poniedziałek, 26 września 2016

ROZDZIAŁ 27


Następnego dnia obudził mnie telefon Neymara. Jest on takim człowiekiem, który kiedy ma trening o godzinie jedenastej, ustawia budzik juz na ósmą. Wywróciłam tylko oczami, gdy zadowolony rozciągnął się i uśmiechnięty wyłączył budzik.

-Nawet nie wyobrażasz sobie jak mnie to irytuje- poskarżyłam się jak małe dziecko i ponownie ułożyłam głowę na poduszce. Neymar oparł głowę na dłoni i zaczął mi się przyglądać.

-Wiem. Ale lubię patrzeć jak leżysz- uśmiechnął się łobuzersko i zaczął gładzić moje włosy. Nic na to nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam oczy i niemal błyskawicznie się do niego wtuliłam. Lubiłam czuć jego obecność i uwielbiałam jak bardzo się denerwował, gdy kreśliłam mu palcem kółeczka na brzuchu. Uważał, że to takie nie męskie, ale po prostu nie chciał, żebym zauważyła, że mu się to podoba. A ja juz dawno to zauważyłam. Leżeliśmy w ciszy a ja juz prawie ponownie usnęłam, do czasu, gdy Neymar nie zadał takiego pytania, którego bym się nigdy po nim nie spodziewała.

-Chciałabyś mieć dzieci?- oparłam ręce po dwóch stronach jego brzucha i zaczęłam mu się przyglądać, czy aby na pewno nie chce mnie jakoś podpuścić. Jego twarz była jednak w pełni skupiona.

-Nie myślałam o tym. Kiedyś na pewno- uśmiechnęłam się, ale Neymar pokiwał tylko głową w rozumieniu.

-A ile?- otworzyłam buzie, aby odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili się wycofałam. Przecież ja nigdy o tym nie myślałam.

-Dwójkę?- odpowiedziałam pytająco, ale sama nie wiedziałam, czy moja odpowiedź jest poprawna.

-Czyli skromna rodzina?- uśmiechnął się a ja wzruszyłam ramionami.

-Ważne, że będzie się kochać i będzie taka w pełni moja- tym razem to ja się uśmiechnęłam, ale Neymarowi zrzędła mina. Przełknął ślinę i sprytnie wyswobodził się z podemnie. Już po chwili stał przy komodzie i zakładał na siebie białą koszulkę. Patrzyłam na niego niezrozumiale. Jego humor zmienił się w jednej chwili.

-Pójdę zrobić sniadanie- poinformował a ja tylko pokiwałam na to głową. Nie mam pojęcia czy powiedziałam coś źle, czy może on sobie o czymś przypomniał. Zeszłam powolnie z łóżka i przebrałam się w jakieś luźne ciuchy, które leżały na wierzchu mojej walizki. Spiełam włosy w niechlujnego koka i postanowiłam jechać jeszcze do mieszkania się wykąpać. Neymara zastałam w kuchni, gdzie ustałam i oparłam się o próg. Neymar był albo tak wchłonięty w przygotowywanie śniadania, że mnie nie usłyszał, albo po prostu nie chciał mnie usłyszeć.

-Pójde już do domu. Muszę się jeszcze wykąpać- poinformowałam go, na co on odkręcił się i oparł tyłem o blat

-Możesz się przecież wykąpać u mnie- skrzyżował ręce i przyglądał się na mnie wzrokiem, którego nie potrafię określić.

-I tak musiałabym zajechać do mnie po teczkę- wzruszyłam ramionami a Neymar pokiwał głową

-Zawieźć Cię?- zapytał a ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy.

-Wszystko w porządku?- zapytałam, nareszcie zdobywając się na odwagę. Neymar podszedł do mnie i ułożył dłonie na moich ramionach.

-Wszystko w porządku- uśmiechnął się, ale to nie był taki uśmiech typowo jego. Miał w sobie cos nieokreślonego.

-To dlaczego wstałeś i wyszedłeś pod pretekstem śniadania?- skrzyżowałam ręce a Neymar dał mi buziaka w czoło.

-Byłem głodny -wytłumaczył się i podszedł do blatu, aby zabrać z niego talerz i położył go na stole -siadaj i zjedz cos, nie puszcze Cie głodna

-Nie dziękuje, zajde sobie po jakieś śniadanie do sklepu. Zobaczymy sie później?- zapytałam z nadzieją w głosie a Neymar pokiwał głową

-Przyjade po Ciebie. Napisz jak skończysz- podeszłam do piłkarza, dałam mu szybkiego całusa w usta i wyszłam. Na dworzu była piękna pogoda. Słońce świeciło a ja pożałowałam, że założyłam dresy. Po drodze skoczyłam jeszcze do piekarni. W domu wzięłam szybką kąpiel,  ubrałam krótkie spodenki i białą koszulkę adidasa, którą chyba zostawił u mnie Neymar, a bardzo mi się spodobała, dlatego ją sobie przywłaszczyłam.

Pod stadionem byłam o 30 minut przed czasem. Postanowiłam szybciej zacząć i co za tym idzie szybciej skończyć. Szlam korytarzem witając się po kolei z wszystkimi pracownikami. Byłam dzisiaj w dość dobrym humorze. Być może dlatego, ze w Polsce prawie cały czas padało a tu jest tak cieplutko. Stesniłam się za tym a to przecież tylko parę dni. Weszłam do szatni i wzięłam swoją wizytówkę. Dzisiaj miała odbyć się jakaś prezentacja, na którą nie miałam zbytniej ochoty się wybierać, ale niestety to był mus. Otworzyłam delikatnie drzwi do gabinetu i zobaczyłam Denisa, który miał na uszach słuchawki. Podeszłam po cichu i lekko go trąciłam. Chłopak drgnął i błyskawicznie się odkręcił. Gdy mnie zobaczył od razu wstał i zamknął mnie w uścisku. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaplotłam ręce wokół jego brzucha. Stęskniłam się za nim. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że tak świetnie będę dogadywać się z facetami. Z dziewczynami bardzo trudno mi utrzymać bliższą relacje.

-Tak smutno tu było bez Ciebie- zaśmiał się, gdy wkładałam torebkę do szafki.

-Domyślam sie- zażartowałam i oparłam się o stół -dużo ludzi ma przyjechać?- zapytałam ciekawa

-Z tego co wiem to około 20. Tylko nie zatrzymuj jakiegoś maczo, aby się przede mną ukryc- uśmiechnął się przypominając nasze pierwsze spotkanie.

-Na razie Cie lubie- uśmiechnęłam się ukazując rząd białych zębów i mój aparat ortodontyczny.

-Wiesz, że gdy Cie pierwszy raz zobaczyłem to mi się spodobałaś?- zapytał szeroko się uśmiechając, jakby była to najśmieszniejsza rzecz na świecie.

-Już Ci się nie podobam?- tym razem to ja zadałam pytanie i czekalam na odpowiedź z podniesioną brwią.

-Teraz patrzę na Ciebie inaczej. Pierwszy moja myśl to taka, że dobra dupa- zaśmiał się a ja zmarszczyłam czoło

-Z takim podejściem nie będziesz miał żadnej dziewczyny- stwierdziłam i zaczęłam szukać potrzebnych papierów na prezentacje.

-Z jakim?- zapytał opierając się jedną ręką obok mnie

-Takim rzeczowym wobec kobiet- spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam

-Oj misiek, żartuje przecież. Szanuje każdą kobietę- podniósł ręce w geście obrony a ja się zaśmiałam.

-Dlaczego misiek?- zapytałam a Denis podszedł i poklepał mnie po brzuchu

-Trochę Ci się przytyło. Zrobiłaś się taka puszysta- walnęłam go w ramie a on się tylko zaśmiał. Skrzyżowałam ręce i patrzyłam na niego udając złą i urażoną -a tak na poważnie, to jedz więcej, bo mężczyźni na kości nie lecą- poinformował a ja zaczęłam się sobie przyjglądać

-Wyglądam normalnie- powiedziałam i patrząc na Denisa miałam ochotę znów go uderzyć. Jak widać jego celem na dzisiejszy dzień to mnie denerwować -Neymar nie narzeka- uśmiechnęłam się a Denis wybuchł śmiechem

-Neymar zbyt wysokich wymagań nie ma- poruszył brwiami, co miało mnie rozsmieszyc, ale niestety tak nie było

-Co to ma znaczyć?- zapytałam poważnie a Denis poklepał mnie po ramieniu.

-Nikola co z tobą? Zawsze domyślałaś się kiedy żartuje. Nie martw się, Neymar Cie kocha- powiedział i dziwnie się uśmiechnął.

-Skąd wiesz? Dzisiaj rano zachowywał się dziwnie- skrzyżowałam ręce a Denis kiwnął głową, abym się odwróciła. Zdziwiłam się, ale wykonałam jego prośbę. Wtedy zdziwiłam się jeszcze bardziej. W progu stał Neymar z wielkim bukietem kwiatów. Patrzyłam się na niego zszokowana

-Zostawie Was gołąbeczki moje kochane- Denis pogładził mnie po plecach, po czym podszedł do Neymara i się z nim przywitał. Gdy wyszedł Neymar podszedł do mnie na odległość metra.

-Chciałem Cię przeprosić, za moje zachowanie rano. Bardzo mi jest przykro- powiedział błagalnie a moje serce jakby się rozpuściło.

