sobota, 24 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 38


Znajdowaliśmy się na jakimś wysokim pagórku, z którego widać było prawie całą okolice. Camp Nou, plaża, mój apartament, lasy. Wszystko oświetlone tylko blaskiem księżyca. Jedynie uliczki były widoczne dzięki bladym oświetleniu ulicznych lamp. Zrobiło to na mnie tak ogromne wrażenie, że przez dłuższą chwile wcale się nie odzywałam, tylko wpatrywałam w piękne widoki.

-Podoba Ci się?- usłyszałam przy uchu i jednocześnie poczułam na nim ciepły oddech Neymara. Już miałam odpowiedzieć, ale byłam w stanie tylko pokiwać w potwierdzeniu głową -cieszę się, a teraz chodź- złapał mnie za rękę i usiedliśmy na kocu.

-Czemu zawsze masz tak oryginalne pomysły na randki?- zapytałam jeszcze pod ogromnym urokiem tego co zobaczyłam

-Bo na Tobie nie robi wrażenia restauracja, dlatego jestem zmuszony trochę pomyśleć. I podoba mi się to, że nazwałaś to randką- puścił mi oczko i zaczął wyjmować z koszyka jakieś sztućce, talerzyki i jakieś pojemniczki.

-A to nie jest randka?- zapytałam a Neymar złapał moją dłoń i spojrzał mi się głęboko w oczy.

-Moim zdaniem jest, dlatego cieszę się, że ty także to tak nazywasz- uśmiechnął sie a ja pokiwałam głową z lekką ulgą w środku -na co masz ochotę?- zapytał a ja rozejrzałam się po pojemnikach.

-A co masz dobrego?- spojrzałam na Neymara, który na chwile się zamyślił.

-Cheesburgera, frytki, cole...- zaczął wymieniać a ja spojrzałam na niego i udawałam, że się zastanawiam.

-To ja chce frytki- zdecydowałam a Neymar się zaśmiał

-Niestety nie mam takich rarytasów. Mam tylko lazannie, spaghetti i sok ze świeżych pomarańczy- uśmiechnęłam się i niedowierzałam.

-Kiedy zdążyłeś to wszystko przygotować?- zapytałam a Neymar dumnie się uśmiechnął.

-Powiedzmy, że mam swoje sposoby. I to wcale nie tak, że siedziałem w kuchni od samego rana a tą randkę planowałem od miesiąca- przyznał i nałożył mi na talerzyk wszystkiego po trochu. Zagryzłam wargę i wpatrywałam się w niego przez chwilę.

-Nie musiałeś się tak starać- powiedziałam a Neymar pochylił się nademną i spojrzał mi prosto w oczy.

-Mam dla kogo- uśmiechnął się ciepło i schował kosmyk moich włosów za ucho. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę bez celu wpatrując się wzajemnie w swoje oczy. Nie czułam się niezręcznie i ta sytuacja była dla mnie przyjemna
-dobrze, jedzmy bo będzie zimne- podał mi talerzyk, który bez słowa wzięłam, choć byłam zawiedziona, że nie trwamy juz w poprzedniej pozycji.

-Wiesz o tym, że Marc wcale nie miał dzisiaj żadnej sprawy a to wszystko to intryga Sofii?- zapytałam biorąc łyżkę lazanni, która była przepyszna.

-Wiem. W sumie to nawet zabawne, gdy Sofia podsuwa mi pomysły jak mam Cie odzyskać- zaśmiał się a ja spojrzałam do niego z podniesioną brwią

-A to jest pomysł...- zaczęłam a Neymar niemal błyskawicznie mi przerwał.

-W pełni mój. Możesz byc pewna, że nie skorzystam z żadnego jej pomysłu. Póki co życie mi miłe- uśmiechnął się a ja pokiwałam głową.

-Przepraszam Cie za nią, ale ja o nic ją nie prosiłam- zapewniłam a Neymar zamknął moją dłoń w swojej i zacząć kreślić na niej jakieś kółeczka kciukiem.

