sobota, 18 lutego 2017

ROZDZIAŁ 42


Następny dzień już na samym poczatku okazał się pełen niespodzianek. Do Neymara zadzwonił Jota, że zespół od przystrajania sali nawalił i czy nie moglibyśmy im pomóc. Oczywiście nasza odpowiedź nie mogła być inna, z przyjemnością się zgodziliśmy. Gdybym tylko wtedy wiedziała, ile mnie to będzie kosztować nerwów.

Z apartamentu Neymara wyjechaliśmy dość wcześnie, bo około godziny dziesiątej. Chcieliśmy spokojnie zdążyć ze wszystkim, bo sala podobno miała być ogromna. I rzeczywiście też taka była. Gdy tam weszłam byłam pełna podziwu. Jeszcze nigdy nie widziałam tak ogromnej sali weselnej, a na weselach byłam wielu.

Jota i Karina ogromnie się ucieszyli, że nie zostają z tym sami, bo oprócz nas na sali pojawiła się Rafaella i jeszcze dwóch jakiś chłopaków. Jak się z czasem okazało, byli to przyjaciele Neymara i Joty ze szkoły.

Nie sądziłam, że stanie się to uciążliwe do momentu, w którym Neymar zamiast pomagać mi pompować balony, których było od groma, poszedł ucinać z nimi pogawędki. Gdy kilkanaście minut przerodziło się w godzinę, postanowiłam to zakończyć. Podeszłam do nich i złapałam Neymara za rękę, żeby go pociągnąć, ale jego siła okazała się wieksza, bo bez problemu zdołał przyciągnąć mnie do siebie i objąć moje ramie.

-Chłopaki, to moja dziewczyna, Nikola- przedstawił mnie na co tylko przytaknęłam i spojrzałam się na niego poważnie.

-Możemy pogadać?- zapytałam na co Brazylijczyk na poczatku zmarszczył czoło, a dopiero po chwili odszedł ze mną dalej od nich.

-Coś się stało?- zapytał a ja skrzyżowałam ręce i zastanawiałam się, czy on naprawdę nie widzi tego, że wcale nie pomaga?

-Może odpocznij trochę. Zaraz nam tu zejdziesz z przemęczenia- zironizowałam, co Neymar od razu wyczuł. Uniósł brwi i patrząc mi w oczy, złapał mnie za łokcie.

-Nikoluś, rozmawiałem z chłopakami. Nie widziałem ich chyba wieki, bo wyprowadzili się z Brazylii- uśmiechnął się a ja westchnęłam.

-Ja rozumiem wszystko Neymar. Ale jesteśmy tutaj ogarnąć sale. Nie wiem czy zauważyłeś, ale Jota z Kariną pojechali zobaczyć jak wygląda kościół, dlatego jest tu pięć osób, a tylko ja i Rafa coś robimy- powiedziałam lekko się denerwując, ale nie dając tego po sobie poznać.

-Dobrze, powiedz co mam robić- westchnął, dając za wygraną, widząc mój rozdrażniony humor.

-Powieś jakoś te balony, które są napompowane. Nie wiem, zwiąż je wstążkami po cztery, jak uważasz- wzruszyłam ramionami a Neymar spojrzał na grubo dwieście balonów, leżących na podłodze sali.

-Może pojade po butle z helem? Będą się unosić, szybciej pójdzie pompowanie i dzieci będą miały zabawę- Neymar ma świetne pomysły, szkoda tylko, że taki opóźniony zapłon.

-To jedź- powiedziałam po chwili, na co Neymar się uśmiechnął, dał mi szybkiego buziaka i wybiegł z sali. Gdy Neymar zniknął, zaczęli nam pomagać jego koledzy, wiec najwidoczniej jego nieobecność zmusiła ich do pracy.

Nie zostało mi nic, jak zacząć wieszać balony, które zostały już napompowane. Razem z Rafą postanowiłyśmy powiesić je na suficie, co wymagało dużo odwagi, bo sala była dość wysoka. Wysoka była także drabina i gdy patrzyłam w dół kręciło mi się w głowie. Dlatego też starałam się tam nie patrzeć do momentu, gdy nie zaczęła się ona kiwać, a na jej końcu zauważyłam Neymara, który myślał, że ruszanie nią będzie zabawne. Kurczowo się jej trzymając zeszłam na ziemie i ustałam przed piłkarzem, który uroczo się uśmiechnął.

