środa, 30 listopada 2016

ROZDZIAŁ 36


Po skończonej pracy postanowiłam jakoś odetchnąć. Dlatego pierwsze co zrobiłam to poszłam pobiegać, ale niestety nie zajęło mi to długo, bo po prostu mi się odechciało. Wylądowałam na kanapie grając w fife 17.

Właśnie miałam strzelać bramkę decydującą o moim zwycięstwie nad Realem Madryt, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i krzyk, który mógłby przekrzyczeć stado dzików.
Przewróciłam oczami a zaraz po tym w salonie pojawił się Marc i nic nie mówiąc rzucił się na kanapę obok mnie.

-Byłeś juz u Sofii?- zapytałam kontynuując gre.

-Owszem. Ale fakt, że jestem cały chyba wróży dobrze, prawda?- wydął wargi na co tylko się uśmiechnęłam.

-Chyba tak. Nie jest na mnie zła?- zatrzymałam gre i spojrzałam na Marca, który ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów

-Zaprosiła nas na domówke dzisiaj, wiec chyba nie- wzruszył ramionami i przyglądał mi się z jednoznacznym wyrazem twarzy

-O nie. Nigdzie nie ide- zaprzeczyłam niemal błyskawicznie na co Marc się zaśmiał

-Chyba nie mamy wyjścia, bo Sofia powiedziała, że jeżeli nie będzie nas o godzinie 20 to wyśle po nas odpowiednie służby- uśmiechnął się z podniesioną brwią a ja przewróciłam oczami.

-Kiedy Wy wszyscy w końcu zrozumiecie, że nie boje się Gerarda- rzuciłam pada tuz obok mnie a sama skrzyżowałam ręce.

-Wygląda szczególnie przy Tobie jak olbrzym- uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej

-Przecież on jest taki słodki. Gdyby on po mnie przyjechał jeszcze bym się cieszyła

-Em- Marc zrobił nadąsaną minę i patrzył na mnie z wydętymi wargami -dobrze wiedzieć przyjaciółko

-Zazdrośnik- odpowiedziałam na co Marc tylko prychnął i skrzyżował ręce -chcesz jechać?- zapytałam a on wydał się nie zwracać uwagi na moje pytanie udając obrażonego do momentu, gdy szturchnęłam go łokciem w brzuch

-Możemy pojechać- wzruszył ramionami a ja oparłam głowę o jego ramie

-Pod warunkiem, że będziesz mnie pilnował, bo mam zamiar porządnie się upić- stwierdziłam a Marc zmarszczył czoło. Chciałam się upić, aby choć przez chwile nie myśleć o Neymarze i pracy. Chciałam choć na chwile wyrwać się z mojej rutyny.

-Dlaczego? Cos się dzieje?- zapytał i objął moje ramiona ręką

-Nie- odpowiedziałam krótko a Marc nie drążył dalej tego tematu, bo wstał i pociągnął mnie za sobą za rękę i prowadził do mojej sypialni.

-Marc nie będziemy uprawiać seksu- na moje słowa Marc odwrócił się przodem do mnie całkowicie poważny i nie bardzo wiedział co na to odpowiedzieć. Po chwili wybuchłam śmiechem a on spojrzał na mnie złowrogo.

-Jesteś tak bardzo pojebana- westchnął a ja podniosłam brew w rozbawieniu.

-A ty niby nie?- zapytałam dając mu już moim wyrazem twarzy odpowiedź na to pytanie.

-Nie tak jak ty- zarzucił od razu i ponownie złapał mnie za rękę już wprowadzając do wnętrza mojego pokoju. Gdy weszliśmy do środka on rzucił się na moje łóżko zakładając nogę na nogę.

-Po co tu przyszliśmy?- zapytałam a Marc podniósł się na łokciach i pochylił głowę.

-Wybierz coś, żeby się przebrać, bo wiem, że nie pojdziesz w tym co jesteś teraz. Jeszcze będziesz siedziała w łazience a nie mamy dużo czasu dlatego do cholery Cie tu przywlokłem. A ty zboczeńcu tylko o jednym- wywrócił oczami a ja uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Wzięłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i pokazałam ją Marcowi

-Może być?- zapytałam a Bartra przyjrzał się jej badawczo.

-Nawet gdybyś poszła w worku...

-Tak, tak. Wyglądałabym pięknie- przewróciłam oczami a Marc odchrząknął.

-Nikt by nie zwrócił na Ciebie uwagi- poprawił mnie z rozbawienien a ja wzięłam z krzesła poduszkę i rzuciłam nią Marca, który ją złapał i wysłał mi buziaka w powietrzu. Ten pieprzony refleks sportowca...

