środa, 30 listopada 2016

ROZDZIAŁ 36


Po skończonej pracy postanowiłam jakoś odetchnąć. Dlatego pierwsze co zrobiłam to poszłam pobiegać, ale niestety nie zajęło mi to długo, bo po prostu mi się odechciało. Wylądowałam na kanapie grając w fife 17.

Właśnie miałam strzelać bramkę decydującą o moim zwycięstwie nad Realem Madryt, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i krzyk, który mógłby przekrzyczeć stado dzików.
Przewróciłam oczami a zaraz po tym w salonie pojawił się Marc i nic nie mówiąc rzucił się na kanapę obok mnie.

-Byłeś juz u Sofii?- zapytałam kontynuując gre.

-Owszem. Ale fakt, że jestem cały chyba wróży dobrze, prawda?- wydął wargi na co tylko się uśmiechnęłam.

-Chyba tak. Nie jest na mnie zła?- zatrzymałam gre i spojrzałam na Marca, który ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów

-Zaprosiła nas na domówke dzisiaj, wiec chyba nie- wzruszył ramionami i przyglądał mi się z jednoznacznym wyrazem twarzy

-O nie. Nigdzie nie ide- zaprzeczyłam niemal błyskawicznie na co Marc się zaśmiał

-Chyba nie mamy wyjścia, bo Sofia powiedziała, że jeżeli nie będzie nas o godzinie 20 to wyśle po nas odpowiednie służby- uśmiechnął się z podniesioną brwią a ja przewróciłam oczami.

-Kiedy Wy wszyscy w końcu zrozumiecie, że nie boje się Gerarda- rzuciłam pada tuz obok mnie a sama skrzyżowałam ręce.

-Wygląda szczególnie przy Tobie jak olbrzym- uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej

-Przecież on jest taki słodki. Gdyby on po mnie przyjechał jeszcze bym się cieszyła

-Em- Marc zrobił nadąsaną minę i patrzył na mnie z wydętymi wargami -dobrze wiedzieć przyjaciółko

-Zazdrośnik- odpowiedziałam na co Marc tylko prychnął i skrzyżował ręce -chcesz jechać?- zapytałam a on wydał się nie zwracać uwagi na moje pytanie udając obrażonego do momentu, gdy szturchnęłam go łokciem w brzuch

-Możemy pojechać- wzruszył ramionami a ja oparłam głowę o jego ramie

-Pod warunkiem, że będziesz mnie pilnował, bo mam zamiar porządnie się upić- stwierdziłam a Marc zmarszczył czoło. Chciałam się upić, aby choć przez chwile nie myśleć o Neymarze i pracy. Chciałam choć na chwile wyrwać się z mojej rutyny.

-Dlaczego? Cos się dzieje?- zapytał i objął moje ramiona ręką

-Nie- odpowiedziałam krótko a Marc nie drążył dalej tego tematu, bo wstał i pociągnął mnie za sobą za rękę i prowadził do mojej sypialni.

-Marc nie będziemy uprawiać seksu- na moje słowa Marc odwrócił się przodem do mnie całkowicie poważny i nie bardzo wiedział co na to odpowiedzieć. Po chwili wybuchłam śmiechem a on spojrzał na mnie złowrogo.

-Jesteś tak bardzo pojebana- westchnął a ja podniosłam brew w rozbawieniu.

-A ty niby nie?- zapytałam dając mu już moim wyrazem twarzy odpowiedź na to pytanie.

-Nie tak jak ty- zarzucił od razu i ponownie złapał mnie za rękę już wprowadzając do wnętrza mojego pokoju. Gdy weszliśmy do środka on rzucił się na moje łóżko zakładając nogę na nogę.

-Po co tu przyszliśmy?- zapytałam a Marc podniósł się na łokciach i pochylił głowę.

-Wybierz coś, żeby się przebrać, bo wiem, że nie pojdziesz w tym co jesteś teraz. Jeszcze będziesz siedziała w łazience a nie mamy dużo czasu dlatego do cholery Cie tu przywlokłem. A ty zboczeńcu tylko o jednym- wywrócił oczami a ja uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Wzięłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i pokazałam ją Marcowi

-Może być?- zapytałam a Bartra przyjrzał się jej badawczo.

-Nawet gdybyś poszła w worku...

-Tak, tak. Wyglądałabym pięknie- przewróciłam oczami a Marc odchrząknął.

-Nikt by nie zwrócił na Ciebie uwagi- poprawił mnie z rozbawienien a ja wzięłam z krzesła poduszkę i rzuciłam nią Marca, który ją złapał i wysłał mi buziaka w powietrzu. Ten pieprzony refleks sportowca...

***

-O proszę, królewna się pojawiła- Sofia była w dobrym humorze, dlatego od razu się domyśliłam, że zdążyła coś wypić.

-Hej- przywitałam się a Sofia podeszła do Marca

-O mój przyjaciel- Sofia niemal krzyknęła i przytulili się na powitanie a ja wróciłam myślami do czasów, gdy się nie lubili. Zbliżyli się dzięki mnie z czego powinnam być chyba dumna.

-Jak zwykle na czas- zironizowała pani Suárez a ja spojrzałam na Marca krzyżując ręce.

-No co? Lepiej przyjąć spóźnionym niż brzydkim- spojrzał na mnie bardzo poważnie a ja wywróciłam oczami

-Gorzej jak ktoś jest brzydki z natury i nawet parogodzinne szykowanie sie nie pomaga- Sofia rzucała spojrzeniami na nas na przemian a Marc lekko się uśmiechnął

-O sobie mówisz?- zapytał opierając się o próg a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.

-Gdy ze mną byłeś nie narzekałeś- spojrzałam mu dumnie w oczy a on uniósł jedną brew

-To było zanim poszedłem do okulisty i zalecił mi noszenie soczewek- juz miałam rzucić mu jakiś odzew po którym zamknie się w sobie, ale Sofia weszła pomiędzy nas

-Chyba juz wystarczy. Wchodzcie do środka- zarządziła i tak tez zrobiliśmy. Chciałam zdjąć sweter, gdy Marc mnie wyprzedził i pozbył się odzieży z moich ramion odwieszając ją na przeznaczone na to miejsce.

-Nie podrywaj mnie- zażartowałam a Marc uśmiechnął się, złapał moje ramiona i zaczął rysować na nich kółka swoim kciukiem.

-Uspokój się, bo jeszcze poczuje się ważniejszy niż jestem- spoważniałam i patrzyłam mu prosto w oczy do momentu, gdy chłopak po prostu nie odwrócił wzroku i wszedł w głąb mieszkania zostawiając mnie tak zdezorientowaną na korytarzu.

-Czy miedzy Wami na pewno wszystko w porządku?- zapytała Sofia patrząc w miejsce w którym zniknął Marc.

-W jak najlepszym- pokiwałam głową i poczułam czyjąś dłoń na moim odkrytym ramieniu. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Lucas.

-Część - uśmiechnął się a ja spojrzałam się na Sofię.

-Myślałam, że ten plan jest nieaktualny- powiedziałam z wyrzutem a Sofia się uśmiechnęła

-No bo jest. Po prostu Lucas okazał się być naprawdę w porządku dlatego go zaprosiłam- wzruszyła ramionami a ja się rozejrzałam

-Zaprosiłas chyba całą okolice- ujrzałam w jej korytarzu tylu nieznanych mi osób, że czułam się jakbym była w jakimś klubie a nie u mojej przyjaciółki na domowce.

-Znajomi znajomych- odpowiedziała dumnie i oparła dłonie o biodra.

-Co na to Luis?- zapytałam i jak na zawołanie pojawił się obok Sofi i rozglądał się lekko przerażony.

-Jeżeli oni nam nie wyniosą domu to będzie pieknie- stwierdził na co się uśmiechnęłam a Sofia przyciągnęła go za kark do pocałunku. Tak dobrze było widzieć, że miedzy nimi jest juz wszystko dobrze.

-Ale uroczo- spojrzałam za siebie i ujrzałam Neymara, który zdjął bluzę i pozostał w białej, uwydatniającej jego mięśnie koszulce. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.

-Wiemy- odpowiedział Luis, do którego wtulona była Sofia.

-Chyba powinniście nam jakoś podziękować za uratowanie waszego związku- stwierdził zadowolony Neymar a Sofia uniosła jedną brew ku górze.

-Zajmijcie się lepiej ratowaniem waszego związku- uchyliłam aż lekko usta ze zdziwienia. Poczułam, że moje policzki są juz różowe a w tym czasie Neymar odchrząknął. Nie zastanawiając się wyminęłam ich i weszłam do ogromnego salonu państwa Suárez, gdzie dużo osób tańczyło i ciężko było przedostać się na drugą stronę pomieszczenia. Po paru odepchnięciach i kontaktach z wielu ciałami udało mi się tego dokonać.

-O maluszek przyszedł!- Gerard niemal krzyknął i przyciągnął mnie jedną ręką a drugą zmierzwił mi włosy

-Geri!- próbowałam się jakoś uratować ratując resztki mojej fryzury. Uderzałam go pięścią w brzuch, ale jest on zbyt umięśniony, żeby cokolwiek go zabolało.