-Wiem. Nie musiałabyś tego robić. Przecież wystarczy jedno twoje słowo a jestem twój- spojrzałam na jego twarz, skupioną na naszych splecionych dłoniach.  Czy w tym momencie zrobiłam się czerwona jak burak? Zapewne tak.

-Zapamiętam- odpowiedziałam wstydliwie i poczułam na mojej twarzy wzrok Neymara, po czym chłopak przysunął się do mnie i łapiąc mnie delikatnie za podbródek zmusił do kontaktu wzrokowego.

-Przecież ty to doskonale wiesz- stwierdził a ja cicho westchnęłam.

-Gdy byliśmy razem tez podobno byłeś mój. Jaką mam pewność, że taka sytuacja się nie powtórzy?- zapytałam patrząc na niego przenikliwie, ale on pozostał z tą samą miną.

-Byłem pijany i to była jednorazowa sytuacja. Możesz być pewna, że Jessica, ani żadna inna dziewczyna nic dla mnie nie znaczy, bo...-i w tym momencie rozdzwonił się mój telefon. Wyjęłam go ze stanika i spojrzałam na wyświetlacz.

-Przepraszam, muszę odebrać- poinformowałam i jednocześnie wstałam. Usłyszałam ciche westchnienie Neymara, po czym przesunęłam palcem na zieloną słuchawkę. Usłyszałam trzask i klnięcia Marca i trochę się zaniepokoiłam.

-Słucham? Marc wszystko w porządku?- zapytałam czym chyba go ostudziłam.

-Co? Nikola..Um tak. Tylko uderzyłem kolanem o tą pieprzoną komodę- wytłumaczył się z nutą bólu w głosie.

-Kurcze, zrób sobie jakiś zimny okład- zaproponowałam mu i jednocześnie lekko się wzdrygnęłam. Zrobiło się bowiem troszkę chłodniej

-Tak, zrobię to. Ale dzwonie żeby się zapytać gdzie ty do cholery jesteś? Przyjechałem z jakimś filmem, który miałem nadzieje obejrzeć z moją przyjaciółką a tu dom zamknięty, Ciebie nie ma w środku- odetchnęłam z ulgą, bo na poczatku myślałam, że coś się stało.

-Nie, jestem z...zaraz, czy ty jesteś w moim domu?- zapytałam, po czym usłyszałam jego śmiech

-Na chwilę wszedłem. Mogłaś nie mówić mi, gdzie trzymasz zapasowe klucze- przewróciłam oczami i tarłam dłonią o moją skórę, by zrobiło mi się nieco cieplej.

-Dobrze, w porządku. Tylko proszę Cie, abyś nie zapomniał go zamknąć, gdy będziesz wychodził-poprosiłam i w tym momencie poczułam ciepły materiał na moich ramionach. Spojrzałam w bok i ujrzałam skupioną twarz Neymara, który okrył mnie swoją bluzą.

-Jasne, nie jestem dzieckiem. A ty gdzie teraz jesteś i z kim. Mów jak na spowiedzi- głos Marca lekko stłumił mi dotyk Neymara, który potarł jeszcze moje ramiona, aby wytworzyć ciepło.

-Jestem z...- zaczełam, ale głos mi zadrżał, gdy dłoń Neymara dotknęła mojej gołej szyi, po czym on sam złożył na niej pocałunek.

-Nikola wszystko w porządku?- usłyszałam i odeszłam trochę dalej tak, abym była w bezpiecznej odległości od Brazylijczyka. Odkręciłam się przodem do niego i rzuciłam ostrzegawcze spojrzenie.

-Tak, wszystko w porządku. Jestem z Neymarem- odpowiedziałam na pytanie Marca, po czym na chwilke nastała cisza w słuchawce a Neymar przyglądał mi się badawczo.