-Mam trzy butle, więc na spokojnie starczą na resztę balonów- mówił z dumą, a ja pokiwałam głową, po czym ją spuściłam. Od razu poczułam na moich ramionach silne dłonie -wszystko okej?- zapytał a ja westchnęłam i spojrzałam mu w oczy

-Wszystko okej- powiedziałam po chwili i rozejrzałam się za Rafą, która jak się okazało przygotowywała stoły -zajmiesz się tymi balonami, a ja pójdę pomóc Rafie ze stołami?

-Dobrze- odpowiedział krótko, po czym podszedł i pocałował mnie w czoło. Wtedy go wyminęłam i poszłam do dziewczyny. Solidne przygotowanie stołów zajęło nam około godziny, koledzy Neymara zajęli się czynnościami, które wymagały siły a piłkarz zajął się dokończeniem wieszania balonów i pompowaniem ich helem, choć jestem pewna, że wieksza część tych butli poszła na jego żartowanie.

Zostały już tylko małe poprawki. Zaczęłam szukać Neymara, bo przez przypadek zostawiłam w samochodzie telefon, a on miał klucze. Nigdzie nie mogłam go znaleźć, wiec zaczęłam się denerwować. Poszłam na zewnątrz, gdzie zastałam jednego z kolegów Neymara, opierającego się o ścianę i palącego papierosa. Rozejrzałam się i zrezygnowana chciałam wejść z powrotem do środka, ale zatrzymał mnie jego brzmiący głos.

-Zgubiłaś coś?- zapytał a ja w tym samym momencie się zatrzymałam. Podeszłam wolnym krokiem do ściany i oparłam się o nią tuż obok niego.

-Kogoś. Widziałeś Neymara?- zapytałam z nadzieją, a chłopak wyciągnął do mnie rękę z papierosem. Od razu go przyjęłam i zaciągnęłam się dymem papierosowym.

-Nie, ale mojego brata też nie ma. Pewnie gdzieś pojechali- wzruszył ramionami a ja oddałam mu papierosa.

-Nikola- wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka, który uroczo się uśmiechnął.

-Jednak chcesz mnie poznawać?- zrobił podejrzliwą mine a mi błyskawicznie zrobiło się głupio a rumieńce na pewno pojawiły się na mojej twarzy.

-Um... Ja przepraszam. Po prostu byłam...

-Álvaro- uścisnął zdecydowanie moją dłoń, na co się uśmiechnęłam i zacisnęłam usta w linie.

-Piękne imię- przyznałam bez namysłu za co znowu skarciłam się w myślach.

-Typowe. Ale Nikola to imię...

-Polskie- przerwałam mu wiedząc o co chce zapytać a on uniósł brwi ze zdziwienia.

-Ooo Polka. Wiedziałem, że nie znam tego akcentu- zaśmiał się a ja wzruszyłam ramionami.

-Po tylu latach nadal nie potrafię się go pozbyć. W sumie to nawet nie chce. To śmieszne, gdy ludzie słysząc mój akcent zastanawiają się mojego pochodzenia- spojrzałam się na wyostrzone rysy twarzy chłopaka. Na oko miał może 25 lat i był bardzo przystojny. Jego ciemna karnacja podkreślała duże, brązowe tęczówki.

-Słyszałem, że Polki to najpiękniejsze kobiety, więc patrząc na Ciebie chyba nie trudno się domyślić- spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem i uniosłam jedną brew. Chłopak widząc moją minę zakrył twarz w dłoniach -cholera jakie to było żalosne- zaśmiał się nieśmiało a ja zagryzłam od środka policzek z rozbawienia

-Czy ty mnie podrywasz?- popchnęłam go lekko a on oparł głowę o ścianę.

-Jesteś zajęta przez mojego najlepszego przyjaciela ze szkolnej ławki- wywrócił oczami i uśmiechnął się szeroko.

-Przyjaźniliście się?- zapytałam a chłopak przytaknął głową. Zamknął oczy i przez chwile milczał.

-Pierwsze przyjaźnie. Te czasy, gdy wszystko robiło się razem, wiesz. Moczyło się kredy, żeby zdenerwować nauczyciela, moczyło się gąbki mydłem, podkładało się mu coś na siedzenie. Spędzało się całe dnie na dworzu, rzucało się błotem, piachem, wszystkim co było w pobliżu. Pierwszy alkohol, papierosy, imprezy. Robiliśmy to wszystko razem- uśmiechnęłam się na ton, w jakim to wszystko opowiadał. W jego głosie była taka tęsknota do starych czasów, że trudno jest to sobie wyobrazić.