-Stary zostaw ją juz bo chce się przywitać- skarcił go Munir po czym zamknął mnie w swoim uścisku, nie zapominając o tym, aby przy tym uszypnąć mnie w pośladek. Pacnęłam go za to leciuteńko w policzek. Po przywitaniu się ze wszystkimi udałam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie drinka. Tam też dostałam wiadomość od mojego szefa, że jutro jest prezentacja, którą przygotowała ostatnia klasa studiów. Myślałam nawet przez chwilę, aby zaprzestać na jednym drinku, ale miałam się tam wstawić na godzinę 16, wiec bez problemu do tej pory zdąże wytrzeźwieć, prawda?

-Pięknie wyglądasz- przysiadł się do mnie nie kto inny jak Lucas

-Dziekuje- odpowiedziałam lekko się uśmiechając i dopiłam drinka. Chciałam wstać, aby zrobić sobie kolejnego, ale chłopak mnie wyprzedził i położył mi rękę na ramieniu.

-Posiedź, ja Ci zrobię drinka. W końcu jestem barmanem- puścił mi oczko a ja oparłam głowę na dłoniach i przyglądałam się każdej jego czynności z zafascynowaniem aż do momentu, gdy postawił przede mną szklankę, która fachowo nazywa sie- long. Na moje oko była trochę duża, ale w końcu chciałam się upić, wiec co mi szkodzi.

-Od dawna jesteś barmanem?- zapytałam biorąc łyk cieczy a chłopak usiadł obok i odkręcił się przodem do mnie.

-W liceum mnie to zaczęło interesować i tak zostało do dziś- uśmiechnął się a ja kiwnęłam głową

-Ciekawe zajęcie- stwierdziłam a chłopak uśmiechnął się do mnie w dość nieokreślony sposób.

-To całkiem proste, tylko wymaga wprawy. Mogę Cie kiedyś nauczyć jeżeli chcesz- potarł dłonie o swoje spodnie a ja spojrzałam na niego. Jego do tej pory zawsze ułożone włosy były w nieładzie. Wyglądał trochę, jakby przed chwilą wstał z łóżka. Co nie znaczy, że wyglądał źle. Wyglądał bardzo dobrze.

-Chyba zostanę przy spożywaniu drinków, ale dziekuje- uśmiechnęłam się i odłożyłam puste szkło na blat -zatańczysz?- zapytałam a chłopak pokiwał głową, wstał i złapał mnie za rękę prowadząc w głąb ludzi.

Znaleźliśmy się niemal na środku a z głośników leciała piosenka Justina Biebera- love yourself.
Ułożyłam od razu dłonie na jego karku i to chyba alkohol zadziałał tak, że byłam taka zdecydowana. Nie poznawałam w tamtym momencie siebie. Lucasowi zdawało się to nie przeszkadzać, bo ułożył dłoń nisko moich pleców i przyciągnął do siebie. Tańczyliśmy bardzo blisko siebie i nie mam pojęcia czy mi się wydawało czy chłopak na prawdę złożył na mojej szyi mokry pocałunek. Gdy piosenka się zakończyła zostałam porwana przez Gerarda. Shakira miała jakąś sesje zdjęciową na okładkę, wiec Hiszpan przyszedł sam. Przetańczyłam z nim dwie piosenki, trzy piosenki natomiast tańczyliśmy wszyscy w kółku, gdzie byłam zdana na wzrok Neymara co jakieś 20 sekund. Co jakiś czas robikiśmy sobie z Munirem przerwę od tańczenia na drinka. Nie, nie byłam pijana.

W środku zdawało mi się robić bardzo gorąco, dlatego założyłam sweter i wyszłam przed dom. Od razu ujrzałam sylwetkę Neymara siedzącego na schodach i palącego papierosa. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. Wyciągnęłam do niego dłoń a on z pewnym wahanien dał mi papierosa, którego jeszcze przed chwilą trzymał w ustach.

-Jak się bawisz?- zapytał a ja zaciągnęłam się dymem.

-Świetnie- odpowiedziałam po chwili a chłopak spojrzał mi prosto w oczy.

-Widzę właśnie. Szkoda tylko, że musiałaś się najebać- oddałam mu papierosa i spojrzałam na niego próbując to zrobić jak najpoważniej.

-Nie jestem pijana- zaprzeczyłam a chłopak wstał z papierosem w ustach i otrzepał spodnie.

-Chodź- podał mi rękę a ja patrzyłam na niego niepewnie. Ostatecznie złapałam ją i wstałam. Neymar zaprowadził mnie do ogródka i się zatrzymał.

-No i co?- zapytałam rozglądając się za jakąś wskazówką. Rozpraszało mnie to, że Neymar cały czas trzymał mnie za rękę.

-Przejdź się po tym krawężniku- spojrzałam się tam gdzie powędrował przed chwilą jego wzrok i ujrzałam wąski krawężnik. Popatrzyłam na niego jak na idiote.

-Po chuj?- zapytałam a Neymar zmarszczył czoło

-Widzę, że pod wpływem alkoholu masz również bardzo rozwinięty język- bardziej stwierdził niż powiedział a ja westchnęłam.

-Wcale nie piłam tak dużo- odpowiedziałam a Neymar pokiwał głową.

-Dobrze, to przejdź po tym- wywróciłam oczami i puszczając dłoń Neymara ustałam na samym poczatku. Zaczęłam powoli stawiać następne kroki i szło mi dobrze do momentu, gdy źle postawiłam nogę i upadłam w ramiona Neymara. Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam jego ciężki oddech na moich wargach. Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy głośno oddychając a ja nie ukrywam, że marzyłam w tamtej chwili, żeby go pocałować.

-Em...tak myślałem- powiedział po chwili i odstawił mnie na ziemie. Patrzyłam na niego lekko zawiedziona, ale czego ja się mogłam spodziewać? -chyba czas do domu co?

-Nie, ide jeszcze tańczyć- postanowiłam i chciałam go wyminąć, ale on złapał mnie za rękę.

-Nikola, ledwo się trzymasz- stwierdził a ja pokręciłam głową

-Pieprzysz głupoty. Rozerwij się troche- poradziłam mu i trochę pokracznie doszłam do schodów, gdy ponownie nie zatrzymał mnie tym razem jego głos.

-Masz racje- odwróciłam się przodem do niego i lekko się uśmiechnęłam -rozerwe się, ale najpierw poczekaj, aż zapale

-Jasne- wzruszyłam ramionami i usiadłam na schodku, gdzie zaraz dołączył do mnie Neymar. Podpalił sobie papierosa i zaciągnął się nim.
Siedzieliśmy w ciszy, aż nie usłyszeliśmy za sobą otwieranych się drzwi. Automatycznie odwróciliśmy się w ich stronę, gdzie stała Sofia z Marcem. Patrzyli na nas po czym wymienili miedzy sobą spojrzenia i uśmiechy. Wywróciłam na to oczami i oparłam się o barierkę w taki sposób, że teraz moje buty stykały się z udem Neymara.

-Miedzy Tobą a Luisem już jest wszystko w porządku?- Marc skierował pytanie do Sofii a ja odkręciłam głowę w ich stronę.

-W jak najlepszym. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że potrafiłam przebaczyć- odpowiedziała i nałożyła na swoje ramiona bluzę Luisa.

-Przebaczyć jest najtrudniej- stwierdził Hiszpan a ja cała się spiełam. Neymar odwrócił wtedy na mnie wzrok a ja przegryzłam od środka policzek.
-To prawda. Ale gdy się jest pewnym, że ma się przy sobie tą jedyną osobę, którą się kocha nad życie nie wolno jej wypuszczać z rąk- zauważyłam, że kącik ust Neymara skierował się lekko ku górze a on sam spuścił wzrok i zaciągając się papierosem. Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy przybili sobie na moich oczach żółwika i weszli do środka. Ponownie zostałam sama z Neymarem. Tylko tym razym mój umysł pochłonęły myśli związane ze słowami Sofii. Co jeżeli ja właśnie wypuszczam z rąk tą jedyną osobę którą kocham nad życie?

Byłam tak pochłonięta myślami, że wyrwał mnie z nich dopiero dotyk Neymara. Piłkarz trzymał moją kostkę i patrzył na mnie wyczekująco.

-Właściwie to mam ochotę jechać do domu- stwierdziłam i powolnie ustałam na proste nogi.

-Odwioze Cie- zapewnił i ruszyliśmy wspólnie w stronę jego samochodu. Nie fatygowałam się nawet, aby się pożegnać z resztą, sama nie wiem dlaczego. Miałam sporą dawkę alkoholu w organizmie więc to chyba zrozumiałe.

***

Zatrzymaliśmy się na parkingu przed moim domem. Przez chwile panowała cisza, która została przerwana dźwiękiem odpięcia mojego pasa bezpieczeństwa.

-Wejdziesz?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie jakby szukając na mojej twarzy potwierdzenia moich słów.

-Nie wiem, czy to jest dobry pomysł- przyznał a ja patrzyłam na niego lekko zawiedziona.

-Dlaczego?- próbowałam zadać to pytanie tak, jakby nie było mi przykro przez jego odpowiedź.