-Ale ty tak z własnej woli? Czy Sofia Cie związała i siłą zaciągnęła do jego samochodu?- zapytał a na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech.

-Głupek- stwierdziłam a Neymar skrzyżował ręce trochę zniecierpliwiony.

-Dobrze, że w naszej parze ty jesteś mądra- zaśmiał się a ja prychnęłam i widząc mine Neymara postanowiłam zakończyć rozmowę.

-Dobrze Marc, widzimy się jutro- pożegnałam się i szczelniej okryłam się bluzą, która swoją drogą pachniała wspaniale.

-No tylko zabezpieczcie się. Do jutra- po tym jakże pożegnaniu w jego stylu usłyszałam sygnał kończący rozmowę. Schowałam telefon z powrotem w stanik, co wywołało uśmiech u Neymara.

-Co?- zapytałam a on podszedł do mnie i spojrzał ukratkiem na mój biust.

-Po prostu bardzo ciekawe zastosowanie stanika- stwierdził a ja uniosłam jedną brew.

-Jakoś trzeba sobie radzić- wzruszyłam ramionami i po moim ciele przeszedł dreszcz.

-Trzęsiesz się- stwierdził Brazylijczyk a ja założyłam poprawnie bluzę piłkarza, która do tej pory po prostu zwisała z moich ramion.

-Trochę mi zimno- przyznałam a Neymar podrapał się po głowie z lekką niepewnością.

-Może chcesz, żebym Cie przytulił?- spojrzałam na niego i widząc jego zmieszanie aż się uśmiechnęłam. Nic nie mówiąc rozłożyłam ręce a Neymar niemal błyskawicznie zamknął mnie w swoim uścisku oplatając mój kark. Ja natomiast oplotłam jego talie a moje dłonie znajdowały się na jego plecach, gdzie przez jego koszule poczułam mięśnie i wtopiłam twarz w jego klatkę piersiową.

-Nie wiem jak Tobie, ale mi od razu zrobiło się gorąco- zaśmiał się a ja spojrzałam mu prosto w oczy.

-Tak, mi też- przyznałam co wywołało u Neymara szczery uśmiech. Piłkarz swoją dłonią złapał mój policzek i zaczął delikatnie masować go kciukiem.

-Idziemy na spacer?- zapytał a ja pokiwałam głową na zgodę.

Szliśmy brzegiem pagórka, z którego podziwiałam piękno miasta. Chyba nigdy nie przywykne do tego, jak tu jest bardzo pięknie i przy każdej okazji będę pod ogromnym wrażeniem. Księżyc w pełni znajdował się obok Camp Nou, co wspaniale się komponowało.

-O, uważaj- zaśmiał się Neymar łapiąc mnie pod rękę, gdy nie zauważyłam spadku.

-Dziękuje, zagapiłam się- piłkarz z uśmiechem pokiwał głową i złączając nasze dłonie prowadził nas dalej. Nogi zaczęły mi obumierać i stłumiona własnymi myślami po chwili zatrzymałam się w miejscu. Neymar spojrzał na mnie nieokreślonym wzrokiem, po czym podszedł bliżej i złączył nasze dłonie.

-W porządku?- zapytał a ja dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie

-Czego oczekujesz?- moje pytanie lekko go zdziwiło, bo przez chwile nic nie mówił, tylko się we mnie wpatrywał.

-Słucham?- uchyliłam lekko usta i próbowałam w głowie jakoś zrozumiale to sformuować

-Czego po tej randce oczekujesz? Czego oczekujesz ode mnie?- powtórzyłam się a Neymar pokręcił głową i złapał mnie za ramiona.
-Niczego nie oczekuje. Chciałem spędzić z Tobą czas- odpowiedział spokojnie a ja zmarszczyłam brwi.

-Dlaczego? Neymar, dlaczego tak się starasz? Po co to wszystko? To pilnowanie mnie na imprezie, to poratowanie mnie z tym spóźnieniem, ta randka...- zabrakło mi tchu, bo wyliczałam wszystko na jednym oddechu.

