymując moje ciało z kontaktem ze ścianą, co było bardzo nie komfortowe

-Marc, proszę to naprawdę boli- westchnęłam a on przybliżył dłoń, prawdopodobniej aby schować kosmyk moich włosów za ucho jak to miał w zwyczaju, ale w ostatnim momencie wycofał rękę.

-Mnie też boli. Boli mnie to, że Cie tak bardzo kocham a ty nigdy nie będziesz moja. Boli mnie to, że nie mówisz mi całej prawdy i mnie okłamujesz- powiedział prosto w moje oczy a w jego głosie wyczułam żal

-Okłamuje? O czym ty mówisz?- zapytałam lekko marszcząc czoło a Marc spojrzał na mnie poważnie

-Zaszłaś do łazienki tak? Ciekawe, bo ja widziałam Cie wchodząca i wychodzącą z męskiej szatni. Hmm i wiesz co jest śmieszne? W tym samym czasie był tam Neymar, ależ zbieg okoliczności kochanie, pewnie tak bardzo śpieszyłaś się do łazienki, że nawet go nie zauważyłaś. To jak było myszko?- dał nacisk na pieszczotliwe wyrazy a mi zrobiło się wstyd

-To nie tak- odpowiedziałam kierując wzrok w podłogę

-Czyli to nie było tak, że się z nim całowałaś? Pewnie mi się przewidziało- machnął ręką nie spuszczając ze mnie wzroku

-Marc, ja Cie kocham- powiedziałam łapiąc go za koszulkę. Zostawał nie wzruszony.

-Gdyby tak było bym Ci wystarczał. Nie mam pojęcia co robiłem źle Nikola- podszedł jeszcze bliżej a serce biło mi jak oszalałe. Miał rację. Kocham go bardzo, ale to chyba nie to samo, co czuje do Neymara

-Nic nie zrobiłeś źle. Tylko...

-Nie jestem Neymarem- dokończył za mnie a ja ponownie spuściłam głowę -w porządku. Rozumiem, bądź z nim szczęśliwa- odparł i odszedł. Łzy lały się jak oszalałe a ja się cała trzęsłam. Nie potrafiłam inaczej. W takim stanie wyszłam z Camp Nou a Denis gdy mnie zobaczył, od razu mnie przytulił. Schowałan twarz w jego koszulce i płakałam. Najszczerzej w życiu, płakałam.

***

-Nalej mi jeszcze- podsunęłam Denisowi kieliszek, ale on popatrzył na mnie z politowaniem i odstawił go na bok.

-Wiesz, że możesz na mnie liczyć, zawsze i bezgranicznie, ale nie pozwole Ci się upić do nieprzytomności - stwierdził nie odwracając odemnie wzroku a mi obraz powoli już wirował.

-Dlatego nie pytam Cie o zdanie- wzruszyłam ramionami a Denis uniósł ręce w geście obrony.

-Po pijaku masz równie niewyparzony jęzor co zawsze- uśmiechnął się a ja runęłam na kanapę -wiem, że to trochę łagodzi, ale nie usunie Ci zmartwień- stwierdził a ja spojrzałam na niego, ledwo co juz odbierając bodźce.

-Okej, w takim razie sama wezme- odparłam, po czym wstałam na równe nogi, ale tylko na chwile, bo zaraz znalazłam się w ramionach Denisa, który złapał mnie i uchronił przed upadkiem

-Kochana, starczy już na dzisiaj- stwierdził i usadowił mnie na kanapie. Schowałam twarz w ręce i wszystkie myśli do mnie powróciły. Marc chyba właśnie ze mną zerwał -zostałbym z tobą, ale jutro muszę wstać za wcześnie. Załatwie Ci niańke. Nie zrozum mnie źle, ale cholernie się o Ciebie w tej chwili martwie- położył dłoń na moim ramieniu i uśmiechnął się blado.

-Poradze sobie- poinformowałam po czym położyłam się i sama nie pamiętam, jak szybko udało mi się usnąć.

***

Poczułam czyjś dotyk na mojej głowie. Ktoś gładził moje włosy a moje oczy przywyczajały się do światła i widziały samą sylwetkę. Dopiero po chwili mogłam go dokładnie ujrzeć.

-Neymar, co ty tu robisz?- zapytałam błyskawicznie siadając. Brazylijczyk siedział na krześle obok kanapy. Teraz znajdowaliśmy się naprzeciw siebie

-Robię za niańke- uśmiechnął się, po czym usiadł obok mnie i schował moją dłoń w swoich -powiedz mi tylko, dlaczego się upiłaś. Nie możesz przecież- zapytał z troską w głosie

-Alkohol mnie rozluźnia- zacytowałam jego słowa z przed dwóch lat. Uśmiechnął się, mimo, że miał się obrażać za każdą moją styczność z alkoholem i papierosami.