-Co się stało potem?- zapytałam i zauważyłam, że zacisnął szczękę.

-Moi rodzice się rozwiedli, a ja z mamą wyprowadziłem się do Portugalii- odpowiedział smutno a ja zagryzłam wargę.

-Przykro mi. Przepraszam, że o to zapytałam- odpowiedziałam i wtedy usłyszeliśmy samochód, który zaparkował obok nas. Wysiadł z niego Neymar i brat Álvaro. Wymieniliśmy się z chłopakiem spojrzeniami, po czym spuściłam głowę. Wraz z widokiem Neymara wróciła moja złość na niego. Neymar kompletnie mnie olał po raz drugi tego samego dnia.

-Co tak stoicie?- zapytał Neymar przerzucając spojrzenia pomiędzy naszą dwójką

-Skończyliśmy to stoimy- Álvaro wzruszył ramionami i spojrzał na nich poważnie -gdzie byliście?- zapytał a Neymar wymienił spojrzenia i dziwne uśmiechy z jego starszym bratem.

-Musieliśmy odwiedzić pewne miejsce- odpowiedział tajemniczo Neymar na co skrzyżowałam ręce i oparłam się o ścianę.

-To fajnie- zironizował Álvaro a jego starszy brat zmarszczył czoło

-O co Ci młody chodzi?- zapytał a nowo poznany chłopak pokręcił tylko na to głową.

-Dzwoniłem do Ciebie, ale nie odbierałaś- powiedział Neymar, po tym jak podszedł bliżej do mnie i spojrzał mi w oczy.

-Bo zostawiłam ten cholerny telefon w samochodzie, którego przed dłuższy czas nie było, tak samo zresztą jak mojego chłopaka do pomocy- powiedziałam nie ukrywając mojej złości na niego.

-O co się złościsz? O to, że pojechałem, gdy wszystko było już gotowe?- zapytał marszcząc czoło a ja spojrzałam na niego poważnie.

-O nie. Nie wszystko było gotowe. Ale skąd ty możesz to wiedzieć, jak Cię tu nie było?- naszej wymianie zdań, cicho przysłuchiwali się bracia, co zauważył po chwili Neymar.

-Możemy porozmawiać o tym w domu?- złapał mnie za dłoń, którą od razu zabrałam.

-Co, masz coś do ukrycia przed swoimi przyjaciółmi?- zapytałam unosząc brwi i zauważyłam, że Álvaro próbował usunąć się z miejsca zdarzenia, ale złapałam go za rękę, aby nigdzie się nie wybierał -zostań

-Nie mam nic do ukrycia, ale nie muszą być przy tej żałosnej scenie- gdy to powiedział cos we mnie pękło. Pokiwałam tylko głową i chciałam wejść do środka, ale Neymar pociągnął mnie za nadgarstek. Patrzył mi prosto w oczy bez słowa.

-My pójdziemy zobaczyć co z Rafą- stwierdził Álvaro i gdy wchodzili na sale pomasował lekko moje ramie.

-Żałosna scena właśnie dobiegła końca. Zadzwonie po taksówkę. Daj mi kluczyki- wyciągnęłam dłoń w jego stronę a on pokręcił głową.

-Nie dam Ci kluczyków- zaprzeczył a wyraz jego twarzy wydawał się zdecydowany.

-Chce swój telefon- powiedziałam pewna siebie, ale on zostawał niewzruszony.

-Nie dam Ci tego cholernego telefonu i nie zamawiasz żadnej cholernej taksówki. Wracasz ze mną- stwierdził a ja się zaśmiałam. Chyba śni, jeżeli myśli, że będę mu się podporządkowywać.

-Gdzie byłeś?- zapytałam patrząc mu się prosto w oczy, a on podszedł do mnie blisko, ale zatrzymałam go ręką -gdzie?

-Nikola...- przeciągnął a ja przyglądałam mu się i czekałam co powie. Nie doczekałam się jednak kontynuacji.

-To takie straszne miejsce, że nie mogę się o nim dowiedzieć?- zauważyłam, że zagryzł wargę i przez chwilę się zastanawiał.

-Byłem w sklepie- powiedział po chwili a ja zmarszczyłam czoło.

