sobota, 12 listopada 2016

ROZDZIAŁ 33


Następnego dnia obudziło mnie złe samopoczucie, przez które zaczęłam dzień od wymiotów. W mojej głowie od razu pojawiły się znaki ostrzegawcze, że jak pójdę dzisiaj do pracy, przesiedze cały czas w łazience. Cóż, nie chciałam rezygnować z dzisiejszego meczu chłopaków z Valencią, dlatego juz o 18 byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam kluczyki od mojego samochodu i juz kilka minut później byłam pod Camp Nou. Odebrałam swój identyfikator i ruszyłam do mojego gabinetu. Weszłam pośpiesznie do środka i rzuciłam wszystko na stolik. Wtedy ktoś zamknął drzwi, na co się odwróciłam. Zaczęłam krzyczeć i podbiegłam do Denisa, który od razu mnie podniósł.

-A nie mówiłem, że jeszcze tu wróce- zaśmiał się a ja popatrzyłam na niego i wydało mi się, że jest jeszcze wyższy niż poprzednio.

-Ale co ty tu robisz?- zapytałam z uśmiechem a chłopak pogładził mnie po głowie. 

-Znasz mnie i wiesz, że mam swoje sposoby- puścił mi oczko a ja ponownie się do niego wtuliłam -co to za akcję zaraz po tym jak wyjechałem, co?- popatrzył ns poważnie a ja wywróciłam oczami

-Powiem Ci szczerze, że przewalone mieć przyjaciela dziennikarza, który wie wszystko- Denis skrzyżował ręce i popatrzył na mnie wyczekujaco -po prostu mały incydent sprawił, że z Neymarem to juz koniec

-Cos poważnego?- zapytał łapiąc mnie pocieszająco za ramie a ja zaprzeczyłam kręceniem głową

-Już mi chyba przeszło- powiedziałam z uśmiechem, ale ile było w tym prawdy to sama nie byłam pewna.

-Powiedzmy, że nie widzę nic w twoich oczach i Ci wierze- przeilustrował całą moją twarz a ja spuściłam wzrok. Wyjelam telefon z kieszeni, żeby mieć jakiś temat na zmianę tematu

-Chyba powinniśmy juz iść. Mecz zaczyna się za 10 minut- poinformowałam a chłopak pokiwał głową i złapał mnie za rękę ciągnąc na trybuny.

***

Mecz okazał się popisem Lio, który dobrze wszedł w mecz strzelając bramkę juz w 22 minucie meczu. Pierwsza połowa kończy się właśnie takim wynikiem a Barcelona bez dyskusji jest drużyną prowadzącą to spotkanie. Druga połowa zaczyna się dla nas gorzej, bo w 52 minucie pada pierwsza bramka przeciwników a zaledwie cztery minuty później druga. Euforia na trybunach pojawiła się juz w 62 minucie, po golu Suáreza. Jest remis. Po tym Katalonia oddawała liczne strzały, ale żaden z nich nie znalazł drogi do bramki.
Czas doliczony. Wydaje się, że wynik juz nie ulegnie zmianie. Wszystkie wątpliwości wyparowały po strzale Lio Messiego w czwartej minucie doliczonego czasu. Stadion oszalał a piłkarze pobiegli w róg boiska celebrować bramkę. Moje serce prawie się zatrzymało jak lecąca butelka uderzyła niefortunnie Neymara w głowę. Zakryłam usta dłońmi i wstałam, aby obserwować, czy wszystko jest w porządku. Nienawidzę takiego zachowania kibiców. Brak szacunku do rywala. Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy Neymar podniósł głowę. Ku mojemu zaskoczeniu kibicom nie udało się sprowokować mojego byłego chłopaka, który bez słowa, żadnych gestykulacji odbiegł z tamtego miejsca.

***

Szlam korytarzem z Denisem. Tematy nam się nie kończyły. Zaledwie parę dni rozłąki a my mieliśmy sobie tyle do powiedzenia.

-Ide do gabinenasi przyniose Ci twoje rzeczy- uśmiechnął się a ja pokiwałam głową.

Przechodziłam obok szatni chłopaków, kiedy to Marc z niej wyszedł i gdy mnie zobaczył zaczął biec w moją stronę. Rozłożyłam ręce, aby go przytulić, ale chłopak owinął rękę wokół moich ud i przerzucił mnie przez ramie. Zaczął ze mną skakać i śpiewać a ja krzyczałam i uporczywie się go trzymałam, aby nie spaść. Zrobiło mi się błyskawicznie słabo i śniadanie podeszło mi pod gardło.

-Kretynie odstaw mnie- krzyknęłam a Marc tak zrobił, po czym mocno mnie do siebie przytulił.

-Powinienem się obrazić za tego kretyna- poklepał mnie delikatnie po plecach a ja dałam mu całusa w policzek

-Przepraszam- powiedziałam słodko a Marc objął mnie ramieniem.