***

-O proszę, królewna się pojawiła- Sofia była w dobrym humorze, dlatego od razu się domyśliłam, że zdążyła coś wypić.

-Hej- przywitałam się a Sofia podeszła do Marca

-O mój przyjaciel- Sofia niemal krzyknęła i przytulili się na powitanie a ja wróciłam myślami do czasów, gdy się nie lubili. Zbliżyli się dzięki mnie z czego powinnam być chyba dumna.

-Jak zwykle na czas- zironizowała pani Suárez a ja spojrzałam na Marca krzyżując ręce.

-No co? Lepiej przyjąć spóźnionym niż brzydkim- spojrzał na mnie bardzo poważnie a ja wywróciłam oczami

-Gorzej jak ktoś jest brzydki z natury i nawet parogodzinne szykowanie sie nie pomaga- Sofia rzucała spojrzeniami na nas na przemian a Marc lekko się uśmiechnął

-O sobie mówisz?- zapytał opierając się o próg a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.

-Gdy ze mną byłeś nie narzekałeś- spojrzałam mu dumnie w oczy a on uniósł jedną brew

-To było zanim poszedłem do okulisty i zalecił mi noszenie soczewek- juz miałam rzucić mu jakiś odzew po którym zamknie się w sobie, ale Sofia weszła pomiędzy nas

-Chyba juz wystarczy. Wchodzcie do środka- zarządziła i tak tez zrobiliśmy. Chciałam zdjąć sweter, gdy Marc mnie wyprzedził i pozbył się odzieży z moich ramion odwieszając ją na przeznaczone na to miejsce.

-Nie podrywaj mnie- zażartowałam a Marc uśmiechnął się, złapał moje ramiona i zaczął rysować na nich kółka swoim kciukiem.

-Uspokój się, bo jeszcze poczuje się ważniejszy niż jestem- spoważniałam i patrzyłam mu prosto w oczy do momentu, gdy chłopak po prostu nie odwrócił wzroku i wszedł w głąb mieszkania zostawiając mnie tak zdezorientowaną na korytarzu.

-Czy miedzy Wami na pewno wszystko w porządku?- zapytała Sofia patrząc w miejsce w którym zniknął Marc.

-W jak najlepszym- pokiwałam głową i poczułam czyjąś dłoń na moim odkrytym ramieniu. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Lucas.

-Część - uśmiechnął się a ja spojrzałam się na Sofię.

-Myślałam, że ten plan jest nieaktualny- powiedziałam z wyrzutem a Sofia się uśmiechnęła

-No bo jest. Po prostu Lucas okazał się być naprawdę w porządku dlatego go zaprosiłam- wzruszyła ramionami a ja się rozejrzałam

-Zaprosiłas chyba całą okolice- ujrzałam w jej korytarzu tylu nieznanych mi osób, że czułam się jakbym była w jakimś klubie a nie u mojej przyjaciółki na domowce.

-Znajomi znajomych- odpowiedziała dumnie i oparła dłonie o biodra.

-Co na to Luis?- zapytałam i jak na zawołanie pojawił się obok Sofi i rozglądał się lekko przerażony.

-Jeżeli oni nam nie wyniosą domu to będzie pieknie- stwierdził na co się uśmiechnęłam a Sofia przyciągnęła go za kark do pocałunku. Tak dobrze było widzieć, że miedzy nimi jest juz wszystko dobrze.

-Ale uroczo- spojrzałam za siebie i ujrzałam Neymara, który zdjął bluzę i pozostał w białej, uwydatniającej jego mięśnie koszulce. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.

-Wiemy- odpowiedział Luis, do którego wtulona była Sofia.

-Chyba powinniście nam jakoś podziękować za uratowanie waszego związku- stwierdził zadowolony Neymar a Sofia uniosła jedną brew ku górze.

-Zajmijcie się lepiej ratowaniem waszego związku- uchyliłam aż lekko usta ze zdziwienia. Poczułam, że moje policzki są juz różowe a w tym czasie Neymar odchrząknął. Nie zastanawiając się wyminęłam ich i weszłam do ogromnego salonu państwa Suárez, gdzie dużo osób tańczyło i ciężko było przedostać się na drugą stronę pomieszczenia. Po paru odepchnięciach i kontaktach z wielu ciałami udało mi się tego dokonać.

-O maluszek przyszedł!- Gerard niemal krzyknął i przyciągnął mnie jedną ręką a drugą zmierzwił mi włosy

-Geri!- próbowałam się jakoś uratować ratując resztki mojej fryzury. Uderzałam go pięścią w brzuch, ale jest on zbyt umięśniony, żeby cokolwiek go zabolało.