-Czyli nie mam co liczyć na szczerość? Zajebiście- rzuciłam pod nosem a Neymar złapał mnie delikatnie za łokieć

-Jedźmy do domu. Jest już późno. Musimy się wypać przed jutrem- pokiwałam tylko z wielkim zawodem głową i weszłam do środka po torebke. Gdy przechodziłam przez próg do sali Álvaro złapał mnie za nadgarstek i ustał naprzeciwko mnie.

-Nie gniewaj się na niego. Wiem gdzie był- powiedział szeptem, pewnie dlatego, żeby jego brat nie dowiedział się, że mi o tym wspomina.

-Gdzie?- zapytałam krótko, ale on podrapał się po karku

-Nie mogę Ci tego powiedzieć. Ale musisz mu zaufać- pokiwałam po chwili  głową zrezygnowana tym, że niczego nie wyciagne ani od niego, ani od Neymara.

-Dziękuje- uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafię a on widząc w jakim jestem stanie podszedł i schował mnie w uścisku.

***

W samochodzie panowała tak krępująca cisza, że z trudnem dało się ją wytrzymać. Byłam zła na Neymara. On był zły na to, że ja jestem zła. Świetnie. Gdy dojechaliśmy na miejsce chciałam szybko wyjść z samochodu, ale uniemożliwił mi to Neymar zamykając drzwi od środka. Spojrzałam na niego i widząc jego oczy moja złość minimalnie opadła.

-Przepraszam- powiedział cicho i położył swoją dłoń ma moim udzie. Masował go kciukiem a ja siedziałam i nic nie odpowiedziałam -źle znosze to, że jesteś na mnie zła

-No jestem, nie da się ukryć- rzuciłam i spojrzałam mu w oczy a on zagryzł wargę.

-Kocham Cię- wyznał a ja mimo, że tak bardzo nie chciałam, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.

-Jeżeli myślisz, że tym wyznaniem poprawiłeś sobie sytuacje, to się mylisz- poinformowałam, czym wywołałam u niego uroczy uśmiech.

-Zdaje sobie z tego sprawę- złapał moją dłoń i uporczywie ją trzymał, abym jej nie wyrwała

-Jesteś nieodpowiedzialny, nieznośny, egoistyczny i ekscentryczny- powiedziałam mu prosto w twarz a on pokiwał głową na znak, że nie będzie protestował.

-Jestem nieodpowiedzialny, nieznośny,  egoistycznych i ekscentryczny, cokolwiek to znaczy- uśmiechnął się słodko, po czym nachylił się i złożył pocałunek na mojej szyi -chodźmy spać

-Chodźmy- przytaknęłam i razem udaliśmy się do domu, aby wyspać się przed najważniejszym dniem Kariny i Joty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie będę się tu zbytnio rozpisywać :D może macie jakieś swoje domysły, jestem bardzo ciekawa ;) ❤

niedziela, 5 lutego 2017

ROZDZIAŁ 41


W połowie stycznia miał nas odwiedzić brat Neymara ze swoją partnerką. Podobno chciał mnie poznać przed weselem, z czego się bardzo cieszyłam mimo, że trema mnie nie opuszczała.
Przygotowaliśmy z Neymarem kolacje. Ustaliliśmy, że zostaną u Neymara na noc a na następny dzień pojadą odwiedzić jeszcze paru innych znajomych z Barcelony.

Gotowanie nigdy nie było moją mocną stroną, co dało się we znaki gdy piekłam ciasto i jednocześnie probowałam robić sałatke.

-Kochanie czujesz?- zapytał mnie Neymar a ja wciągnęłam powietrze nosem.

-Kurwa!- krzyknęłam i rzuciłam się na piekarnik. Gdy otworzyłam drzwiczki wydostał się z niego zapach spalenizny, który spowodował u mnie napad kaszlu. Zakrywając nos wyjęłam je z piekarnika i położyłam na blat. Od razu poczułam od tyłu oplatające mój brzuch ręce i Neymar ułożył mi brodę na ramieniu.

-Może zamówimy jakieś ciasto, co ty na to?- zapytał a ja odkręciłam się przodem do niego i ułożyłam dłonie na jego karku.

-To będzie najlepsze wyjście- przytaknęłam mu a on szeroko się uśmiechnął i namiętnie mnie pocałował. Poczułam jego dłonie na moich pośladkach, po czym podniósł mnie i usadził na blacie, sam stając miedzy moimi nogami. Błądził dłonią po mojej koszulce, po czym sprytnie się pod nią przedostał. Odsunęłam twarz kończąc tym samym pocałunek, ale Brazylijczyk kompletnie tym nie zrażony zjechał pocałunkami na moją szyje.

