środa, 7 września 2016

ROZDZIAŁ 25


Jeżeli kiedykolwiek ktoś mnie zapyta, jaki był najgorszy dzień w moim życiu, bez wahania odpowiem, że dzień, w którym odebrałam telefon o śmierci mojego ojca na zawał serca. Przestałam wtedy funkcjonować i byłam w totalnej rozsypce. Bilety do Polski kupiłam już tego samego dnia, czyli dzień po imprezie. Płakałam bez przerwy i nie potrafiłam wykonać najprostszej czynności.
Nie tłumaczyłam się nikomu. Neymar dowiedział się o tym od wujka i przyszedł do mnie od razu. Nie potrafiłam z nim rozmawiać. Bardzo zamknęłam się w sobie. Z opowieści wujka wiem, że Brazylijczyk też bardzo to przeżył. Na treningach marnował każdą najprostrzą piłkę a ja  nie potrafiłam nic zrobić. Nie potrafiłam z nim porozmawiać. Nie potrafiłam się odezwać. Nie potrafiłam pomóc ani mu, ani sobie.

W tym okresie było bardzo duże natężenie biletów. Do Polski mogłam polecieć dwa dni od zabukowania biletów. Chciałam polecieć od razu, jak najszybciej znaleźć sie w Polsce i pożegnać z moim kochanym tatą. Siedziałam w łóżku cała okryta kocem, popijając wino prosto z butelki. Czy alkohol mi wtedy pomógł? Złagodził ból? Nie bardzo, ale marzyłam o tym, aby upić się do nieprzytomności, przeżyć te dwa dni i nie funkcjonować. Usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych. Normalnie bym się przeraziła, ale w tym momencie było mi wszystko jedno. Wchodzenie po schodach było bardzo szybkie, jakby ktoś po nich wbiegł. Usłyszałam pukanie do drzwi i wiedziałam, że to na pewno nie jakiś seryjny zabójca, ale nie miałam zbytnio sił, aby zaprosić tą osobę do środka. Nie zdążyłabym nawet tego zrobić, bo po chwili drzwi powolnie się otworzyły a zza nich wyłoniła się sylwetka, która w tym okresie starała się być cały czas przy mnie. Neymar ustał w progu i blado się uśmiechnął. Podniosłam lekko kącik ust do góry, ale wątpie, by to przypominało uśmiech. Chłopak podszedł niepewnie do mojego łóżka i delikatnie usiadł obok mnie.

-Jak się czujesz?- zapytał po dłuższej chwili i złapał mnie za dłoń. Wzięłam łyk wina i nie odpowiedziałam na początku. Bardzo ciężko było mi wypowiadać jakiekolwiek słowa, ale nie chciałam go ranić.

-Źle?- odpowiedziałam pytająco i spojrzałam się na pełną politowania twarz Neymara

-To myszko nie pomoże- stwierdził i delikatnie próbował odebrać mi butelkę, ja jednak bardziej zacisnęłam na niej dłoń

-Proszę. Chce się upić- poprosiłam go, ale wzrokiem odbiegałam jak najdalej. Neymar odsunął swoją dłoń, objął mnie lekko ramieniem i przytulił. Wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać i wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka.

-Wcale tego nie chcesz. Nie chcesz się upić bo wiesz, że Ci to nie pomoże- zaczął bawić się moimi włosami a ja zacisnęłam usta w cienką linie -wyrzuć to, proszę -wtedy już bez wahania rzuciłam butelką o ścianę a ona rozbiła się na kawałeczki. Pobrudziła przy tym całą moją tapete resztą wina. Neymar patrzył na tą sytuacje lekko zszokowany, ale mi zrobiło się minimalnie lepiej. Pozbyłam się trochę negatywnych emocji, ale nadal czułam smutek

-Przepraszam, jestem beznadziejna- schowałam twarz w dłoniach i skuliłam nogi do brzucha

-Nawet tak nie mów- ujął moją twarz w swoje dłonie i patrzył mi w oczy -jesteś silna. Twój tata na pewno nie chciałby, by jego oczko w głowie się upijało i cały czas płakało. On na pewno jest szczęśliwy- uśmiechnął się a ja ponownie się do niego wtuliłam. Mój tata zawsze mi powtarzał, abym czerpała z życia to co najlepsze i cieszyła się każdą chwilą, bo wszystko przemija. Dlatego gdy odsunęłam się od Neymara przetarłam oczy i wstałam. Neymar ma racje. To dla mnie ogromny ból, kochałam tate całym sercem, zawsze mi pomagał w każdej sprawie, ale on przecież przez całe życie pragnął, abym była szczęśliwa. Chce to zrobić dla niego. Podeszłam do ściany i ukucnęłam ku niej, zbierając największe kawałki szkła na jedną kupkę.