-To nie było potrzebne- pokazałam na kwiaty i mimowolnie się uśmiechnęłam

-Uwielbiam patrzeć, gdy się rumienisz- uśmiechnął się, odłożył bukiet na stół, po czym złapał mnie za dłonie.

-Czyli twoje zachowanie ma jakieś uzasadnienie?- zapytałam a Neymar pokiwał głową.

-To teraz nie ważne- schował mi włosy za ucho i lekko się uśmiechnął.

-W porządku- westchnelam zdając sobie sprawę, że i tak nie zdradzi mi przyczyny dzisiejszego zachowania.

-Bardzo Cię kocham- wyszeptał cały czas trzymając dłoń na moim policzku.

-Ja Ciebie bardziej- odpowiedziałam a wtedy Neymar lekko musnął moje usta. Złączył nasze czoła i przyciągnął mnie talią do siebie. Mówiłam już, że uwielbiam patrzeć w jego oczy?

-Jestem szczęściarzem, że mam Ciebie- wyznał a ja na sto procent się zarumieniłam. Neymar chyba też to zauważył, bo pogładził palcem mój policzek i delikatnie się uśmiechnął.

-A ja jestem szczęściarzem, że mogę patrzeć na takie czułości będąc singlem- zironizował Denis, który oparł się o próg i wywrócił oczami.

-To sobie znajdź dziewczynę -rzucił Neymar, po czym odwrócił się ponownie do mnie i delikatnie pocałował -zawioze kwiaty do Ciebie a po twojej pracy spędzilibyśmy może razem jakoś wieczór. Co ty na to?- zapytał Neymar kręcąc moim kosmykiem włosów w swojej dłoni.

-Ej stopujcie trochę. Ja wiem, że się trochę tam lubicie, ale wujkiem jeszcze nie chce zostać- zaprotestował Denis a ja złapałam się za głowę. Neymar objął mnie ramieniem i zaczął się śmiać

-Mi się wydaje, że to najwyższy czas- Brazylijczyk dał mi buziaka w skroń a ja spojrzałam na niego niedowierzając jego słowom.

-Oj stary, gratuluje takiego kroku. Licze na to, że będzie to mój mały chrześniak- Denis poklepał Neymara po ramieniu a mi zmierzwił włosy.

-Kretyni- warknęłam, na co chłopaki wymienili miedzy sobą uśmiechy.

-Zobaczymy, czy powiesz tak samo, gdy będziesz prosiła o pomoc- zadrwił Denis a ja zmarszczyłam czoło.

-Dobra słońce, ja już będę jechał- powiedział, biorąc bukiet w dłonie, dał mi szybkiego całusa w usta po czym pożegnał się z Denisem.

-Dobra mała, lecimy na prezentacje, za 10 minut się zaczyna- Denis złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. W ostatniej chwili zdążyłam zgarnąć telefon i włożyć go do kieszeni.

Gdy weszliśmy na sale, był już tam tłum ludzi. Zajęliśmy swoje miejsca a ja zaczelam rozglądać się na boki. Odkręciłam głowę do tyłu i momentalnie na moim ciele pojawiły się ciarki. To był Fabian, który szeroko się do mnie uśmiechnął. Przestraszyłam się, chociaż dokładnie nie wiem czego. Odkręciłam głowę a Denis od razu zobaczył moje roztargnienie

-Co jest?- zapytał dotykając mojego ramienia

-Spójrz do tyłu- odpowiedziałam powoli a Denis wykonał moje polecenie. Od razu złapał za moje ramiona i odkręcił mnie przodem do niego. Nachylił się nad moim uchem.

-Nie przejmuj się nim. Nic nie może Ci zrobić. Nie może Ci zagrozić, dopóki ja tu jestem, rozumiesz?- zapytał szeptem a ja potwierdziłam kiwaniem głową. Nie chciałam mieć żadnej styczności z Fabianem. Miał w sobie coś takiego, że wywoływał u mnie niepokój. Podczas prezentacji nie mogłam się skupić. Cały czas czułam czyjś wzrok na moich plecach. Gdy się skończyła od razu złapałam Denisa za rękę i przyglądałam się każdemu ruchowi Fabiana. Liczyłam na to, że dzisiaj na niego nie wpadne, ale chyba się przeliczyłam. Staliśmy z Denisem na korytarzu, bo zatrzymali go jacyś znajomi z Niemiec, którzy pracują w Bundeslidze. Wtedy ktoś złapał mnie za ramie. Moje obawy potwierdziły się z chwilą, w której się odkręciłam

-Cześć słoneczko- uśmiechnął się szeroko a ja zmarszczyłam czoło

-Cześć- wyszeptałam prawie niesłyszalnie

-Jak Ci się pracuje?- zapytał patrząc się na Denisa, który był pochłonięty rozmową parę metrów dalej.

-W porządku- odpowiedziałam szybko i zaczęłam bawić się swoimi palcami.

-Nie spinaj się tak, przecież nic Ci nie zrobie- wyciągnął dłoń, aby złapać chyba za mój policzek, ale cofnęłam się krok w tył  i z kimś się zderzyłam

-Coś nie tak?- zapytał Denis, który w tej chwili ustał między mną a Fabianem, aby nas rozdzielić.

-No właśnie, coś nie tak?- powtórzył Fabian przysuwając się krok bliżej w kierunku Denisa.

-Zostaw ją w spokoju. Nie widzisz, że ona się Ciebie boi?- Denis lekko go odepchnął a Fabian tylko się otrzepał, jakby ktoś go czymś pobrudził.

-Jeszcze raz mnie dotkniesz a gwarantuje, że to twój ostatni dzień tutaj. Swoją drogą słyszałeś o tym, że gdy masz kogoś pod opieką, nie wolno dać mu przeprowadzać wywiadu przed ukończeniem testów?- Fabian zdawał się mieć argumenty na każde słowo mojego przyjaciela.

-Nie twój zasrany interes, zajmij się swoim podopiecznym- warknął Denis a Fabian szeroko sie uśmiechnął.

-Niedługo do Ciebie wrócę skarbie, tylko zdobęde informacje, które są mi potrzebne- Polak wysłał mi buziaka w powietrzu, po czym odwrócił się i odszedł. Zamknęłam oczy i zaczęłam zastanawiać się, o jakie informacje mu chodzi. Czy on znów cos kompinuje? Denis od razu pociągnął mnie do gabinetu, gdzie od razu jak weszliśmy schował mnie w uścisku.

***

Zadzwoniłam do Neymara, bo Denis powiedział, żebym poszła do domu. Gdy pod stadion podjechało czarne audi a8, od razu do niego wsiadłam i się przywitałam. Neymar dał mi buziaka w usta i wjechał na ulice. Postanowiłam nie mówić mu o tym, że spotkałam dzisiaj Fabiana, który wróci, gdy tylko znajdzie jakieś informacje. Nie chce go denerwować, bo wiem, że zaraz zacząłby się o mnie martwić, a to było raczej niepotrzebne. Zaparkowaliśmy pod moim domem a Neymar odwrócił się na siedzeniu w moją stronę i złapał za ręke

-Wejdziesz?- zapytałam i patrzyłam się na Neymara, który wpatrywal się we mnie w skupieniu.

-Muszę jeszcze zajechać do Suáreza, bo znowu mu się nie układa z Sofią- powiedział a ja od razu się zasmuciłam

-Przecież było już tak dobrze- westchnęłam a Neymar pokiwał głową.

-Wiesz, nie zawsze wszystko jest takie, jakie nam się wydaje. Widzimy tylko okładkę ich relacji, oni tylko znają jej treść. Najwidoczniej nie było tak dobrze- czasami zadziwiał mnie Neymar. Potrafił w swoich przemyśleniach przypominać jakiś filozofów.

-Masz racje- potwierdziłam jego słowa a Neymar jeszcze bardziej zacisnął moją dłoń

-Mam propozycję - powiedział i patrzył na mnie bardzo poważnie

-Chyba nie chcesz ze mną zerwać?- zapytałam z uśmiechem, ale gdy zobaczyłam, że Neymar chce porozmawiać poważnie, zrezygnowałam z żartów -słucham

-Powiem Ci, co mnie rano zasmuciło, gdy powiesz mi co się dzieje- zaczęłam myśleć nad wszystkimi za i przeciw. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy się zgodzić, czy jakoś go spławić.

-Dobrze- tak brzmiała moja ostateczna odpowiedź. Neymar przełknął ślinę i przez chwile patrzył na mnie w milczeniu

-To jest głupie- stwierdził i spuścił głowę. Gdy ją podniósł spotkał się z moją wyczekującą twarzą -powiedziałaś, że nie ważne jak liczną będziesz miała rodzinę, gdy będzie się kochać i będzie w pełni twoja.

-Tak powiedziałam- pokiwałam głową a Neymar wstydliwie się uśmiechnął

-Bo chodzi o to, że...- zatrzymał się na chwile i chyba się zastanawiał, czy na pewno ma mi o tym powiedzieć -ja nie będę mógł stworzyć z tobą takiej rodziny. Mam Daviego a to nie jest twój syn. Taka rodzina nie byłaby w pełni twoja- patrzyłam się na niego zaskoczona. Jak on mógł pomyśleć, że Davi będzie tworzył jakąś barierę. Uwielbiam tego dzieciaka.