-Neymar, za pół godziny będzie twój brat- powiedziałam lekko się uśmiechając na jego westchnienie

-No to co...-odparł niechętnie, po czym obdarzył mnie krótkim pocałunkiem i  spojrzał mi w oczy.

-A no to, że musimy wszystko przygotować- uśmiechnęłam się szeroko a on ułożył dłonie ponownie na mojej talii i zaczął ją masować.

-Za bardzo się tym przejmujesz. Jeżeli chodzi o mnie to zamówiłbym pizzę- zaśmiałam się na to i zeszłam z blatu, ponownie zajmując się przygotowywaniem.

***

-Nareszcie poznam dziewczynę dla której mój brat stracił głowę- Jota już na samym progu przywitał mnie promiennym uśmiechem.

-Nikola- wysunęłam w jego stronę dłoń, którą on od razu ucałował

-Jota. A to jest moja piękna narzeczona, Karina- dziewczyna była bardzo ładna i jak się okazało mieszkała w tej samej miejscowosci co oni. Razem chodzili do tej samej podstawówki i była w klasie ze starszym da Silvą.

-Zapraszamy do salonu- powiedział Neymar na co Jota podszedł do niego i sprytnie zamykając go w uścisku, zmierzwił mu włosy.

Po paru godzinach rozmowy żałowałam, że miałam jakieś obawy. Okazali się oni tak pozytywnymi ludźmi, że bez problemu nawiązalismy kontakt.

-A pamiętasz, jak Jota chciał Ci zrobić kawał i wrzucił Ci żabę pod koszulkę- zapytał ze śmiechem Neymar a dziewczyna zrobiła minę obrzydzenia.

-Nigdy nie zapomnę jak zaczełam się drzeć i chciałam ją zrzucić, ale ona zaczepiła się nogą o ramiączko od stanika- Karina zamknęła oczy jakby chciała pozbyć się tego wspomnienia.

-Kochanie, chyba nie masz mi tego za złe?- zapytał z rozbawieniem Jota i objął swoją ukochaną ramieniem.

-Nie, bo przez to codziennie przez tydzień przynosiłeś mi śniadania do szkoły- wypięła mu język a on uśmiechnął się i obdarzył ją buziakiem. Patrzyłam się w nich jak w obrazek do momentu, gdy Neymar objął mnie ręką i przysunął do siebie. Przez parę sekund patrzył mi w oczy bez słowa.

-I jak?- zapytał tak, żebym  tylko ja to słyszała a ja lekko się  uśmiechnęłam.

-Bardzo dobrze- odpowiedziałam i poprawiłam mu odstające od reszty pasmo włosów.

-Skoro już tu siedziemy, to mamy do Was bardzo ważne pytanie- zaczęła Karina i spojrzała na Jote -kochanie zapytaj ich

-Chcielibyśmy, żebyście byli świadkami na naszym ślubie- powiedział jednocześnie opierając się łokciami o stół. Wymieniliśmy z Neymarem miedzy sobą spojrzenia, zupełnie się tego nie spodziewając.

-Wiemy, że powinniśmy zapytać się o to wczesniej, a nie miesiąc przed weselem, ale chcieliśmy to zrobić osobiście- tłumaczyła się Karina a ja z Neymarem od razu jej przerwaliśmy.
-Nie no co ty. Jasne, że się zgadzamy, prawda?- Neymar skierował do mnie pytanie a ja sie uśmiechnęłam.

-Jasne, że tak- powiedziałam z entuzjazmem i wstałam, żeby ich przytulić. Było mi bardzo miło, że znają mnie dopiero parę godzin a juz są w stanie obdarzyć mnie takim zaufaniem.

***

-Było tak strasznie?- zapytał mnie Neymar, gdy leżeliśmy już w jego łóżku.

-Nie- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem jednocześnie przekręcając się przodem do niego.
-Nie spodziewałem się, że będę ich świadkiem- ułożył się na plecach i zamknął oczy pogłębiając się w myślach.

-Chyba się cieszysz?- spytałam a chłopak obrócił głowę i spojrzał mi prosto w oczy.

-Nawet nie wiesz jak bardzo- zagryzłam wargę i ucałowałam go w czoło. Opuszkami palców masowałam jego policzek i wpatrywałam się w jego idealne rysy twarzy.

-Chciałbym, żebyś ze mną zamieszkała- powiedział po dłuższej chwili, a ja byłam bardzo zdziwiona i nie wiedziałam jak zareagować. Po prostu patrzyłam na niego nieokreślonym wzrokiem.