-Po prostu nie chce robić żadnego ruchu, po tym jak piłaś- wzruszył ramionami a ja uniosłam brew i w sumie mimo mojego stanu znalazłam sens jego słów, wiec tylko pokiwałam głową.

-Czyli nawet nie chcesz się pożegnać?- spytałam a Neymar spojrzał mi prosto w oczy i pokiwał lekko głową. Bez zastanowienia uniosłam się z miejsca pasażera i pochyliłam nad Brazylijczykiem w taki sposób, że mogłam bez problemu złożył całusa na jego policzku. Specjalnie zostałam nad jego twarzą chwile dłużej, aby dokładnie przyjżec się jego brązowym i pięknym oczom, po czym ponownie opadłam na siedzenie.

-Będziesz jutro nieprzytomna- stwierdził a ja przekręciłam głowę, aby na niego spojrzeć.

-To chyba nie idzie w parze z pracą?- spytałam rozbawiona. Zupełnie nie wiem co widziałam w tym takiego śmiesznego.

-Czasami zachowujesz się jak dziecko, którego trzeba pilnować- stwierdził patrząc mi w oczy a ja lekko się uśmiechnęłam.

-Lubie, gdy mnie pilnujesz- wydęłam wargi po czym powolnie opuściłam samochód piłkarza. Dojście do drzwi to był tor przeszkód, ale Neymar dopiero gdy upewnił się, że weszłam do domu odjechał z pod mojego domu.

piątek, 18 listopada 2016

ROZDZIAŁ 35


Poczułam silne rozdrażnienie, gdy mój telefon chyba piąty raz wibrował pod moją poduszką. Zamrugałam kilkakrotnie, aby przystosować moje oczy do światła padającego przez okno. Zrezygnowana tym, że moje próby ponownego zaśnięcia skończyły się niepowodzeniem, wzięłam telefon w ręce i wyszłam na balkon. Odblokowałam telefon i zobaczyłam, że mam parę nowych wiadomości.

Neymar:
~Jeżeli dowiem się dzisiaj od kogoś, że się znowu źle czujesz, przyjeżdżam po Ciebie i jedziemy do lekarza. Nie chce nawet słyszeć sprzeciwu.

Westchnęłam głęboko i zamknęłam na chwile oczy próbując zdiagnozować mój dzisiejszy stan. Zdziwiłam się, że o dziwo nie towarzyszyły mi żadne bóle ani dyskomfort związany ze złym samopoczuciem. Kliknęłam we wiadomość i postanowiłam mu odpisac:

~Czuje sie dzisiaj dobrze, więc to nie będzie konieczne "tato"

Przewróciłam oczami na to, że Sofia napisała mi dwa sms'y. Łącząc wątki domyśliłam się, że chodzi jej o ten "cudowny" plan wzbudzenia zazdrości u Neymara. Nie chciałam tego robić. Nie byłam przekonana, czy to jest w porządku. Właściwie ja byłam pewna, że to jest złe.

Sofia:
~Mam nadzieje, że się nie rozmyśliłaś kochana :) widzimy się wieczorem, ja ogarne Neymara a Lucas już jest wtajemniczony.

~Ubierz się tak, żeby Neymar pękał z zazdrości

Przecież Neymar pęknie z zazdrości bez tego. Zostawiłam to tak bez odpowiedzi. Było mi wstyd, przecież Neymar tak się stara i wiem, że nadal mnie kocha. Nie wiem, czy potrafię mu to  zrobić, nawet po tym co on zrobił mi.

Marc ❤:
~Miłego dnia myszko! Chce żebyś wiedziała, że jeżeli nie chcesz wciągać się w głupie pomysły Sofii, to po prostu powiedz a z nią porozmawiam.

Uśmiechnęłam się do telefonu. Czy Marc musi mnie zawsze rozumieć i być taki kochany?

~Dziękuje i nawzajempomyśle jeszcze, Sofia się wkręciła i sama nie wiem co jeszcze zrobię.

Zamyśliłam się na chwile po czym otworzyłam ostatnią wiadomość o dziwo od mojego wujka

Wujek Luis:
~Nikolcia ja nie chce Cie jakoś denerwować, ale masz prace, która właśnie na Ciebie czeka.

-Kurwa- krzyknęłam i rzuciłam się do szafy. Wyjęłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i pędem rzuciłam się do łazienki, gdzie wykonywałam parę czynności jednocześnie. Dziekowałam, że wykąpałam się w nocy.

~Jestem w dupie?

Napisałam i wysłałam wiadomość. Odpowiedź przyszła mi prawie natychmiast, ale nie od osoby, od której powinna przyjść.

Neymar:
~Jedź do mnie i weź ze stolika obok łóżka teczkę. Masz tam moje papiery, które miałem Ci do czegoś przynieść, ale zapomniałem. Przynajmniej będziesz miała wytłumaczenie. Na razie, bo mam trening.

Klepnęłam się ręką w czoło z mojego roztargnienia. Zdziwiło mnie to, skąd Neymar wie o co mi chodzi, ale miał trening, wiec pewnie rozmawiał z wujkiem. Nie odpowiadając na wiadomość ruszyłam samochodem pod dom Brazylijczyka. Gdy podbiegłam do jego drzwi nie myśląc nawet, że nie mam klucza przycisnęłam klamkę. Dopiero wtedy wydało mi się to podejrzane, że drzwi bez wahania puściły. Zdziwiłam się, ale weszłam do środka. Już byłam na schodach, gdy nie zatrzymał mnie czyjś głos

-Mogę w czymś pomóc?- odwróciłam się i ujrzałam młodą dziewczynę, którą widziałam pierwszy raz w życiu.

-Um, przepraszam. Neymar pokierował mnie tutaj po ważne dokumenty- speszyłam się i z jednej strony cos mnie zabolało.

-Och, jesteś Nikola- uśmiechnęła się promienie po czym podeszła i wyciągnęła w moją stronę dłoń

-Tak a ty jesteś...- złapałam za jej dłoń i patrzyłam na nią  wyczekująco. Nie interesowało mnie to, że jestem spóźniona. Chciałam za wszelka cenę dowiedzieć się kim jest ta nieznana dziewczyna.

-Jestem Nadia- odpowiedziała i zaczęła się rozglądać po salonie -jak myślisz jest wystarczająco czysto?- zapytała a ja lekko się zdziwiłam

-Czy...Co?- rozejrzałam się i pokiwałam niepewnie głową -jest czysto

-Uf, to dobrze, bo to mój pierwszy dzień pracy i chce, żeby pan Da Silva był zadowolony- odetchnęłam z ulgą słysząc, że jest to dziewczyna, która u Neymara tylko sprząta.

Na pewno będzie zadowolony- uśmiechnęłam się i nagle mi się przypominało, że ja teraz też powinnam być w pracy -przepraszam, ale bardzo się śpiesze, wiec pobiegnie tylko po te dokumenty i nie przeszkadzam- jak powiedziałam tak tez zrobiłam. Wbiegłam jak najszybciej po schodach parę razy się o nie potykając. Otworzyłam drzwi od jego pokoju i aż zdziwiłam się na panujący tam bałagan.

-Jak czysto- powiedziałam sarkastycznie sama do siebie po czym podeszłam do stolika i wzięłam mniemaną teczkę. Gdy uniosłam głowe mój wzrok padł na moje i Neymara zdjęcie sprzed dwóch lat, które wisiało nad jego łóżkiem. Przejechałam po nim opuszkami palców i zrobiło mi się bardzo miło, że on nadal trzyma te zdjęcie. Nie chcąc się jeszcze bardziej rozczulać wybieglam z domu żegnając się z dziewczyną szybkim ,,część".

Na stadionie byłam po dziesięciu minutach. Szłam szybkim krokiem przez korytarz, gdzie natknęłam się na mojego wujka

-Śpiąca królewna się pojawiła- powiedział rozbawiony całą sytuacją.

-Gdyby nie twój sms, spałabym jeszcze-przewróciłam oczami i się do niego przytuliłam. Uścisk przerwał nam dźwięk otwierających się drzwi szatni, i przed nami ustał Neymar.

-Mówiłem człowieku zakładaj ochraniacze, bo Cie pokopią- powiedział mój wujek a Neymar pokiwał głową.

-Tak jest trenerze, ale chciałem się zapytać co do wyjazdu do Malagi- odpowiedział a mój wujek pokręciłam oczami.

-Mówiłem, że omówie wszystko po treningu strzeleckim- poklepał mnie po ramieniu po czym zaczął odchodzić mówiąc, żeby Neymar przekazał chłopakom, że za pięć minut mają się pokazać na boisku. Brazylijczyk oparł się o prób i przyglądał mi się bardzo dokładnie.

-Część- uśmiechnelam się delikatnie, co Neymar po chwili odwzajemnił.

-Część. I jak znalazłaś teczkę?- zapytał głupio, bo doskonale widział, że trzymam ją w rękach.

-Znalazłam, chociaż powoli traciłam nadzieje, że ją znajdę w tym bałaganie- uniosłam lekko brew a Neymar tylko się na to zaśmiał.