-Bo lubisz jak Cię pilnuje- uśmiechnął się a ja lekko go od siebie odepchnęłam.

-Przestań przy każdej możliwej okazji wypominać mi moje słowa, które wypowiedziałam pod wpływem alkoholu. Pytam się poważnie- westchnęłam a piłkarz popatrzył na mnie i chciał cos powiedzieć, ale w ostatniej chwili się wycofał.

-Powiedziałbym coś, ale nie chce, żebyś się zdenerwowała- złapał w dłonie zamek od suwaka i zaczął przewracać nim palcami.

-Powiedz a obiecuje, że nie będę się złościć- zapewniłam a piłkarz popatrzył mi prosto w oczy.

-Nie chcesz, żebym wypominał Ci twoich słów po pijaku, bo pod wpływem alkoholu nie myślisz racjonalnie. Ale spójrz na to z innej strony. Nie potrafisz być ze mną, przez to, że pocałowałem kogoś, gdy byłem tak najebany, że wcale nie myślałem- zmarszczyłam czoło, bo to co powiedział w pierwszym momencie mnie uraziło. To nie była taka sama sytuacja, chociaż w pewnym sensie miał odrobinę racji.

-Czyli uważasz, że słowa a czyny dokonane to to samo?- zapytałam a Neymar pokręcił na to głową.

-Nie, przepraszam. Kiepskie porównanie- stwierdził a ja mu przytaknęłam.

-Owszem, nie najlepsze- z każdym wypowiedzianym słowem traciłam pewność siebie. Czułam, że ta rozmowa zmierza w złym kierunku.

-Przepraszam za wszystko- powiedział cicho a ja spojrzałam mu w oczy nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli -za wszystkie krzywdy, które Ci wyrządziłem. Za każdą łzę która wypłynęła z tych pięknych oczu z mojego powodu. Po prostu za to, że zwyczajnie na Ciebie nie zasługuje...

-Neymar...- przymknęłam na chwilę oczy, ale otworzyłam je na powrót, gdy poczułam na moich ramionach dwie męskie dłonie. Twarz Neymara jeszcze nigdy nie wydała mi się tak skruszona, jak właśnie w tej chwili.

-Nie Nikola. Wysłuchaj mnie proszę- szukałam w jego oczach choć malutkiej oznaki szczęścia, ale jedyne co zobaczyłam to jego wewnętrzną walkę, aby łzy które towarzyszyły jego oczom nie wypłynęły ukazując tym samym jego słabość. Pokiwałam głową a Neymar wziął głęboki wdech.
-Jestem kretynem, że pozwoliłem na to co się stało. Znasz mnie. Znasz mnie jak nikt inny i nikt inny nie jest dla mnie tak ważny jak ty. Nie zasługuje na Ciebie i pewnie nigdy w życiu nie będę na Ciebie zasługiwał. Ale się staram. Zrobiłbym wszystko, aby być tym facetem, o którym marzysz- w tym momencie duma, która nie pozwalała mu okazywać uczuć chyba obumarła. Po jego policzkach spływały łzy. Łzy bezradności? Smutku? Nie byłam pewna. Pewna byłam jedynie tego, że w tym momencie wstałam się słupem. Nic nie mówiłam, pewnie nawet się nie ruszałam. Jego słowa wprowadziły mnie w amok, jaki nigdy w życiu nie miał okazji mi towarzyszyć. Przymknełam oczy, aby na chwilę odciąć się od rzeczywistości.
-Nie musisz nic mówić. Po prostu czułem potrzebę, aby Ci to wyznać- spuścił głowę i wypowiedział te słowa takim głosem, przez który serce podeszło mi pod gardło.

-Jesteś pewny?- zapytałam a Neymar spojrzał na mnie lekko czerwonymi od łez oczami.

-Czego?- przełknął ślinę a ja podeszłam do niego krok bliżej i zarzuciłam dłonie na jego kark.