-Stary zostaw ją juz bo chce się przywitać- skarcił go Munir po czym zamknął mnie w swoim uścisku, nie zapominając o tym, aby przy tym uszypnąć mnie w pośladek. Pacnęłam go za to leciuteńko w policzek. Po przywitaniu się ze wszystkimi udałam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie drinka. Tam też dostałam wiadomość od mojego szefa, że jutro jest prezentacja, którą przygotowała ostatnia klasa studiów. Myślałam nawet przez chwilę, aby zaprzestać na jednym drinku, ale miałam się tam wstawić na godzinę 16, wiec bez problemu do tej pory zdąże wytrzeźwieć, prawda?

-Pięknie wyglądasz- przysiadł się do mnie nie kto inny jak Lucas

-Dziekuje- odpowiedziałam lekko się uśmiechając i dopiłam drinka. Chciałam wstać, aby zrobić sobie kolejnego, ale chłopak mnie wyprzedził i położył mi rękę na ramieniu.

-Posiedź, ja Ci zrobię drinka. W końcu jestem barmanem- puścił mi oczko a ja oparłam głowę na dłoniach i przyglądałam się każdej jego czynności z zafascynowaniem aż do momentu, gdy postawił przede mną szklankę, która fachowo nazywa sie- long. Na moje oko była trochę duża, ale w końcu chciałam się upić, wiec co mi szkodzi.

-Od dawna jesteś barmanem?- zapytałam biorąc łyk cieczy a chłopak usiadł obok i odkręcił się przodem do mnie.

-W liceum mnie to zaczęło interesować i tak zostało do dziś- uśmiechnął się a ja kiwnęłam głową

-Ciekawe zajęcie- stwierdziłam a chłopak uśmiechnął się do mnie w dość nieokreślony sposób.

-To całkiem proste, tylko wymaga wprawy. Mogę Cie kiedyś nauczyć jeżeli chcesz- potarł dłonie o swoje spodnie a ja spojrzałam na niego. Jego do tej pory zawsze ułożone włosy były w nieładzie. Wyglądał trochę, jakby przed chwilą wstał z łóżka. Co nie znaczy, że wyglądał źle. Wyglądał bardzo dobrze.

-Chyba zostanę przy spożywaniu drinków, ale dziekuje- uśmiechnęłam się i odłożyłam puste szkło na blat -zatańczysz?- zapytałam a chłopak pokiwał głową, wstał i złapał mnie za rękę prowadząc w głąb ludzi.

Znaleźliśmy się niemal na środku a z głośników leciała piosenka Justina Biebera- love yourself.
Ułożyłam od razu dłonie na jego karku i to chyba alkohol zadziałał tak, że byłam taka zdecydowana. Nie poznawałam w tamtym momencie siebie. Lucasowi zdawało się to nie przeszkadzać, bo ułożył dłoń nisko moich pleców i przyciągnął do siebie. Tańczyliśmy bardzo blisko siebie i nie mam pojęcia czy mi się wydawało czy chłopak na prawdę złożył na mojej szyi mokry pocałunek. Gdy piosenka się zakończyła zostałam porwana przez Gerarda. Shakira miała jakąś sesje zdjęciową na okładkę, wiec Hiszpan przyszedł sam. Przetańczyłam z nim dwie piosenki, trzy piosenki natomiast tańczyliśmy wszyscy w kółku, gdzie byłam zdana na wzrok Neymara co jakieś 20 sekund. Co jakiś czas robikiśmy sobie z Munirem przerwę od tańczenia na drinka. Nie, nie byłam pijana.

W środku zdawało mi się robić bardzo gorąco, dlatego założyłam sweter i wyszłam przed dom. Od razu ujrzałam sylwetkę Neymara siedzącego na schodach i palącego papierosa. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. Wyciągnęłam do niego dłoń a on z pewnym wahanien dał mi papierosa, którego jeszcze przed chwilą trzymał w ustach.

-Jak się bawisz?- zapytał a ja zaciągnęłam się dymem.

-Świetnie- odpowiedziałam po chwili a chłopak spojrzał mi prosto w oczy.

-Widzę właśnie. Szkoda tylko, że musiałaś się najebać- oddałam mu papierosa i spojrzałam na niego próbując to zrobić jak najpoważniej.

-Nie jestem pijana- zaprzeczyłam a chłopak wstał z papierosem w ustach i otrzepał spodnie.

-Chodź- podał mi rękę a ja patrzyłam na niego niepewnie. Ostatecznie złapałam ją i wstałam. Neymar zaprowadził mnie do ogródka i się zatrzymał.