-Moja sprzątaczka się nie zjawiła?- zapytał rozbawiony a ja skrzyżowałam ręce

-Zamiast wynajmować kogoś do sprzątania mógłbyś sam się za to zabrać. Twoja sypialnia to istny chaos- zarzuciłam z uśmiechem a Neymar pokręcił głową

-Nie mam dla kogo sprzątać. Wiesz... dawno nikt tam nie zagląda- patrzył na mnie w taki sposób, że lekko się zarumieniłam.

-Mógłbyś posprzątać dla siebie- zaugerowałam niepewnie a Neymar lekko się uśmiechnął.

-Potrzebuje motywacji. Niestety brakuje mi jej od jakiś dwóch tygodni- zagryzłam wargę i spojrzałam mu się na chwile w oczy. Właśnie dwa tygodnie temu zerwaliśmy.

-Muszę iść- uśmiechnęłam się lekko się rumieniąc. Neymar to najwidoczniej zauważył, bo podszedł do mnie, trącił kciukiem mój policzek i posłał mi szeroki uśmiech. Właśnie miałam go mijać, gdy nie przeszkodziła mi w tym jego dłoń na mojej. Odwróciłam się twarzą do niego a on spojrzał na mnie z troską.

-Jak się czujesz?- zapytał nagle a ja lekko uniosłam kącik ust ku górze. 

-Dobrze- zapewniłam a chłopak zaczął patrzeć na mnie podejrzliwie -naprawdę czuje się dobrze- potwierdziłam ponownie a Ney pokiwiał głową.

-Dobrze, idź już bo się spóźnisz- zaśmiał się a ja spojrzałam na niego spod oka.