-Davi jest dla mnie jak taki malutki braciszek. Uwielbiam go. Już traktuje go jak kogoś bliskiego. Masz racje, że to nie jest mój syn i nie dam rady zastąpić mu Carol, chociaż bym nawet nie śmiała tego zrobić. Chce żebyś wiedział, że Davi nie jest żadną przeszkodą, abyśmy założyli rodzine- uśmiechnęłam się i złapałam dłonią jego policzek. Zamknął wtedy oczy i słodko się uśmiechnął

-Pierwszy raz powiedziałaś, że chcesz ze mną założyć rodzine- cieszył się chyba z tego powodu jak dziecko, bo jego bicie serca zaczęło bić szybciej wraz z moimi słowami.

-Bo chce- wyszeptałam i wyszłam z samochodu. Pomachałam Neymarowi i weszłam do środka mojego mieszkania. Powiesiłam torebkę i weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się na widok pięknego bukietu kwiatów, który stał w wazonie na moim stole.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam Was po absurdalnej jak na mnie  przerwie. Niestety, szkoła daje się we znaki i nie miałam po prostu czasu się zebrać. Mam nadzieje, że się nie gniewacie <3 buziaczki ;*

wtorek, 13 września 2016

ROZDZIAŁ 26


-Nie dziwie się, że nie chcesz tego sprzedać- stwierdził Marc pod urokiem morza Bałtyckiego. Stał na balkonie i opierał się o barierkę w domku, o który wczorajszej nocy płakałam. Tak bardzo nie chciałam go sprzedawać. Zdążyłam się jeszcze pokłócić ze wszystkimi członkami rodziny, którzy popierali pomysł dziadka. Uważali, że to dobre wyjście. Miałabym pieniądze, aby się ustatkować i zapewnić sobie dogodne życie. Miałam to wszystko w dupie. Mój tata uwielbiał ten domek i nie miałam zamiaru go sprzedawać. Marc widząc w jakim jestem stanie, postanowił mnie tu następnego dnia zabrać i tak oto właśnie stoimy na balkonie, wpatrując się w zachód słońca.

-Mój tata uwielbiał ten domek- powiedziałam zaciskając dłonie na barierce.

-Tak wiem. Opowiadał mi, jak z tobą tu przyjeżdżał. Podobno zawsze unosiłaś się na wodzie i dawałaś się jej ponieść- uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie. Spojrzałam na Marca, który też nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.

-Co jeszcze Ci o mnie mówił?- zapytałam obracając się przodem do Marca. On jednak tylko się uroczo uśmiechnął i wpatrywał się w zachód słońca.

-Bardzo dużo rzeczy. Ale wiesz jakie jego słowa zapadły mi w pamięci?- obrócił się w moją stronę i podszedł o centymetr bliżej. Spojrzałam na niego wyczekująco a on się jeszcze przez chwile zawahał, zanim postanowił mi powiedzieć -że wystarczy przeczesac Ci włosy, abyś się uspokoiła- zaśmiałam się, ale to była rzeczywiście prawda. Miałam ogromną słabość, gdy ktoś dotykał moich włosów. Wtedy zapominam o wszystkim. Dlatego często, gdy miałam gorsze dni, tata brał szczotke, lub po prostu palcami rozczesywał mi włosy. To mnie uspokajało.

-Teraz wiesz, jak masz sie w takich sytuacjach zachować- uśmiechnął się szeroko, podszedł i wziął kosmyk moich włosów w swoje dłonie

-Co robisz?- zapytałam rozśmieszona tym, że zaczął moje włosy nieumiejętnie plątać.

-Zawsze chciałem nauczyć się robić warkocza- zaśmiałam się, że kompletnie nie wiedział, jak się za to zabrać.

-Kiedyś Cie naucze- uśmiechnęłam się a Marc zostawił moje włosy kląc pod nosem, że się do tego nie nadaje. Pogłaskałam go po ramieniu i kręciłam przy tym głową. Wtedy chłopak zaszedł mnie od tyłu i położył swoją brodę na moją głowę. Złapałam go za rękę i tak staliśmy. Cieszyłam się, że mam go przy sobie.

***

-Mamo, ja naprawdę nie muszę wylatywać. Mogę z tobą zostać- zapewniłam trzymając dłonie na jej ramionach i patrząc na nią poważnie.

-Masz pracę Nikuś- uśmiechnęła się pocieszająco, ale prawda jest taka, że ja nie chciałam jej zostawiać. Niby jest ciocia, która nie założyła swojej własnej rodziny i się wprowadziła, ale to nie bardzo mnie pocieszało.

-To nie jest najważniejsze...- zaczęłam, ale mama zaprzeczyła głową i od razu mi przerwała

-Czemu jesteś takim uparciuchem? Wracaj do Barcelony i korzystaj z życia- mama uśmiechnęła się do mnie serdecznie i ucałowała w policzek. Marc podszedł do mojej mamy i także się z nią pożegnał, po czym podszedł do mnie i podniósł moje bagaże. Droga na lotnisko minęła nam w ciszy, choć wcale nie krępującej. Patrzyłam czasami kątem oka na Marca, który w skupieniu oglądał drogę za oknem. Być może czuł się niepewnie, że moja ciocia siedziała z przodu i wstydził się odezwać. Lub był bardzo zamyślony.

-To Wy jesteście parą?- palnęła ciocia a ja złapałam się za głowę. Marc spojrzał na mnie a potem na moją ciocię.

-Nie- odpowiedział piłkarz i lekko się uśmiechnął.

-Tak Wam się przyglądałam wczoraj i jesteście bardzo zżyci. Nie chcieliście nigdy spróbować?- zadała kolejne pytanie, które było moim zdaniem trochę zbyt bezczelnie, ale to jest właśnie cała moja ciocia. Zawsze ją wszystko interesuje.

-Ciociu...- skarciłam ją a ona spojrzała na mnie przez lusterko i zmarszczyła brwi.

-Nie, spokojnie- zaczął Marc a ja spojrzałam na niego niezrozumiale -próbowaliśmy- spojrzał na mnie a mi zrobiło się głupio -ale po prostu przez pewne okoliczności nie wyszło -od tego momentu nastała krótkotrwała cisza. Skuliłam nogi na tylnim siedzeniu i oparłam głowę na kolanach. Moja ciocia nie musiała wiedzieć o tym co się stało a Marc wcale nie musiał jej o tym mówić. Odebrałam to tak, że nadal jest na mnie zły, mimo tego co powiedział wczoraj.

-Ej przepraszam -szepnął mi do ucha Marc a ja odkręciłam głowę i przyglądałam się widokom za oknem. Wyjęłam telefon i napisałam do Neymara, że za około 4 godziny bede w Barcelonie. Nie dostałam na to odpowiedzi.

Za kolejne 10 minut dojechaliśmy na lotnisko.

-No malutka trzymaj się i trzymaj przy sobie tego przystojniaka- spojrzałyśmy obie na Marca, który jak zwykle zajmował się bagażami.

-Ciociu ja mam chłopaka. Marc to przyjaciel- poinformowałam ją a ona machnęła ręką.

-Tego Neymara? Tyle co ja się o nim nasłuchałam w tej telewizji, to nie masz pojęcia- zaczęła gestykulowac rękami, jak by mówiła o sprawie życia i śmierci.

-Nie wszystko jest takie, jakie pokazują to media- stwierdziłam a ciocia skarciła mnie spojrzeniem.

-Marc to dobry chłopak i pamiętaj, że ja zawsze będę za nim stawała murem- uśmiechnęła się a ja skrzyżowałam ręce.

-A czyli za mną nie?- zapytałam a ona zaprzeczyła szybko głową

-Nie, za tobą oczywiście też- przyznała i pomasowała mnie po ramieniu.

-Nie znasz Neymara i nie wiesz jaki jest- ciocia spojrzała na mnie z wielką pewnością siebie.

-Ale znam Marca i wiem, że nie ma lepszego kandydata do twojego boku- zmarszczyłam czoło na jej odpowiedź. Uznałam, że nie będę się wykłucać. Bartra jest cudownym przyjacielem i nie naraże go na takie coś jak ostatnio. Nie potrafiła bym odwzajemnić jego uczuć, no chyba, że pomyliłabym przyjaźń z miłością.

-Musimy już lecieć. Miło było panią poznać -uśmiechnął się do mojej cioci a ona cała się zarumieniła. Ah ten urok piłkarza.

-Lećcie bezpiecznie - uśmiechnęła się do Marca ukazując szereg swoich białych zębów. Bartra nie był pod takim urokiem mojej cioci jak ona pod niego. Zachowywała się jak w amoku, co mnie bardzo smieszyło.

Zajeliśmy swoje miejsca w samolocie a Marc od razu objął mnie ramieniem. Czułam do niego lekką urazę za to, że prawie powiedział mojej cioci o tej sytuacji, która miała między nami miejsce. Nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Wiem, że postąpiłam bardzo nieodpowiedzialnie i mam o tym świadomość.

-Twoja ciocia jest bardzo miła- uśmiechnął się na co prychnełam.

-Jest tobą zauroczona, więc się nie dziw- Marc uśmiechnął się cwaniacko a ja spojrzałam na niego zastanawiając się, jak ten człowiek może być dla mnie tak bardzo ważny? Denerwuje mnie jak nikt inny, ale zawsze mi pomaga, próbuje pocieszyć, jest przy mnie. No dobra, wiem, dlaczego jest dla mnie tak ważny.