-Teraz musisz mi to wynagrodzić i iść ze mną na imprezę. Trzeba uczcić kolejne trzy punkty, co ty na to?- co ja na to? Jest mi cholernie nie dobrze, źle się czuje i wolała bym zostać w domu.

-Dobrze, ale trochę się źle czuje, wiec jak cos to odwozisz mnie do domu- chłopak uśmiechnął się i pokiwal na to głową.

-Hej, trzymaj- Denis wręczył mi moje rzeczy i ułożył dłoń na moim ramieniu

-Idziesz z nami do klubu? - zapytałam a chłopak się zasmucił

-Ja juz odlatuje Nikola. Przepraszam, że nawet nie mieliśmy czasu nigdzie wyjść. Następnym razem będę dłużej- pocałował mnie w czoło i odbiegł żegnając się.

***

-Hej kochana- Sofia podbiegła do mnie i powitałyśmy się całusem w policzek.

-Część- uśmiechnęłam się i zaczęłam rozglądać się po klubie. Wcale nie drażnił mnie zapach alkoholu.

-Wszyscy juz są, co tak późno?- zapytała zaciekawiona blondynka patrząc przenikliwe na mnie i na Marca.

-To przeze mnie. Zapomniałem portfela i telefonu- wytłumaczył się Bartra i przyciągnął mnie do siebie za talie

-To prawda. Jak powiedziałam, żeby się nie wracał bo mam pieniądze to mnie wyśmiał- skrzyżowałam ręce i spojrzałam na niego marszcząc czoło a on się słodko uśmiechnął i pocałował mnie w szyję.

-Swoją drogą Nikola zobacz kto jest- Sofia szepnęła i kiwnęła głową. Odwróciłam tam wzrok i ujrzałam za barem Lucasa, z którym tańczyłam ostatnio. Gdy mnie zobaczył posłał mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam.

-Kto to?- zapytał Marc wciskając się pomiędzy nas bardzo zaintrygowany.

-Lucas, chłopak o którego Neymar był zazdrosny- odpowiedziałam od razu a Marc pokiwał głową.


-Dobra koniec gadania, chodźcie- złapała nas za ręce i zaczęła prowadzić do loży w której zawsze siedzieliśmy. Przywitałam się ze wszystkimi i mój wzrok zatrzymał się na Neymarze, który mi się przyglądał. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam i usiadłam miedzy Sofią a Marcem. Bartra oparł się i ułożył rękę za moimi ramionami. Okazało się, że wszyscy przyszli opić zwycięstwo, bo oprócz mnie pili wszyscy.

-Skarbie nie pijesz?- zapytał Marc a ja spojrzałam na niego z lekkim wyrzutem.

-Skarbie pijesz?- spojrzałam na kieliszek, który trzymał w dłoniach.

-Jak będziesz się źle czuła, to dam Ci kluczyki od mojego samochodu- powiedział a ja żałowałam, że dałam się namówić na przyjazd tutaj.

***

Sofia ledwo się trzymała. Jestem pełna podziwu tego ile ta kobieta potrafi wypić. Na szczęście Suárez bardziej wybiegał w przyszłość i wiedział, że będzie musiał się o nią zatroszczyć.

Tańczyłam chyba tylko trzy razy. Raz z Munirem, raz z Marcem i Gerardem. Mimo tego, że jest odemnie dużo wyższy, lubiłam z nim tańczyć. Gdy piosenka się skończyła Pique ucałował moją dłoń a ja skierowałam się w stronę baru. Usiadłam tam na wysokim krześle i czekałam na swoją kolej.

-Co podać pięknej pani?- zapytał Lucas szeroko się uśmiechając.

-Jest tu coś bez alkoholowego?- zadałam to pytanie pełna nadziei

-Myślę, że coś się znajdzie- odwrócił się i po chwili postawił przede mną butelkę wody -chyba nie czujesz się za dobrze?- zapytał a ja pokiwałam głową

-Trochę mi niedobrze- przyznałam a chłopak oparł się rękami o blat i mi się przyglądał

-Pięknie wyglądasz- spojrzałam na niego i widząc jego uśmiech lekko się zarumieniłam. Cała pewność siebie w tamtej chwili ze mnie uleciała. Wyjęłam z torebki portfel i chciałam go otworzyć, ale Lucas mi to uniemożliwił.

-Zwiariowałaś? Nie szukaj pieniędzy- pokręcił głową i przetarł blat jakaś ściereczką

-Jak to?- zapytałam a chłopak ponownie sie oparł

-To moja woda, możesz ją sobie wziąć- uśmiechnął się a ja wstałam

-Dziękuje ślicznie. Do zobaczenia- odeszłam i uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nie zdążyłam nawet dojść do stolika, bo Neymar mi to uniemożliwił łapiąc mnie za rękę.