-Ale zabawne- stwierdziłam czym wywołałam u Neymara jeszcze większe rozbawienie.

~~~~~~~~~~~~

Gdy chciałam przyłożyć mój identyfikator na znak, że pojawiłam się w pracy okazało się, że ktoś zrobił to za mnie o godzinie, gdy powinnam się tam pojawić. Zdziwiłam się i zaczelam zastanawiać, czy Marc byłby na tyle bystry, żeby jakimś cudem wykraść z gabinetu zarządu mój identyfikator bez zauważenia. Stwierdziłam, że podziękuje mu za to serdecznie później. Teraz chciałam tylko jak najlepiej wykonać swoje polecenia i przetrwać dzisiejszy dzień.
Siedziałam w gabinecie tonąc w papierach, gdy nie usłyszałam pukania.

-Proszę- zaprosiłam tą osobę do środka i gdy drzwi się otworzyły ujrzałam w dniach Marca.

-Witam piękną panią- uśmiechnął się a ja od razu wstałam i się do niego przytuliłam

-Proszę Cie ratuj mnie bo umieram- wyżaliłam się a Marc podszedł do mojego biurka i rzucił okiem na kartki porozrzucane na całym biurku.

-Przykro mi, ale nie znam się na tym. Jedynie mogę Ci po towarzyszyć jak Ci się nudzi- rzucił mi współczujące spojrzenie a ja lekko się uśmiechnęłam 

-Jasne- usiadłam z powrotem przy biurku a Marc jakby sobie o czymś przypomniał.

-Ja pieprze- uderzył się dłonią w czoło po czym zniknął za drzwiami. Zmarszczyłam brwi i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby już nie wrócił. Po prostu założyłam na nos okulary i kontynuowałam prace. O dziwo po jakieś dłuższej chwili usłyszałam ponowne pukanie do drzwi. Uniosłam wzrok a w drzwiach stał Marc z tacą w rękach.

-Od kiedy nosisz okulary?- zapytał i zaczął mi się dokładnie przyglądał

-Do czytania zawsze. Na codzień zakładam soczewki, dlatego nie miałeś okazje mnie w nich zobaczyć- odpowiedziałam pochylając lekko głowę i delikatnie się uśmiechając

-Ładnie Ci w nich. Powinnaś zacząć w nich chodzić na codzień- posłał mi ciepły uśmiech a ja wywróciłam oczami. W tym samym czasie Marc położył na stole tacę.

-Skarbie nie jesteś obiektywny. Nawet jak bym była łysa powiedziałbyś, że pięknie wyglądam- rzuciłam mu prowokujące spojrzenie, ale Marc tylko się uśmiechnął i spojrzał mi w oczy.

-Co nie zmienia faktu, że naprawdę bym tak uważał. A teraz masz tu cos do przegryzienia- kiwnął na wspomnianą tacę a ja dopiero teraz jej się przyjrzałam. Znajdowały się tam babeczki i kawa z pianką. Nie zastanawiając się nawet wstałam i zawiesiłam mu się na szyi. Marc podniósł mnie jedną ręką w górę i po chwili z powrotem mnie odstawił.

-Ratujesz mi tyłek- powiedziałam i gdy ponownie usiadłam od razu ugryzłam babeczke.

-Wydaje mi się, że dzisiaj nie raz będę musiał to robić- powiedział poważnie po czym powonie usiadł na fotelu. Przełknęłam babeczke i na chwile ją odłożyłam

-To znaczy?- zapytałam a chłopak przez chwile patrzył w podłogę nad czymś się zastanawiając, po czym spojrzał na mnie

-Nie ufam tamtemu chłopakowi, kto wie co on może mieć w głowie- stwierdził a ja oparłam się o oparcie i podrapałam po głowie.

-Poratował mnie w klubie wodą. Nie znam go, dlatego nie będę go oceniać, ale wygląda na miłego- powiedziałam a Marc oparł głowę na dłoni i spojrzał na mnie jeszcze bardziej poważnie.

-Myślisz, że to jest tego warte. Warte kilku chwil zazdrości Neymara? Przecież masz pewność, że on Cie kocha- patrzyliśmy sobie w oczy przez chwile a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.

-To nie jest tego warte i nie chce tego robić. Nie chce krzywdzić Neymara bo mi nadal na nim zależy i mimo wszystkiego nie chce narażać go na to uczucie, które czulam ja jak dowiedziałam się o tym, że całował się z Jessicą- przyznałam a Marc szeroko się uśmiechnął i od razu wstał

-Ja wiedziałem! Dzwonie do Sofii i odwołuje jej durny plan- stwierdził po czym wyjął telefon i nacisnął zieloną słuchawkę przy jej numerze.
Przysłuchiwałam się ich wymianie zdań bardzo zaciekawiona. Marc uważał, że to nie ma sensu i szczera rozmowa jest lepsza od takiego bagna. Sofia była zła, że jej starania poszły na marne ale po chwili przyznała Marcowi racje. Na koniec tylko powiedziała, że koniecznie ma być u niej za godzinę, bo mają do pogadania i się rozłączyła.
Spojrzałam na Marca zbita z tropu a on wzruszył ramionami.

-Jak myślisz mam się bać?- zapytał robiąc skrzywioną minę a ja pokiwałam głową

-Zepsułeś w końcu jej plan. Gdybym Cie juz jutro nie zobaczyła wiedz, że byłeś dla mnie bardzo ważny-chłopak się zaśmiał ale po chwili spoważniał i podrapał się po karku.

-Kurde...-uśmiechnełam się do niego i pokręciłam głową wracając do papierowej roboty. Nie chciałam w końcu siedzieć w tym nieskończoność.

-A i dzięki za poratowanie mnie z tym identyfikatorem. Nawet nie chce wiedzieć jakie mialabym ucięcie z wypłaty za takie spóźnienie- spojrzałam na jego mocno zdezorientowaną twarz

-Nikola, nie mam pojęcia o czym mówisz. Ale podziękowania przymuje- uśmiechnął się a ja zrobiłam dziwną mine. Skoro nie Marc to kto? Czy to możliwe, że Neymar zrobiłby dla mnie coś takiego? Może za dużo sobie wyobrażam i to po prostu wujek? Nie chcąc już dłużej o tym myśleć ponownie pochyliłam się nad kartkami, ale nie mogłam się już w pełni skupić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam Was w kolejnym rozdziale. Nie ukrywam, że dzieje się u mnie teraz wiele i nie są to dobre rzeczy. Następne miesiące to wyczekiwania na moje być albo nie być. Nie chce się jakoś nad tym rozpisywać, bo to dla mnie trudne. Przez moją głupotę mogę stracić coś, co było dla mnie niewyobrażalnie ważne. Nie będę Was tym dołować, po prostu rozdziały mogą pojawiać się z przerwami czasowymi. Tak będzie najprawdopodobniej do lutego.
No nic, nie zostaje mi nic, jak przeczytać Wasze zdanie na temat rozdziału. Pozdrawiam serdecznie! <3

czwartek, 17 listopada 2016

ROZDZIAŁ 34


Był to dla mnie pierwszy wolny weekend od dłużego czasu. Piłkarze radzili sobie na boisku świetnie i pierwsze miejsce w grupie dobrze wróży.
Słysząc dzwonek do drzwi leniwie się przeciągnęłam. Wzięłam mój telefon w ręce i westchnęłam, gdy zobaczyłam, że jest godzina jedenasta. Niechętnie wstałam i kierowałam się w stronę drzwi. Po drodze wciągnęłam na siebie szlafrok.

-Cześć- przywitał się Neymar ilustrując mnie od gory do dołu.

-Um, hej- odpowiedziałam i zaczęłam mu się przyglądać. Miał na sobie dresy, luźną bluzkę na ramiączka i wyglądał w tym niesamowicie. Odsunęłam się od drzwi, aby Brazylijczyk mógł bez problemu wejść do mojego mieszkania, co od razu zrobił. W korytarzu jeszcze zdjął buty i poszliśmy do kuchni.

-Chcesz coś do picia?- zapytałam z czystej uprzejmości, chociaż nie chciało mi się nic robić.

-Na dworzu jest tak ciepło, że skusze się tylko na wodę- uśmiechnął się, gdy nalewałam wode do szklanki i postawiłam mu ją na stole.

-Mieliście trening?- zapytałam nalewając sobie soku i usiadłam naprzeciwko niego.

-Tak, jakieś pół godziny temu. Nie przeszkadzam?- spojrzał na mnie i dopiero zdałam sobie sprawe, że nawet się nie uczesałam.

-Nie- zaprzeczyłam, ale czułam, jak mnie pieką poliki. Musiałam wyglądać okropnie, ale kto by się tam przejmował. Przecież Neymar już nie raz mnie taką widział.

-To dobrze bo mam ogromną prośbę- trochę się speszył a ja od razu się wyprostowałam.

-No jaką?- zapytałam, po czym Neymar wyjął z kieszeni jakieś podłużne pudełko. Patrzyłam na niego niezrozumiale do momentu, gdy mi go nie podał. Wzięłam je w dłonie i ujrzałam, że jest to test ciążowy. Zrobiłam wielkie oczy i popatrzyłam na Neymara, który głęboko się we mnie przyglądał.

-Zrób ten test proszę- oparł się łokciami o stół i patrzył na mnie wyczekująco.

-Co? Nie ma opcji. Chyba doskonale wiem, że nie jestem w żadnej ciąży- pokręciłam głową i odłożyłam pudełko na stół, sama opierając się o oparcie krzesła.

-Tylko o to Cie proszę. Ja za to doskonale wiem, że przez ostatni czas bardzo źle się czujesz. To chyba nie jest bezpodstawne. Zresztą, masz okres?- zapytał bardzo bezpośrednio a ja zmarszczyłam lekko czoło

-No nie, ale jeszcze nawet nie powinnam dostać, zawsze mam pod koniec miesiąca- skrzyżowałam ręce pewna siebie, chociaż pewność moich słów malała z każdą wypowiedzią Brazylijczyka.

-Przecież doskonale wiem, że nie jesteś pewna tego, czy jesteś w ciąży. Dlatego proszę Cie, idź do łazienki, zrób ten pieprzony test i rozwiej nasze wątpliwości- wpatrywałam się co nieraz na pudełko, co nieraz na Brazylijczyka i zastanawiałam się, czy ja mogłabym być w ciąży? Gdy nie doszłam do żadnego wyjaśnienia moje myśli zawładnął temat: co by było, gdybym teraz w tej ciąży jednak była? Przecież to byłby koniec.

-Neymar, ale ja jestem niemal pewna, że to tylko jakieś gorsze dni. Zresztą dzisiaj się czuje dobrze- wzruszyłam ramionami a piłkarz podniósł jedną brew.

-Cieszę się, że jesteś niemal pewna, ale ja taki nie jestem. Dlatego nie wyjde stąd, dopóki mnie nie upewnisz- kiwnął głową w stronę testu a ja westchnęłam i wzięłam go w dłonie.

-Zrobię go, ale tylko dlatego, że nie mam dla Ciebie całego dnia- odparłam i zaczęłam kierować się w stronę łazienki. Słyszałam za sobą kroki co znaczy, że Neymar cały czas dotrzymywał mi towarzystwa. Przed wejściem obejrzałam się w stronę Brazylijczyka, który puścił mi oczko na zachętę. Przerwacając oczami weszłam do środka. Zrobiłam ten nieszczęsny test dla świętego spokoju, jednak bałam się na niego spojrzeć. Dlatego tez tego nie zrobiłam. Po prostu wyszłam i przekazałam test od razu Neymarowi i patrzyłam się na niego z lekkim niepokojem. Chłopak wpatrywał się w test dłuższą chwilę, po czym spojrzał na mnie.

-Miałaś racje- powiedział i podał mi test. Spojrzałam na niego i nie był pozytywny. Uff...

-Mówiłam, że nie jestem w ciąży- uśmiechnęłam się zwycięsko, ale widząc minę Neymara, od razu mi przeszło.

-Chciałem mieć pewność- spojrzał mi prosto w oczy a ja odeszłam i wyrzuciłam test do kosza.

-No to teraz masz-wzruszyłam ramionami nie pokazując, że przez chwile sama się bałam, że mogę być w tej ciąży.

-Mam- uśmiechnął się blado a ja oparłam się o komode -dobrze, będę już szedł, bo ide jeszcze na siłownię- spuścił głowę w panele a ja pokiwałam głową.

-To część- powiedziałam bacznie się mu przyglądając.

-Do zobaczenia- po czym opuścił mój dom a ja jeszcze raz westchnęłam z ulgą.

***

-Dzieciaki są u babci a Suárez z chłopakami na siłowni i tak okropnie się nudziłam, więc jestem- uśmiechnęłam się i położyłam przed Sofią kubek z kawą.

-Po siłowni Marc ma przyjść- poinformowałam a Sofia pokiwała głową

-Wiem i mam dla Ciebie propozycję, ale to juz jak Marc się pojawi- puściła mi oczko a ja patrzyłam na nią błagalnie

-Powiedz- łudziłam się, że mi powie, bo byłam bardzo ciekawa, ale Sofia nie chciała peknąć.

-Nerwusie poczekaj na Bartre- popchnęła mnie lekko a ja westchnęłam.

-O co Wam wszystkim dzisiaj chodzi. Od samego rana tylko prośby i propozycje- wywróciłam oczami a Sofia zmarszczyła czoło.

-Od samego rana? Przecież jest 14 wariacie- zaśmiała się a ja spojrzałam na nią z miną, żeby mi nie przegrywała

-Był tutaj Neymar...z testem ciążowym- powiedziałam robiąc krótką pauze a Sofia zrobiła wielkie oczy

-Że co? Jak to z testem ciążowym?- z tego przejęcia Sofia aż się wyprostowała. Bałam się, że zaraz z tych emocji mi na zawał zejdzie.

-Neymar myślał, że moje problemy ze złym samopoczuciem ostatnio są związane z ciążą- odpowiedziałam a Sofia chłonęła każde słowo.

-Ale nie jesteś w ciąży, prawda?- zapytała a ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy

-Zrobiłam ten test dla świętego spokoju, ale nie ukrywam, że sama się po nim uspokoiłam. Nie chciałabym być w ciąży z kimś, kto jeszcze nie dorósł do rodzicielstwa. Gdyby okazało się, że będę miała dziecko, wolała bym na tą chwile je chyba wychowywać sama- stwierdziłam i poczułam na sobie mocno przenikliwy wzrok Sofii.

-Pieprzysz głupoty. Zresztą Neymar nie pozwoliłby Ci sam wychowywać dziecka. Skoro przyszedł tu z testem ciążowym to znaczy, że mu zależy. Widziałaś w jego oczach niechęć, że nie chce dziecka i czeka tylko na to, że ten test okaże się negatywny?- spytała a ja na chwile się zamyśliłam przewijając w myślach twarz Neymara z dzisiejszego dnia.

-Nie. W sumie to chyba nawet był zawiedziony- odpowiedziałam zgodnie z prawdą a dziewczyna klasnęła w ręce.

-No widzisz. Ja i tak wiem, że wy do siebie wrócicie. Długo bez siebie nie wytrzymacie- stwierdziła a ja się zaśmiałam

-Nie prawda. Nie zamierzam mu wybaczac jego nie przemyślanych zachowań. Niech najpierw dorośnie- odpowiedziałam pewnie a Sofia pokiwała tylko z dziwnym uśmieszkiem głową.
Wtedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.

-O Marc!- krzyknęła Sofia i gdy miałam juz wstawać, żeby iść otworzyć dziewczyna pobiegła na korytarz. Po chwili razem z Marcem pojawili się w salonie. Piłkarz podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.

-Dobra a teraz siadajcie- powiedziała podekscytowana Sofia a ja spojrzałam na Marca, który wzruszył ramionami i wykonał jej polecenie.

-Ja wiem, że jesteś szalona, ale boje się myśleć co tym razem wymyśliłaś- stwierdził Bartra, co wywołało u mnie uśmiech a Sofia wywróciła oczami

-Mhm, zamknij się i mi nie przerywaj- starała się grać stanowczą, ale sama się z tego zaśmiała -mam plan dotyczący Neymara -popatrzyła na mnie a ja od razu wstałam, ale Sofia złapała mnie za rękę.

-Nie chce słuchać nawet o jakiś planach dotyczących Neymara. Miedzy nami to koniec- stwierdziłam ostro a Sofia pokazała mi palcem na kanapę. Usiadłam na niej i skrzyżowałam ręce.

-Taa, wiem. Czyli nie chcesz, żeby miał nauczkę za to jak Cie potraktował?- zapytała a ja spojrzałam na nią co najmniej dziwnie.

-Nie, nie chce- stwierdziłam, ale wtedy pierwszy raz wtrącił się Marc

-Nikola poczekaj- poprosił po czym zwrócił się do Sofii- to będzie bezbolesne i nikt nie ucierpi?- zapytał a Sofia skrzyżowała ręce.

-Nie jestem psychopatką. Po prostu trochę pozazdrości i tyle- wzruszyła ramionami a ja pod wpływem wzroku Marca głęboko westchnęłam.

-Opowiadaj o co chodzi- Sofia uśmiechnela się zwycięsko, ale ja jeszcze się na nic nie zgadzałam

-Generalnie chodzi mi o to, że pokażesz się parę razy z jakimś chłopakiem w klubie, poudajecie przy nim, że coś jest na rzeczy i tyle. Neymar przekona się, że to co zrobił było dla Ciebie trudne i dowie się jak sama się czułaś- opowiedziała a ja siedziałam przez cały czas ze zmarszczonym czołem.

-Może być ciekawie- stwierdził Marc po czym spojrzał z uśmiechem na mnie- kto ma być tym szczęśliwcem?- zapytał a Sofia od razu spojrzała na niego jednoznacznie.

-O nie, nie, nie- zaprzeczyłam od razu -nie będę narażać na nic Marca- powiedziałam stanowczo a Sofia spojrzała się na Marca

-Na mnie nie patrz. Neymar nie będzie o mnie zazdrosny, bo sobie wyjaśniliśmy wszystko i on wie, że tylko się przyjaźnimy- uniósł ręce a Sofia się zamyśliła

-No to wiem- zwróciła naszą uwagę i na chwile się zatrzymała -Lucas- myślałam, że żartuje, ale jej mina na nic takiego nie wskazywała.

-Żartujesz? Rozmawiałam z nim dwa razy w życiu- przypomniałam jej a ona wzruszyła ramionami.

-No i co? Podobasz mu się, więc zgodzi się bez problemu- stwierdziła a ja złapałam się za głowę. Nie wierze czasami, że się przyjaźnimy.

-Nie znacie tego chłopaka i nie wiecie, do czego może się posunąć. Z racji na bezpieczeństwo Nikoli, muszę się nie zgodzić- Marc spojrzał na mnie abym wiedziała, że jego słowa były jak najbardziej poważne.

-Cały czas tam będziemy Marc. Będziemy jej pilnować- Sofia podeszła do niego i złapała go za ramię.

-Eh, no dobra. Ale jeżeli Nikola powie, że nie chce nie będziesz już naciskać- spojrzał na nią a ona pokiwała z uśmiechem głową i oboje spojrzeli na mnie. Czy chciałam dawać Neymarowi nauczkę? Czy to nie zajdzie za daleko? Próbowałam przyswoic sobie wszystkie za i przeciw. Nie wierzyłam, że to cokolwiek zmieni, ale ich wzrok mnie przerażał

-No dobra- westchnęłam i pokiwałam niepewnie głową. Nie wierze, że się na to godze...