-Mój urok działa na każdą kobietę, nie tylko na twoją ciocie- zaśmiałam się i zaprzeczyłam kręceniem głowy

-Na mnie nie działa- odpowiedziałam z uśmiechem a Marc udał bardzo poważnego, ale nie wyszło mu to

-Jak możesz? Tylko będziesz chciała dotknąć mojego brzucha- zagroził i pomasował się po swoim brzuchu. Nie wiem, skąd on czerpie takie głupie pomysły.

-Chyba przeżyje- powiedziałam i oparłam głowę o ramie Marca. Byłam zmęczona i marzyłam, aby udało mi się usnąć.

-Ale przez chwile działał?- zapytał po chwili Marc a ja spojrzałam na niego i się usmiechnęłam.

-Działał- potwierdziłam i wróciłam do poprzedniej pozycji.

***

Podbiegłam do Neymara i rzuciłam mu się na szyje. Oplotłam swoje nogi wokół jego bioder a on nas parę razy obkręcił.

-Tęskniłem- wyszeptał mi do ucha a ja odchyliłam głowę i namiętnie go pocałowałam. Powtórze to jeszcze raz: nie toleruje okazywania sobie uczuć w miejscach publicznych, ale ja tak bardzo za nim teskniłam, że to było dla mnie koniecznością.

-Ja też tęskniłam- powiedziałam trzymając jego twarz w moich dłoniach, gdy staliśmy już naprzeciw siebie. Neymar uśmiechnął się szeroko i dał mi jeszcze szybkiego buziaka w usta, po czym objął mnie ramieniem.

-Cześć- powiedział Marc, który pojawił się obok nas i przywitał się z Neymarem podaniem ręki

-Cześć. Jak tam?- zapytał mój ukochany a Marc wzruszył ramionami

-Po staremu- odpowiedział i podał mi mój bagaż, który przejął Neymar wyprzedzając mnie.

-Dzięki stary za wszystko. Fajnie, że się nią zaopiekowałeś- uśmiechnął sie do Marca i wysunął w jego stronę pięść. Bartra bez słowa przybił mu żółwika.

-Dobra zakochańce, ja muszę teraz spadać- powiedział po czym na odchodne rzucił nam nieśmiały uśmiech.

Podeszliśmy z Neymarem do jego samochodu. W środku napisałam wiadomość do Denisa, który poinformował mnie, że jutro mam na 10. Zdziwiłam się, bo zawsze po sobocie w niedziele jest najwięcej pracy i spodziewałam się jakiejść wcześniejszej godziny.

-A teraz muszę Cie wypytać. Przepraszam- zaczął Neymar a ja pokiwałam lekko i nieśmiało głową -pamiętasz co mi obiecałaś przed wyjazdem?- zapytał a ja na chwilke się zamyśliłam.

-Tak pamiętam - uśmiechnęłam się lekko a Neymar obrócił się w moją stronę i zaczął kręcić moim koamykiem włosów w swojej dłoni.

-Było zero papierosów, zero alkoholu i zero głupot?- zadał kolejne pytanie i patrzył mi się wyczekująco w oczy.

-Zero papierosów, zero alkoholu, zero głupot- zapewniłam a Neymar uśmiechnął się i ponownie dał mi buziaka, po czym zapalił silnik i wyjechaliśmy na ulice. Byłam tak zmęczona i gdyby nie to, że Neymar przez całą drogę śpiewał, na pewno bym usnęła. Zatrzymał się przed swoim domem a ja dopiero po fakcie zorientowałam się, że od początku nie kierował się do mnie.

-Co my tu robimy?- zapytałam a Neymar uśmiechnął się i pogładził po policzku.

-Kochanie, liczyłem na to, że nadrobimy twoją nieobecność- szepnął mi na ucho a ja przewróciłam oczami.

-Ney...- zaczęłam, ale nie mogłam się skupić, bo chłopak składał mokre pocałunki na mojej szyi.

-Tak?- zapytał a ja go delikatnie od siebie odsunęłam, aby nasze oczy bezpośrednio w siebie patrzyły.

-Jestem zmęczona i jest późno. Marzę o tym, aby położyć się do cieplutkiego łóżka. Zawieziesz mnie do domu?- zapytałam a Neymar cicho westchnął i wyszedł z samochodu. Okrążył go i otworzył drzwi od pasażera. Spojrzałam na niego a on gestem ręki zasygnalizował, abym wyszła. Zrobiłam to a Neymar od razu przycisnął mnie lekko do samochodu i napierał na mnie ciałem. Podparł się dłońmi obok mojej tali i nachylił się nademną.

-Ratuje Cie to, że Cie bardzo kocham i licze się z twoim zdaniem- uśmiechnęłam się, narzuciłam mu ręce na ramiona i patrzyliśmy sobie w oczy.

-Ja też Cie bardzo kocham- Neymar starał się nie okazywać, że go to ruszyło, ale wtulił twarz w moją szyje i poczułam że się uśmiechnął. Złapał mnie za rękę i jeszcze raz złożył pocałunek na moim ramieniu.

-Chodźmy- powiedział i trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę drzwi, które chłopak otworzył kluczem.

Wypiliśmy herbatę i zjedliśmy płatki na zimnym mleku. Neymar dał mi białą bluzkę Adidasa i spodenki do spania. Poszłam się jeszcze wypłukać pod zimną wodą. Gdy wyszłam w domu panowała cisza. Pozgaszałam jeszcze wszystkie światła i po cichu weszłam do sypialni. Miałam rację, bo Neymar już spał. Położyłam się delikatnie, aby go nie zbudzić, co było prawie niemożliwe. Przez sen był tak drażliwy, że nawet najmniejsze skrzypienie było w stanie go obudzić. Ułożyłam się tyłem do niego i zgasiłam lampkę. Nie zdążyłam nawet zamknąć oczu a Neymar już zdążył się przysunął i objąć moją talie. Przysunął się na tyle blisko, że czułam jego oddech na moim karku, co mnie tak bardzo uspokoiło, że usnęłam błyskawicznie.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Wróciłam z nowym rozdziałem, który zostawiam Wam do oceny :)
Uważacie, że zawziętość ciotki Nikoli będzie miała jakiś wpływ w przyszłości? Czy takie zachwiałe zachowanie Marca można jakoś uzasadnić?
Miłego weekendu ;*

środa, 7 września 2016

ROZDZIAŁ 25


Jeżeli kiedykolwiek ktoś mnie zapyta, jaki był najgorszy dzień w moim życiu, bez wahania odpowiem, że dzień, w którym odebrałam telefon o śmierci mojego ojca na zawał serca. Przestałam wtedy funkcjonować i byłam w totalnej rozsypce. Bilety do Polski kupiłam już tego samego dnia, czyli dzień po imprezie. Płakałam bez przerwy i nie potrafiłam wykonać najprostszej czynności.
Nie tłumaczyłam się nikomu. Neymar dowiedział się o tym od wujka i przyszedł do mnie od razu. Nie potrafiłam z nim rozmawiać. Bardzo zamknęłam się w sobie. Z opowieści wujka wiem, że Brazylijczyk też bardzo to przeżył. Na treningach marnował każdą najprostrzą piłkę a ja  nie potrafiłam nic zrobić. Nie potrafiłam z nim porozmawiać. Nie potrafiłam się odezwać. Nie potrafiłam pomóc ani mu, ani sobie.

W tym okresie było bardzo duże natężenie biletów. Do Polski mogłam polecieć dwa dni od zabukowania biletów. Chciałam polecieć od razu, jak najszybciej znaleźć sie w Polsce i pożegnać z moim kochanym tatą. Siedziałam w łóżku cała okryta kocem, popijając wino prosto z butelki. Czy alkohol mi wtedy pomógł? Złagodził ból? Nie bardzo, ale marzyłam o tym, aby upić się do nieprzytomności, przeżyć te dwa dni i nie funkcjonować. Usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych. Normalnie bym się przeraziła, ale w tym momencie było mi wszystko jedno. Wchodzenie po schodach było bardzo szybkie, jakby ktoś po nich wbiegł. Usłyszałam pukanie do drzwi i wiedziałam, że to na pewno nie jakiś seryjny zabójca, ale nie miałam zbytnio sił, aby zaprosić tą osobę do środka. Nie zdążyłabym nawet tego zrobić, bo po chwili drzwi powolnie się otworzyły a zza nich wyłoniła się sylwetka, która w tym okresie starała się być cały czas przy mnie. Neymar ustał w progu i blado się uśmiechnął. Podniosłam lekko kącik ust do góry, ale wątpie, by to przypominało uśmiech. Chłopak podszedł niepewnie do mojego łóżka i delikatnie usiadł obok mnie.

-Jak się czujesz?- zapytał po dłuższej chwili i złapał mnie za dłoń. Wzięłam łyk wina i nie odpowiedziałam na początku. Bardzo ciężko było mi wypowiadać jakiekolwiek słowa, ale nie chciałam go ranić.