-Jak się czujesz?- zapytał głaszcząc mnie po głowie.

-Marc ze mną zerwał. Widział nasz pocałunek. To on Ci zrobił?- zapytałam dotykając dokładnie miejsce zszycia.

-Tak. Ale malutka nie przejmuj sie. On potrzebuje czasu. Przecież ten pocałunek nic nie znaczył, jeszcze wszystko może da się naprawić- uśmiechnął się chcąc dodać mi otuchy, ale jeszcze bardziej mnie przygnębił.

-On juz nigdy do mnie nie wróci Neymar. Zawiodłam go- powiedziałam przez łzy, które ponownie tego dnia zebrały się na moich oczach.

-Prawdziwa miłość nie zna takiego terminu jak nigdy- pogładził moje plecy a ja się zamyśliłam. Po tylu wypitym alkoholu to nie było trudne.

-Może ta nie była prawdziwa- powiedziałam tak jakby do siebie. Neymar odwrócił mnie w swoją stronę i patrzył mi się prosto w oczy

-Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy możesz na nią patrzeć godzinami, nie ważne, w jak niekorzystnym jest w danym momencie stanie. Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy to w jej oczy pragniesz spoglądać całe życie, tylko w nich szukać szczęścia. Gdy za każdym razem kiedy ją widzisz masz te cholerne motyle w brzuchu. Nie liczą się dla Ciebie jej wady. Nie ważne, jak bardzo nie odpowiedzialna potrafi być, żeby na przykład o trzeciej w nocy iść bocznymi uliczkami miasta sama. Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy nie zaśniesz, bez zobaczenia jej uśmiechu. To wysłuchiwać jej narzekań, nie zwracając uwagi, że chodzi o jakoś drobny szczegół. Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy największy ból sprawia Ci widok jej łez. Gdy, wiesz, że zrobiłbyś dla niej wszystko. Gdy masz ochotę płakać, ale chcesz ją uchronić. Pragniesz zostać przy niej całe życie, na dobre i na złe. Kiedy pomimo waszej długiej rozłąki, ty kochasz ją równie mocno. Kiedy po każdym spotkaniu, zakochujesz się w niej na nowo. - przez cały czas, gdy to mówił płakałam. Nie liczyło się dla mnie w tamtym momencie nic. Po prostu złapałam dłonią jego policzek i musnęłam lekko jego usta, po czym Neymar pogłębił pocałunek przepełniony tęsknotą i żalem.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam. Nie miałam pojęcia, że pisanie tego rozdziału będzie aż tak czasochłonne.
Uwaga, kolejny rozdział pisany pod natchnieniem nocy ;) skończyłam pisać rozdział o godzinie 5:14, chyba mój nowy rekord :)
Rozdział zostawiam do Waszej dyspozycji, mam nadzieje, że jest możliwy :)
Pozdrawiam! ;*

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 20


Uwielbiałam budzić się w silnych ramionach Marca. Taki początek dnia sprawiał, że cały był jakiś taki lepszy. Oparłam głowę na dłoni i wpatrywałam się w śpiącego Bartre. Wyglądał tak niewinnie.

Wzięłam telefon i napisałam wiadomość do piłkarzy, że spotykamy się dzisiaj u mnie. Mój salon był na tyle duży, że spokojnie pomieści piłkarzy z partnerkami i dziećmi, więc o to się nie martwiłam. Zgodnie ustaliliśmy godzinę, więc o 18 już wszyscy powinni być. Musiałam jeszcze punkt szesnasta odebrać z przed stadionu mojego nowego wspólnika, który mam nadzieje okaże się lepszym od Fabiana i zajechać do sklepu po duże zakupy.

Siedziałam na brzegu łóżka i odpisywałam na pytania kibiców na forum, gdy poczułam oplatające mój brzuch ręce. Marc dał mi całusa w policzek i położył brodę na moim ramieniu.

-Co tam masz?- zapytał lekko marszcząc brwi, co wyglądało dość zabawnie

-Odpisuje na pytania kibiców- odpowiedziałam od razu nie przerywając czynności.