-Co ty skarbie robisz?- zapytał Neymar, który podszedł i ustał obok mnie

-Sprzątam. Nie wchodź tu, bo nadepniesz na jakieś szkło- poprosiłam, ale on uklęknął na jedno kolano obok mnie i złapał za rękę w której trzymałam szkło. Spojrzałam na niego a on rozluźnił moją dłoń i pozwolił ostremu kawałkowi opaść ponownie na podłogę.

-Jesteś zmęczona, chyba całą noc nie spałaś. Błagam, położ sie i spróbuj usnąć- Neymar patrzył błagalnie w moje oczy a ja jedyne co zrobiłam to pokiwałam głową. Wstałam a Neymar objął mnie w pasie i podprowadził do łóżka. Mogłabym podejść tam sama, ale to jak on się troszczy jest takie urocze. Położyłam się i okryłam kocem a Neymar usiadł obok mnie i pogładził po głowie.

-Położysz się ze mną?- zadałam pytanie, które go lekko zdziwiło. Przez cały czas odkąd dowiedziałam się o śmierci jednej z najważniejszych osób w moim życiu odsunęłam od siebie Neymara. Jest mi z tego powodu okropnie wstyd. Brazylijczyk nie odpowiedział, tylko położył się tuż obok. Położyłam głowę na jego ramieniu i rękę na jego brzuchu a Neymar natomiast swoją przeżucił przez moje ciało i mocno docisnął mnie do siebie za talie. Zaczęłam bawić się jego koszulką i przez moją głowę przebrnęło tysiące myśli.

-Wszystko przemija -stwierdziłam a Neymar spojrzał mi się prosto w oczy -dlatego trzeba czerpać z życia każdą chwile -chłopak uśmiechnął się i złożył całusa na moim czole.

-Nasza miłość jest wieczna- odpowiedział błyskawicznie i patrzył się z satysfakcją w sufit. Podparłam się na łokciach i spojrzałam w jego oczy.

-Od kiedy stałeś się takim romantykiem? Jeszcze kiedyś nie wierzyłeś wcale w miłość- Neymar uśmiechnął sie i przez chwilę nie było słychać nic oprócz ciszy i naszych oddechów.

-To było zanim spotkałem Ciebie. Wtedy uwierzyłem- mogę się założyć, że w tamtym momencie na moją twarz wstąpiły rumieńce. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Ułożyłam dłonie na jego policzkach a Neymar swoje ułożył na moich plecach, które zaczął gładzić, dzięki czemu moja koszulka podwinęła się do góry, odsłaniając znaczną jego część.

-Kocham Cię- powiedział Neymar, gdy nasz pocałunek dobiegł końca i patrzylismy sobie w oczy.

-Nie mów tego, przed moim wyjazdem. Powiedz mi to, jak wróce- urzekło mnie to, że Neymar wyznał mi miłość. Prawda jest taka, że bałam się trochę tego wyjazdu. Może nie tyle co wyjazdu a samego powrotu. Bałam się, że zastane wszystko nie takie jak je zostawiłam.

-Mowie Ci to teraz, powiem to gdy wrócisz i będę mówić to zawsze- uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego, układając głowę na jego klatce piersiowej.

-Obiecujesz?- zapytałam ściskając z niewiedzą jego koszulkę

-Tak- uśmiechnęłam się na tą odpowiedź pod nosem -kocham Cie- powtórzył całując mnie w czubek głowy

-Ja Ciebie też- Neymar przeżucił rękę i ułożył ją na mojej talii.

-Nie mów, że ty też. To nie równa się z tymi dwoma słowami- zmarszczyłam czoło jednocześnie się uśmiechając. Musiało to komicznie wyglądać

-Kocham Cie tak bardzo, że aż mnie to przeraża- przyznałam i poczułam szybsze bicie serca. Zamknęłam oczy i ten dźwięk uspokoił mnie na tyle, że bez problemu usnęłam.

***

-Uważaj na siebie tylko- pouczył mnie Neymar na lotnisku, gdy staliśmy w kolejce po kawę. Obejmował mnie od tyłu, złączając swoje dłonie na moim brzuchu.