-No i co?- zapytałam rozglądając się za jakąś wskazówką. Rozpraszało mnie to, że Neymar cały czas trzymał mnie za rękę.

-Przejdź się po tym krawężniku- spojrzałam się tam gdzie powędrował przed chwilą jego wzrok i ujrzałam wąski krawężnik. Popatrzyłam na niego jak na idiote.

-Po chuj?- zapytałam a Neymar zmarszczył czoło

-Widzę, że pod wpływem alkoholu masz również bardzo rozwinięty język- bardziej stwierdził niż powiedział a ja westchnęłam.

-Wcale nie piłam tak dużo- odpowiedziałam a Neymar pokiwał głową.

-Dobrze, to przejdź po tym- wywróciłam oczami i puszczając dłoń Neymara ustałam na samym poczatku. Zaczęłam powoli stawiać następne kroki i szło mi dobrze do momentu, gdy źle postawiłam nogę i upadłam w ramiona Neymara. Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam jego ciężki oddech na moich wargach. Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy głośno oddychając a ja nie ukrywam, że marzyłam w tamtej chwili, żeby go pocałować.

-Em...tak myślałem- powiedział po chwili i odstawił mnie na ziemie. Patrzyłam na niego lekko zawiedziona, ale czego ja się mogłam spodziewać? -chyba czas do domu co?

-Nie, ide jeszcze tańczyć- postanowiłam i chciałam go wyminąć, ale on złapał mnie za rękę.

-Nikola, ledwo się trzymasz- stwierdził a ja pokręciłam głową

-Pieprzysz głupoty. Rozerwij się troche- poradziłam mu i trochę pokracznie doszłam do schodów, gdy ponownie nie zatrzymał mnie tym razem jego głos.

-Masz racje- odwróciłam się przodem do niego i lekko się uśmiechnęłam -rozerwe się, ale najpierw poczekaj, aż zapale

-Jasne- wzruszyłam ramionami i usiadłam na schodku, gdzie zaraz dołączył do mnie Neymar. Podpalił sobie papierosa i zaciągnął się nim.
Siedzieliśmy w ciszy, aż nie usłyszeliśmy za sobą otwieranych się drzwi. Automatycznie odwróciliśmy się w ich stronę, gdzie stała Sofia z Marcem. Patrzyli na nas po czym wymienili miedzy sobą spojrzenia i uśmiechy. Wywróciłam na to oczami i oparłam się o barierkę w taki sposób, że teraz moje buty stykały się z udem Neymara.

-Miedzy Tobą a Luisem już jest wszystko w porządku?- Marc skierował pytanie do Sofii a ja odkręciłam głowę w ich stronę.

-W jak najlepszym. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że potrafiłam przebaczyć- odpowiedziała i nałożyła na swoje ramiona bluzę Luisa.

-Przebaczyć jest najtrudniej- stwierdził Hiszpan a ja cała się spiełam. Neymar odwrócił wtedy na mnie wzrok a ja przegryzłam od środka policzek.
-To prawda. Ale gdy się jest pewnym, że ma się przy sobie tą jedyną osobę, którą się kocha nad życie nie wolno jej wypuszczać z rąk- zauważyłam, że kącik ust Neymara skierował się lekko ku górze a on sam spuścił wzrok i zaciągając się papierosem. Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy przybili sobie na moich oczach żółwika i weszli do środka. Ponownie zostałam sama z Neymarem. Tylko tym razym mój umysł pochłonęły myśli związane ze słowami Sofii. Co jeżeli ja właśnie wypuszczam z rąk tą jedyną osobę którą kocham nad życie?

Byłam tak pochłonięta myślami, że wyrwał mnie z nich dopiero dotyk Neymara. Piłkarz trzymał moją kostkę i patrzył na mnie wyczekująco.

-Właściwie to mam ochotę jechać do domu- stwierdziłam i powolnie ustałam na proste nogi.

-Odwioze Cie- zapewnił i ruszyliśmy wspólnie w stronę jego samochodu. Nie fatygowałam się nawet, aby się pożegnać z resztą, sama nie wiem dlaczego. Miałam sporą dawkę alkoholu w organizmie więc to chyba zrozumiałe.

***

Zatrzymaliśmy się na parkingu przed moim domem. Przez chwile panowała cisza, która została przerwana dźwiękiem odpięcia mojego pasa bezpieczeństwa.

-Wejdziesz?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie jakby szukając na mojej twarzy potwierdzenia moich słów.

-Nie wiem, czy to jest dobry pomysł- przyznał a ja patrzyłam na niego lekko zawiedziona.