~~~~~~~~~~~~~~~

Witam Was w ten czwartkowy poranek :D
Co o tym wszystkim sądzicie? Chciałabym poznać Wasze opinie ;) pozdrawiam serdecznie! <3

sobota, 12 listopada 2016

ROZDZIAŁ 33


Następnego dnia obudziło mnie złe samopoczucie, przez które zaczęłam dzień od wymiotów. W mojej głowie od razu pojawiły się znaki ostrzegawcze, że jak pójdę dzisiaj do pracy, przesiedze cały czas w łazience. Cóż, nie chciałam rezygnować z dzisiejszego meczu chłopaków z Valencią, dlatego juz o 18 byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam kluczyki od mojego samochodu i juz kilka minut później byłam pod Camp Nou. Odebrałam swój identyfikator i ruszyłam do mojego gabinetu. Weszłam pośpiesznie do środka i rzuciłam wszystko na stolik. Wtedy ktoś zamknął drzwi, na co się odwróciłam. Zaczęłam krzyczeć i podbiegłam do Denisa, który od razu mnie podniósł.

-A nie mówiłem, że jeszcze tu wróce- zaśmiał się a ja popatrzyłam na niego i wydało mi się, że jest jeszcze wyższy niż poprzednio.

-Ale co ty tu robisz?- zapytałam z uśmiechem a chłopak pogładził mnie po głowie. 

-Znasz mnie i wiesz, że mam swoje sposoby- puścił mi oczko a ja ponownie się do niego wtuliłam -co to za akcję zaraz po tym jak wyjechałem, co?- popatrzył ns poważnie a ja wywróciłam oczami

-Powiem Ci szczerze, że przewalone mieć przyjaciela dziennikarza, który wie wszystko- Denis skrzyżował ręce i popatrzył na mnie wyczekujaco -po prostu mały incydent sprawił, że z Neymarem to juz koniec

-Cos poważnego?- zapytał łapiąc mnie pocieszająco za ramie a ja zaprzeczyłam kręceniem głową

-Już mi chyba przeszło- powiedziałam z uśmiechem, ale ile było w tym prawdy to sama nie byłam pewna.

-Powiedzmy, że nie widzę nic w twoich oczach i Ci wierze- przeilustrował całą moją twarz a ja spuściłam wzrok. Wyjelam telefon z kieszeni, żeby mieć jakiś temat na zmianę tematu

-Chyba powinniśmy juz iść. Mecz zaczyna się za 10 minut- poinformowałam a chłopak pokiwał głową i złapał mnie za rękę ciągnąc na trybuny.

***

Mecz okazał się popisem Lio, który dobrze wszedł w mecz strzelając bramkę juz w 22 minucie meczu. Pierwsza połowa kończy się właśnie takim wynikiem a Barcelona bez dyskusji jest drużyną prowadzącą to spotkanie. Druga połowa zaczyna się dla nas gorzej, bo w 52 minucie pada pierwsza bramka przeciwników a zaledwie cztery minuty później druga. Euforia na trybunach pojawiła się juz w 62 minucie, po golu Suáreza. Jest remis. Po tym Katalonia oddawała liczne strzały, ale żaden z nich nie znalazł drogi do bramki.
Czas doliczony. Wydaje się, że wynik juz nie ulegnie zmianie. Wszystkie wątpliwości wyparowały po strzale Lio Messiego w czwartej minucie doliczonego czasu. Stadion oszalał a piłkarze pobiegli w róg boiska celebrować bramkę. Moje serce prawie się zatrzymało jak lecąca butelka uderzyła niefortunnie Neymara w głowę. Zakryłam usta dłońmi i wstałam, aby obserwować, czy wszystko jest w porządku. Nienawidzę takiego zachowania kibiców. Brak szacunku do rywala. Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy Neymar podniósł głowę. Ku mojemu zaskoczeniu kibicom nie udało się sprowokować mojego byłego chłopaka, który bez słowa, żadnych gestykulacji odbiegł z tamtego miejsca.

***

Szlam korytarzem z Denisem. Tematy nam się nie kończyły. Zaledwie parę dni rozłąki a my mieliśmy sobie tyle do powiedzenia.

-Ide do gabinenasi przyniose Ci twoje rzeczy- uśmiechnął się a ja pokiwałam głową.

Przechodziłam obok szatni chłopaków, kiedy to Marc z niej wyszedł i gdy mnie zobaczył zaczął biec w moją stronę. Rozłożyłam ręce, aby go przytulić, ale chłopak owinął rękę wokół moich ud i przerzucił mnie przez ramie. Zaczął ze mną skakać i śpiewać a ja krzyczałam i uporczywie się go trzymałam, aby nie spaść. Zrobiło mi się błyskawicznie słabo i śniadanie podeszło mi pod gardło.

-Kretynie odstaw mnie- krzyknęłam a Marc tak zrobił, po czym mocno mnie do siebie przytulił.

-Powinienem się obrazić za tego kretyna- poklepał mnie delikatnie po plecach a ja dałam mu całusa w policzek

-Przepraszam- powiedziałam słodko a Marc objął mnie ramieniem.

-Teraz musisz mi to wynagrodzić i iść ze mną na imprezę. Trzeba uczcić kolejne trzy punkty, co ty na to?- co ja na to? Jest mi cholernie nie dobrze, źle się czuje i wolała bym zostać w domu.

-Dobrze, ale trochę się źle czuje, wiec jak cos to odwozisz mnie do domu- chłopak uśmiechnął się i pokiwal na to głową.

-Hej, trzymaj- Denis wręczył mi moje rzeczy i ułożył dłoń na moim ramieniu

-Idziesz z nami do klubu? - zapytałam a chłopak się zasmucił

-Ja juz odlatuje Nikola. Przepraszam, że nawet nie mieliśmy czasu nigdzie wyjść. Następnym razem będę dłużej- pocałował mnie w czoło i odbiegł żegnając się.

***

-Hej kochana- Sofia podbiegła do mnie i powitałyśmy się całusem w policzek.

-Część- uśmiechnęłam się i zaczęłam rozglądać się po klubie. Wcale nie drażnił mnie zapach alkoholu.

-Wszyscy juz są, co tak późno?- zapytała zaciekawiona blondynka patrząc przenikliwe na mnie i na Marca.