-Zatańczysz?- zapytał niepewnie a ja lekko się uśmiechnęłam i pokiwalam głową. Neymar prowadził mnie przez tłum aż znaleźliśmy się na środku sali. Leciała wolna ballada i chyba nie przesadze jeśli powiem, że Neymar wybrał taką piosenkę specjalnie?
Chłopak przyciągnął mnie delikatnie za talie a drugą dłoń złączył z moją. Ja natomiast ułożyłam swoją na jego ramieniu. Poruszaliśmy się w rytm muzyki a ja czułam się niezręcznie. Chwile później Neymar wtopił twarz w moją szyje. Jego ciepły oddech na mojej skórze przysworzył mnie o ciarki. Neymar lekko mnie okręcił a gdy piosenka się zakończyła przytulił i razem wróciliśmy na miejsce. Wszyscy się smiali i żartowali a ja postanowiłam juz wracać. Pożegnałam się ze wszystkimi i założyłam kurtkę. Po chwili podszedł do mnie Neymar

-Odwieźć Cie?- zapytał a ja spojrzałam mu w oczy

-Piłeś przecież- stwierdziłam tak bo widziałam jak opróżniał na początku kieliszek, chociaż nie było tego po nim widać

-Na samym poczatku. Wszystko juz wyparowało- zapewnił a ja pokiwałam głową i razem udaliśmy się do jego samochodu. Przez drogę mało się odzywaliśmy a jeżeli już, to chodziło o jakieś bzdury w sensie, jak spedzilismy dzień itp. Gdy zatrzymał się pod moim domem podziękowałam i miałam już wysiąść, gdy Neymar położył swoją ciepłą dłoń na moim odkrytym udzie. Odkręciłam twarz w jego stronę a on mi się przyglądał.

-Już Ci lepiej?- zapytał a ja lekko pokiwałam głową.

-Czuje się już lepiej. Tylko rano trochę wymiotowałam, pewnie jakieś zatrucie- odpowiedziałam a Neymar pomasował moje udo

-Jesteś pewna, że to zatrucie?- zapytał a ja skrzywiłam czoło

-To znaczy?- zadając to pytanie odgarnęłam niesforny kosmyk włosów za ucho.

-Może jesteś w ciąży?- zapytał poważnie a ja się cicho zaśmiałam.

-Chyba mocno Cie ta butelka uderzyła- zażartowałam a Neymar lekko się uśmiechnął

-Pewnie masz racje- poparł mnie i oparł głowę o oparcie fotela.

-Dobranoc- pożegnałam się i wyszłam z samochodu Brazylijczyka.

~~~~~~~~~~~~

O dziwo udało mi się wstawić juz dzisiaj. Przepraszam za wszystkie bledy jakie się pojawiły, ale nie mam juz czasu sprawdzić. Pozdrawiam kochane! <3

8 komentarzy:

  1. No no może Ney ma racje :)

    NY

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! :D
    Mogłabyś mnie informować o nowościach tutaj: http://lilas-word.blogspot.com/p/spam.html ? ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, błagam, nie idź na łatwiznę i nie wpakuj jej teraz w tą ciążę, bo będziesz miała ze mną do czynienia :D
    Liczę, że faktycznie się czymś zatruła, albo może miała gorszy dzień, nie chcę nawet dopuszczać do myśli, że to ciąża.
    To by oznaczało, że ten skurczybyk Neymar znowu wygral, bo znając Nikole, to postawi na dobro dziecka i do niego wróci.
    Jak czytałam ten opis, gdzie Marc wziął ją na ręce i zaczął wymachiwać, to byłam pewna, że za chwilę przeczytam, że go obrzygała xDDD Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, uff ;)
    No i był Denis <3 Trochę krótko, ale zawsze to jakiś miły akcent.
    Trochę mnie martwi, jak to się dalej potoczy, ale jak zwykle zdaję się na Ciebie.
    Jako ciekawostkę dodam, że to jedyne opowiadanie, z którym jestem teraz na bieżąco :D
    Postaram się w tym wytrwać do końca :D

    PS.
    To już oficjalnie koniec, zapraszam ;)
    http://definition-of-destiny.blogspot.com/2016/11/epilog.html

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pójście na łatwizne to nie w moim stylu :D ale nie powiem, czy przepuszczenia Neymara są słuszne :D
      Hahah, sama nie wiedziałabym jak pociągnąć akcje po tym jak go obrzygała na korytarzu pełnym dziennikarzy XDD
      Właśnie zauważyłam, że zaglądasz tu dość często, za co Ci bardzo dziekuje i rownoczesnie bardzo mi miło ;* pozdrawiam <3

      Usuń
  4. Coś mi sie wydaje ze Ney mial racje😍 fajnie by bylo😍😍 czekam na next!❤😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy potraktował to poważnie, czy to był po prostu jeden z jego żartów, już w następnym rozdziale ❤

      Usuń