-Źle?- odpowiedziałam pytająco i spojrzałam się na pełną politowania twarz Neymara

-To myszko nie pomoże- stwierdził i delikatnie próbował odebrać mi butelkę, ja jednak bardziej zacisnęłam na niej dłoń

-Proszę. Chce się upić- poprosiłam go, ale wzrokiem odbiegałam jak najdalej. Neymar odsunął swoją dłoń, objął mnie lekko ramieniem i przytulił. Wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać i wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka.

-Wcale tego nie chcesz. Nie chcesz się upić bo wiesz, że Ci to nie pomoże- zaczął bawić się moimi włosami a ja zacisnęłam usta w cienką linie -wyrzuć to, proszę -wtedy już bez wahania rzuciłam butelką o ścianę a ona rozbiła się na kawałeczki. Pobrudziła przy tym całą moją tapete resztą wina. Neymar patrzył na tą sytuacje lekko zszokowany, ale mi zrobiło się minimalnie lepiej. Pozbyłam się trochę negatywnych emocji, ale nadal czułam smutek

-Przepraszam, jestem beznadziejna- schowałam twarz w dłoniach i skuliłam nogi do brzucha

-Nawet tak nie mów- ujął moją twarz w swoje dłonie i patrzył mi w oczy -jesteś silna. Twój tata na pewno nie chciałby, by jego oczko w głowie się upijało i cały czas płakało. On na pewno jest szczęśliwy- uśmiechnął się a ja ponownie się do niego wtuliłam. Mój tata zawsze mi powtarzał, abym czerpała z życia to co najlepsze i cieszyła się każdą chwilą, bo wszystko przemija. Dlatego gdy odsunęłam się od Neymara przetarłam oczy i wstałam. Neymar ma racje. To dla mnie ogromny ból, kochałam tate całym sercem, zawsze mi pomagał w każdej sprawie, ale on przecież przez całe życie pragnął, abym była szczęśliwa. Chce to zrobić dla niego. Podeszłam do ściany i ukucnęłam ku niej, zbierając największe kawałki szkła na jedną kupkę.

-Co ty skarbie robisz?- zapytał Neymar, który podszedł i ustał obok mnie

-Sprzątam. Nie wchodź tu, bo nadepniesz na jakieś szkło- poprosiłam, ale on uklęknął na jedno kolano obok mnie i złapał za rękę w której trzymałam szkło. Spojrzałam na niego a on rozluźnił moją dłoń i pozwolił ostremu kawałkowi opaść ponownie na podłogę.

-Jesteś zmęczona, chyba całą noc nie spałaś. Błagam, położ sie i spróbuj usnąć- Neymar patrzył błagalnie w moje oczy a ja jedyne co zrobiłam to pokiwałam głową. Wstałam a Neymar objął mnie w pasie i podprowadził do łóżka. Mogłabym podejść tam sama, ale to jak on się troszczy jest takie urocze. Położyłam się i okryłam kocem a Neymar usiadł obok mnie i pogładził po głowie.

-Położysz się ze mną?- zadałam pytanie, które go lekko zdziwiło. Przez cały czas odkąd dowiedziałam się o śmierci jednej z najważniejszych osób w moim życiu odsunęłam od siebie Neymara. Jest mi z tego powodu okropnie wstyd. Brazylijczyk nie odpowiedział, tylko położył się tuż obok. Położyłam głowę na jego ramieniu i rękę na jego brzuchu a Neymar natomiast swoją przeżucił przez moje ciało i mocno docisnął mnie do siebie za talie. Zaczęłam bawić się jego koszulką i przez moją głowę przebrnęło tysiące myśli.

-Wszystko przemija -stwierdziłam a Neymar spojrzał mi się prosto w oczy -dlatego trzeba czerpać z życia każdą chwile -chłopak uśmiechnął się i złożył całusa na moim czole.

-Nasza miłość jest wieczna- odpowiedział błyskawicznie i patrzył się z satysfakcją w sufit. Podparłam się na łokciach i spojrzałam w jego oczy.

-Od kiedy stałeś się takim romantykiem? Jeszcze kiedyś nie wierzyłeś wcale w miłość- Neymar uśmiechnął sie i przez chwilę nie było słychać nic oprócz ciszy i naszych oddechów.

-To było zanim spotkałem Ciebie. Wtedy uwierzyłem- mogę się założyć, że w tamtym momencie na moją twarz wstąpiły rumieńce. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Ułożyłam dłonie na jego policzkach a Neymar swoje ułożył na moich plecach, które zaczął gładzić, dzięki czemu moja koszulka podwinęła się do góry, odsłaniając znaczną jego część.

-Kocham Cię- powiedział Neymar, gdy nasz pocałunek dobiegł końca i patrzylismy sobie w oczy.

-Nie mów tego, przed moim wyjazdem. Powiedz mi to, jak wróce- urzekło mnie to, że Neymar wyznał mi miłość. Prawda jest taka, że bałam się trochę tego wyjazdu. Może nie tyle co wyjazdu a samego powrotu. Bałam się, że zastane wszystko nie takie jak je zostawiłam.

-Mowie Ci to teraz, powiem to gdy wrócisz i będę mówić to zawsze- uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego, układając głowę na jego klatce piersiowej.

-Obiecujesz?- zapytałam ściskając z niewiedzą jego koszulkę

-Tak- uśmiechnęłam się na tą odpowiedź pod nosem -kocham Cie- powtórzył całując mnie w czubek głowy

-Ja Ciebie też- Neymar przeżucił rękę i ułożył ją na mojej talii.

-Nie mów, że ty też. To nie równa się z tymi dwoma słowami- zmarszczyłam czoło jednocześnie się uśmiechając. Musiało to komicznie wyglądać

-Kocham Cie tak bardzo, że aż mnie to przeraża- przyznałam i poczułam szybsze bicie serca. Zamknęłam oczy i ten dźwięk uspokoił mnie na tyle, że bez problemu usnęłam.

***

-Uważaj na siebie tylko- pouczył mnie Neymar na lotnisku, gdy staliśmy w kolejce po kawę. Obejmował mnie od tyłu, złączając swoje dłonie na moim brzuchu.

-Wiem, powtarzasz to już dziesiąty raz- uśmiechnęłam się i zrobiłam krok do przodu, bo jedna osoba opuściła już kolejkę.

-Mogę powtarzać to sto razy, co nie zmienia faktu, że mi na tym zależy- pocałował mnie w płatek ucha, na co się zaśmiałam i przekręciłam lekko głowę w bok, bo troszkę mnie to łaskotało.

-Wrócę cała i zdrowa- zapewniłam i Neymar otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy nadeszła nasza kolej. Neymar kupił dwie kawy. Podał mi jeden kubeczek i objął wolną ręką moje ramie. Tak podeszliśmy do stolika.

-Chcesz, abym pojechał z tobą?- zapytał mój chłopak a ja prawie zaksztusiłam się kawą.

-To jest bardzo miłe, ale nie konieczne - uśmiechnęłam się blado a Neymar pokiwał głową

-Gdybyś mnie potrzebowała, pamiętaj, że wystarczy jeden telefon, a ja od razu przylatuje- pokazał na mnie palcem a ja się uśmiechnęłam

-Nie musisz się tak martwić- chłopak skrzyżował ręce i oparł się o oparcie

-Nawet jak byś pojechała do miasta obok, bym się martwił. Dlatego proszę Cie tylko, abyś nie robiła żadnych głupst, żadnego alkoholu i papierosów. Jesteś w stanie mi to obiecać?- zapytał łapiąc moją dłoń.

-Obiecuje-zapewniłam zaciskając mocniej nasze dłonie.

***

-Mamo, wszystko jest dobrze- stwierdziłam z wyrzutem, gdy mama jeszcze poprawiała wszystko na stole. Czułam lekką niechęć do tego, że pojawi się dziadek, który kiedyś wyrzekł się mojego taty, gdy wiązał się z moją mamą. Nie chciał, aby mój tata w tak młodym wieku się ustatkował. Z jednej strony jest to dla mnie zrozumiałe, bo wychowywał go sam, ale to chyba nie jest powód, aby się nie odzywać.  Moja mama zaszła w ciąże, gdy miała 20 lat a mój tata 21. Dziadek tego nie akceptował, dlatego nie utrzymywał z nim kontaktu. Ze mną rozmawiał może dwa razy w życiu.

-Wiem skarbie- mama podeszła do mnie i złapała dłońmi moją twarz. Przez chwilę na mnie patrzyła, po czym mnie przytuliła -brakuje mi go- wychlipała a w moich oczach pojawiły się łzy, jednak zacisnęłam oczy.

-Mi też- powiedziałam i w tym momencie w drzwiach pojawiła się moja ciocia.

-Jedziemy? - zapytała a ja pokiwałam głową. Złapałam moją mamę za rękę i razem wyszłyśmy na dwór. Jechałyśmy jednym samochodem do kościoła. Mama źle to znosiła. Uśmiechała się od czasu do czasu, ale co wart był ten uśmiech? W samochodzie panowała cisza. Moja mama nie miała prawa jazdy, wiec to ja prowadziłam. Nie odzywała się ani słowem, ale cieszyłam się z tego powodu.

Przed kościołem spotkałam wielce stroskaną rodzinę, która nie utrzymywała z tatą kontaktu. Nigdy tego nie zrozumiem. Rodzina najbardziej kocha na pogrzebach. Chciałam wejść z mamą do kościoła, ale ona postanowiła się przywitać. Pokiwałam głową i sama weszłam do kościoła. Mama dosiadła się do mnie dopiero później. Przez całą msze patrzyłam się na okno, przez które padało światło. Trochę się zdziwiłam, że nie płakałam. Czułam, że nie powinnam.