-Ney...

-Zanim odpowiesz...-przerwał mi, by po chwili kontynuować -jesteśmy razem już długo. Oboje pracujemy i mamy mało czasu dla siebie. Nawet nie wiesz jak bardzo zależy mi, abyś przynajmniej przy mnie zasypiała- wyjaśnił nie przestając patrzeć mi w oczy. Uśmiechnęłam się na początku nie dając po sobie poznać, jak bardzo mnie to ucieszyło.

-Dlaczego jednym zdaniem potrafisz rozwiać moje wątpliwości?- zapytałam, na co Neymar przysunął się do mnie i pogładził moje włosy.

-Mam rozumieć, że się zgadzasz?-zapytał dźgając mnie delikatnie palcem w brzuch.

-Zgadzam się- odpowiedziałam po chwili milczenia. Neymar ułożył dłoń na moim policzku i delikatnie kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze, po czym delikatnie mnie pocałował. Przekręcił się w taki sposób, że napierał na mnie swoją klatką piersiową i masował moją talie po całej jej długości. Wtopiłam swoją dłoń w jego miękkie włosy a drugą rękę przerzuciłam przez jego kark, tym samym pogłębiając pocałunek. Neymar niespodziewanie odsunął twarz i powolnie złączył nasze czoła. Dłonie ułożył na moich policzkach i zamknął oczy.

-Gdyby nie to, że mój brat z Kariną jest za ścianą, jakoś byśmy to uczcili- powiedział z lekką niechęcią w głosie. Jedyne co zrobiłam to szybko go pocałowałam i przytuliłam się do niego, gdy juz opadł swobodnie plecami na łóżko.

***

Gdy został tydzień do wesela byłam już właściwie ze wszystkim gotowa. Moja błękitna sukienka, do której Neymar dobrał sobie muszkę, miała przyjść od razu do Brazylii. Wizytę u fryzjera miałam już umówioną. Makijaż zobowiązała mi się zrobić siostra Neymara, którą poznałam już trzy lata temu. Byłyśmy razem na paru imprezach, ale nie utrzymywaliśmy kontaktu mimo, że naprawdę była świetną dziewczyną. Neymar był tym wszystkim naprawdę podekscytowany, ja zresztą tak samo. Chłopak cały czas powtarzał, że długo czekał na okazje aż poznam jego rodziców. Co dziwne wcale się tym nie denerwowałam. Po bliższym poznaniu Joty stwierdziłam, że rodzice tak wspaniałych ludzi muszą być cudowni i na pewno uda mi się z nimi dogadać.

Postanowiliśmy polecieć do Brazylii dwa dni przed ślubem, od razu po meczu, który swoją drogą wygrali. Neymar uznał, że najlepiej będzie gdy poznam jego rodziców na spokojnie, a nie w dniu wesela. Tak tez się miało stać za parenaście minut, gdy zmierzaliśmy jego samochodem w stronę posiadłości jego rodziców. W drodze nie zabrakło naszego śpiewu, ale to stało się już chyba tradycją.

-Gotowa?- zapytał mnie Brazylijczyk jednocześnie łapiąc za dłoń, gdy zaparkowaliśmy na podjeździe. Spojrzałam się na jego twarz, która promieniowała radością.

-Oczywiście- uśmiechnęłam się i zostałam zaskoczona szybkim buziakiem. Po tym juz bez zbędnych słów opuściliśmy samochód, aby malowniczym chodnikiem dostać się pod same drzwi. Zauważyłam, że Neymar westchnął, po czym zadzwonił kilkakrotnie dzwonkiem.
Za dosłownie kilka chwil usłyszelismy kroki dochodzące z wnętrza, a po chwili w drzwiach pojawiła się Rafaella.

-Witajcie!- zawołała uradowana i przyciągnęła nas oboje do uścisku. Muszę przyznać, że albo ona urosła, albo to ja zmalałam -wchodźcie. Rodzice pojechali do sklepu, ale zaraz powinni być. Nie mogli się Was już doczekać- przyznała uśmiechnięta i zaprosiła nas do środka. Nie zdążyliśmy wejść do domu a dziewczyna od razu zaproponowała nam coś do picia i zniknęła za drzwiami kuchni.

-Ale tu jest pięknie- przyznałam na widok przytulnego domu, w którym z każdego kąta biło rodzinną atmosferą. 