-EJ to jest dobre- zaśmiał się i palcem wrócił do wcześniejszych pytań

-Dziewczyna Marca jest bardzo ładna, wiadomo może, czy to coś poważnego?- przeczytałam na głos i również się zaśmiałam

-Odpisz, że planujemy ślub i jesteś w trzecim tygodniu ciąży- walnęłam go leciutko łokciem w brzuch a on nagle lunął na łóżko i udawał, że zwija się z bólu

-Kretyn- pokręciłam z uśmiechem głową

-Ale twój?- zapytał, przyczołgał się dosłownie i położył głowę na moich nogach. Spojrzałam na niego próbując ukryć wyrzuty sumienia towarzyszące mi po pocałunku z Neymarem.

-Tak- odpowiedziałam i zaczęłam bawić się jego włosami. Hiszpan zamknął oczy i wydawał się nad czymś myśleć, co wydało mi się podejrzane, ale postanowiłam nie drążyć tematu.

***

-Cholera- krzyknęłam kiedy klucze wpadły mi za szafkę. Nie to, że byłam już spóźniona, to teraz będę musiała jeszcze się z nią siłować.
Gdy po jakiś 5 minutach klucze znalazły się w moich dłoniach wybiegłam szybko na podwórko i weszłam do samochodu. Moja znajomość z nowym współpracownikiem zacznie się naprawdę ciekawie.

Jechałam dość szybko nie zwracając zbyt dużej uwagi na ograniczenia szybkości. W mojej głowie było tylko to, żeby jak najszybciej dostać się pod stadion.

Zgasiłam silnik i zaczęłam szybkim krokiem iść w stronę stadionu, odczytując wiadomość od Marca, gdy ktoś nie złapał mnie za ramie. Odkręciłam się i mega ucieszyłam.

-Denis? Co ty tu robisz?- zapytałam go przytulając jednocześnie

-Przyjechałem w sprawach służbowych - uśmiechnął się co odwzajemniłam

-Ja właśnie przyjechalam odebrać mojego nowego współpracownika. Wiesz, Fabian podobno pojechał do Polski a nie chciał mnie zostawić samej- wytłumaczyłam i zaczęłam się rozglądać na boki.

-Nie ogarniasz?- usłyszałam i spojrzałam na niego dziwnie

-To znaczy czego?- zapytałam krzyżując ręce i patrzyłam na niego wyczekująco

-Że stoję tu tylko ja w czasie, gdy ty czekasz na swojego współpracownika?- zaczęłam się uśmiechać i rzuciłam mu się na szyje.

-Jeju jak się cieszę!- krzyczałam jak głupia a Denis uśmiechnął się tylko i trzymał dłoń na moich plecach -jak Ci się udało to załatwić?- zapytałam, gdy już odzyskałam grunt z podłożem.

-Powiedzmy, że troszkę zamotałem w papierach- uśmiechnął się jeszcze szerzej a ja ponownie się do niego wtuliłam.

-Dobra mała, może jedziemy już, bo masz chłopaka a tym ludziom co się nam przyglądają źle z oczu patrzy- spojrzałam w tą samą stronę co on i rzeczywiście musiałam przyznać mu racje. Wzbudzaliśmy większą ciekawość niż samo Camp Nou.

-Masz racje, chodź- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę do samochodu.

-Lepiej zapne pasy, jeszcze mnie zabijesz- zaśmiał się i wykonał tę czynność.

-Nie śmieszne- mimo tego co powiedziałam sama się uśmiechnęłam -zobaczysz mój apartament- poinformowałam a on spojrzał na mnie niezrozumiale.

-Miałem nadzieje, że mnie odstawisz do domku i każdy będzie szczęliwy- odpowiedział z udawaną urazą.

-Nie ma opcji. Jedziesz do mnie- Denis położył dłoń na moim ramieniu i jego twarz przybrała poważny wyraz.

-To Nikola za szybko. Zresztą ty masz chłopaka, to nie wyjdzie- spojrzałam na niego poważnie a on wybuchnął śmiechem -żartuje. Jakaś impreza się szykuje?- zapytał opierając się wygodnie o fotel

-Tak jakby, dlatego pomożesz mi zrobić zakupy?- tym razem to ja zapytałam, żeby się upewnić, że ma czas

-Jasne, nie ma problemu- uśmiechnął się i w końcu udało nam się dostać na ulice. Były okropne korki, ale co poradzić. W sklepie szybko udało nam się zrobić zakupy, mimo tego, że zajęty był cały bagażnik. Kupiłam też alkohol bo wiadomo jak to chłopaki, zwłaszcza, że maja dwa dni przerwy od treningów. Jak dobrze, że miałam wtedy przy sobie Denisa, no nie wiem jak ja bym to wszystko dała rade zanieść do mieszkania. Mężczyzna w życiu jest jednak niezbędny. No chyba, że jesteś silna.