-Że dasz rade odnaleźć się w moim zabałaganionym życiu?- moje kolejne pytanie zmusiło go do przełkniecia guli w gardle a on sam niepewnie umieścił swoje dłonie na moich plecach. Nie był to jednak taki pewny gest, jak zawsze do tej pory.

-Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że takie jest, już zdążyłem się w nim odnaleźć- na jego twarzy pierwszy raz pojawił się uśmiech. Nie był największy, ale byłam pewna tego, że był w pełni szczery -a ty?

-Co ja?- zapytałam a chłopak zacisnął dłonie na koszuli na moich plecach.

-Jesteś pewna, że masz w swoim życiu miejsce dla mnie? Nie chcesz mieć idealnego, bezproblemowego chłopaka?- uśmiechnęłam się i zagryzłam wargę.

-Nie ważne, jak wspaniałego spotkałabym chłopaka, skoro i tak próbowałabym znaleźć w nim chodź odrobinę Ciebie- tak, to była szczera prawda. Lucas juz parę razy próbował się ze mną umówić, ale za każdym razem znajdowałam wymówkę. To cudowny chłopak, ale problem w tym, że nie jest Neymarem.

-Jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało- wyznał a ja zacisnełam usta w wąską linie a po moim policzku pierwszy raz tego dnia spłynęła słona łza. Neymar przybliżył się i ucałował miejce, na którym się znajdywała. Wzruszona tym co dzisiaj usłyszałam złapałam dłońmi jego policzki i stając na palcach musnęłam delikatnie jego usta. Tak bardzo mi tego brakowało. Po tym spojrzałam mu prosto w oczy a on uśmiechnął się i zamknął mnie w szczelnym uścisku, w którym mogłabym spędzić cale swoje życie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym powitać Was w ostatnim rozdziale w tym roku. Następny pojawi się mam nadzieje jak najszybciej, ale to zależy jak czas mi pozwoli.
Korzystając z okazji chciałabym również życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, dużo, dużo zdrowia. Aby nadchodzący rok był jeszcze lepszy od tego. I dziękuje również za to, że jesteście, czytacie, komentujecie to co tworze. Uwielbiam Was! ❤ do następnego roku, pozdrawiam ;*

A żegnam się z Wami tymi jakże uroczymi zdjęciami! ❤

sobota, 10 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 37


-Zamknij się, boże...- warknęłam rozdrażniona szczekaniem psa. Nie byłam pewna, czy godzina dziesiąta to normalna pora na wycie psów, czy po prostu wszystkie sie zbuntowały, aby ukarać moją pulsującą głowę za wczorajszy wieczór.

***

Zaspana szykowałam się do wyjścia do pracy. Mozolnie nakładałam tusz na moje rzęsy, oraz ciemną, bordową szminkę na moje usta. Starałam się, aby mój makijaż ukrył w jakiś sposób oznaki wczorajszej nocy, co udało mi się prawie idealnie. No może oprócz zaczerwienionych oczu, ale to chyba normalne po takiej dawce alkoholu.
Zabrałam potrzebne dokumenty i ruszyłam do samochodu. Gdy przekręciłam kluczyk w stacyjce, samochód ani drgnął. Cholernie się wtedy zdenerwowałam i od razu wyjęłam telefon. Wybrałam numer Marca i po zaledwie paru sygnałach usłyszałam jego zaspany głos.

-Słucham?- odezwał sie a ja byłam w tym monencie pewna, że właśnie się przeciągnął.

-Marc ratuj mnie, samochód mi nie chce odpalić i nie wiem dlaczego- powiedziałam żałośnie i oparłam się o drzwi.

-Może nie masz paliwa?- zapytał a ja przewróciłam oczami i westchnęłam.

-Na pewno mam. Tankowałam wczoraj- po tym nastała cisza w słuchawce

-Zrobimy tak, że przyjade go obejrzeć dzisiaj za godzinę- zaproponował a ja zamknęłam oczy i usiadłam na masce.