-Uwielbiam ten dom- uśmiechnął się i westchnął -ide pomóc Rafie- chciał wstać, ale zatrzymałam go łapiąc za jego dłoń.

-Ja pójdę- dałam mu buziaka w policzek i kierowałam się drogą, którą wcześniej szła Rafa. Pewnie otworzyłam drzwi i zastałam Brazylijke zalewającą kawę zbożową. Dziewczyna spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła.

-Kupe lat, prawda?- zapytała a ja podeszłam i oparłam się tyłem o blat.

-Prawda. Wydoroślałaś- powiedziałam zgodnie z moimi spostrzeżeniami. Zauważyłam, że jej twarz wraz z tymi słowami złagodniała.

-Wszyscy wydorośleli. Jota się żeni, Neymar jest w pierwszym poważnym związku. A pamiętam jak jeszcze niedawno rzucaliśmy się piachem w piaskownicy- mogę się założyć, że dziewczyna wróciła myślami, do tamtego wydarzenia. Nic nie powiedziałam nie chcąc budzić jej ze stanu wspominiania -a wy?

-Hm?- na początku nie zrozumiałam o co dokładnie pytała.

-Macie jakieś plany na przyszłość? Dzieci, wspólne mieszkanie, małżeństwo?- zapytała przyglądając się mi podejrzliwie.

-Właściwie to tylko razem mieszkamy- wzruszyłam ramionami a dziewczyna uniosła brew.

-Naprawdę nie planujecie ślubu? Jesteście razem już bardzo długo. Neymar traktuje Was poważnie, z tego co widzę ty też- Rafa wydała mi się w szoku, że naprawdę o niczym takim z Neymarem nie myślałam.

-To co Ci teraz powiem, zostanie między nami?- spytałam a dziewczyna pokiwała ochoczo głową -Nie chce na niego naciskać. Gdyby to odemnie zależało moglibyśmy wziąć ślub juz teraz. Ja jestem pewna tego co do niego czuje, ale tak jak powiedziałam nie chce naciskać. Kiedyś Bruna tak zrobiła, i miedzy nimi się wszystko posypało. Nie chce go stracić- powiedziałam to, co siedziało we mnie w środku. Rafa pokiwała głową i na dźwięk otwierających się drzwi szybko się wyprostowała. Pojawił się w nich Neymar, który podszedł do mnie i przyciągając mnie do siebie za talię pocałował w czoło.

-Dzwoniłem do taty i powiedziałem, że nie damy rade przylecieć dzisiaj. Jestem ciekawy ich reakcji- zaśmiał się, ale nie widząc żadnego odzewu z naszej strony spoważniał -o czym rozmawiałyście?

-O niczym ważnym- odpowiedziałam przeganiając Rafę, która pewnie by się wygadała.
-Damskie sprawy- uśmiechnęła się jego siostra, po czym podała każdemu z nas kubki i wyszła z kuchni. Również miałam to zrobić, ale Neymar w ostatniej chwili zagrodził mi drogę swoją ręką i zaczął mi się przyglądać.

-Nie wyglądasz na zadowoloną. Wszystko gra?- zapytał a ja wysiliłam się na uśmiech i pokiwałam głową.

-Tak, nie musisz się martwić- wolną dłonią pomasowałam jego policzek i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

-O czym powiedziałaś Rafie a mi nie chcesz?- zapytał krzyżując ręce i patrzył na mnie wyczekująco. Zagryzłam wargę i nawet zastanawiałam się, czy nie powiedzieć mu prawdy.

-Że gdy jest coraz bliżej do wesela zaczynam się troche denerwować- przełknęłam ślinę a piłkarz pokiwał głową

-Nie chcesz to nie mów- wzruszył ramionami i wyszedł. Po prostu wyszedł zostawiając mnie samą w kuchni. Zamknęłam oczy i głęboko westchnęłam. Przecież to niemożliwe, żeby Neymar się na mnie obraził. To byłoby wręcz głupie. Starając się już o tym nie myśleć podążyłam za nimi. Usiadłam na kanapie i zaczęłam się rozglądać.

-Um, gdzie Neymar?- zapytałam a Rafaella wyjrzała zza swojego telefonu.