***

-Hejka- powitała mnie Shakira z Pique

-Hej, poznajcie Denisa, mojego nowego współpracownika- puściłam oczko Denisowi a on podszedł i podał rękę kobiecie Hiszpana.

-Miło mi poznać- po czym ucałował jej dłoń. Shakira uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam.

-Gerard, partner życiowy tej oto pani- Hiszpan przerwał ich uścisk dłoni na co pokiwałam z uśmiechem dłonią. Mały duży zazdrośnik. Gdy zapoznałam z nim wszystkich, zaczęłam się rozglądać po gościach. Thiago pojawił sie z Davim, bo mały nocował u państwa Messich. Nie było wśród nich Neymara i Marca, co mnie trochę zaniepokoiło. Zwłaszcza, że żaden z nich nie odpisywał na moje wiadomości.

Siedzieliśmy wszyscy i dużo rozmawialiśmy. Uwielbiałam takie spotkania w gronie najbliższych przyjaciół. Po godzinie nadal nie pojawiał się Neymar ani Marc. Byłam mega zaniepokojona. Musiałam odpowiadać spokojnie na pytania, że się spóźnią, chociaż zielonego pojęcia nie miałam, czy się w ogóle pojawią.

Siedziałam na podłodze i bawiłam się z dziećmi. Byłam bardzo zamyślona, ale próbowałam robić dobrą minę do złej gry. Układałam z nimi jakieś budowle z klocków. Zdaje sobie sprawę, że te spotkanie odbywa się u mnie i powinnam zająć się gośćmi, ale im chyba na rękę, że zajmuje ich dzieci.

***

Jako, że byłam jedyną osobą palącą, wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na schodach i podpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się nim. Było chłodno a wiatr muskał moje odkryte ręce. Siedziałam ze wzrokiem wgapionym w ziemie, gdy nie zauważyłam na niej czyiś butów. Było ciemno, wiec rzecz naturalna, że się wystraszyłam. Spojrzałam szybko w górę i zauważyłam sylwetkę Neymara. Wstałam i patrzyłam się na niego.

-Przyszedłeś- powiedziałam patrząc na niego wyczekująco, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Chłopak podszedł do mnie na tyle blisko, że światło z mojej werandy oświetliło jego twarz.

-Co Ci się stało?- zapytałam dotykając skóry obok rozciętego łuku brwiowego.

-Nic takiego- odpowiedział i lekko zdjął moją dłoń z jego twarzy

-Chodź- powiedziałam, złapałam go za rękę i ruszyłam w stronę wejścia, gdy Neymar się zatrzymał. Spojrzałam na niego pytająco

-Nie chce, by Davi mnie tak zobaczył- westchnął a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem.

-To zróbmy tak, żeby nie zobaczył- wzruszyłam ramionami i najciszej jak mogłam otworzyłam drzwi. Mój plan nakazywał niepostrzeżenie dostać się do kuchni i udało się to bez problemu, dzięki ich głośnym rozmowom.

-Usiądź- nakazałam Neymarowi wskazując na krzesło. Brazylijczyk bez żadnych sprzeciwów wykonał moje polecenie. Wyjęłam z szafki apteczke i położyłam ją na stole, gdzie ją otworzyłam. Ustałam przed piłkarzem i polałam wacik wodą utlenioną.

-Może troszkę szczypać- poinformowałam i delikatnie przyłożyłam wacik do jego rany. Chłopak lekko syknął. Odsunęłam wtedy wacik-przepraszam, muszę Ci ją przemyć, aby nie było zakażenia

-Wiem- pokiwał głową a ja ponownie go przyłożyłam. Chłopak ułożył dłonie na mojej talii, przysunął mnie do siebie i przytulił się do mojego brzucha. Położyłam dłoń na jego włosach i lekko je pogłaskałam.

-Muszę Ci przykleić plaster- powiedziałam a chłopak westchnął i niechętnie się odsunął. Cały czas trzymał dłonie na mojej talii i teraz patrzył mi się prosto w oczy. Czułam się trochę niezręcznie. Udało mi się zakryć ranę w całości.

-Gotowe?- zapytał i lekko się uśmiechnął.

-Gotowe- pokiwałam głową, zamknęłam apteczke i schowałam ją do szafki. Neymar przyglądał się w lustrze.

-Co ja mam powiedzieć małemu?- zapytał i dotknął palcem plastra

-Prawdę?- odpowiedziałam pytająco a on od razu zaprzeczył kręceniem głowy -a mi co powiesz?- zapytałam krzyżując ręce. Brazylijczyk odkręcił się i podszedł łapiąc mnie za łokcie.