-Wiem, powtarzasz to już dziesiąty raz- uśmiechnęłam się i zrobiłam krok do przodu, bo jedna osoba opuściła już kolejkę.

-Mogę powtarzać to sto razy, co nie zmienia faktu, że mi na tym zależy- pocałował mnie w płatek ucha, na co się zaśmiałam i przekręciłam lekko głowę w bok, bo troszkę mnie to łaskotało.

-Wrócę cała i zdrowa- zapewniłam i Neymar otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy nadeszła nasza kolej. Neymar kupił dwie kawy. Podał mi jeden kubeczek i objął wolną ręką moje ramie. Tak podeszliśmy do stolika.

-Chcesz, abym pojechał z tobą?- zapytał mój chłopak a ja prawie zaksztusiłam się kawą.

-To jest bardzo miłe, ale nie konieczne - uśmiechnęłam się blado a Neymar pokiwał głową

-Gdybyś mnie potrzebowała, pamiętaj, że wystarczy jeden telefon, a ja od razu przylatuje- pokazał na mnie palcem a ja się uśmiechnęłam

-Nie musisz się tak martwić- chłopak skrzyżował ręce i oparł się o oparcie

-Nawet jak byś pojechała do miasta obok, bym się martwił. Dlatego proszę Cie tylko, abyś nie robiła żadnych głupst, żadnego alkoholu i papierosów. Jesteś w stanie mi to obiecać?- zapytał łapiąc moją dłoń.

-Obiecuje-zapewniłam zaciskając mocniej nasze dłonie.

***

-Mamo, wszystko jest dobrze- stwierdziłam z wyrzutem, gdy mama jeszcze poprawiała wszystko na stole. Czułam lekką niechęć do tego, że pojawi się dziadek, który kiedyś wyrzekł się mojego taty, gdy wiązał się z moją mamą. Nie chciał, aby mój tata w tak młodym wieku się ustatkował. Z jednej strony jest to dla mnie zrozumiałe, bo wychowywał go sam, ale to chyba nie jest powód, aby się nie odzywać.  Moja mama zaszła w ciąże, gdy miała 20 lat a mój tata 21. Dziadek tego nie akceptował, dlatego nie utrzymywał z nim kontaktu. Ze mną rozmawiał może dwa razy w życiu.

-Wiem skarbie- mama podeszła do mnie i złapała dłońmi moją twarz. Przez chwilę na mnie patrzyła, po czym mnie przytuliła -brakuje mi go- wychlipała a w moich oczach pojawiły się łzy, jednak zacisnęłam oczy.

-Mi też- powiedziałam i w tym momencie w drzwiach pojawiła się moja ciocia.

-Jedziemy? - zapytała a ja pokiwałam głową. Złapałam moją mamę za rękę i razem wyszłyśmy na dwór. Jechałyśmy jednym samochodem do kościoła. Mama źle to znosiła. Uśmiechała się od czasu do czasu, ale co wart był ten uśmiech? W samochodzie panowała cisza. Moja mama nie miała prawa jazdy, wiec to ja prowadziłam. Nie odzywała się ani słowem, ale cieszyłam się z tego powodu.

Przed kościołem spotkałam wielce stroskaną rodzinę, która nie utrzymywała z tatą kontaktu. Nigdy tego nie zrozumiem. Rodzina najbardziej kocha na pogrzebach. Chciałam wejść z mamą do kościoła, ale ona postanowiła się przywitać. Pokiwałam głową i sama weszłam do kościoła. Mama dosiadła się do mnie dopiero później. Przez całą msze patrzyłam się na okno, przez które padało światło. Trochę się zdziwiłam, że nie płakałam. Czułam, że nie powinnam.

***

-Córciu, jedziemy już czy chcesz jeszcze zostać?- zapytała mnie mama a ja pociągnęłam nosem.

-Zostanę jeszcze trochę- odpowiedziałam przez łzy a moja mama pokiwała ze zrozumieniem głową.

-Pojade z ciocią Anią- pogłaskała mnie po ramieniu i odeszła. Zostałam sama, przy grobie mojego ojca. Zacisnęłam pięści. Nie mogłam się pogodzić z tym, że go już ze mną nie ma. Klękłam przed grobem i przyglądałam się wieńcom. A właściwie moją uwagę przykuł jeden bukiet, składający się z białych kwiatów, umieszczony między wiązankami. Nie widziałam jak to wszystko układali i nie bardzo wiedziałam, kto go położył. Wzięłam go w ręce i doczepiona była mała karteczka.