-Chyba poszedł na górę. Korytarzem po lewej są schody a czarne drzwi to jego pokój- po kierowała mnie, za co od razu jej podziękowałam i zaczęłam powoli tam iść, oglądając przy okazji rodzinne zdjęcia wiszące nad schodami. Wszędzie Neymar był taki malutki. Gdy znalazłam się przed czarnymi drzwiami, na których wisiały tabliczki z zakazami wstepu, zacisnęłam usta w wąską linie delikatnie poruszyłam klamke. Zastałam Neymara leżącego z rękami pod głową na łóżku. Przez chwile wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa. Podeszłam bliżej i niepewnie usiadłam na końcu materaca.

-Gniewasz się?- zapytałam i spojrzałam na jego nieokreślony wyraz twarzy, który od razu gdy na mnie spojrzał złagodniał.

-Nie gniewam się- podniósł się do pozycji siedzącej i schował pasmo moich włosów za ucho -po prostu jakby to było cos ważnego to byś mi powiedziała?- zapytał a ja pokiwałam na to głową. Brazylijczyk położył się z powrotem i wysunął rękę, abym się z nim położyła. Uśmiechnęłam się i tak też zrobiłam. Głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej a nogę przeżuciłam przez jego. Bawiłam się jego koszulką a on mnie do siebie jeszcze mocniej przyciągnął. Wspominałam już może, że w jego ramionach mogłabym spędzić całe życie?
Leżeliśmy tak dłuższy czas do momentu, gdy nie usłyszeliśmy otwierających się drzwi i radosnych rozmów. Spojrzeliśmy na siebie i Neymar obdarzył mnie przepięknym uśmiechem.

-Daj rękę- usiadł i wyciągnął w moją stronę dłoń. Bez wahania ją złapałam i powoli podążaliśmy na dół. Tak tez zastaliśmy rodziców Neymara, którzy stali w salonie i gdy nas zobaczyli ogromnie się ucieszyli.

-Jesteście!- krzyknął pan Senior i podszedł się z nami przywitać.

-Neymar zgrywusie. Już zaczynałam się martwić- pokarciła go palcem mama, po czym podeszła do mnie i ucałowała w policzek -na żywo jesteś jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach. Tak się cieszę, że w końcu Cie poznałam- w jej głosie było słychać podekscytowanie.

-Ja też się bardzo cieszę- odpowiedziałam i wtedy podszedł do mnie Neymar.

-Kochanie, to są właśnie moi rodzice, mama Nadine i tata Neymar- ojciec Neymara uśmiechnął się szeroko i poklepał swojego syna po ramieniu.

-Oj młody, jak dobrze w końcu widzieć, że się w coś zaangażowałeś. A ty młoda, mój mi Senior- pokiwałam z uśmiechem głową i poczułam, że Neymar poluźnił nieco nasz uścisk dłoni.

-Dobrze kochani, pewnie jesteście głodni. Ide przygotować kolację. Jednak dobrze, że wybraliśmy się na te zakupy- podeszła do swojego męża i dała mu buziaka w policzek.

-Może pomogę?- spytałam, ale pani Nadine od razu zaprzeczyła kręceniem głowy.

-Nie ma mowy, jesteś naszym gościem. Jedynie możecie porozstawiać z Neymarem talerze i sztućce na stole- powiedziała i zniknęła za drzwiami.

-No to chodźmy- powiedział Neymar i złapał mnie za rękę. Poszliśmy razem do dużej jadalni, która była oddzielona od kuchni tylko ścianą a w jednym miejscu znajdował się łuk, aby było można precyzyjnie się przemieszczać.
Razem przygotowanie zajęło nam bardzo mało czasu.

-Twoi rodzice są świetni- stwierdziłam czym wywołałam u Neymara szeroki uśmiech. Chłopak podszedł do mnie, złapał dłonią mój policzek i patrzyliśmy sobie w oczy.

-Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałem z poznaniem Was- powiedział i delikatnie, powolnie mnie pocałował.

***

Ten wieczór był świetny. Po zjedzonej kolacji graliśmy w gry planszowe a potem na konsoli. Złapałam z nimi naprawdę dobry kontakt. Byłam też pod urokiem widoku tak zżytej ze sobą rodziny. To sprawiło tylko, że nie mogłam doczekać się, gdy za dwa dni poznam resztę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Niestety, rozdziału nie udało mi się wcześniej opublikować. Działo się dużo, ale juz mam ferie więc mam nadzieje nadrobić moje zaległości :))
Buziaki ❤

I jeszcze jedna informacja. Data dodania rozdziału jest zła przy każdym rozdziale, ponieważ coś mi się po komplikowało na blogspocie i ciężko mi się na tej aplikacji nawet pisze, bo czasami się nawet wszystko usuwa :))