-Nie powiem Ci prawdy bo będziesz zła- powiedział wolno i bezpośrednio w moje oczy.

-Jeżeli to będzie prawda, to nie będę zła- odpowiedziałam a Neymar przez chwile się zastanawiał

-Powiem Ci później- uśmiechnął się blado i cały czas patrzył w moje oczy. Przybliżył twarz i delikatnie musnął mój policzek -dziękuje- wzruszyłam ramionami a Neymar przyglądał mi się badawczo. Dopiero po chwili do kuchni weszła Antonella a Neymar odsunął się odemnie jak poparzony.

-O Boże, co Ci się stało?- zapytała i podeszła do Neymara

-Też chciałabym wiedzieć- dodałam a żona Messiego spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc.

-Nic takiego. Miałem malutki wypadek- Antonella pokiwała współczująco głową

-Barcelońska niezdara- zaśmiała się -gdzie masz alkohol?- zwróciła się z tym pytaniem do mnie a ja pokazałam palcem jedną z szafek. Anto uśmiechnęła się, wzięła ze sobą dwie butelki alkoholu i wyszła jeszcze przed drzwiami puszczając oczko.

-Pierwszy raz widzę, że partnerki piją więcej niż sami piłkarze- Neymar zaśmiał się wyglądając lekko przez drzwi od kuchni -Munir też już ledwo siedzi

-Będę musiała ich wszystkich odwieźć- wzruszyłam ramionami i chciałam wyjść do salonu, ale w ostatniej chwili Neymar mi to uniemożliwił

-Wiesz, że mi się to nie podoba- spojrzałam na niego marszcząc czoło -to, że palisz. Wiesz, że nie możesz- ścisnął jeszcze mocniej moją dłoń

-A mi nie podoba się to, że zjawiasz się z rozciętym łukiem brwiowym a mój chłopak mnie wystawia i nie daje znaku życia. Każdemu się coś nie podoba- odpowiedziałam spokojnie i nie czekając na niego już bezproblemowo weszłam do salonu. Zasiadłam na swoim miejscu. Wszyscy pokolei witali się z Brazylijczykiem. Neymar miał rację. Nikt oprócz Pique i Messiego, którzy pozwolili dziś pić swoim partnerkom nie byli trzeźwi. No i jeszcze ja i Neymar, ale my dopiero weszliśmy. Od samego początku wiedziałam, że będę musiała niektórych eksportować do domu.

Dziwnie mi było siedzieć bez Marca.
Przyzwycziłam się już do jego głupich żartów i tego, że specjalnie polewał sobie wódki po to, aby zobaczyć jak zabieram mu kieliszek. Przyzwyczaiłam się do jego dłoni, które albo oplatały moją talie, albo znajdowały się na moim udzie. Poprostu brakowało mi go w tamtej chwili.
Denis podziękował mi za ten wieczór i przeprosił za tak szybkie ulotnienie, ale ma jutro rano odebrać samochód służbowy i zanieść papiery na Camp Nou.
Około godziny 3 w nocy wszyscy zaczęli się zbierać. Wcześniej odwiozłam jeszcze Suáreza i Munira do domów. Urugwajczyk pozwolił sobie na dużo, ale pewnie dla tego, że nie było obok niego Sofii.

-Dziękujemy mała, było fajnie- Pique ucałował mnie w czoło, co robił zawsze na powitanie i pożegnanie. Powiedział, że nie lubi się aż tak schylać.

-Miło mi to słyszeć. Dacie rade?- skierowałam to pytanie do Messiego i Pique, którzy trzymali pod rękę swoje partnerki.

-Oj, nie takie rzeczy się robiło- Lio puścił mi oczko i wyszli na zewnątrz. Ustałam w progu i uśmiechałam się na widok dziewczyn. Pamiętam jak one wypominały mi, gdy to pijana zgarniały mnie z klubu. Gdy poczułam dłoń na moim ramieniu, odkręciłam się do tyłu.

-Dziękujemy za dzisiaj- Neymar uśmiechnął się i spojrzał na Daviego, który trzymał go mocno za rękę. Ukucnęłam i złapałam małego po bokach.

-Jak się bawiłeś?- zapytałam a on uśmiechnął się szeroko.

-Fajnie- odpowiedział a ja rozłożyłam ręce. Mały od razu puścił Neymara i się do mnie wtulił. Przytuliłam go i dałam buziaka w czółko.