,,Mój największy autorytet. Na zawsze w moim sercu- Marc"

Przyglądałam się tej karteczce jak w transie, dopóki nie poczułam dłoni na moim ramieniu. Jak najszybciej wstałam i się odwróciłam. Nigdy w życiu nie spodziewała bym się tutaj akurat tej osoby, dlatego nic nie mówiłam, tylko przyglądałam się z zaskoczeniem.

-Cześć- powiedział bez emocji Marc a ja patrzyłam na niego przez cały czas.

-Co ty tu robisz?- zapytałam zachrypniętym od płaczu głosem. Marc podszedł do mnie i usiadł obok mnie na ziemi. Odebrał mi delikatnie bukiet i przyglądał się karteczce.

-Twój ojciec był wspaniałych człowiekiem. Pamiętam nasze rozmowy, gdy do Ciebie przyjeżdżałem. Potrafiłem z nim rozmawiać godzinami- mówił to cały czas patrząc na bukiet i obkręcał go ze zdenerwowania w dłoniach.

-Spędzałeś z nim więcej czasu niż ze mną- zaśmialiśmy się cichutko oboje.

-Był dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałem- po jego policzku spłynęła łza. Przysunęłam się niepewnie i chciałam go przytulić, ale się zawahałam. Nie wiedziałam, czy mogę. Chłopak popatrzył na mnie zaczerwienionymi od łez oczami.

-W tym momencie powinnaś mnie przytulić- coraz więcej łez opuściło jego oczy a ja bez wahania go przytuliłam. Bawiłam się jego włosami, to go zawsze uspokajało. Brakowało mi go tak bardzo.

-Cieszę się, że jesteś- wyszeptałam a chłopak jeszcze bardziej przycisnął moją talie do swojego brzucha.

-Nie gniewam się. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa z Neymarem i nie zamierzam stawać Wam na drodze- zaczął, ale ja nie chciałam o tym rozmawiać.

-Nie rozmawiajmy teraz o tym- chłopak odsunął się, ale tylko na chwile, by pocałować mnie w czoło -mama bardzo się postarała i przygotowała dużo jedzenia. Pójdziesz ze mną?- zapytałam a chłopak odsunął mnie od siebie i patrzył mi się w oczy.

-Tęsniłem za twoją mamą- uśmiechnął się, po czym podał mi rękę i wstaliśmy. Jeszcze ostatni raz odkręciłam się w stronę zdjęcia mojego tatusia i wyszeptałam ciche: kocham Cie.

***

Siedziałam przy stole jak na szpilkach. Denerwowała mnie ta atmosfera przy stole. Wszystko było takie, jak to powiedzieć sztuczne. Marc trzymał mnie cały czas za dłoń, co mnie uspokajało do pewnego momentu.

-Czy wiadomo już, na kogo została przypisana działka nad Bałtykiem?- zapytał mój dziadek żrwało nakładając ziemniaka na widelec.

-Na mnie i na Nikole- uśmiechnęła się mama z niechcenia. Nie lubiła takiego wtrącania sie, ale odpowiedziała z grzeczności.

-Co powiesz na to, aby tą działkę sprzedać i podzielić się pieniędzmi z sprzedaży? Mam bardzo dobre znajomości...-zaczął dziadek a ja aż upuściłam łyżeczkę.

-Przeraszam co?- zapytałam patrząc się na dziadka który tylko wzruszył ramionami.

-Też jestem jego rodziną. Należy mi się cos. Nie przelewa mi się zbytnio- myślałam, że się przesłyszałam. Wstałam od stołu i nachyliłam się lekko, opierając się dłońmi o brzeg.

-Rodzina tak? Kiedy ostatnio go dziadek odwiedził? Czy wie dziadek może, jaki był jego ulubiony kolor? O czym marzył? Czy wie dziadek o nim cokolwiek?- zdenerwowałam się. Marc rozumiał Polski. Mniej więcej pojmował. Odkąd zaczął mnie odwiedzać, zaczął się tez go uczyć.

-Nikola, to teraz nie jest ważne...- zaczął dziadek, ale ja byłam zbyt zdenerwowana, aby się uspokoić.