-Mam za 20 minut być w pracy. Mógłbyś mnie podwieźć? Na piechotę nie zdąże.

-Jestem niestety nie dzisiejszy, ale coś ogarne. Czekaj tam gdzie czekasz- nakazał a ja zmarszczyłam czoło

-Dlaczego nie dzisiejszy?- zapytałam przypominając sobie, że przecież on nic nie pił.

-Nie wyspałem się- stwierdził a ja spojrzałam na zegarek.

-Za 15 minut będzie szestnasta...

-Chcesz zaraz iść na piechotę?- zapytał rozbawiony

-Nie, nie chce- odpowiedziałam szybko i dodałam -to jaki masz plan bohaterze?- zadałam pytanie i usłyszałam jego cichy chichot.

-Na pewno Ci się spodoba. Na razie- po czym usłyszałam sygnał kończący rozmowę.

***

Siedziałam na masce i przeglądałam wszystkie portale społecznościowe, aż do momentu, gdy na mój podjazd podjechało bardzo dobrze znane mi audi. Od razu się spięłam na wspomnienie wczorajszego wieczoru i to jak się wygłupiłam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam kierować się do niego. Niepewnie otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka od razu zapominając pas.

-Cześć- zaczęłam i odłożyłam teczkę między nami.

-Witam- Neymar uśmiechnął się i jednocześnie włączył radio.

-Marc do Ciebie zadzwonił?- zapytałam a on pokręcił głową.

-Nie musiał, byłem u niego gdy zadzwoniłaś i zapytał się czy mogę Cię zawieźć, bo ma jakąś sprawę- przeklęłam w duchu, że Marc to zrobił specjalnie. Nie rozumiałam tego. Przecież on powinien trzymać moją stronę a tymczasem wkręcił się w jakieś gierki Sofii.

-Jedźmy już- poprosiłam równocześnie patrząc na zegarek a Neymar wyjechał z mojego podjazdu na ulice -nie chce się drugi raz spóźnić- dodałam to tak specjalnie, aby się dowiedzieć czy to on mnie wtedy uratował od pociągnięcia z pensji za spóźnienie. Wtedy musiałabym oszczędzać na jedzeniu do następnej wypłaty.

-Przecież się nie spóźniłaś- zmarszczył czoło a ja spojrzałam na niego badawczo.

-Skąd wiesz?- na to moje pytanie Neymar mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.

-Bo... Widziałem tablice spóźnień i Cię na niej nie było - pokiwałam głową w rozbawieniu i przez całą drogę nie poruszałam już tego tematu.

-Myślałem, że będziesz się gorzej dzisiaj trzymać- stwierdził unosząc jeden kącik ust do góry.

-Odespałam to- uśmiechnęłam się ukazując mój aparat na zęby.

-W sumie to dobrze, że Cię dzisiaj podrzucam do pracy osobiście- powiedział a ja  spojrzałam na niego ciekawa.

-Dlaczego?- spytałam a u Neymara ukazał się szeroki uśmiech.

-Bo nie mam pewności, że cały alkohol Cię opuścił i nie spowodowałabyś jakiegoś wypadku- wytłumaczył a ja lekko się  uśmiechnęłam.

-Nie musisz się tak o mnie martwić- powiedziałam rozbawiona a Neymar podniósł jedną brew minimalnie ku górze.

-Przecież lubisz jak Cię pilnuje- zdziwiłam się jego odpowiedzią i ukryłam twarz w dłoniach. Od razu poczułam delikatny uścisk na mojej dłoni, po czym Neymar złączył je i ułożył na swoim udzie. Równocześnie rozeszło się we mnie ciepło i cieszyłam się w środku, że Neymar nie zmieniał pozycji do końca trasy.