-Dobranoc szkrabie- pogłaskałam go po główce i się wyprostowałam. Spojrzałam się na Neymara, który mi się badawczo przyglądał.

-Do zobaczenia- powiedział z lekkim uśmiechem a ja go nie odwzajemniłam. Nie mogłam się tak po prostu uśmiechać, gdy Neymar nie chce powiedzieć przyczyny jego rany a Marca nie ma przy mnie.

-Do zobaczenia- pokiwałam głową a Neymar ucałował mnie delikatnie w policzek. Zamknęłam za nimi drzwi. Zamknęłam oczy na chwile i zacisnęłam usta. Martwiłam się, cholernie się martwiłam o Marca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam Was z kolejnym rozdziałem i tak jak w poprzednim nie było żadnej notki, dzisiaj będzie dłuższa. Po pierwsze na początku deklarowałam się, że skoro są wakacje rozdziały będą się pojawiać wcześniej. Nie udało się i chciałam Was za to przeprosić. Nie powinnam obiecywać nie będąc tego w 100% pewna i bardzo mi przykro. Staram się jednak, aby te rozdziały były dłuższe i mam nadzieje, że nie macie mi za złe tego, że nie dotrzymałam słowa.
Co do rozdziału pisałam go codziennie po fragmencie, wiec nie mam pojęcia czy wszystko jest w miarę spójne, chociaż ja sprawdzając go nie znalazłam błędu. Ale jak to mówią ludzie są mylni i ja także czasem się myle ;)
Co już do samej treści, aby się za bardzo nie rozpisywać :) mam nadzieje, że Wam się podoba i już podstawowo:
Kto się spodziewał Denisa w roli współpracownika Nikoli? Co się dzieje z Marcem, może jakieś domysły? :) i co się stało Neymarowi? Czy to na pewno nic takiego? :)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuje tym, którzy dotrwali do końca tej notki ;**

niedziela, 7 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 19


Biegiem przemierzałam korytarz świątyni sportu. Mijałam wiele pomieszczeń, gdy w końcu dobiegłam do tego właściwego. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi i wparowałam do środka jak strzała.

-Jezu, przepraszam. Zaspałam trochę -wytłumaczyłam się tak szybko, że Fabian podniósł dopiero teraz podniósł głowę

-W porządku, spokojnie -odpowiedział ze stoickim spokojem i wskazał mi dłonią krzesło naprzeciwko jego biurka. Niepewnie tam usiadłam i wpatrywałam się w jego skupioną twarz -muszę wyjechać do Polski, pozałatwiać sprawy z szefem.

-Chodzi o mnie?- zapytałam a Fabian uśmiechnął się łobuzersko

-Być może -zmarszczyłam brwi a Fabian jakby się zaczął zastanawiać -ale nie bój się o nic. Pochwale Cie- kiwał z uśmiechem głową a zagryzłam od środka policzek. Fabian wstał i ominął moje krzesło

-Akurat -bąknęłam pod nosem. Nie przemyślałam tego. Fabian powolnie oparł się o biurko tuż obok krzesła na którym siedziałam.

-Co to miało znaczyć?- zapytał marszcząc czoło. Patrzyłam na niego uważnie zaciskając pięści. Do tej pory nie dałam się sprowokować ani po sobie poznać, że dużo wiem. Do tej pory...

-Skoro masz Caroline do pomocy, to po co Ci jeszcze ja?- po zadaniu tego pytania twarz Fabiana błyskawicznie spoważniała -to, że manipulujesz Neymarem to nie znaczy, że możesz mną. Nic odemnie nie wyciągniesz- patrzyłam na niego przebiegle, ale wcale go to nie speszyło. Wręcz przeciwnie, zaczął się z pewnością siebie uśmiechać.

-Jesteś dużo mądrzejsza niż myślałem- schylił się, aby nasze twarze znajdowały się na tej samej wysokości i złapał za mój podbródek -wystarczy, abym kiwnął palcem a posada przeszła by Ci obok nosa- przy tym pstryknął palcem tuż obok mojej twarzy

-W takim razie dlaczego tego nie zrobisz?- zapytałam z udawaną pewnością siebie. Fabian po raz kolejny uśmiechnął się zwycięsko

-Jeszcze możesz mi się skarbie przydać- zaczął powolnie kierować dłoń po mojej szyi w dół.