-To przeze mnie. Zapomniałem portfela i telefonu- wytłumaczył się Bartra i przyciągnął mnie do siebie za talie

-To prawda. Jak powiedziałam, żeby się nie wracał bo mam pieniądze to mnie wyśmiał- skrzyżowałam ręce i spojrzałam na niego marszcząc czoło a on się słodko uśmiechnął i pocałował mnie w szyję.

-Swoją drogą Nikola zobacz kto jest- Sofia szepnęła i kiwnęła głową. Odwróciłam tam wzrok i ujrzałam za barem Lucasa, z którym tańczyłam ostatnio. Gdy mnie zobaczył posłał mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam.

-Kto to?- zapytał Marc wciskając się pomiędzy nas bardzo zaintrygowany.

-Lucas, chłopak o którego Neymar był zazdrosny- odpowiedziałam od razu a Marc pokiwał głową.


-Dobra koniec gadania, chodźcie- złapała nas za ręce i zaczęła prowadzić do loży w której zawsze siedzieliśmy. Przywitałam się ze wszystkimi i mój wzrok zatrzymał się na Neymarze, który mi się przyglądał. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam i usiadłam miedzy Sofią a Marcem. Bartra oparł się i ułożył rękę za moimi ramionami. Okazało się, że wszyscy przyszli opić zwycięstwo, bo oprócz mnie pili wszyscy.

-Skarbie nie pijesz?- zapytał Marc a ja spojrzałam na niego z lekkim wyrzutem.

-Skarbie pijesz?- spojrzałam na kieliszek, który trzymał w dłoniach.

-Jak będziesz się źle czuła, to dam Ci kluczyki od mojego samochodu- powiedział a ja żałowałam, że dałam się namówić na przyjazd tutaj.

***

Sofia ledwo się trzymała. Jestem pełna podziwu tego ile ta kobieta potrafi wypić. Na szczęście Suárez bardziej wybiegał w przyszłość i wiedział, że będzie musiał się o nią zatroszczyć.

Tańczyłam chyba tylko trzy razy. Raz z Munirem, raz z Marcem i Gerardem. Mimo tego, że jest odemnie dużo wyższy, lubiłam z nim tańczyć. Gdy piosenka się skończyła Pique ucałował moją dłoń a ja skierowałam się w stronę baru. Usiadłam tam na wysokim krześle i czekałam na swoją kolej.

-Co podać pięknej pani?- zapytał Lucas szeroko się uśmiechając.

-Jest tu coś bez alkoholowego?- zadałam to pytanie pełna nadziei

-Myślę, że coś się znajdzie- odwrócił się i po chwili postawił przede mną butelkę wody -chyba nie czujesz się za dobrze?- zapytał a ja pokiwałam głową

-Trochę mi niedobrze- przyznałam a chłopak oparł się rękami o blat i mi się przyglądał

-Pięknie wyglądasz- spojrzałam na niego i widząc jego uśmiech lekko się zarumieniłam. Cała pewność siebie w tamtej chwili ze mnie uleciała. Wyjęłam z torebki portfel i chciałam go otworzyć, ale Lucas mi to uniemożliwił.

-Zwiariowałaś? Nie szukaj pieniędzy- pokręcił głową i przetarł blat jakaś ściereczką

-Jak to?- zapytałam a chłopak ponownie sie oparł

-To moja woda, możesz ją sobie wziąć- uśmiechnął się a ja wstałam

-Dziękuje ślicznie. Do zobaczenia- odeszłam i uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nie zdążyłam nawet dojść do stolika, bo Neymar mi to uniemożliwił łapiąc mnie za rękę.

-Zatańczysz?- zapytał niepewnie a ja lekko się uśmiechnęłam i pokiwalam głową. Neymar prowadził mnie przez tłum aż znaleźliśmy się na środku sali. Leciała wolna ballada i chyba nie przesadze jeśli powiem, że Neymar wybrał taką piosenkę specjalnie?
Chłopak przyciągnął mnie delikatnie za talie a drugą dłoń złączył z moją. Ja natomiast ułożyłam swoją na jego ramieniu. Poruszaliśmy się w rytm muzyki a ja czułam się niezręcznie. Chwile później Neymar wtopił twarz w moją szyje. Jego ciepły oddech na mojej skórze przysworzył mnie o ciarki. Neymar lekko mnie okręcił a gdy piosenka się zakończyła przytulił i razem wróciliśmy na miejsce. Wszyscy się smiali i żartowali a ja postanowiłam juz wracać. Pożegnałam się ze wszystkimi i założyłam kurtkę. Po chwili podszedł do mnie Neymar

-Odwieźć Cie?- zapytał a ja spojrzałam mu w oczy

-Piłeś przecież- stwierdziłam tak bo widziałam jak opróżniał na początku kieliszek, chociaż nie było tego po nim widać

-Na samym poczatku. Wszystko juz wyparowało- zapewnił a ja pokiwałam głową i razem udaliśmy się do jego samochodu. Przez drogę mało się odzywaliśmy a jeżeli już, to chodziło o jakieś bzdury w sensie, jak spedzilismy dzień itp. Gdy zatrzymał się pod moim domem podziękowałam i miałam już wysiąść, gdy Neymar położył swoją ciepłą dłoń na moim odkrytym udzie. Odkręciłam twarz w jego stronę a on mi się przyglądał.

-Już Ci lepiej?- zapytał a ja lekko pokiwałam głową.

-Czuje się już lepiej. Tylko rano trochę wymiotowałam, pewnie jakieś zatrucie- odpowiedziałam a Neymar pomasował moje udo

-Jesteś pewna, że to zatrucie?- zapytał a ja skrzywiłam czoło

-To znaczy?- zadając to pytanie odgarnęłam niesforny kosmyk włosów za ucho.

-Może jesteś w ciąży?- zapytał poważnie a ja się cicho zaśmiałam.

-Chyba mocno Cie ta butelka uderzyła- zażartowałam a Neymar lekko się uśmiechnął

-Pewnie masz racje- poparł mnie i oparł głowę o oparcie fotela.