***

-Córciu, jedziemy już czy chcesz jeszcze zostać?- zapytała mnie mama a ja pociągnęłam nosem.

-Zostanę jeszcze trochę- odpowiedziałam przez łzy a moja mama pokiwała ze zrozumieniem głową.

-Pojade z ciocią Anią- pogłaskała mnie po ramieniu i odeszła. Zostałam sama, przy grobie mojego ojca. Zacisnęłam pięści. Nie mogłam się pogodzić z tym, że go już ze mną nie ma. Klękłam przed grobem i przyglądałam się wieńcom. A właściwie moją uwagę przykuł jeden bukiet, składający się z białych kwiatów, umieszczony między wiązankami. Nie widziałam jak to wszystko układali i nie bardzo wiedziałam, kto go położył. Wzięłam go w ręce i doczepiona była mała karteczka.

,,Mój największy autorytet. Na zawsze w moim sercu- Marc"

Przyglądałam się tej karteczce jak w transie, dopóki nie poczułam dłoni na moim ramieniu. Jak najszybciej wstałam i się odwróciłam. Nigdy w życiu nie spodziewała bym się tutaj akurat tej osoby, dlatego nic nie mówiłam, tylko przyglądałam się z zaskoczeniem.

-Cześć- powiedział bez emocji Marc a ja patrzyłam na niego przez cały czas.

-Co ty tu robisz?- zapytałam zachrypniętym od płaczu głosem. Marc podszedł do mnie i usiadł obok mnie na ziemi. Odebrał mi delikatnie bukiet i przyglądał się karteczce.

-Twój ojciec był wspaniałych człowiekiem. Pamiętam nasze rozmowy, gdy do Ciebie przyjeżdżałem. Potrafiłem z nim rozmawiać godzinami- mówił to cały czas patrząc na bukiet i obkręcał go ze zdenerwowania w dłoniach.

-Spędzałeś z nim więcej czasu niż ze mną- zaśmialiśmy się cichutko oboje.

-Był dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałem- po jego policzku spłynęła łza. Przysunęłam się niepewnie i chciałam go przytulić, ale się zawahałam. Nie wiedziałam, czy mogę. Chłopak popatrzył na mnie zaczerwienionymi od łez oczami.

-W tym momencie powinnaś mnie przytulić- coraz więcej łez opuściło jego oczy a ja bez wahania go przytuliłam. Bawiłam się jego włosami, to go zawsze uspokajało. Brakowało mi go tak bardzo.

-Cieszę się, że jesteś- wyszeptałam a chłopak jeszcze bardziej przycisnął moją talie do swojego brzucha.

-Nie gniewam się. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa z Neymarem i nie zamierzam stawać Wam na drodze- zaczął, ale ja nie chciałam o tym rozmawiać.

-Nie rozmawiajmy teraz o tym- chłopak odsunął się, ale tylko na chwile, by pocałować mnie w czoło -mama bardzo się postarała i przygotowała dużo jedzenia. Pójdziesz ze mną?- zapytałam a chłopak odsunął mnie od siebie i patrzył mi się w oczy.

-Tęsniłem za twoją mamą- uśmiechnął się, po czym podał mi rękę i wstaliśmy. Jeszcze ostatni raz odkręciłam się w stronę zdjęcia mojego tatusia i wyszeptałam ciche: kocham Cie.

***

Siedziałam przy stole jak na szpilkach. Denerwowała mnie ta atmosfera przy stole. Wszystko było takie, jak to powiedzieć sztuczne. Marc trzymał mnie cały czas za dłoń, co mnie uspokajało do pewnego momentu.

-Czy wiadomo już, na kogo została przypisana działka nad Bałtykiem?- zapytał mój dziadek żrwało nakładając ziemniaka na widelec.

-Na mnie i na Nikole- uśmiechnęła się mama z niechcenia. Nie lubiła takiego wtrącania sie, ale odpowiedziała z grzeczności.

-Co powiesz na to, aby tą działkę sprzedać i podzielić się pieniędzmi z sprzedaży? Mam bardzo dobre znajomości...-zaczął dziadek a ja aż upuściłam łyżeczkę.

-Przeraszam co?- zapytałam patrząc się na dziadka który tylko wzruszył ramionami.

-Też jestem jego rodziną. Należy mi się cos. Nie przelewa mi się zbytnio- myślałam, że się przesłyszałam. Wstałam od stołu i nachyliłam się lekko, opierając się dłońmi o brzeg.

-Rodzina tak? Kiedy ostatnio go dziadek odwiedził? Czy wie dziadek może, jaki był jego ulubiony kolor? O czym marzył? Czy wie dziadek o nim cokolwiek?- zdenerwowałam się. Marc rozumiał Polski. Mniej więcej pojmował. Odkąd zaczął mnie odwiedzać, zaczął się tez go uczyć.

-Nikola, to teraz nie jest ważne...- zaczął dziadek, ale ja byłam zbyt zdenerwowana, aby się uspokoić.

-Nie jest ważne? Tata też nie był dla Ciebie ważny i się do tego przyznaj. Miałeś go konkretnie w dupie ale nie na pogrzeb przyjdę, bo trzeba się dowiedziec co z działką nad Bałtykiem- zironizowałam a Marc wstał i złapał mnie za ramie. Dziadek nie odezwał się już ani słowem, byc może było mu wstyd, że cała rodzina dowiedziała się o jego stosunkach do syna.