-To wszystko było tylko po to, aby mnie wykorzystać?- zapytałam połykając ślinę, a jego dłoń nadal błądziła po mojej szyi, aż w końcu zatrzymała się na ramieniu

-Oj skarbie, nie myśl o tym w ten sposób. Po prostu mi troszkę pomogłaś- był bardzo skupiony na swojej czynności, którą teraz było kreślenie palcem kółek na moim obojczyku

-Pomogłam?- zapytałam wpatrując się w jego skupiona twarz. Nie mógł ujść mojej uwadze jego przebiegły uśmiech

-Gdyby nie ty, nigdy nie poznałbym Neymara, ani któregokolwiek z piłkarzy. Ułatwiłaś mi robotę. Neymar dość szybko mi się wyżalił i dość szybko zdobyłem jego zaufanie, zresztą tak samo jak twoje- mówił to w taki sposób, jakby jego przebiegłość była czymś codziennym. Szkoda tylko, że się od razu nie poznałam.

-Po co to robisz? Dlaczego wybrałeś sobie za cel Neymara?- chłopak ujął moją twarz w dłoniach i patrzył mi uważnie w oczy.

-Bo zakochany chłopak, to najłatwiejszy cel- z moich oczu połynęły łzy. Nie mogłam ich dalej ukrywać. Bardzo mnie to zabolało. Fabian starł je starannie z moich policzków -zresztą za artykułem o Marcu nawet nie mam co się starać. Facet mnie nienawidzi- uśmiechnął się trochę bladziej a moja twarz nadal pozostawała kamienna.

-Poznał się na Tobie od razu. Szkoda, że mi to tak długo zajęło- powiedziałam lekko łkając.

-To prawda, dość długo Ci to zajęło- powoli zaczynał denerwować mnie jego uśmiech. Miałam ochotę zmyć mu go z tej buźki. Fabian wyprostował się i podążył do szuflad a ja siedziałam pogrążona w myślach do momentu, gdy chłopak nie rzucił na biurko przedemną segregatora- na ten miesiąc przyślą Ci kogoś do pomocy. Załatw wszystkie sprawy z nadchodzącym meczem. Masz do dyspozycji każde social media. Nie wiem, napisz coś o przeciwniku i szansach na wygraną, po prostu się czymś zajmij. Czeka Cie mało wymagający miesiąc, ale co ja na to poradze, nie moja głowa układać Ci zadania- uśmiechnął się łobuzersko po czym ponownie się nademną nachylił i złapał za mój policzek- będę tęsknić maluszku- po czym delikatnie, ale dosyć szybko musnął moje usta. Nie oddałam pocałunku, ale strach nie pozwalał mi go przerwać. Dopiero gdy on go zakończył, byłam w stanie w jakikolwiek sposób zareagować. Popchnęłam go lekko, wstałam i odeszłam na środek. Złapałam się za głowę, to wszystko to dla mnie za dużo.

-Sprawianie mi bólu sprawia Ci taką przyjemność?- zapytałam z wyrzutem.

-Jasne że nie. Jeżeli chodzi o Ciebie, to sam bym się za Ciebie brał. Ale masz inny obiekt westchnień a to on sprawia Ci ból- odpowiedział stając przed drzwiami.

-Bzdura- zaprzeczułam od razu a Fabian przekręcił klamkę.

-Jutro masz wolne, ale o 16 musisz jechać na lotnisko odebrać mojego zastępcę. Widzimy się za miesiąc- po tym wyszedł a ja od razu poczułam ulgę.

***

Po wyjeździe Fabiana trochę się uspoiłam. Dałam rade zakończyć prace we wszystkich social media. Sama się dziwie, że dałam rade. Zamknęłam gabinet i kierowałam się korytarzem. Była godzina 15:30, wiec za 30 minut powinien zacząć się trening. Szłam szybkim krokiem, gdy na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam Neymara, który złapał się za głowę.

-Przepraszam - po czym chciał mnie wyminąć, ale w ostatniej chwili złapałam go za dłoń.

-Neymar poczekaj- chłopak patrzył na mnie niepewnym wzrokiem - możemy porozmawiać?- zapytałam z nadzieją a Brazylijczyk lekko pokiwał głową.

-Będę w szatni- powiedział szybko i odbiegł. Poszłam zanieść klucze, abym jeszcze nie miała dodatkowych problemów za to, że je zgubie.

Do szatni weszłam bez pukania. Zrobiło mi się głupio, bo Neymar stał w spodenkach sportowych, bez żadnej koszulki. Przez chwile się w niego wgapiałam

-Zachowujesz się, jakbyś nigdy nie widziała mnie nago- odpowiedział po czym schylił się do torby i wyjął z niej getry. Podeszłam i niepewnie obok niego usiadłam.