-Nie jest ważne? Tata też nie był dla Ciebie ważny i się do tego przyznaj. Miałeś go konkretnie w dupie ale nie na pogrzeb przyjdę, bo trzeba się dowiedziec co z działką nad Bałtykiem- zironizowałam a Marc wstał i złapał mnie za ramie. Dziadek nie odezwał się już ani słowem, byc może było mu wstyd, że cała rodzina dowiedziała się o jego stosunkach do syna.

-Super- walnęłam pięścią w stół i opuściłam dom. Kierowałam się w stronę ogrodu, gdy Marc nie złapał mnie za dłoń. Nie mówił nic, tylko mocno zamknął mnie w uścisku. Gdyby nie on nie wiem, jak bym sobie wtedy poradziła.

~~~~~~~~~~~

Rozdział inny niż wszystkie, bo pierwszy odbywający się w Polsce. Mam nadzieje, że się podoba i chce poznać wasze zdanie :)
Pozdrawiam kochane i mam nadzieje, że do za niedługo ;**

14 komentarzy:

  1. Rozdzial jest mega fajny!!😍😍 Nikola stracila tate...troche ja rozumiem...zachowalam sie tak samo jak stracilam mame...tylko nie bylo obok mnie nikogo takiego jak Neymar...❤
    Pozdrawiam i zycze weny!👑❤👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku kochana, strasznie mi przykro :'(
      Dziękuje bardzo i również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Rozdział wzruszający :) Czekam na kolejne ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, co za cudo dziś stworzyłaś *,*
    Nawet nie jestem sobie w stanie wobrazić co musiała czuć Nikola (i chciałabym sie o tym nigdy nie dowiedzieć). Myślę, że jej reakcja, złość, rozpaczanie i tak dalej było zupełnie uzasadnione i Neymar po prostu nie mógł mieć jej tego za złe. Zresztą zachował się super i ważne że był przy niej.
    Szok, Marc na pogrzebie? Cholercia, czyżby między nimi znów coś sie miało wydarzyć? Wiesz, ze ja jestem teamMarc, ale potem on by jeszcze gorzej cierpiał, wiec mam nadzieję, że jednak już zostaną tymi przyjaciółmi. Niemniej jednak wzorowo sie zachował.
    No tak... każdy nagle zaczyna przyznawać się do rodziny, gdy okazuje się, że są pieniądze, którymi można sie podzielić... co za obłuda. Ten dziadek też ma tupet...
    Czekam na kolejny i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oddałam nawet połowy żalu, jakie czuje osoba po utracie kogoś bliskiego. Oj tak, Neymar zachował się jak trzeba :)
      Marc był bardzo związny z ojcem Nikoli, przyjeżdżał do niej do Polski parę razy. Może to sprawiło, że odczuł potrzeba pujścia na pogrzeb. Jego zachowanie wcale nie musi znaczyć, że on jej wybaczył. Ludzie pod wpływem emocji robią różne rzeczy. Nie wiem, czy Marc wyznaje zasadę, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale później się dowiemy :D
      Nigdy tego nie pojme. Pieniądze oślepiają wszystko :/
      Dziękuje pięknie ;*

      Usuń
    2. Zapraszam na przełomową czternastkę :)
      http://definition-of-destiny.blogspot.com/2016/09/14-jedno-mae-pudeeczko.html

      Usuń
  4. Meeeega!!����

    OdpowiedzUsuń
  5. To straszne, co przytrafiło się Nikoli:( Neymar jak zwykle zachował się tak jak należy:) Mam nadzieję, że Marc wspiera Nikolę tylko, w czasie pogrzebu i później da jej święty spokój;) Lubie Marca, ale to Ney jest pisany Nikoli i tak ma już zostać! :D Nie zmieniaj nic :) Pisz szybciutko kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożegnania zawsze są trudne, szczególnie te na zawsze. Tak, wiem, że Neymar jest jej pisany, haha :*
      Postaram się ;*

      Usuń
  6. Dla mnie najważniejsze jest, że jesteś i to czytasz <3 dziękuje Ci bardzo ;* ja też niestety wiem, co czuła. Piłkarze rzeczywiście pokazali się z dobrej strony. Dziadek? Jest postacią, na której chciałam pokazać, jak wartości materialne mogą przyćmić uczucia. Niestety także wiem, jak pieniądze mogą zniszczyć życie.
    Rowniez pozdrawiam serdecznie! <3

    OdpowiedzUsuń