***

-Jesteśmy- powiedział gdy byliśmy już pod wejściem na Camp Nou i dopiero wtedy puścił moją dłoń. Nie myśląc za dużo nachyliłam się nad nim tak jak wczorajszego wieczoru i delikatnie musnęłam jego policzek moimi wargami. Przez chwilę jeszcze nad nim wisiałam i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, po czym upadłam z powrotem na siedzenie.

-Za co to było?- zapytał patrząc mi się prosto w oczy a ja szeroko się uśmiechnęłam.

-Za poratowanie mnie z tym spóźnieniem. Wiem, że to ty- odpowiedziałam a Neymar lekko się zdziwił.

-Skąd to wiesz?- kolejne pytanie opuściło jego usta a ja spojrzałam na niego z lekkim  rozbawieniem.

-Domyśliłam się. Nie rozumiem tylko po co robiłeś z tego taką tajemnice- naprawdę tego nie rozumiałam. Przecież miał o mnie walczyć a to tak jakby plusik w jego stronę. No chyba, że on juz przestał o mnie walczyć...

-Nie chciałem, żebyś pomyślała, że się narzucam- odpowiedział wzruszając ramionami a ja wywróciłam oczami.

-Na razie- uśmiechnęłam się leciutko, po czym opusciłam jego samochód. Zaczęłam kierować się w stronę wejścia z zaciśnietymi oczami. Chciałam, żeby mnie wtedy zatrzymał.

-Czekaj- usłyszałam za sobą, po czym jak naturalniej odwróciłam się w jego stronę. Stał i tak po prostu wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwile.

-Tak?- zapytałam a Neymar podszedł do mnie bliżej i spojrzał mi się w oczy

-Masz ochotę dzisiaj gdzieś ze mną iść?- zapytał a ja zaczęłam skakać w środku z radości.

-No nie wiem. Miałam być nieugięta- uśmiechnęłam się zadziornie a Neymar złapał za guzik mojego swetra i zaczął się nim bawić.

-Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz- uniósł kącik ust ku gorze a ja udawałam, że się nad tym zastanawiam.

-Przyjedź po mnie- pokiwałam lekko głową i ponownie kierowałam się w stronę stadionu szepcząc sama do siebie jakieś teksty triumfu czy coś.

***

-Spóźniła się pani- drgnęłam, gdy usłyszałam za sobą głęboki i ciężki glos mojego szefa. Gdy się obejrzałam spojrzałam na jego poważną i pozbawioną emocji twarz.

-Tak przepraszam. Ale to tylko pięć minut- chciałam się jakoś wygrzebać z tej beznadziejnej sytuacji.

-W ciągu tych pięciu minut mógłby uderzyć w ziemie meteoryt, mógłby nastąpić koniec świata, mogło by wzrosnąć bezrobocie. Chyba rozumie pani do czego zmierzam- tak doskonale zrozumiałam iluzje.

-Samochód mi się popsuł, musiałam ratować się przyjacielem- tak Nikola brawo za takie posunięcie, na pewno Ci uwierzy.

-A mój samolot miał turbulencje, jednak dotarłem na czas- skrzyżował ręce a ja spuściłam zrezygnowana głowę.

-Mówię prawdę- przeciągnęłam wypowiedź, aby potwierdzić jej prawdziwość.

-Niech to będzie pierwszy i ostatni raz- powiedział tylko i mnie wyminął a ja odetchnęłam z ulgą.

***

Praca bardzo mi się tego dnia przeciągała w czasie. Wypiłam chyba z 3 kawy, aby to przeżyć.
Gdy nadszedł koniec z ulgą opuściłam gabinet. Postanowiłam wrócić do domu pieszo, ale nie było mi to dane, bo ktoś mignął do mnie światłami. Uniosłam głowę i ujrzałam mój samochód. Uśmiechnęłam się i do niego podbiegłam. Wsiadłam do środka i ujrzałam dumnego Marca.

-Jak to zrobiłeś?- zapytałam rozglądając się po moim autku. Jak ja bym bez niego funkcjonowała, to nie mam pojęcia.