-Super- walnęłam pięścią w stół i opuściłam dom. Kierowałam się w stronę ogrodu, gdy Marc nie złapał mnie za dłoń. Nie mówił nic, tylko mocno zamknął mnie w uścisku. Gdyby nie on nie wiem, jak bym sobie wtedy poradziła.

~~~~~~~~~~~

Rozdział inny niż wszystkie, bo pierwszy odbywający się w Polsce. Mam nadzieje, że się podoba i chce poznać wasze zdanie :)
Pozdrawiam kochane i mam nadzieje, że do za niedługo ;**

czwartek, 1 września 2016

ROZDZIAŁ 24


Otwierałam powoli oczy, gdyż obudziło mnie mocne promieniowanie słoneczne. Zmieniłam pozycje na siedzącą i pierwsze co zobaczyłam to   zbity kielich do wina. Podniosłam największy kawałek szkła i w tym momencie ktoś mnie szturchnął od tyłu.

-Buu- a ja w tym momencie sykęłam z bólu. Rozcięłam sobie palec z którego błyskawicznie zaczęła lecieć krew. Neymar od razu usiadł przede mną na kolanach i złapał moją dłoń. Z kieszeni marynarki wyjął chusteczkę i przyłożył ją do mojej rany.

-Dziękuje -powiedziałam patrząc na jego skupioną twarz

-To ja Cie szturchnąłem. Poszedłem do samochodu po jakąś reklamówke żeby pozbierać to szkło. Nie sądziłem, że w tym czasie wstaniesz- tłumaczył się, choć to naprawdę nie było konieczne.

-Neymar, nie musisz się tłumaczyć- odparłam i pogładziłam wolną ręką jego policzek. Zamknął w tym momencie oczy a ja się uśmiechnęłam

-Nawet nie pamiętam, kiedy się to cholerstwo zbiło- zaśmiał się i spojrzał na moją ranę -nie jest na szczęście głęboka, ale gdy tylko pojedziemy do domu, musimy Ci to przemyć - stwierdził a ja podniosłam do góry brew

-Pojedziemy?- zapytałam z uśmiechem a do Neymara chyba dopiero dotarło to co powiedział, ale po chwili ponownie się uśmiechnął

-Liczyłem na powtórkę z rozrywki- poruszył zabawnie brwiami a ja się zaśmiałam

-Chciałbyś- skrzyżowałam ręce a piłkarz położył dłonie na moje uda i się nademną pochylił

-Chciałbym- wyszeptał w moje usta po czym złożył na nich delikatny pocałunek -mam pytanie, ale odpowiedz szczerze i się nie krępuj

-Jasne- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się z ciekawości. Neymar przez chwile patrzył bez słowa w moje oczy

-Marc jest lepszy w łóżku odemnie?- zapytał z cwaniackim uśmieszkiem a ja zdziwiłam się, że z takim spokojem o to pytał

-Nie wiem- wzruszyłam ramionami a Neymar złapał za moje ramiona

-Nie obraże się skarbie- zapewnił a ja przygryzłam od środka policzek

-Nie chodzi o to, że się obrazisz. Po prostu ja nie mam jak Was porównać- ponownie wzruszyłam ramionami

-Jak to?- zdziwił się a ja zmarszczyłam czoło

-Nie spałam z Marcem- powiedziałam a Neymar uśmiechnął się zwycięsko.

-Dlaczego?- zapytał a ja spojrzałam na niego dziwnie -nie chodzi o to, że mi to przeszkadza, wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę. Tylko chce wiedzieć- zapytał poważnie gładząc kciukiem moje ramie.

-Nie chciałam? Nie byłam gotowa? Sama nie wiem, po prostu czułam, że to jest za wcześnie- odpowiedziałam choć sama nie wiedziałam czy sama sobie nie przecze. Mowie, że to było za wcześnie, by zrobić to z Marcem a na randce spie z Neyem. Prawdziwa odpowiedź tak naprawdę jest jedna: nie chciałam tego robić z kimś innym, niż z Neymarem, ale się do tego przecież nie przyznam.

-Jasne- uśmiechnął i się cmoknął mnie w czoło

-To słodkie jak tak robisz -stwierdziłam zanim zdążyłam to przemyśleć i jak się zorientowałam, że powiedziałam to na głos moją twarz oblał rumieniec.

-To słodkie, że po tym, co wczoraj zaszło nadal się przy mnie rumienisz- uśmiechnął się a mi zrobiło się mega głupio, ale próbowałam nie dać po sobie poznać, dlatego odwzajemniłam uśmiech.

-Aż tak widać?- zapytałam i jeszcze szczelniej okryłam się kocem.

-O racja, przepraszam- Brazylijczyk wstał a ja spojrzałam na niego niezrozumiale. Po chwili podszedł do mnie z jakimś materiałem w ręku i ponownie przede mną ukląkł -podnieś ręce- rozkazał z poważnym wyrazem twarzy a ja się zaśmiałam

-Mówisz poważnie?- zapytałam, ale po twarzy Neymara od razu mogłam stwierdzić, że mówi bardzo poważnie

-Chce Cie ubrać- uśmiechnął się niepewnie -mogę?- zapytał z nadzieją w głosie a mnie to w środku trochę rozśmieszyło, ale pokiwałam tylko głową i wykonałam jego polecenie. Chłopak nałożył na mnie swoją koszulkę i zatrzymał dłonie na mojej talii.

-Pamiętam tą koszulkę- uśmiechnęłam się widząc skrawek białego materiału z nadrukiem herbu Barcelony, którą chłopak zawsze mi niegdyś pożyczał

-Po twoim wyjeździe ona zawsze mi o tobie przypominała. Wciąż czułem na niej twój zapach- uniósł leciutko kąciki ust, jakby to co powiedział miało być dla niego krępujące. Zrobiło mi się tak cholernie miło, że to przyznał.
Położyłam dłoń na jego karku i leciutko przysunęłam do siebie. Delikatnie musnęłam jego usta i złączyłam nasze czoła. Czułam jego ciężki oddech na swoich wargach. Trwaliśmy tak przez chwilę do momentu, gdy nie usłyszeliśmy jakich śmiechów. Neymar wstał i zaczął się rozglądać, lecz przez te krzaki nic nie było widać.
-Chodźmy już lepiej- stwierdził a ja tylko pokiwałam głową. Wcale nie chciałam z tamtąd iść, ale rozumiałam Neymara. Gdyby nas teraz nakryli pojawiłoby się to we wszystkich gazetach i stronach plotkarskich. Piłkarz wysunął w moją stronę swoją dłoń, którą bez wahania złapałam i wstałam na równe nogi. Chłopak na chwilę odszedł i zaczął czegoś szukać w koszyku -masz- rzucił we mnie kawałkiem materiału. Rozkładając go ujrzałam czarne sportowe spodenki adidasa. Od razu je ubrałam. Zabrałam sukienkę i zarzuciłam ją sobie na ramie

-Wyschła?- zapytał Neymar podchodząc i ściskając kawałek sukienki

-Jest jeszcze troszkę wilgotna- przyznałam i już w sumie przyswoiłam sobie fakt, że moja sukienka dnia wczorajszego skończyła swój żywot.

-Przepraszam za to, że Cie w niej zmoczyłem- powiedział a ja zastanawiałam się, czy on też zauważył w swojej wypowiedzi dwuznaczność.

-Nie ma za co- odpowiedziałam hamując się, aby się nie zaśmiać. Od kiedy on tak zaczął za wszystko przepraszać?

Skierowaliśmy się na plaże tak naprawdę bez słowa. Neymar miał na sobie tylko krótkie spodenki. Jego goła klatka piersiowa od razu zwróciła uwagę zgrzeszy fanek. Kolejka zrobiła się większa, niż na wyprzedaży karpi w lidlu. Neymar rzucił mi bezgłośne ,,przepraszam" a ja tylko pokiwałam głową. Czułam się troszkę niezręcznie, a gdy jedna dziewczyna robiąc z nim zdjęcie pocałowała go w policzek coś mnie mega zabolało. Odwróciłam się i szłam wolnym krokiem w stronę ulicy. Dojście na parking zajmuje około 5 minut. Zawsze uważałam, że w związku powinien być luz, ale teraz, gdy zobaczyłam, że Neymar znajduje się w takich sytuacjach często, bardzo mnie to zabolało. Pierwszy raz w życiu zrobiłam się zazdrosna. Chociaz ja w sumie z nim nie jestem i generalnie  rzecz biorąc nie mam o co bym zazdrosna.

-EJ, mała- usłyszałam za sobą, ale odkręciłam się dopiero wtedy, gdy Neymar zatrzymał mnie ciągnąc lekko za nadgarstek. Spojrzałam prosto w jego oczy a on zacisnął dłonie na moich ramionach -pierwszy raz widzę, jak okazujesz zazdrość- uśmiechnął się a ja tylko zacisnęłam usta.

-Nie jestem zazdrosna- skłamałam. Neymar się tylko na to uśmiechnął i przysunął, aby mnie pocałować, ale ja się odsunęłam - jest tu zbyt dużo osób. Nie chce Cie narażać na jakieś plotki przed meczem -powiedziałam to naprawdę poważnie. Jutro grają bardzo ważny mecz i nie chce pozwolić na to, aby nagłówkiem w gazetach i sieci było: Neymar ma dziewczynę?

-Jasne. Idź do samochodu - wcisnął mi kluczyki do dłoni i odwrócił się w stronę grupki dziewczyn, które najprawdopodobniej na niego czekała

-Mogę się przejść na piechotę. Zajmij się fankami twojego gołego torsu- dziugnęłam go palcem w klatkę piersiową i w tym momencie wydała się moja zazdrość. Moją twarz zalał rumieniec a Neymar się zaśmiał.

-Mówisz tak, jakbyś nie była jedną z nich- podniósł jedną brew do góry i szeroko się uśmiechnął.

-Czekam w samochodzie -powiedziałam i szybko się odkręciłam. Skarciłam się w myślach za to, że gdy on jest przy mnie to w sumie miało myślę. Potrafie bez pamięci utonąć w jego oczach i stracić głowę.

***

Cieszyłam się z każdego zwycięstwa chłopaków. Wygrana w dzisiejszym meczu to pierwszy krok do sukcesu w lidze mistrzów. Stałam z Denisem w strefie poświęconej dla dziennikarzy i szczerzyłam się jak głupia

-Gotów, aby wejść na wizję?- zaśmiałam się a on wzruszył ramionami

-Nie takie rzeczy się robiło- puścił mi oczko i już po chwili zatrzymał Gerarda, który wyszedł pierwszy z piłkarzy. Oparłam się o barierkę i uśmiechnęłam się do Pique, który od razu odwzajemnił ten gest.

-Jakie wrażenia po dzisiejszym meczu? Emocje jeszcze nie opadły i opadać bedą pewnie jeszcze długo, ale na pewno masz jakieś swoje spostrzeżenia- Denis skierował mikrofon w stronę obrońcy, który szeroko się uśmiechnął

-Emocje ustabilizuje na dzisiejszej imprezie- zaśmiał się a ja tylko na to pokręciłam oczami. Cały on - przeciwnik bardzo wymagający, dlatego wygrana cieszy jak najbardziej. Ale nie oszukujmy się to dopiero pierwszy krok a razem z chłopakami mamy ambicje na więcej- Pique pokiwał głową, jakby właśnie powiedział coś bardzo mądrego.

-Jak daleko sięgają wasze ambicje?- uśmiechnęłam się na to pytanie. Ku mojemu zdziwieniu Gerard nie zastanawiał się długo, wręcz przeciwnie odpowiedział w tempie wręcz ekspresowym.

-Ambicje sięgają dalej po każdym następnym meczu. Pierwsze trzy punkty w fazie grupowej są, dlatego teraz będziemy się starać, aby było ich jak najwięcej- Geri wtedy spojrzał na mnie i posłał mi ciepły uśmiech.

-Wraz z kibicami życzymy spełnienia tych ambicji i udanej imprezy w takim razie- zaśmiali się oboje. Byłam pod wrażeniem stylu w jakim Denis przeprowadzał wywiady. Rozmawiał z piłkarzami jak z przyjaciółmi. Oglądałam jego wywiady w Bundeslidze i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona.

-Wraz z chłopakami serdecznie dziękujemy- po czym przybili sobie piątki. Gerard podszedł do mnie i ucałował mnie w czoło.

-Jestem dumna- powiedziałam z uśmiechem a Pique objął mnie ramieniem

-Ty tyle nie gadaj, tylko trzymaj- Denis wyciągnął w moją stronę rękę z mikrofonem a ja spojrzałam na niego niezrozumiale -nie patrz tak, tylko trzymaj -blondyn wcisnął mi mikrofon do ręki mimo moich sprzeciwów i popchnął mnie w stronę przejścia piłkarzy. Uderzyłam wtedy o kogoś plecami. Odkręciłam się szybko i ujrzałam Neymara, który złapał mnie za ręce i lekko się uśmiechnął

-Uwaga wchodzicie za 3, 2, 1- zaczął odliczać Denis a ja byłam tak bardzo zdenerwowana. Gdy kamera się włączyła zrozumiałam, że to idzie na żywo i musiałam się trochę uspokoić.

-Em... Czy przed meczem spodziewałeś się takiego wyniku?- zadałam to pierwsze pytanie tak niepewnie, że aż zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero po chwili i przysunęłam mikrofon w stronę Neymara. Nie mogłam wręcz lepiej trafić.

-Wręcz przeciwnie. Gdyby ktoś mi przed meczem powiedział, że wygramy 3:0, pewnie bym nie uwierzył- puścił mi oczko a ja mogłam się założyć, że w tym momencie zrobiłam się czerwona -to pokazało, jak wielką jesteśmy drużyną i potrafimy dokonać tak naprawdę wszystkiego- uśmiechnęłam się na minę Neymara. Starał się odpowiadać jak najlepiej, ale ta sytuacja też była dla niego krępująca

-Czy ten mecz wprowadził do drużyny spokój? Takie poczucie, że będzie dobrze, czy wręcz przeciwnie nie lekceważycie żadnej drużyny i treningi będą tak samo lub bardziej wymagajace?- zadając to pytanie Neymar przysunął się bliżej i objął mnie lekko w tali. Robił to specjalnie, aby mnie zawstydzić. Wzrokiem wypalałam w nim dziurę, a on tylko się cwaniacko uśmiechnął

-Nie lekceważymy nikogo. Treningi zawsze są tak samo wymagające, każdy chce, aby zagrać jak najlepsze spotkanie i taki jest nasz cel na kolejne- odpowiedział patrząc na mnie z uśmiechem

-Nastawiasz się na odpoczynek czy świętowanie?- zapytałam z podniesioną brwią a Neymar widząc, że chce go jakoś sprowokować do przynajmniej zająknięcia się przysunął mnie do siebie za talie i przekręcił do siebie przodem

-Poświętujemy razem- powiedział prowokująco i wpił się dosłownie w moje usta. Trwało to może z trzy sekundy, po czym Neymar pobiegł do szatni. Usmiechnęłam się na to i kamerzysta wyłączył kamerę

-Takiego materiału jeszcze nie mieliśmy- zaśmiał się a za skrzyżowałam ręce. Nie wiedziałam jak się zachować

-Domyślam się - odpowiedziałam po czym podeszłam do Denisa, który stał z otwartą buzią. Pokręciłam głową po czym ruszyłam w stronę szatni chłopaków. Jednym ruchem otworzyłam drzwi i zobaczyłam rozbrykane towarzystwo. Jedni się ganiali, drudzy robili zdjęcia a jeszcze inni śpiewali. Jednym słowem panował tam chaos. Zaczęłam rozglądać się za Neymarem i zobaczyłam go tańczącego z Danim jakiś układ. Podeszłam do niego i lekko go popchnęłam

-Ej chłopaki, moja kobieta przyszła!- krzyknął Neymar i objął mnie ramieniem. Chłopaki zaczęli klaskać. Patrzyłam na niego jak na idiote.

-Co to miało być?- zapytałam krzyżując ręce a wtedy Neymar ukląkł na jedno kolano. Złapał za moje dłonie i patrzył w moje oczy.

-Chciałem Cie zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną?- między chłopakami zapanowała cisza a ja nie wiedziałam już drugi raz dzisiejszego dnia jak się zachować. Domyślałam się, że wszyscy na nas patrzą -jak chcesz odmówić, to proszę zrób to gdy będziemy sami- spoważniał a ja się uśmiechnęłam

-Zostanę twoją dziewczyną- odpowiedziałam i w tym samym czasie Neymar wstał i mnie przytulił. W tym samym momencie również usłyszałam również trzask drzwiami. Otworzyłam oczy i wcale nie zdziwiłam się, że nie ma w szatni
Marca.

-Trzeba to uczcić! Dzisiaj lecimy na impreze!- krzyknął Munir i chciał wybiec z szatni, ale styknął się z torsem pana trenera Enrique.

-O czym mówiłeś kolego?- zapytał z uśmiechem mój wujek i położył mu dłoń na ramieniu

-Chodziło mi o taką imprezę w sensie spotkanie bezalkoholowe - speszył się Munir a wujek tylko pokiwał głową i go ominął

-No dziewczynki, brawo. Właśnie na takie spotkanie pracowaliśmy na ostatnich treningach. Mowie to z lekką niechęcią, ale jutro macie wolne. Idźcie na to spotkanie bezalkoholowe- spojrzał wtedy na Munira, który niepewnie się uśmiechnął. Chłopcy zaś zaczęli wiwatować a Neymar przyciągnął mnie do siebie za talię i popatrzył w moje oczy

-Masz ochotę iść?- zapytał a ja wzruszyłam ramionami -decyzja należy do Ciebie. Jeżeli nie idziesz to ja też nie- popatrzył na mnie wyczekująco

-Wiem, że chcesz świętować z chłopakami. Możemy iść- uśmiechnęłam się lekko a Neymar dał mi buziaka i mocno przytulił.

-O proszę. Jaka miłość na początku jest piękna. U mnie to już tylko: "nie nigdzie nie idziesz"- zaczął gestykulować Suárez a my popatrzyliśmy na niego z politowaniem. Czyli jednak sytuacja między nim a Sofią jest nadal napięta.

-Przyjdź z nią- zaproponowałam a on się zaśmiał

-Żeby jeszcze chciała ze mną przyjść- parsknął a ja już postanowiłam nic nie mówić, tylko wyjęłam telefon

-Do kogo piszesz?- zapytał szeptem Neymar, kierując pytanie wprost do mojego ucha.

-Do Sofii, bo ja nie mogę na to patrzeć- Neymar dał mi buziaka w skroń, a ja poinformowałam, że jade do domu jeszcze się przed tą imprezą przespać. Cały dzień spędziłam na nogach od samego rana i byłam naprawdę zmęczona.

***

W klubie bawiłam się świetnie do momentu, gdy nie pojawił się Marc. Starałam się nawiązać z nim jakiś kontakt, co było trudne, bo on nawet na mnie nie patrzył. W końcu nadażyła się idealna okazja. Wszyscy tańczyli a Marc kierował się na zewnątrz. Nie myśląc za dużo również postanowiłam wyjść. Chciałam z nim koniecznie porozmawiać. Zastałam go siedzącego na schodach i palącego papierosa. Niepewnie podeszłam i jeszcze bardziej niepewnie obok niego usiadłam. Przez chwilę panowała bardzo niezręczna cisza, przynajmniej dla mnie

-Wiesz, że jakby ktoś na Ciebie doniósł o papierosach, mogłoby nie być ciekawie?- zapytałam patrząc przed siebie na małą fontannę. Marc też miał tam skierowany wzrok, ale to dlatego, że szukał byle jakiego obiektu, aby zająć swoje oczy i na mnie nie patrzeć.

-Chcesz na mnie donieść? Proszę bardzo- wzruszył ramionami a ja usiadłam bokiem, bardziej w jego stronę.

-Nie- zaprzeczyłam od razu i zanim zdązyłam coś dodać on mi przerwał

-To co tutaj robisz?- zapytał odwracając się do mnie twarzą pierwszy raz w ciągu całego dnia

-Chciałam przeprosić- zaczęłam, ale Marc był uparty i nie pozwalał mi dojść do słowa

-Przeprosiłaś i co? Lepiej Ci?- zapytał ponownie patrząc na mnie wzrokiem pełnym pretensji

-Nie jest mi lepiej- odpowiedziałam smutno i spuściłam wzrok. Powoli wstałam i kierowałam się do wyjścia, gdy w ostatnim momencie się odwróciłam

-Wiem, że Cie okropnie skrzywdziłam i nie jestem warta twojej uwagi. Jeżeli mam odpuścić, poprostu to powiedz, a dam Ci spokój. Nie będę pisać, dzwonić, ani robić cokolwiek, żeby mieć z tobą jakąkolwiek styczność - zapatrzyłam się w stronę schodów, ale Marc ani drgnął. Zaczęłam bawić się palcami -milczenie też jest odpowiedzią -stwierdziłam cicho i w tym momencie Marc wstał i do mnie podszedł.

-Okropnie mnie skrzywdziłaś. Po tym co się stało, najlepiej byłoby zerwać kontakt. Ale prawda jest taka, że ja tego nie chce i właśnie to mnie przeraża- patrzył na mnie z lekkim wyrzutem. Z jednej strony cieszyłam się, że nie chce zrywać naszego kontaktu, a z drugiej miałam cholerne wyrzuty sumienia, że pozwałam, aby przez to cierpiał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest i rozdział. Myślałam, że nie znajdę czasu, aby go napisać przez niedzielą, ale jednak :)
Rok szkolny dla mnie się zaczął, ale rozdziały postaram się dodawać regularnie tak jak w wakacje. Co sądzicie o rozdziale? Jestem ciekawa waszej opinii i mam także pytanie.
Czy wątki taki jak ostatni w poprzednim rozdziale, mam może rozwijać, czy skracać. Nie wiem, czy nie odpychają Was takie sceny, dlatego też pytam :)
Wiecie o jaka scenę mi chodzi haha :D