-Dlaczego?- próbowałam zadać to pytanie tak, jakby nie było mi przykro przez jego odpowiedź.

-Po prostu nie chce robić żadnego ruchu, po tym jak piłaś- wzruszył ramionami a ja uniosłam brew i w sumie mimo mojego stanu znalazłam sens jego słów, wiec tylko pokiwałam głową.

-Czyli nawet nie chcesz się pożegnać?- spytałam a Neymar spojrzał mi prosto w oczy i pokiwał lekko głową. Bez zastanowienia uniosłam się z miejsca pasażera i pochyliłam nad Brazylijczykiem w taki sposób, że mogłam bez problemu złożył całusa na jego policzku. Specjalnie zostałam nad jego twarzą chwile dłużej, aby dokładnie przyjżec się jego brązowym i pięknym oczom, po czym ponownie opadłam na siedzenie.

-Będziesz jutro nieprzytomna- stwierdził a ja przekręciłam głowę, aby na niego spojrzeć.

-To chyba nie idzie w parze z pracą?- spytałam rozbawiona. Zupełnie nie wiem co widziałam w tym takiego śmiesznego.

-Czasami zachowujesz się jak dziecko, którego trzeba pilnować- stwierdził patrząc mi w oczy a ja lekko się uśmiechnęłam.

-Lubie, gdy mnie pilnujesz- wydęłam wargi po czym powolnie opuściłam samochód piłkarza. Dojście do drzwi to był tor przeszkód, ale Neymar dopiero gdy upewnił się, że weszłam do domu odjechał z pod mojego domu.

14 komentarzy:

  1. No i super rozdział!😍❤ kocham tego bloga😍❤❤ masz talent😍❤
    Pozdrawiam!!❤😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial swietny!! Jestem od niedawna na twoim blogu ale zdarzylam przeczytac wszystkie rozdzialy jakie dodalas sa super z niecierpliwoscia czekam na kolejny <3 pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej naprawde mi miło, że Ci się podoba i postaram się Cie nie zniechęcić do dalszego śledzenia tej historii ;* ❤

      Usuń
  3. Marc i Sofia próbują ratować związek Neymara i Nikoli - me gusta!! ;D Czekam na next i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie i oczywiście zaglądam jak najszybciej ❤❤

      Usuń
  4. Usze obronić tu trochę Neymara, bo zarzucŁa, że nie może on się cały czas tłumaczyć alkoholem a tutaj wcale lepiej się nie zachowywała w sensie, że też słabo się kontrolowała :) czyli plan b Sofii to sojusz z Marcem? Podoba mi się to nie ukrywam ;*
    czekałam aż się pocałują i byłam pewna, że gdy Nikola jest trochę pod wpływem to tak się stanie, ale jednak oboje mają obawy. Czekam na następny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałam o tym w ten sposób, ale w sumie masz racje :) dziękuje i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Mega rozdział! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety weekend mam mocno zabiegany:( wstępnie mówiąc pojawi się jakoś w następnym tygodniu ;*

      Usuń
  6. Kurczę, ale ja jestem rozkojarzona ostatnio.
    Przeczytałam już jakiś czas temu połowę rozdziału, a potem zapomniałam, że nie dokończyłam O_o
    No ale przechodząc do rzeczy: ta początkowa rozmowa Marca i Nikolo mistrzostwo świata! :D
    "-Nawet gdybyś poszła w worku...
    -Tak, tak. Wyglądałabym pięknie- przewróciłam oczami a Marc odchrząknął.
    -Nikt by nie zwrócił na Ciebie uwagi- poprawił mnie z rozbawieniem" - a Bartrze to się jakiś mistrz ciętej riposty włączył xDDD
    Ech... przeczuwam ponowne zjednoczenie z Neymarem i wcale nie jestem z tego faktu zadowolona (a to wszystko Twoja wina! Nie trzeba było w ogóle Nikoli z Bartrą łączyć xDD), ale jeżeli to jedyny sposób na to, aby oboje byli szczęsliwi - no to niech tak się stanie ;)
    Czekam na kolejny i postaram się nie zagapić tym razem :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to zupełnie jak ja :))
      Cieszę sie bardzo, że ta rozmowa Ci przypadła do gustu ;*
      Spodziewałam sie, że nie będziesz z tego faktu zadowolona, ale cóż...
      Gdyby Bartra tu nie namieszał, nie byłoby ciekawie. Ktos musiał a Marc jak widac okazał sie dla mnie idealnym kandydatem :D pozdrawiam! ;*

      Usuń
  7. Bedzie dziś next?

    OdpowiedzUsuń