-Zwinne palce- uśmiechnął się a ja uderzyłam go w ramię.

-Chciałbyś- odgryzłam się i nie musiałam długo czekać na odzew.

-Dziewczyny nie narzekają- wzruszył ramionami a ja odczułam lekki wstręt

-Jesteś obrzydliwy- stwierdziłam a Marc uniósł brew.

-Ten obrzydliwy facet, naprawił Ci samochód. Tak tylko przypominam- spojrzał na mnie z pewnością siebie a ja spojrzałam mu prosto w oczy.

-I co? Wypchniesz mnie z mojego własnego samochodu?- on zmarszczył tylko z rozbawieniem czoło i szukał jakiejś odpowiedzi na to.

-Nie, ale mogę Cie pchać- zaśmiał się z własnego pocisku a ja postanowiłam już na to nie odpowiadać bo on i tak znajdzie cos co mnie uciszy.

***

Nie wiem czy kierowała mną chęć dobrego wyglądu, czy po prostu chciałam dobrze wyglądać w oczach Neymara. Założyłam czarną, rozłożystą spódniczke i białą koszule ze zdobieniami przy dekolcie. Moje czarne włosy wypuściłam luzem, i przeglądałam się w lusterku. Wyglądałam chyba odpowiednio. Tak mi się wydawało. Jeszcze raz poprawiłam spódniczkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Włożyłam telefon do stanika, co robiłam gdy nie chciałam taszczyć torebki. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Neymar w czarnych spodniach i błękitnej koszulce.

-Hej- uśmiechnęłam się i wyszłam zamykając za sobą drzwi.

-Część. Chyba nie zaskocze Cie tym, jeżeli powiem, że wyglądasz nieziemsko?- zaczął mi się przyglądać centymetr po centymetrze i mimo tego, że to powinno być dla mnie krepujące wcale takie nie było.

-To chyba nieodłączna część spotkań damsko- męskich- ponownie ukazałam swój aparat na zębach.

-Wole Cie w dresach i mojej koszulce- stwierdził, czym lekko zaskoczył mnie i samego siebie.

-Czyli taka Ci sie nie podobam?- zapytałam unosząc brew a Neymar od razu zaprzeczył ruchem głowy.

-Zawsze mi się podobasz- uśmiechnął się a ja od razu pewnie spaliłam buraka.

-Jedziemy?- odchrząknęłam i razem z Neymarem udaliśmy sie do jego samochodu. Tam panowała luźna atmosfera, mimo, że prawie wcale nie rozmawialiśmy. Śpiewaliśmy za to wspólnie piosenki i trochę się wygłupialiśmy jak na przyjaciół przystało.

***

-Wyszliśmy z samochodu a Neymar od razu zaszedł mnie od tyłu i zakrył moje oczy swoimi dłońmi

-Co robisz?- zapytałam próbując jakoś pozbyć się jego rak z mojej twarzy.

-Chce, żeby to była niespodzianka- powiedział wprost do mojego ucha i zaczął mnie naprowadzać.

-Jeżeli chcesz mnie wykorzystać, to masz przejebane. Automatycznie cała FC Barcelona przeciwko tobie- usłyszałam jego cichy śmiech po czym dalej szliśmy bez słowa. Musiałam zdać się na jego polecenia typu: ,,uważaj spadek", o które swoją drogą cały czas się potykałam -długo jeszcze?- zapytałam żałośnie, kiedy ustaliśmy w miejscu. W tej chwili dłonie Neymara opuściły moją twarz i pozwoliły moim oczom zeskanować otoczenie. Zobaczyłam cos, czego nigdy w życiu nie spodziewała bym się zobaczyć...

~~~~~~~~~~~~~~

No i... Kochani nie zabijcie mnie prosze za takie zakończenie :D może macie jakieś pomysły, gdzie Neymar zabrał Nikole? Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego <3