sobota, 10 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 37


-Zamknij się, boże...- warknęłam rozdrażniona szczekaniem psa. Nie byłam pewna, czy godzina dziesiąta to normalna pora na wycie psów, czy po prostu wszystkie sie zbuntowały, aby ukarać moją pulsującą głowę za wczorajszy wieczór.

***

Zaspana szykowałam się do wyjścia do pracy. Mozolnie nakładałam tusz na moje rzęsy, oraz ciemną, bordową szminkę na moje usta. Starałam się, aby mój makijaż ukrył w jakiś sposób oznaki wczorajszej nocy, co udało mi się prawie idealnie. No może oprócz zaczerwienionych oczu, ale to chyba normalne po takiej dawce alkoholu.
Zabrałam potrzebne dokumenty i ruszyłam do samochodu. Gdy przekręciłam kluczyk w stacyjce, samochód ani drgnął. Cholernie się wtedy zdenerwowałam i od razu wyjęłam telefon. Wybrałam numer Marca i po zaledwie paru sygnałach usłyszałam jego zaspany głos.

-Słucham?- odezwał sie a ja byłam w tym monencie pewna, że właśnie się przeciągnął.

-Marc ratuj mnie, samochód mi nie chce odpalić i nie wiem dlaczego- powiedziałam żałośnie i oparłam się o drzwi.

-Może nie masz paliwa?- zapytał a ja przewróciłam oczami i westchnęłam.

-Na pewno mam. Tankowałam wczoraj- po tym nastała cisza w słuchawce

-Zrobimy tak, że przyjade go obejrzeć dzisiaj za godzinę- zaproponował a ja zamknęłam oczy i usiadłam na masce.

-Mam za 20 minut być w pracy. Mógłbyś mnie podwieźć? Na piechotę nie zdąże.

-Jestem niestety nie dzisiejszy, ale coś ogarne. Czekaj tam gdzie czekasz- nakazał a ja zmarszczyłam czoło

-Dlaczego nie dzisiejszy?- zapytałam przypominając sobie, że przecież on nic nie pił.

-Nie wyspałem się- stwierdził a ja spojrzałam na zegarek.

-Za 15 minut będzie szestnasta...

-Chcesz zaraz iść na piechotę?- zapytał rozbawiony

-Nie, nie chce- odpowiedziałam szybko i dodałam -to jaki masz plan bohaterze?- zadałam pytanie i usłyszałam jego cichy chichot.

-Na pewno Ci się spodoba. Na razie- po czym usłyszałam sygnał kończący rozmowę.

***

Siedziałam na masce i przeglądałam wszystkie portale społecznościowe, aż do momentu, gdy na mój podjazd podjechało bardzo dobrze znane mi audi. Od razu się spięłam na wspomnienie wczorajszego wieczoru i to jak się wygłupiłam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam kierować się do niego. Niepewnie otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka od razu zapominając pas.

-Cześć- zaczęłam i odłożyłam teczkę między nami.

-Witam- Neymar uśmiechnął się i jednocześnie włączył radio.

-Marc do Ciebie zadzwonił?- zapytałam a on pokręcił głową.

-Nie musiał, byłem u niego gdy zadzwoniłaś i zapytał się czy mogę Cię zawieźć, bo ma jakąś sprawę- przeklęłam w duchu, że Marc to zrobił specjalnie. Nie rozumiałam tego. Przecież on powinien trzymać moją stronę a tymczasem wkręcił się w jakieś gierki Sofii.

-Jedźmy już- poprosiłam równocześnie patrząc na zegarek a Neymar wyjechał z mojego podjazdu na ulice -nie chce się drugi raz spóźnić- dodałam to tak specjalnie, aby się dowiedzieć czy to on mnie wtedy uratował od pociągnięcia z pensji za spóźnienie. Wtedy musiałabym oszczędzać na jedzeniu do następnej wypłaty.

-Przecież się nie spóźniłaś- zmarszczył czoło a ja spojrzałam na niego badawczo.

-Skąd wiesz?- na to moje pytanie Neymar mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.

-Bo... Widziałem tablice spóźnień i Cię na niej nie było - pokiwałam głową w rozbawieniu i przez całą drogę nie poruszałam już tego tematu.

-Myślałem, że będziesz się gorzej dzisiaj trzymać- stwierdził unosząc jeden kącik ust do góry.

-Odespałam to- uśmiechnęłam się ukazując mój aparat na zęby.

-W sumie to dobrze, że Cię dzisiaj podrzucam do pracy osobiście- powiedział a ja  spojrzałam na niego ciekawa.

-Dlaczego?- spytałam a u Neymara ukazał się szeroki uśmiech.

-Bo nie mam pewności, że cały alkohol Cię opuścił i nie spowodowałabyś jakiegoś wypadku- wytłumaczył a ja lekko się  uśmiechnęłam.

-Nie musisz się tak o mnie martwić- powiedziałam rozbawiona a Neymar podniósł jedną brew minimalnie ku górze.

-Przecież lubisz jak Cię pilnuje- zdziwiłam się jego odpowiedzią i ukryłam twarz w dłoniach. Od razu poczułam delikatny uścisk na mojej dłoni, po czym Neymar złączył je i ułożył na swoim udzie. Równocześnie rozeszło się we mnie ciepło i cieszyłam się w środku, że Neymar nie zmieniał pozycji do końca trasy.

***

-Jesteśmy- powiedział gdy byliśmy już pod wejściem na Camp Nou i dopiero wtedy puścił moją dłoń. Nie myśląc za dużo nachyliłam się nad nim tak jak wczorajszego wieczoru i delikatnie musnęłam jego policzek moimi wargami. Przez chwilę jeszcze nad nim wisiałam i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, po czym upadłam z powrotem na siedzenie.

-Za co to było?- zapytał patrząc mi się prosto w oczy a ja szeroko się uśmiechnęłam.

-Za poratowanie mnie z tym spóźnieniem. Wiem, że to ty- odpowiedziałam a Neymar lekko się zdziwił.

-Skąd to wiesz?- kolejne pytanie opuściło jego usta a ja spojrzałam na niego z lekkim  rozbawieniem.

-Domyśliłam się. Nie rozumiem tylko po co robiłeś z tego taką tajemnice- naprawdę tego nie rozumiałam. Przecież miał o mnie walczyć a to tak jakby plusik w jego stronę. No chyba, że on juz przestał o mnie walczyć...

-Nie chciałem, żebyś pomyślała, że się narzucam- odpowiedział wzruszając ramionami a ja wywróciłam oczami.

-Na razie- uśmiechnęłam się leciutko, po czym opusciłam jego samochód. Zaczęłam kierować się w stronę wejścia z zaciśnietymi oczami. Chciałam, żeby mnie wtedy zatrzymał.

-Czekaj- usłyszałam za sobą, po czym jak naturalniej odwróciłam się w jego stronę. Stał i tak po prostu wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwile.

-Tak?- zapytałam a Neymar podszedł do mnie bliżej i spojrzał mi się w oczy

-Masz ochotę dzisiaj gdzieś ze mną iść?- zapytał a ja zaczęłam skakać w środku z radości.

-No nie wiem. Miałam być nieugięta- uśmiechnęłam się zadziornie a Neymar złapał za guzik mojego swetra i zaczął się nim bawić.

-Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz- uniósł kącik ust ku gorze a ja udawałam, że się nad tym zastanawiam.

-Przyjedź po mnie- pokiwałam lekko głową i ponownie kierowałam się w stronę stadionu szepcząc sama do siebie jakieś teksty triumfu czy coś.

***

-Spóźniła się pani- drgnęłam, gdy usłyszałam za sobą głęboki i ciężki glos mojego szefa. Gdy się obejrzałam spojrzałam na jego poważną i pozbawioną emocji twarz.

-Tak przepraszam. Ale to tylko pięć minut- chciałam się jakoś wygrzebać z tej beznadziejnej sytuacji.

-W ciągu tych pięciu minut mógłby uderzyć w ziemie meteoryt, mógłby nastąpić koniec świata, mogło by wzrosnąć bezrobocie. Chyba rozumie pani do czego zmierzam- tak doskonale zrozumiałam iluzje.

-Samochód mi się popsuł, musiałam ratować się przyjacielem- tak Nikola brawo za takie posunięcie, na pewno Ci uwierzy.

-A mój samolot miał turbulencje, jednak dotarłem na czas- skrzyżował ręce a ja spuściłam zrezygnowana głowę.

-Mówię prawdę- przeciągnęłam wypowiedź, aby potwierdzić jej prawdziwość.

-Niech to będzie pierwszy i ostatni raz- powiedział tylko i mnie wyminął a ja odetchnęłam z ulgą.

***

Praca bardzo mi się tego dnia przeciągała w czasie. Wypiłam chyba z 3 kawy, aby to przeżyć.
Gdy nadszedł koniec z ulgą opuściłam gabinet. Postanowiłam wrócić do domu pieszo, ale nie było mi to dane, bo ktoś mignął do mnie światłami. Uniosłam głowę i ujrzałam mój samochód. Uśmiechnęłam się i do niego podbiegłam. Wsiadłam do środka i ujrzałam dumnego Marca.

-Jak to zrobiłeś?- zapytałam rozglądając się po moim autku. Jak ja bym bez niego funkcjonowała, to nie mam pojęcia.

-Zwinne palce- uśmiechnął się a ja uderzyłam go w ramię.

-Chciałbyś- odgryzłam się i nie musiałam długo czekać na odzew.

-Dziewczyny nie narzekają- wzruszył ramionami a ja odczułam lekki wstręt

-Jesteś obrzydliwy- stwierdziłam a Marc uniósł brew.

-Ten obrzydliwy facet, naprawił Ci samochód. Tak tylko przypominam- spojrzał na mnie z pewnością siebie a ja spojrzałam mu prosto w oczy.

-I co? Wypchniesz mnie z mojego własnego samochodu?- on zmarszczył tylko z rozbawieniem czoło i szukał jakiejś odpowiedzi na to.

-Nie, ale mogę Cie pchać- zaśmiał się z własnego pocisku a ja postanowiłam już na to nie odpowiadać bo on i tak znajdzie cos co mnie uciszy.

***

Nie wiem czy kierowała mną chęć dobrego wyglądu, czy po prostu chciałam dobrze wyglądać w oczach Neymara. Założyłam czarną, rozłożystą spódniczke i białą koszule ze zdobieniami przy dekolcie. Moje czarne włosy wypuściłam luzem, i przeglądałam się w lusterku. Wyglądałam chyba odpowiednio. Tak mi się wydawało. Jeszcze raz poprawiłam spódniczkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Włożyłam telefon do stanika, co robiłam gdy nie chciałam taszczyć torebki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Neymar w czarnych spodniach i błękitnej koszulce.

-Hej- uśmiechnęłam się i wyszłam zamykając za sobą drzwi.

-Część. Chyba nie zaskocze Cie tym, jeżeli powiem, że wyglądasz nieziemsko?- zaczął mi się przyglądać centymetr po centymetrze i mimo tego, że to powinno być dla mnie krepujące wcale takie nie było.

-To chyba nieodłączna część spotkań damsko- męskich- ponownie ukazałam swój aparat na zębach.

-Wole Cie w dresach i mojej koszulce- stwierdził, czym lekko zaskoczył mnie i samego siebie.

-Czyli taka Ci sie nie podobam?- zapytałam unosząc brew a Neymar od razu zaprzeczył ruchem głowy.

-Zawsze mi się podobasz- uśmiechnął się a ja od razu pewnie spaliłam buraka.

-Jedziemy?- odchrząknęłam i razem z Neymarem udaliśmy sie do jego samochodu. Tam panowała luźna atmosfera, mimo, że prawie wcale nie rozmawialiśmy. Śpiewaliśmy za to wspólnie piosenki i trochę się wygłupialiśmy jak na przyjaciół przystało.

***

-Wyszliśmy z samochodu a Neymar od razu zaszedł mnie od tyłu i zakrył moje oczy swoimi dłońmi

-Co robisz?- zapytałam próbując jakoś pozbyć się jego rak z mojej twarzy.

-Chce, żeby to była niespodzianka- powiedział wprost do mojego ucha i zaczął mnie naprowadzać.

-Jeżeli chcesz mnie wykorzystać, to masz przejebane. Automatycznie cała FC Barcelona przeciwko tobie- usłyszałam jego cichy śmiech po czym dalej szliśmy bez słowa. Musiałam zdać się na jego polecenia typu: ,,uważaj spadek", o które swoją drogą cały czas się potykałam -długo jeszcze?- zapytałam żałośnie, kiedy ustaliśmy w miejscu. W tej chwili dłonie Neymara opuściły moją twarz i pozwoliły moim oczom zeskanować otoczenie. Zobaczyłam cos, czego nigdy w życiu nie spodziewała bym się zobaczyć...

~~~~~~~~~~~~~~

No i... Kochani nie zabijcie mnie prosze za takie zakończenie :D może macie jakieś pomysły, gdzie Neymar zabrał Nikole? Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego <3

8 komentarzy:

  1. Nie mam pomysłu i czekam na next! :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Marc taki bezpośredni jak :D dobrze, że razem z Sofia szukają sposobu, by połączyć Nikole z Neymarem. Jak widac narazie skuteczne :D jestem ciekawa kontynuacji :D pozdrawiam i czekam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy next? :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu mnie wcięło, ale już nie będę się usprawiedliwiać, tylko przejdę do rzeczy.
    Marc i zwinne palce? XD ja nie wątpię :D Nicola też nie powinna :D
    Uwielbiam, że robisz z niego takiego śmieszka, żartownisia, który zawsze pojawia się gdy trzeba. Pamiętam jeszcze jak w początkowych rozdziałach to był taki szczyl, który uważał, że wszystko mu wolno, bo jest wielce piłkarzem Barcelony, ale ta znajomość z Nicolą ewidentnie go odmieniła.
    Bardzo podoba mi się jak jego postać ewoluowała i tu mój ukłon w Twoją stronę ;)
    Co do Neymata... znowu się stara, znowu daje naszej Nicoli gwiazdę z nieba, a ja się zastanawiam kiedy znowu coś spieprzy. Bo to Neymar. On już tak ma i nie wierzę, że tym razem faktycznie doznał jakiegoś olśnienia.
    Tylko czekam na jakiś niekontrolowany napad zazdrości, czy inny jego odpał.
    Rozdział świetny i czekam na kolejny ;) (bez względnu na to, kiedy wpadnę go przeczytać xDDD)
    Buziaki ;*
    Aha! No i u mnie na HS nowy - http://hunting--season.blogspot.com/2016/12/7-desperacja.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę ogromnie mi miło, że zwróciłaś uwagę na taki szczegół jak zmiana Marca <3
      Dla mnie nie ważne jest kiedy się pojawiasz, tylko, że w ogóle znajdujesz czas, żeby tu zajrzeć <3 buziaki ;*

      Usuń