-Fabian wszystko wie- powiedziałam a na Neymara wywarło to taki wpływ, że jego mięśnie się spięły i on sam zaprzestał czynności i patrzył na mnie jakby przerażony.

-Nic Ci nie jest?- zapytał a ja lekko się na to skrzywiłam

-Nie Neymar, mówiłam, że on nie jest w stanie mi nic zrobić- odpowiedziałam a Neymar złapał mój policzek i trochę się przybliżył.

-Robiłem to wszystko dla Twojego dobra. Nie chciałem, żebyś straciła tę szanse na stanowisko o którym zawsze marzyłaś- zaczął gładzić kciukiem mój policzek.

-Wiem Neymar, ale ja nie chce Cie stracić a bardzo się od siebie oddaliliśmy- powiedziałam smutno a Neymar delikatnie mnie pocałował. Odkręciłam głowę dopiero po jakiejś chwili. Uśmiechnęłam się niepewnie i schowałam kosmyk włosów za ucho.

-Ja wiem, że jesteś z Marcem i pewnie jesteś z nim bardzo szczęśliwa, ale ja nadal Cie mocno kocham. Wierze, że jeszcze kiedyś będziemy razem- patrzył mi się intensywnie w oczy a we mnie pojawiły się wyrzuty sumienia wobec Marca.

-Neymar, ja przepraszam- powiedziałam i spuściłam głowę. Dłoń Neymara prawie natychmiast znalazła się na moim podbródku unosząc go ku górze.

-Nie przepraszaj. Poprostu daj mi się pocałować- patrzył na mnie ze spokojem a ja w środku cała się trzęsłam. Pokiwałam lekko głową a Neymar uśmiechnął się i złączył bardzo delikatnie nasze usta. Całował mnie z taką pasją, jakby jutro świata miało nie być. Złapał dłońmi moją twarz, i nadal delikatnie, ale i zarazem namiętnie muskał moje usta. Gdy zakończył pocałunek lekko się zawiodłam, chociaż pewnie musiał trwać dłuższą chwilę.

-Nienawidzę Cie- powiedziałam cicho a Neymar jeszcze raz delikatnie cmoknął moje usta

-Wiem Myszko- uśmiechnęłam się na to, po czym się podniosłam -idziesz już?

-Ym tak. Jutro mam wolne, może zechcesz do mnie przyjść z Davim? Zaprosze chłopaków?- zapytałam niepewnie drapiąc się po głowie a Brazylijczyk promiennie się uśmiechnął

-Jasne, że chce- odwzajemniłam jego uśmiech po czym wyszłam z szatni, biorąc głęboki oddech.

Właśnie schodziłam po schodach, gdy ktoś złapał mnie od tyłu i podniósł do góry. Poczułam perfumy Marca, które pachniały tak intensywnie, że rozpoznałabym go ze związanymi oczami. Gdy znalazłam się na ziemi odkręciłam się przodem do niego.

-Hej myszko, byłem u Ciebie w gabinecie. Właśnie miałem wyjść na zewnątrz, żeby zadzwonić, ale Cie spotkałem- uśmiechnął się po czym mnie przelotnie pocałował.

-Tak, zaszłam jeszcze do łazienki- uśmiechnęłam się zdając sobie sprawę, że gdyby Marc nie szukał mnie w gabinecie tylko od razu poszedł do szatni, zastałby mnie tam z Neymarem.

-Jasne, widzimy się potem?- zapytał łapiąc mnie w pasie i przytulając

-Tak, jasne. Przyjedź do mnie- poczułam, że uśmiecha się przez pocałunek, który złożył na mojej szyi.

-Nie mogę się doczekać- złapał mnie za ramiona i patrzył mi w oczy -pomyślimy o naszym dziecku, co?- zapytał a ja lekko szturchnęłam go w ramie.

-Tak szybko chcesz się ustatkować?- zapytałam z uśmiechem. Wiedziałam, że powiedział to, żeby się ze mną podroczyć.

-Z tobą, zawsze- uśmiechnął się i zaczął namiętnie całować. Oddawałam pocałunki i nawet nie przeszkadzało mi, że jesteśmy w miejscu publicznym -chyba się stęskniłaś, co?- zapytał po tym, gdy się od siebie oderwaliśmy.

-Ja, nie. Ale ty chyba tak- zaśmiałam się a Marc pogładził moje włosy.

-Musiałem to zrobić, inaczej na treningu nie mógłbym się skupić. Cały czas bym o tobie myślał - pocałował mnie w czoło i wbiegł po schodach. Westchnęłam i cała w skowronkach udałam się na parking.