-Dobranoc- pożegnałam się i wyszłam z samochodu Brazylijczyka.

~~~~~~~~~~~~

O dziwo udało mi się wstawić juz dzisiaj. Przepraszam za wszystkie bledy jakie się pojawiły, ale nie mam juz czasu sprawdzić. Pozdrawiam kochane! <3

środa, 2 listopada 2016

ROZDZIAŁ 32


Z Bartrą spędziłam całe popołudnie. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy zupełnie jak kiedyś. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało i jak szybko nastał wieczór.

-Nawet nie wiesz jak bardzo za tym teskniłam- spojrzałam mu prosto w oczy a on nieśmiało się uśmiechnął.

-Za czym?- objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie podejrzliwie.

-Właśnie za tym. Za takim bezczynnym siedzeniem z Tobą i rozmowach o niczym- położyłam się i oparłam głowę na jego udach.

-Powiedz od razu, że tęskniłaś za mną a nie- uśmiechnął się uroczo i zaczął gładzić i rozczesywać palcami moje włosy.

-Nie pochlebiaj sobie- wetknęłam mu palec w tors, a on zmierzwił mi włosy. Gdy próbowałam się za to odegrać i go lekko uderzyć, on złapał moją rękę i przekręcił się tak, że siedział na moim brzuchu okrakiem i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak jakaś opętana, ale to chyba nie moja wina, że mam łaskotki wszędzie. Przez moje wiercenie się i próbe wydostania się z pod niego Marc wylądował na podłodze, gdzie za sobą pociągnął również mnie. Leżałam na nim i oboje się śmieliśmy. Położyłam głowę na jego klatkę piersiową a on mnie do siebie mocno przytulił. Trwaliśmy tak do chwili, gdy nie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam głowę a Marc się zaśmiał

-Urwanie głowy masz z tymi gośćmi- oparł głowę o podłogę a ja głośno westchnęłam

-I to niezapowiedzianymi- uśmiechnęłam się i wstałam, po czym wysunęłam w jego stronę dłoń. Marc od razu ją złapał i pomógł sobie przy wstawaniu na proste nogi. Pewnym krokiem szłam w stronę drzwi. No bo kto inny jak nie Sofia mogli mnie nękać bez zapowiedzi?
Nacisnęłam na klamkę i jednym ruchem otworzyłam drzwi. Za nimi zobaczyłam opartego o próg Neymara. Czy zamknęłam mu wtedy drzwi przed nosem jak powinnam zrobić od razu po jego zobaczeniu? Jakoś nie miałam ochoty na żadne unikanie, gry i różne podobne głupoty. Po prostu wpatrywałam się w niego bez słowa.

-Wpuścisz mnie?- zapytał stając prosto i podchodząc niepewnie krok bliżej. Nie reagując na jego pytanie odeszłam krok dalej i zrobiłam mu miejsce w przejściu. Gdy znalazł się juz wewnątrz mojego mieszkania zamknęłam drzwi i zasygnalizowałam ręką, aby poszedł do salonu. Bez słowa tak zrobił a gdy już tam był od razu się zatrzymał.

-Siema- przywitał sie z Marcem po czym Bartra wstał i uścisnęli sobie dłonie.

-Cześć- Neymar uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Wywróciłam oczami a Hiszpan podszedł do mnie i objął ramieniem.

-Zostawić Was?- zapytał na ucho a ja niepewnie pokiwałam głową -dobra ja się zbieram- poinformował juz na głos i ucałował mnie w  czoło. Skinął głową w stronę Brazylijczyka i wyszedł. Wtedy zapadła cisza. Patrzyłam się wyczekująco na Neymara, który rozglądał się po moim salonie

-Przyszedłeś podziwiać mój salon?- zapytałam po chwili wyrywając Brazylijczyka z zamyślenia.

-Nie. Chce Cie zaprosić na kolacje- powiedział a ja patrzyłam na niego przeszywająco ze złożonymi rękami.

-Nie- odpowiedziałam od razu a Neymar podszedł do mnie krok bliżej, ale ja natomiast od razu się odsunęłam.

-Chce Cie przeprosić- powiedział a ja wzruszyłam ramionami

-Nic nie stoi na przeszkodzie- odpowiedziałam obojętnie a Neymar cicho westchnął.

-Jest mi wstyd, przepraszam- uklęknął na jedno kolano i spojrzał mi głęboko w oczy.

-Dobrze- pokiwałam głową a Neymar od razu wstał na proste nogi i szeroko się uśmiechnął

-Naprawdę?- zapytał jakby nie dowierzając

-Wyglądam jakbym żartowała?- zmarszczyłam brwi a Neymar podszedł, żeby mnie pocałować. Zatrzymałam go moją ręką a on spojrzał na mnie niepewnie.

-Nie rozumiem Cie- przyznał i podrapał się po karku.

-Wybaczam Ci, ale my nie będziemy już razem- chłopak otworzył lekko usta i odchrząknął.

-Ale jak to?- zapytał a ja spojrzałam na niego bardzo poważnie

-Czego nie zrozumiałeś?- moje pytanie wbrew pozorom wcale nie było chamskie a moje zachowanie było nadzwyczaj spokojne.

-Wszystko zrozumiałem. Ale nie podejmuj żadnych pochopnych ruchów. Naprawdę chcesz wszystko przekreślić przez to, że upiłem się w klubie? Ja tez jestem człowiekiem Nikola- podszedł bliżej a ja tym razem zamiast się odsunąć, podniosłam głowę do gory, aby spojrzeć mu w oczy.

-Popatrz teraz na mnie. Zapomnij o tym upiciu się, scenie zazdrości i odpowiedz tak szczerze. Czy jesteś wobec mnie w porządku?- zapytałam powoli i spokojnie a Neymar lekko się zaniepokoił. Spojrzał na mnie dziwnymi, wręcz pełnymi wstydu oczami.

-Zdarzyło się wtedy coś jeszcze...- zamknął oczy i tak jakby się na chwile zaciął -gdy wyszłaś siedziałem przy barze i...

-Daruj sobie szczegóły o tym jak byłeś gotowy za przeproszeniem pieprzyć z tą kretynką, bo i tak o wszystkim wiem. Powiedz lepiej, ile chciałeś to przede mną ukrywać- Neymar najwidoczniej bał się w tamtym momencie spojrzeć mi w oczy.

-Jak najdłużej się da- spuścił wzrok na moje panele a ja pokiwałam głową.

-Przynajmniej jesteś szczery- uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć, ale Neymar mi to uniemożliwił łapiąc mnie za rękę.

-Nie byłem świadomy tego co robię. Byłem zły i pijany- chciał się jakoś ratować, ale prawda jest taka, że był już na przegranej pozycji gdy zdecydował się mnie przepraszać.

-Neymar błagam Cie. Ile razy będziesz tłumaczył się złością i alkoholem? To nie są powody, tylko wyparcie się swojego świadomego zachowania- w tamtej chwili nie byłam ani zła, ani nie miałam do niego żadnej urazy. Sama nie wiem dlaczego tak spokojnie na to wszystko reagowałam.

-Nikola proszę, uwierz, że do niczego by nie doszło. Kocham tylko Ciebie- złapał mnie za dłonie, na które chwilę się popatrzyłam. Zamknęłam oczy i pokrecilam głową

-Nie Neymar- delikatnie zabrałam od niego swoje dłonie -to jest koniec -spojrzałam mu prosto w jego zaszklone oczy. Coś momentalnie zakuło mnie w sercu. Tak bardzo mocno...

-Daj mi ostatnią szanse, proszę. Będę się starał, zmienie się- po jego policzku spłynęła łza, a on sam przede mną uklęknął. Otarłam mu je z twarzy i spojrzałam się na niego smutno.

-Ludzie się nie zmieniają- uśmiechnęłam się i pierwszy raz moje oczy się zaszkliły. Po prostu zdałam sobie sprawę, że w tym momencie kończe nasz związek. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam i najzwyczajniej zrobiło mi się smutno. Nie chciałam tego kończyć, nie chciałam przekreślać wszystkiego co było miedzy nami. Jednak gdzieś głęboko czułam, że nie mogę inaczej postąpić.

-Daj mi szanse. Ostatnią- złapał za moje dłonie i zamknął na chwile oczy, pewnie dlatego, żeby powstrzymać łzy od wydostania się na jego policzki.

-Nie potrafie- ułożyłam usta w cienką linie a Neymar spojrzał mi się prosto w oczy.

-Wszystko miało być inaczej. Miałaś zostać moją żoną, mieliśmy pobrać się w Polsce. Wszystko spieprzyłem- pokręcił ze zrezygnowaniem głową a ja aż otworzyłam lekko usta

-Mieliśmy?- zapytałam a Neymar uśmiechnął się tak leciutko, tak blado jak jeszcze nigdy i pokiwał delikatnie głową.

-Dużo rzeczy zaplanowałem a jedyne co zrobiłem, to Cie skrzywdziłem zamiast uszczęśliwiać- gładził kciukiem moje dłonie, które cały czas trzymał.

-Neymar, wstań- poprosiłam a Neymar wykonał moją prośbę i otarł twarz rękawami bluzy.

-To żałosne, wiem- pokręcił głową i spojrzał na mnie bardzo niepewnie

-Wcale tak nie uważam. Nie chce, żebyś to potraktował jako koniec, tylko nowy poczatek- to było dla mnie bardzo ciężkie. Starałam się nie pokazywać, że mnie to boli, żeby miał małą nauczkę, ale nie potrafiłam.

-To już definitywny koniec? Nie mam już u Ciebie żadnych szans?- zapytał patrząc mi prosto w oczy a ja zaczelam się zastanawiać. Zastanawiałam się bardzo długo -zjebałem, wiem. Ale to nie jest chyba tak, że nic juz do mnie nie czujesz. No chyba, że nigdy nie czułaś...

-Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ciężkie. Gdy się o tym dowiedziałam nie byłam zła na Ciebie, tylko zastanawiałam się czy nie zrobilam czegoś, co mogło Cie do tego sprowokować. Prawda jest taka, że Cie kochałam, kocham i będę kochać, ale ja...

-Nie potrafisz mi zaufać?- zapytał a ja pokiwałam na to głową

-Nadszarpnięte zaufanie bardzo ciężko odzyskać- stwierdziłam a Neymar podszedł o krok bliżej.

-Ale nie zaprzeczasz, że się da- odpowiedział z nadzieją a ja wzruszyłam ramionami

-Nie zaprzeczam- powiedziałam a Neymar lekko się uśmiechnął.

-Będę walczył- złapał mnie za dłoń a ja spojrzałam mu prosto w oczy.

-Nie wątpie. Ale ja będę nieugięta- wzruszyłam ramionami a Neymar niepewnie się przysunął. Lekko ucałował mój policzek, ale zanim to zrobił miał chwile zawahania

-Nie zasługuje na Ciebie. Jesteś taka kochana. Dlaczego na mnie nie krzyczysz? Dlaczego nie narzucasz mi, że jestem totalnym zjebem? Dlaczego nie jesteś zła?- zapytał robiąc krótkie przerwy po każdym pytaniu

-Nie mam siły krzyczeć. Nie zarzucam Ci tego, bo wiem, że taki nie jesteś. Nie jestem zła, bo za bardzo się zawiodłam- na moją odpowiedź Neymar spuścił głowę na podłogę, na którą przez chwile się zapatrzył

-Jestem kretynem, że Cię na to naraziłem- przyznał po czym podniósł głowę i spojrzał mi głęboko w oczy -bardzo Cie kocham- wyznał a ja tylko się na niego patrzyłam.

-Neymar...

-Zwykle ludzie od siebie odchodzą, bo im na sobie nie zależy a nie dla tego, że świata poza sobą nie widzą- ponownie ułożyłam usta w wąską linie tylko po to, aby po chwili ponownie je lekko otworzyć  -dobranoc- pogładził mnie lekko po ramieniu i spojrzał mi się w oczy.

-Dobranoc- odpowiedziałam a chłopak lekko się uśmiechnął i zniknął za ścianą. Potem usłyszałam tylko zamykanie się drzwi i silnik oddalającego się samochodu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, witam ❤ ten rozdział to konfrontacja naszych głównych bohaterów. Mam nadzieje, że żadnej z Was tą ich rozmową nie zawiodłam :) podrawiam i buziaki ;*
PS kolejny szybko dodany rozdział i mam nadzieje, że nie zbrzydło Wam już czytanie :D